wiara, nadzieja, miłość...potrafisz w nie uwierzyć?
#41
Napisano 09 marzec 2006 - 00:23
gen. Maximus
#42
Napisano 09 marzec 2006 - 00:23
#43
Napisano 09 marzec 2006 - 00:31
Jaja jak berety... nawet ankg po naszej stronie... UŚMIECH PROSZĘ!
BE czy Ty wiesz, że bardzo Cię kocham?
#44
Napisano 09 marzec 2006 - 00:31
Poprostu czasami nie moge na siebie patrzeć mam siebie doscozmo a skad ta nienawisc i nadmierna somokrytyka?
a z czego ta krytyka poprostu tak przyszła i nie chce odejsc
towarzyszka życia samokrytyka
#45
Napisano 09 marzec 2006 - 00:34
hie hie....
Jaja jak berety... nawet ankg po naszej stronie... UŚMIECH PROSZĘ!
BE czy Ty wiesz, że bardzo Cię kocham?
see-yea...wiem:) wiesz, że ja Ciebie też bardziej niż najbardziej kocham?
#46
Napisano 09 marzec 2006 - 00:35
daj spokój... jeśli sam się nie pokochasz to inni też nie będą potrafili tego zrobić... i wtedy to już zonk na maxa....
a samokrytyka jest owszem - potrzebna...ale bez przesady... kopnij ją w dupę... może się opamięta... nie na nogach świat stoi... zauważ, że też się kręci... jak kółeczka u BE... tak... CAŁY MÓJ ŚWIAT.... :D:D
#47
Napisano 09 marzec 2006 - 00:40
Na wszystko dobre jest zbicie talerza ...
Wracając do tematu, jeśli komuś nie podoba się Twój wygląd czy coś w Tobie to nie Ty masz z tym problem tylko oni.
#48
Napisano 09 marzec 2006 - 00:41
No dokładnie to co piszesz......daj spokój... jeśli sam się nie pokochasz to inni też nie będą potrafili tego zrobić... i wtedy to już zonk na maxa....
Jak ktoś siebie nie lubi zaraża tym czarnowidztwem dokola..... a potem sie dziwi ,że nagle jest sam....
I jeszcze bardziej ma prentensje do siebie i kóleczko się zamyka.....
gen. Maximus
#49
Napisano 09 marzec 2006 - 00:43
#50
Napisano 09 marzec 2006 - 00:47
ETA in 1 day, 20 hours, 29 minutes, 35 seconds and counting ...
#51
Napisano 09 marzec 2006 - 00:54
I tak naprawdę to nie stalam się pesymistką, tylko czasem mam dola :?
gen. Maximus
#52
Napisano 09 marzec 2006 - 00:57
a wracając do tematu ... tak, poleciałam na Jego długopis... taka dziecinna zagrywka... ale skutek był natychmiastowy... potem tym samym długopisem wzięłam od Niego nr gg... i późńiej już z górki... i nogi nie były potrzebne - tylko palce... do klawiatury... a z biegiem czasu to i nie tylko... ale to już inna historyjka... ) (qrcze... co mi jest? ) :D:D
#53
Napisano 09 marzec 2006 - 01:00
zamiast wiosennych krokusow :-D
gen. Maximus
#54
Napisano 09 marzec 2006 - 01:05
2 czuby z Nas ;D
Nawet nie będę pisał, że see-yea spodobała mi się od początku, bo nie uwierzycie...
ETA in 1 day, 20 hours, 3 minutes, 11 seconds ...
#55
Napisano 09 marzec 2006 - 01:05
a w ogóle tak sobie myślę, że ciężkie doświadczenia pomagają nam dostrzec piękno tego świata, to czego inni - mający sielskie życie nigdy by nie dostrzegli... Właśnie to wyróżnia Was pośród "zdrowych"... Ja rzadko spotykam ludzi "zdrowych", którzy mieliby do powiedzenia o świecie i życiu tak wiele...i mówiliby do tego tak pięknie...
#56 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 09 marzec 2006 - 09:36
Może z racji wieku, może z innych powodów czytam wasze wypowiedzi tak trochę z przymróżeniem oka, może niesłusznie ale tak mi sie jakoś ta miłość kojarzy z opowiadaniami mojej 10 letniej siostrzenicy, która zakochuje sie w swoich kolegach z ławki średnio raz w miesiącu. Nie chce przez to powiedzieć, że w tym przypadku tak jest, poprostu takie mam skojarzenia. Bajkowo troche to brzmi, a bajki z rzeczywistością często sie mijają.
Moje doświadczenia wskazują na to, że miłość niekoniecznie góry przenosi, a takie bujanie w chmurach i taki nie do końca uzasadniony optymizm mimo wszystko może czasem przynieść więcej szkód niż korzyści. Ja myślę, że odrobina realizmu czy nawet pesymizmu może czasami pomóc bardziej, niż ogromna wiara, że wszystko sie uda. Nie zawszze sie wszystko udaje mimo szczerych chęci. Miłością człowiek się nie naje, nie pokona problemów mieszkaniowych, zdrowotnych itp.
A jeśli ktoś chodzi z głową w chmurach, to taka niespodziewana cegłówka może wszystko rozwalić.
Ja nie jestem optymistką, nie bardzo wierzę w hapy endy, jeśli wcześniej nie będę miała konkretnych podstaw, by w to wierzyć, że to jest możliwe. Zdecydowanie chodzę po ziemi a nie fruwam gdzieś w obłokach. Jeśli widzę, że jest źle, to jest źle i nie wmawiam sobie - dam sobie radę, uda sie, wierzę w siebie. Zdecydowanie bardziej cenię sobie mój zdrowy rozsądek i realizm, niż ten wasz optymizm. Myślę, że dzięki temu udało mi sie uniknąć wielu rozczarowań, wielu błędnych i nie do końca przemyślanych decyzji. Może właśnie dzięki temu, że nie jestem optymistką wiem, że żeby coś mieć, nie wystarczy sam optymizm i chęci. Jestem bardziej ostrożna, nie porywam sie z siekierą na słońce.
Nie uważam, że miłość da mi szczęście, że to wystarczy. Miłość to dobry fundament, ale jeśli nie będę miała gdzie mieszkać, jeśli nie znajdę pracy, jeśli nie będzie mi dane zostać matką, jeśli zabraknie mi do pierwszego, nie znajdę przyjaciół w nowym mieście i nie będe sie tam czuc dobrze, to miłość, choćby nie wiem jak wielka w końcu sie wyczerpie. O tym też warto pomyśleć i o to zadbać planując swoje życie.
#57
Napisano 09 marzec 2006 - 10:27
ta miłość kojarzy z opowiadaniami mojej 10 letniej siostrzenicy, która zakochuje sie w swoich kolegach z ławki średnio raz w miesiącu. Nie chce przez to powiedzieć, że w tym przypadku tak jest, poprostu takie mam skojarzenia. Bajkowo troche to brzmi, a bajki z rzeczywistością często sie mijają.
Jaka to prawda.....
Tylko moim zdaniem to wiek jest takim dodatkowym optymistą.
Jak się jest mlodszym zdaje się że milośc może góry przenosic........
Jeżeli nie ma się obowiązkow to ok. Taki poziom endorfin jest nawet wskazany.
Ale jak masz dziecko, mąż, odszedl masz wiecej rachunków niż renty mieszkasz z rodzicami,bo na nic cię nie stać, żadne uczucie nie pomoże....... :?
Tu trzeba myśleć pefidnie....... jak materalistka.......
Będzie ktoś będą i pieniądzę i to szczęscie ,ale jedno z drugim. Rachunków sama miłośćią nie zaplacę ani nie kupię{ wynajmę} mieszkania......
To jest wredne myślenie ale romatyczka już byłam...........
tak się zagoniłam w kozi róg ,że szkoda gadać........
Jak się bylo mlodym mówiło się " będę z Nim choćbym miała jeść codziennie chleb ze smalcem."
Tylko że ten " smalec" przejada się.....
Są kłótnie o kasę, o rachunki na szafie { czyt. nie zapłacone}
Boli Cię glowa od myślenia czy masz kupić to czy tamto, wiecznie wybierać...A miłośc w tym wypadku daje jednynie szczęscie . uczucie że mogę to czy tamto, że dam radę, ale taka jest prawda że głową muru nie przebijesz....
gen. Maximus
#58
Napisano 09 marzec 2006 - 11:02
Chciałabym jakoś zaradzić Waszemu pesymizmowi... Przykro mi, że taki podajecie pesymistyczny przykład sposobu na życie. Ale cóż...
Jeśli myślicie, że my problemów nie mamy - jesteście w błędzie.
Pinesko... człowieka nie ocenia się po wieku, ale po tym co spotkało go w życiu i jakie wyniósł z tego wnioski. Doświadczeń mam nie mało - podobnie jak BE... Nie wiem czy mogę opisać tu sytuację BE, ale jeśli o mnie chodzi... ankh... mimo wieku mam obowiązki nie mniejsze niż TY... mam dziecko (roczną córeczkę), mam męża - z którym się rozwodzę... Również mieszkam z rodzicami... z ludźmi, z którymi od początku nie powinnam mieszkać (zostałam adoptowana z przymusu - a to odbiło się na całym moim życiu)... Również nie mam z czego utrzymać dziecka - gdyby nie rodzice nie wiem jak by się to skończyło (więc szcześćie w nieszczęściu, że przeważył tu stereotyp i tradycja)...
No ale jestem dobrej myśli...
Zawsze można zmienić coś w swoim życiu. W zależności od nastawienia - na lepsze lub gorsze...
Obecnie Znalazłam miłość, szukam pracy... Cały czas wierzę, że mogę wszystko jeśli tylko odpowiednio podejdę do sytuacji - nie poddam się. Dla miłości z BE rezygnuję z "dobrych" stosunków z rodzicami... Mój rozwód oznacza brak akceptacji z ich strony, a co za tym idzie - muszę się wyprowadzić... razem z Małą i bez środków utrzymania. Ale mimo to wierzę! Mój BE jest na wózku, ma zaawansowaną skoliozę - czeka Go operacja - oprócz tego niedawno dowiedzieliśmy się, że ma żółtaczkę typu C... Ale mimo to WIERZYMY, że nam się uda.... Bajka? NIe wiem czy to wygląda jak bajka. Miłość jest sama w sobie bajką. Powiedzcie, czy podachodząc do życia tak jak podchodzicie - jesteście szczęśliwe? Czy osiągnęłyście w życiu to, czego kiedyś tak bardzo pragnęłyście? Lub czego pragniecie teraz? Co robicie, jaki macie sposób na to by być szczęśliwe tak na prawdę...?
"Moje doświadczenia wskazują na to, że miłość niekoniecznie góry przenosi" ... czy jesteś pewna, że to prawdziwa miłość?
"(...) to miłość, choćby nie wiem jak wielka w końcu sie wyczerpie..." - miłość to jedno, a sprawy materialne to drugie.... Poza tym wzajemna miłość (o ile to miłość prawdziwa) nigdy się nie wyczerpuje... Czerpie siłę z wzajemej pomocy... Co nas nie zabije to nas wzmocni...
Z waszych wypowiedzi wnioskuję, że żyjecie po to aby żyć... Bo musicie...
#59 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 09 marzec 2006 - 11:04
#60
Napisano 09 marzec 2006 - 11:10
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych