Jeszcze raz witam po dłuugiej przerwie.
Może najpierw szkoła.
Jak już pisałem edukacja Adasia "oparła" się o MEN.
Dzięki interwencji Pani Emilii drgnęło, bo gmina przydzieliła panią do opieki nad naszymi maluchami. Nie był to nauczyciel wspomagający, tylko opiekunka, ale dobre i to.
Budujące na koniec roku szkolnego było to, że wychowawczyni klasy "0" - wcześniej bardzo sceptycznie nastawiona do tej wymuszonej przez nas integracji, stwierdziła że Adaś bardzo rozwinął się społecznie, że droga, którą wymuszaliśmy była właściwa. Adaś rozpoznawał wszystkie koleżanki i kolegów z klasy, nazywał dzieci "po swojemu".
Kiedyś miał miejsce ciekawy epizod. Czekając na rozpoczęcie zajęć mały "dopadł" do koleżanki i zaczął ją obściskiwać. Żona zdziwiła się - o co chodzi? Okazało się że dziewczynki nie było kilka dni w szkole i Adaś ją po prostu na swój sposób witał.
Wakacje to jeden turnus rehabilitacyjny w Grudziądzu i dosyć intensywna rehabilitacja domowa. Oczywiście głównie żona i siostry - Bejra też w miarę możliwości
Tata (czyli ja) jak zwykle trochę się migał
Wracając do Bejry. Znajomy weterynarz zasugerował że nasza suczka przynajmniej raz powinna się oszczenić - zapobiega to podobno jakiejś chorobie. Poczyniliśmy "odpowiednie kroki" - "duży wkład" miał pies znajomych Alex
W odpowiednim czasie "siłami natury" przyszedł na świat szczeniaczek Potko - nazwa wymyślona przez Adasia. Drugi piesek w tym miocie był nieżywy.
Pierwotnie żona zakładała że piesek trafi w jakieś dobre ręce, ale zmieniła zdanie. Taki mały - taki fajny. Także mamy teraz dwa psy - jeden duży, drugi mały. Za niedługo będzie jeden duży, a drugi jeszcze większy, bo Potko to pies
Jak na razie mamy w domu bardzo wesoło. Pogryzione wszystko co jest w zasięgu, co chwilę jakaś kałuża na podłodze - oczywiście kałuża "i nie tylko" - cóż samo życie
Wróćmy do edukacji Adasia. Tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, pani zarządzająca edukacją w naszej gminie poprosiła o spotkanie.
Jechaliśmy z myślą, że będziemy się kłócić się o nauczyciela wspomagającego - opcja z panią do opieki nie wchodziła w grę.
Znalazło się inne, chyba najlepsze z możliwych rozwiązań.
Grałem w tym roku na Studniówce w Kisielicach. W rozmowie z dyrektorem dowiedziałem się że w ich szkole utworzono oddział przedszkolny dla dzieci specjalnej troski. Po Studniówce pani dyrektor oprowadziła mnie po salach. Pamiętam, byłem pod wielkim wrażeniem wyposażenia sal i jeszcze większym wrażeniem pozytywnego "zakręcenia" pani dyrektor. Pozytywną energią biło "na kilometr". Można było wyczuć że nadajemy na tych samych falach.
W rozmowie z panią z UG zasugerowaliśmy że w Kisielicach chętnie przyjmą Adasia, nawet przywiozą i odwiozą swoim transportem.
Problem polegał tylko na tym, czy UG zgodzi się finansować te dojazdy? 100km dziennie. W grę wchodził też dowóz koleżanki Adasia - Noemi.
Zdziwienie i radość była wielka, bo po kilku dniach dostaliśmy pozytywną odpowiedź. Żartowaliśmy że UG chciał mieć nas z głowy i przychylił się do naszej prośby. Teraz mały złapał szkarlatynę, ale jak się trochę "wyprostuje" to wpadniemy do Wójta z podziękowaniami. Nachodziliśmy UG z problemami, to wypadałoby podziękować jak wszystko jest OK.
Także obecnie Adaś razem z koleżanką Noemi jeździ do przedszkola do Kisielic. Uczy się w 3 osobowej grupie. Jest bardzo zadowolony. Dzisiaj odbierałem go osobiście - spotkałem dwie przemiłe panie opiekujące się naszymi maluchami.
Wydaje się że wszystko idzie we właściwym kierunku.
U żony w pracy też się "wyprostowało" zmieniła się pani dyrektor.
Nowy szef ma bardzo pozytywne podejście do pracowników i do dzieci specjalnej troski. Więcej nauczycieli zostało "przesuniętych" do pracy z dziećmi niepełnosprawnymi. Przekonano się jak trudna jest to praca i że często zawodzą schematy utarte wcześniej. Już nikt nie piętnuje żony za to że zbyt głośno mówi do dziecka idąc korytarzem. Chyba koleżanki zaczynają doceniać tą "życiową wiedzę", którą żona wyniosła z wieloletniej rehabilitacji Adasia.
Wrócę do Adasia. Na początku wakacji kupiliśmy mu tablet.
Mały był "wniebowzięty". Z początku "walił" paluszkami tak mocno, że baliśmy się że "albo palec, albo tablet". Po pewnym czasie obsługa tabletu nie nastręczała większych problemów. Czy to ulubioną grę - zabawa "Instrumenty", czy bajki na YouTube Adaś odpalał samodzielnie w zależności od potrzeby.
W międzyczasie "walczyliśmy" o to żeby mały nauczył się "myszkować" na dużym komputerze.
W końcu udało się. Sam uruchamia komputer. Loguje się na domowym koncie i najczęściej "odpala" ulubioną grę "Zwierzątka".
Świetnie radzi sobie z zadaniami "gdzie mieszka dane zwierzątko", rozpoznaje głosy, układa od największego do najmniejszego itd.
Chętnie też "buszuje" po YouTube w poszukiwaniu bajek z Myszką Miki i Kubusiem Puchatkiem.
Niestety zabawka Wini, o której pisałem wcześniej zepsuła się tak, że nie można jej naprawić.
To chyba tyle co na szybko napisałem w tym krótkim
poście.
Pozdrawiam. Trzymajcie się ciepło, bo nadchodzi czas przeziębień.
Sugerowałbym też co jakiś czas "odkażanie narządów wewnętrznych"
Poniżej kilka fotek.
Potko
Adaś i Potko
Kochana "Bejka"
Adaś - podkówka - reakcja na "kazanie" mamy
Na trampolinie
W klasie z p. wychowawczynią, p. opiekunką i dziećmi.
Adaś "nie w sosie" za godzinkę p. doktor stwierdziła szkarlatynę.
Z p. opiekunką przed wejściem do klasy.
W sali "doświadczania świata"
Po obiadowa sjesta
Wesoły Adaś
http://zawal.nazwa.p...12/FK8D2386.jpgI jeszcze Potko