Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

ON to ptaki, które nigdy nie wyfruną z gniazda


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
81 odpowiedzi w tym temacie

#61 MIXI

MIXI

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 154 postów

Napisano 19 marzec 2011 - 13:31

Każdy chce kochać, ale tak niewielu pragnie wolności. Może dlatego, że wyzwolić się jest o wiele trudniej niż zakochać. Miłość często przychodzi sama. Wolność nigdy.


Fantastyczne zdanie i bardzo prawdziwe
  • 0

#62 Gość_amber44_*

Gość_amber44_*
  • Gość

Napisano 19 marzec 2011 - 15:41


Każdy chce kochać, ale tak niewielu pragnie wolności. Może dlatego, że wyzwolić się jest o wiele trudniej niż zakochać. Miłość często przychodzi sama. Wolność nigdy.


Fantastyczne zdanie i bardzo prawdziwe


Podzielam pogląd, ....fantastyczne zdanie. Miłość pojawia się sama, najcześciej w chwili kiedy najmniej się jej spodziewamy, a co najważniejsze, niezależnie od otaczających nas wydarzeń i okoliczności. Po prostu, akceptujemy ją lub nie.
  • 0

#63 rzepałka3

rzepałka3

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 52 postów

Napisano 25 lipiec 2011 - 19:55

Witajcie chciałabym krótko z kwitować wszystkie wypowiedzi , zgadzam się że jest taki sterotyp który nawet czas nie zmienia.Ja chcąc żyć własnym życiem stałam się od tąd sierotą i dalszą droga szłam już zawsze sama i nic się nie zmieniło ani czas tu nic nie zdziałał . Poczułam ulgę dopiero wówczas kiedy naprawdę stałam się sierotą Mam własną rodzine i jestem dumna że odważyłam się na ten krok.
Pozdrawiam rzepałka3
  • 0

#64 suzzana

suzzana

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 54 postów

Napisano 25 wrzesień 2013 - 18:18

Jestem tu bo coś mi się przypomniało, nie wiem czy pasuje pod wątek ale powiem. Mianowicie przypomniały mi się dwie sytuacje. Pierwsza to wizyta mojego narzeczonego u mnie w domu po raz pierwszy, to w jakim tata był szoku chociaż uprzedziłam że ktoś po mnie przyjdzie i zabierze do akademika. Myślałam że mój facet będzie zestresowany ale no gdybyście mojego tatę zobaczyli to byście nie uwierzyli. Kompletnie ni mógł słowa powiedzieć. Chyba do końca nie uwierzył w to co mu mówię.

 

Druga sytuacja byliśmy z moim nad rzeką, na brzegu siedziało dwóch panów popijając piwo, a my się chlapaliśmy. Gdy wracaliśmy jeden z panów zaczepił mojego. Nie wiem na jakiej zasadzie myślał, że to mój ojciec, bo jesteśmy w podobnym wieku.  Mój mu mówi, że to nie jestem jego córką tylko przyszłą żoną, a gość jak w amoku zaczął powtarzać: "jednak da się", " a jednak to możliwe, zaczął opowiadać, że ma córkę na wózku, że ma 20 lat, że ma taki a taki problem i nie wie jak córce pomóc i koniecznie chciał nas do domu zaciągnąć, żeby przedstawić żonie. Nie chciałam bo nie lubię takich sytuacji, czułam się głupio. No ale nie o to chodzi...
 

Na tym przykładzie tak sobie myślę, że rodzice czasami nie wierzą, że nam się uda, bo zawsze się nami opiekowali, bo walczyli z naszą chorobą sami, bo nie mieli znikąd pomocy, bo dawniej ON się traktowało inaczej... nie było tylu udogodnień leków i tak dalej... ON byli z rodzicami w domu, bo nie mieli innej opcji.. Czasy się zmieniają ale to ciągle pokutuje.

 

Oczywiście są też takie przypadki, że rodzice zatrzymują dzieci w domu, bo tak się przyzwyczaili, bo jak ktoś powiedział  "przynosi pieniądze do domu" i z takim myśleniem trzeba walczyć, ale w większości rodzice nie mogą sobie uświadomić, że chore dziecko może sobie poradzić samo, bo tak wszyscy im mówili że się nie da, bo tak zostali wychowani... a poza tym kieruje nimi przede wszystkim troska o nas, co nie koniecznie jest dla nas tak naprawdę dobre


  • 0

#65 Marcella13

Marcella13

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 270 postów

Napisano 26 wrzesień 2013 - 09:25

suzzana,to co piszesz jest w wiekszosci racją..Tyle jednak jest dróg życiowych ile samych ludzi..Co do rodziców to...sądzę,ze chyba przez to,ze musieli tak nieustannie walczyć o rehabiliacje i zdrowie dziecka niepelnosprawnego,ze nie starczylo juz czasu na spojrzenie innego rodzaju- ze to człowiek ktory ma zainteresowania, rosnie, rozwija sie..Często traktują swoje dzieci jako obiekty do rehabilitacji i..nic wiecej.Jednak rodzice dzieci pelnosprawnych tez popełniaja te błędy: jak sobie wbija w głowe ze ma byc lekarzem to nie dociera do nich fakt, ze on jest artystą i będzie malował...Albo często jest tak,ze ojciec mysli,iz jego dzieci przejma po nim interes, nie zauważając,ze swe idee wziął z sufitu,bo nie dociera do niego to,ze kto ma inne życie,czy inny plan na życie..wiec z tym jest róznie..
Sadzę,ze mieszkać osobno i miec opłacane rachunki przez tatusia i mamusie  to ...niemoralne.


  • 1

#66 __ANIOLEK__

__ANIOLEK__

    Orator

  • Super Moderator
  • 6295 postów
  • Skąd:home

Napisano 26 wrzesień 2013 - 13:45

Co by nie mówić i jak wiele by nas nie dzieliło to rodzice to nasi najwierniejsi przyjaciale. Z troską i miłością patrzą na nas i działają dla nas. Nigdzie nie jest powiedziane, ani napisane, że spełniając się życiowo, czyli wyprowadzając się z domu, coś tracimy bezpowrotnie. Nic takiego nie ma miejsca, bo przecież zawsze będziemy rodziną, a wyprowadzka z domu to tylko zmiana adresu. Taka kolei rzeczy, prawo każdego do pojmowania wolności na własny użytek. Pochodzę z domu, gdzie rodzice zawsze wymagali ode mnie dużo. Dawali z siebie wiele w zamian oczekując tego samego. Wtedy w tamtym okresie budziło to we mnie bunt i złość, bo ja chciałam jedynie mieć święty spokój. Ciągła rehabilitacja, walka lub coraz to nowsze, udoskonalane cele to wszystko było bardzo męczące. Szczególnie w okresie buntu i myślenia sobie, że ja wiem lepiej. Dziś mogę tylko im za to podziękować, za ich jasność umysłu i konsekwencję. Wiele zyskałam, a jeszcze więcej mogłam stracić, nie przeżyć tyle, przegapić, nie widząc tego oczyma, gdyby nie to wszystko, co zadziałało z ich udziałem. Jestem zdania, że doceniamy naprawdę rodzica, gdy go tracimy już na zawsze. Wtedy nasze drogi rozchodzą się dosłownie, a my zaczynamy dostrzegać i rozumieć wiele rzeczy, które wcześniej były jakieś inne, nijakie. Dlatego dopóki możemy to cieszmy się z tego, co mamy. Z tego, że jesteśmy jeszcze razem, mając po prostu siebie. Wszystko można pogodzić własne marzenia i samodzielność z byciem choćby kimś bardzo rodzinnym. Niepełnosprawność ogranicza nasze ciało, ale nie umysł i wolę życia po swojemu. Można robić małe kroczki, byleby iść tylko swoją drogą. Życie mamy tylko jedno i zależy ono od nas, od tego, jak je sobie ułożymy. 

 

Końcowe przemyślenie to oczywistość i świadomość, że każdy jest jednak inny i są też wśród nas ludzie, którzy uwięzieni są we wlasnym ciele i tak bardzo zależni od innych (skrajne przypadki). Oni "nigdy nie wyfruną z gniazda". Mają za to swój własny świat, własne marzenia, które to mimo wszystko budzą uśmiech na ich twarzy. Niby nic, a jak wiele w tym dziwnym świcie, gdzie wszystko pędzi naprzód.


Użytkownik __ANIOŁEK__ edytował ten post 26 wrzesień 2013 - 14:18

  • 2

"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/

 

"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".

 

 


#67 Valeska

Valeska

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 376 postów

Napisano 27 wrzesień 2013 - 01:03

Ja rodziny już prawie nie mam, ale zauważam, że nawet ci niepełnosprawni którzy maja ją dużą to zamiast otrzymywać od niej wspracie, to często narazani są na lekceważenie, a nawet lekką perswazję ze strony najbliższych i nawet do głowy im nie przyjdzie, że to dziecko, które:"akurat im się nie udało" też chce założyć normalną rodzinę. Może wcale nie jest to zamierzone, tylko przyzwyczajeni są do tego że taka osoba była do tej pory była i w ich zamyśle pewnie dalej będzie sama, więc przykazują zdrowemu rodzeństwu, żeby zajęli się nim (nią) jak już oni zamkną oczy i wydaje im sie że to co mogli najlepszego dla takiego dziecka zrobić, to już zrobili czyli zapewnili kontynuację opieki. Natomiast w jego uczucia nie za bardzo się wczuwają, bo zajęci są bardziej sprawami pozostałych dzieci, bo np. jedno się niedługo żeni, drugiemu się niebawem dziecko urodzi, więc jako teściowie i dziadkowie spełnieni są. Nie dostrzegają natomiast dramatu samotności tego chorego dziecka, bo gdy już przełknęli ta gorycz posiadania chorego dziecka to  wydaje im sie ze zapewnienie mu podstawowych warunków egzystencji rozwiąże cały problem a najczęstszym ich zmartwieniem jak również zapytaniem jest: "Jadłeś już dzisiaj?" a jeżeli tak to: "Co jadłeś?". I jednocześnie zapewniają, że na pewno nigdy nie zostanie bez opieki, ani pustej miski, bo przecież dobrze wychowali dzieci i cała rodzina go (ją) kocha. A po co ci sie żenić? Przecież masz i będziesz mieć, telewizor, komputer, dach nad głową (nawet jeżeli to będzie najmniejszy pokoik, bo rodzina się powiększa, ale jednak inwalidę trzeba gdzieś upchnąć) i oczywiście pełną miskę, a przecież niejeden by tak chciał, bo tylu jest ludzi głodnych, bezdomnych...


  • 0

#68 __ANIOLEK__

__ANIOLEK__

    Orator

  • Super Moderator
  • 6295 postów
  • Skąd:home

Napisano 27 wrzesień 2013 - 10:27

Valeska na brak wsparcia i lekceważenie ze strony rodziny narażone są tak samo zdrowe dzieci, jak i niepełnosprawne. Nie ma, co generalizować, taka jest rzeczywistość. Zdarza się, że takie sytuacje mają już miejsce od momentu narodzin. Pół biedy, jak dziecko zostaje oddane w szpitalu. Trafi wtedy może we właściwsze ręce i do rodziny, gdzie ma szanse (przynajmniej ją ma) na miłość i prawidłowy rozwój. Najgorzej, jak zostanie porzucone na śmietniku. Jeszcze nie zdąży dobrze złapać oddechu, a już jest potraktowane w tak nieludzki sposób. Nie ma na to słów, ani siły. Najgorsze w tym wszystkim, że to najbardziej bezbronne istoty. Prawdę powiedziawszy to na znieczulicę i brak, jakiekolwiek wrażliwości dziecko może zostać narażone na każdym etapie życia-od narodzin, po dorosłość. Oby, jak najrzadziej takie przypadki miały miejsce, choć życie i tak pisze swoje scenariusze.


Użytkownik __ANIOŁEK__ edytował ten post 27 wrzesień 2013 - 16:17

  • 2

"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/

 

"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".

 

 


#69 Valeska

Valeska

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 376 postów

Napisano 29 wrzesień 2013 - 00:29

Aniołku dużo prawdy jest w Twoim poście, ale wydaje mi sie, że ten temat nie tyle tyczy się porzucania dzieci czy też aborcji (bo o tym i tak dużo się mówi w innych wątakch) a bardziej o niemożności usamodzielnienia sie przez osoby ON. Faktem jest że i zdrowym dzieciom też niekiedy rodzice podkładają kłody, ale oni mają o tyle lepiej, że mają większe możliwości usamodzielnienia się i tylko od nich zależy czy podejmą trud ciężkiej nieraz pracy żeby pójść na swoje nawet wbrew aprobacie rodziców, czy zrezygnują z miłości pozostając dalej w ciepłym i przytulnym rodzicielskim gnieździe, gdzie mają może mniej problemów (szczególnie finansowych) ale też i mniej swobody oraz możliwości samorealizacji. Natomiast w przypadku osób niepełnosprawnych sprawa ma się trochę inaczej, bo mimo że mają stały dochód to jednak nie jest on na tyle wystarczający żeby z dnia na dzień (albo wogóle) pójść na swoje. Nie wiem w sumie od czego zaczął się ten wątek, bo nie śledziłam wszystkich odpowiedzi, można również wnioskować, że odpowiedziałam sobie sama, bo jeżeli młodzi sami nie potrafią udźwignąć ciężaru własnej egzystencji, to dlaczego zrzucać ten problem na rodziców, ale mimo wszystko uważam, że rodzinie łatwiej jest przyjąć pod dach zdrowego nieroba, szczególnie gdy dziecko w drodze (bo przecież jak zdrowy to może w końcu za robotę się kiedyś weźmie) niż drugą osobę ON, która chociaż dużej kasy nie ma, to jednak do bieżących opłat ma się z czego dołożyć...


  • 0

#70 __ANIOLEK__

__ANIOLEK__

    Orator

  • Super Moderator
  • 6295 postów
  • Skąd:home

Napisano 29 wrzesień 2013 - 09:41

Valeska mimo szczerych chęci nie potrafię Cię zrozumieć, bo:

1. Wciskasz w swoją wypowiedź po raz kolejny, coś o aborcji. Zupełnie niepotrzebnie. Widocznie, albo Ci się już mylą wątki, ale lubisz pisać o wszystkim na raz.

2. Skoro dziecko już jest, przyszło na świat to powinno i trzeba się nim bezwględnie odpowiednio zająć. Zaś sam przytoczony fakt porzucenie dziecka to przecież nic innego, jak ewidentny przykład olbrzymiego braku wsparcia i (z)lekceważenia dziecka jako istoty ludzkiej. Z takigo zamierzenia wyszłam i dlatego o tym wspomniałam. Nie zamierzam przekolorowywać rzeczywistości nawet tej najczarniejszej. Jeśli uważasz inaczej to ja już nie będę wyprowadzać Cię z błędu. Myśl, co chcesz.

3. Co to za sztucznie wymyślony wybór, "...czy przyjąć pod dach zdrowego nieroba, szczególnie gdy dziecko w drodze, czy może drugie dziecko ON". Skąd wiadomo, że dziecko bedzie nierobem skoro jest jeszcze w drodze?! Absurd. Chyba, że masz nadprzyrodzone zdolnosci. Poza tym to nie targ tylko ludzie i nie zamierzam licytować się, ktora możliwość byłaby lepsza. Dziecko, ale kochasz bezwarunkowo, albo nie. Jeśli nie to nie bierz się za macierzyństwo, bo może okazać sie to być wielką szkodą dla Ciebie i dziecka. Poza tym wychowywanie kogoś na kompletnego lesera i nieroba to robienie z tej osoby skrajnie "niepełnosprawnej życiowo", a to z kolei przejaw totalnej ignoracji i głupoty. Jednak jest to tylko moje zdanie i nie musisz się z nim wcale zgadzać.

P.s. Na tym kończę dalszą dyskusję, bo zrobi się z tego telenowela ;) :)


Użytkownik __ANIOŁEK__ edytował ten post 29 wrzesień 2013 - 11:15

  • 4

"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/

 

"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".

 

 


#71 Valeska

Valeska

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 376 postów

Napisano 29 wrzesień 2013 - 11:45

Ech Aniołku jako że w tej chwili nie mam zbytnio czasu na pisanie to wyjaśnię tylko jedną kwestię. To nie dziecko jest potencjalnym nierobem, tylko ktoś kto je zrobił i mieszka sobie spokojnie pod dachem teściów łudzac ich że jak tylko coś się dla niego znajdzie to od razu pójdzie, tylko że przesuwa w nieskończoność te terminy, albo że kolejny wyjazd za granicę mu nie wypalił..itp. A rodzice (tzn. teściowie) żywią głupią nadzieję, że jak rodzinę założył to w końcu zacznie na nią pracować, tym bardziej że może, bo przecież KALEKĄ nie jest. Tylko że od móc do chceć droga często jest daleka...


  • 0

#72 __ANIOLEK__

__ANIOLEK__

    Orator

  • Super Moderator
  • 6295 postów
  • Skąd:home

Napisano 29 wrzesień 2013 - 21:45

Valeska potencjalny zięć, (jak wolisz może być: ojciec poczętego dziecka) to też czyjeś dziecko, jakby nie patrzeć, więc litości, bo już mi ręce opadają. Równie dobrze może mieszkać ze swoimi rodzicami, proste!!! Kręcimy się i tak w kółko, prawda?! Za mocno gmatwasz, wszystko razem i potem wychodzi, co wychodzi. Nie mam czasu na takie "szarpanie się" słowne z Tobą. Zupełnie mi to zbędne. Idąc dalej to kurde, co odpowiedź to bardziej zgłębione, sztampowo pomysły. Wchodzimy w coraz to (mało)lepsze płaszczyzny życia rodzinnego, nie wiedzieć po, co i na co?! Skoro już zaczęłaś tak głęboki wywód to powiem krótko: jeśli kobieta zawiąże swoje życie z nierobem to jej problem, jej wybór i jej rodzina. Przecież tak naprawdę w tej sutuacji to tylko ona będzie dźwigać trudy życia. Teściowie zaś nie powinni się wcinać w nic, bo trójkąty czysto personalne nie są wskazane nigdy. Zawsze taki nierób może chcieć się jakoś tam zrehabilitować i lepiej bedzie, jak nikt nie będzie się do tego wtrącał. Rodzina rzecz święta (nawiązanie do: dziecko w drodze) i należy jej się własny skrawek ziemi do oddychania swoim powietrzem. Samo słowo "kaleka" grubo przesadzone, nie pasuje tu. Może dlatego tak reaguje, bo mnie ono odrzuca i drażni. Za często jest ono nadużywane. Bardziej pasuje nieudacznik z wyboru, bo każdy dorosły facet (teoretycznie zdrowy psychicznie, świadom stanu rzeczy) wie, co robi i sam sobie ułatwia lub komplikuje życie. W myśl: "jak sobie poscielisz, tak się wyspisz".

 

Na tym proponuje zakończyć, bo się zupełnie rozwlekamy. Temat jest zupełnie inny, więc dla mnie to wyraźny powód by spasować...


Użytkownik __ANIOŁEK__ edytował ten post 29 wrzesień 2013 - 23:27

  • 1

"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/

 

"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".

 

 


#73 Valeska

Valeska

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 376 postów

Napisano 17 październik 2013 - 00:16

To prawda Aniołku, każdy ma swoje zdanie i niech przy nim zostanie, ale z ciekawości zajrzałam do pierwszego posta założyciela wątku i okazuje sie że wcale tak nie gmatwam
 

Prawda natomiast jest taka, że podobnie jak rodzicom zdrowej osoby trudno jest zaakceptować osobę chorą u jej boku, tak również rodzicom osoby chorej drugiego inwalidę w domu. Nawet gdy są oni w miarę sprawni i decydują się pójść na swoje, to i tak rodzina stara im się to wyperswadować chociażby "macie oby dwoje najniższe renty to jak dacie sobie radę". Oczywiście z założenia rodzina osoby ON bardzo chce, aby nie była ona sama i przeważnie cieszy się gdy znajdzie bratnią duszę, gorzej jednak gdy tych dwoje chce się wreszcie zupełnie usamodzielnić.


Oczywistym jest, że im bardziej rozwija się dyskusja tym więcej dochodzi nowych wątków i spostrzeżeń i dobrze, bo gdyby trzymać się jednego punktu odniesienia to temat byłby jałowy, lub szybko sie zakończył. Ale jak zapewne zauważyłaś ja akurat ściśle trzymam się tematu...

Użytkownik __ANIOŁEK__ edytował ten post 17 październik 2013 - 12:29
usunięcie zbędnego cytatu.

  • 0

#74 elaliko

elaliko

    Statysta

  • Użytkownik
  • PipPip
  • 16 postów

Napisano 22 grudzień 2013 - 18:40

Ciekaw jestem ilu z Was udało się kiedyś zalegalizować związek, założyć rodzinę a przede wszystkim mieszkać na swoim przynajmniej parę lat. Poznałem wielu ON i przeważnie mieszkają z rodzicami, dlatego, że nikt ich nie chce, a gdy nawet już kogoś znajdą to rodziny robią wszystko, aby była to jak najbardziej luźna znajomość, czyli polegająca na wiecznym odwiedzaniu siebie i to wszystko. Mało którzy rodzice mający dorosłe lecz niepełnosprawne dziecko, pozwalają aby jego partner (-ka) również niepełnosprawny zamieszkał pod ich dachem. Powodów jest mnóstwo, najczęściej mówi się "tyle nas mieszka w tym domu to gdzie ty masz zamiar jego (-ją) ulokować!?". Prawda natomiast jest taka, że podobnie jak rodzicom zdrowej osoby trudno jest zaakceptować osobę chorą u jej boku, tak również rodzicom osoby chorej drugiego inwalidę w domu. Nawet gdy są oni w miarę sprawni i decydują się pójść na swoje, to i tak rodzina stara im się to wyperswadować chociażby "macie oby dwoje najniższe renty to jak dacie sobie radę". Oczywiście z założenia rodzina osoby ON bardzo chce, aby nie była ona sama i przeważnie cieszy się gdy znajdzie bratnią duszę, gorzej jednak gdy tych dwoje chce się wreszcie zupełnie usamodzielnić.

przesadzasz, jestem mężatką od 30 lat, rodzinę zakładałam będąc on, niby dlaczego miało by być u nas z tym inaczej niż u osób sprawnych? wszędzie są ludie i ludzie, sami odgradzamy się zasłaniając  wózkiem czy białą laską a potem płacz, że nikt nas nie chce


  • 2

#75 CZARNYANIOL

CZARNYANIOL

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 451 postów

Napisano 23 grudzień 2013 - 00:05

Myślę że z tą samodzielnością bywa różnie. Znam ludzi, którzy mieszkają z rodzicami pod jednym dachem i prowadzą swoje oddzielne życie. mają swoje rodziny i swój świat w który rodzice nie ingerują. Znam też ludzi, którzy mieszkają oddzielnie sami czy też z rodzinami, ale to rodzice nadal pełnią rolę zaopatrzeniowca, sprzątaczki, opiekunki i niańki do dziecka /.ci. Celowo nie piszę o ON bo takie sytuacje zdarzają się w każdym środowisku.

Każdy człowiek który osiągnie pełnoletność, marzy o samodzielności i od niego samego zależy czy ją osiągnie. Nie trzeba wychodzić z domu rodzinnego aby wypracować sobie autonomie. Ile osiągniemy w tym kierunku zależy od nas samych.

W dążeniu do wyjścia z domu, trzeba też brać pod uwagę realia a nie tylko marzenia o własnym gniazdku, czego gro osób nie bierze pod uwagę.

Pytania rodziców, a z czego będziecie żyć? Jak zamierzacie sobie dać radę? Często nie są bezzasadne, rodzice zwyczajnie się boją bo kto zna lepiej własne dziecko niż Oni. Jeśli będąc w domu, czeka się np. tylko kiedy mama nakarmi i opierze, kiedy nie robi się nic aby poprawić swoją sytuacje finansową, zasłaniając się bezrobociem to trudno się dziwić rodzicom, że nie wierzą w możliwość samodzielnego życia samemu czy z partnerem.

ON nie różnią się wiele od OS i to czy są samodzielni  czy nie, zależy od ich siły charakteru, bo kto chce osiągnąć swój cel to go osiągnie, niezależnie od choroby. Jeśli rodzice widzą, że w miarę swoich możliwości i ograniczeń ON daje sobie radę, nie tylko bierze ale też coś z siebie daje, nie czeka na gotowe i podane pod nos ale potrafi coś osiągnąć samemu, nie będą wtrącać się. Wtedy można rozporządzać swoim życiem jak się chce. 

 

Jeśli chodzi o temat główny i pytanie tomka 79 to myślę, że odpowiedź jest bardziej złożona ale nie sądzę aby rodzice / teście wstydzili się niepełnosprawnego partnera / ki swojego dziecka. Myślę, że raczej w grę wchodzi stopień niepełnosprawności, to na nich w końcu, przy dużej niesprawności spada odpowiedzialność i opieka nie tylko wobec dzieci ( młodych ) ale i ew., za wnuki jeśli przyjdą na świat.. Nie ma też co się oszukiwać, ale większość lokali nie jest dostosowanych do potrzeb ON i czasami aby młodzi mogliby być razem, trzeba ogromnego nakładu środków finansowych, a rodziców zwyczajnie na to nie stać.Czasem zdarza się, że aby młodzi ON byli razem, potrzeba byłoby zamienić mieszkanie, bo jest np. na 4 piętrze bez windy a przyszły mąż / żona jest na wózku. i tu się rodzi pytanie, czy dziecko, ma prawo wymagać, aby rodzice wywrócili całe swoje życie do góry nogami, dla ich szczęścia? Czy powinnością rodzica, jest poświęcenie swego życia, nie tylko dla swojego dziecka ale też dla rodziny tego dziecka ?

Młodzi ludzie jak pisałam wyżej, nie powinni być egoistami, którzy stawiają tylko  wymagania i żądania tylko powinni kierować się zdrowym rozsądkiem i realiami życia oraz własnymi możliwościami.

Szczęśliwym i samodzielnym jest się tylko po przez własne osiągnięcia i dokonania.


Użytkownik CZARNYANIOL edytował ten post 23 grudzień 2013 - 03:27

  • 3
Błogosławiony ten, co nie ma nic do powiedzenia, a pomimo to milczy.

#76 tomaszek

tomaszek

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 827 postów
  • Skąd:wyspa Wolin

Napisano 23 grudzień 2013 - 10:24

Czarny Anioł, samodzielność a pewna pomoc to jest różnica, np. w mojej miejscowości mieszkało małżeństwo gdzie obydwoje byli głuchoniemi, jak im urodziło się dziecko, to przez 2-3 lata przychodziła babcia i dużo spędzała czasu z dzieckiem  mówiąc do niego, ponieważ inaczej dziecko nie nauczyło się mówić.


  • 1
Eunuch i krytyk z jednej są parafi....obaj wiedzą jak trzeba-żaden nie potrafi. (Boy-Zeleński)

#77 CZARNYANIOL

CZARNYANIOL

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 451 postów

Napisano 23 grudzień 2013 - 11:20

tomaszku, chyba nie do końca zrozumiałeś mój post,  nie chodzi mi o to, że rodzice nie powinni pomagać swoim dzieciom czy te dzieci są sprawne czy niepełnosprawne. Mi chodzi raczej o jakich trend wśród młodych ludzi, którzy uważają, że pomoc rodziców, należy im się jak psu miska a w zamian oczekują, że rodzice nie będą się wtrącać do ich życia. Tak oto rodzice zadłużają się na ślub bo młodzi chcą weselisko, pomagają młodym w urządzeniu mieszkania, w spłacie kredytów  zajmują się wnukami bo młodzi nie dają rady. Jeżeli dochodzi do tego niepełnosprawność to rodzice do śmierci, żyją życiem swoich dzieci.

Myślę, że jeżeli ktoś jest na tyle dojrzały aby myśleć o związku czy założeniu rodziny to powinien być również dojrzały aby liczyć na siły swoje i partnera a rodziców prosić o pomoc, gdy ona jest absolutnie niezbędna i nie nadwyrężać rodziców ani fizycznie ani finansowo.

Między drobną pomocą a życiem, na zasadzie, My będziemy się kochać a sprawami przyziemnymi niech zajmą się rodzice, jest ogromna różnica.


Użytkownik CZARNYANIOL edytował ten post 23 grudzień 2013 - 12:58

  • 2
Błogosławiony ten, co nie ma nic do powiedzenia, a pomimo to milczy.

#78 the

the

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 290 postów
  • Skąd:Pomorze

Napisano 23 grudzień 2013 - 13:06

odniosę się do słów grubbego. myślę, że część z Was tak broni tu swej niesamodzielności, bo sami siebie na nią skazujecie; niezależnie, czy sami tak wybraliście, czy pozwoliliście zadecydować rodzinie, czy państwo pomogło za mało - bronicie swojego status quo, które jednak nie jest żadnym argumentem dla innych ON. jak wszędzie w każdej społeczności są ludzie samodzielni, oderwani od rodziców. nie każdy niepełnosprawny musi żyć na ich utrzymaniu, nie każdy rodzic tego chce. Szwecja jest mocno liberalna, państwo pomaga - niemniej myślę, że mimo Waszej krytyki spora część z was chciałaby skorzystać z takich właśnie możliwości. być samodzielnym, nawet z asystentem, to być niezależnym, bowiem nawet osoby zdrowe na utrzymaniu rodziców można określić niepełnosprawnymi.

na moim osiedlu osobiście znam 3 pary niepełnosprawne, dwie z nich mają dzieci, dają sobie radę. a więc można i tak. każdy wybiera sam i generalizowanie nie jest słuszne.


Użytkownik the edytował ten post 23 grudzień 2013 - 13:07

  • 0
Nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w okamgnieniu.

#79 __ANIOLEK__

__ANIOLEK__

    Orator

  • Super Moderator
  • 6295 postów
  • Skąd:home

Napisano 23 grudzień 2013 - 13:32

Tomaszku podałeś przykład rodziny, gdzie relacje zwyczajnie są normalne i każdy zna swoje miejsce oraz rolę, jaką pełni w swojej rodzinie. W końcu tak naprawdę, jak się chce to można wszystko, bo kto za nas to zrobi? Tylko my sami możemy zrobić to najlepiej i po swojemu. Rodzice w niczym nie muszą wadzić, wręcz przeciwnie, czyli bardzo wiele mogą nam przekazać, pomóc zrozumieć i nauczyć się. Są najbardziej szczerzy, wyzbyci zakłamania i szczęście, jeśli takich się ma. Wiem, że jest trend wśród młodych uzewnętrzniający się przekonaniem, że wszystko im się należy tu i teraz. Nawet, jeśli tak już jest to, przecież jak każdy trend, czy moda w końcu przeminie. Nic nie trwa wiecznie i na wieki. Prawdziwe życie zweryfikuje wszystko i wystawi odpowiedni rachunek.


  • 1

"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/

 

"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".

 

 


#80 Marcella13

Marcella13

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 270 postów

Napisano 23 grudzień 2013 - 13:38

The,

akurat  moja niesamodzielnośc wynika z choroby a nie z mojego nastawienia...Gdybym miała opiekunki na 3 zmiany tak jak w Szwecji, to chętnie bym osobno mieszkała...W Szwecji para, oboje na wózkach, oboje nie mogący sie ubrac samodzielnie ( czyli tak jak ja), nie mogący ukroic sobie kromki chleba ...maja dwoje opiekunów ,kazdy z małżonków swojego, i sa oni na 3 zmiany gdyz dostają ci małżonkowie dom i opiekunowie spedzaja dyzury w pokoju obok lub na gorze. Oni nie przesiaduja w pokojach użytkowanych przez ta parę..wiem,bo mi mówil ktos kto tam tak wlasnie egzystuje...A moja opiekunka rjafurzy ile sie da w moim pokoju, bo nie ma dokąd sie udać..Nie wspomnę,ze w Polsce nie ma opiekunek na noc,żeby obrócic podopiecznego na drugi bok.W Szwecji praca opiekuna jest praca rządowa, maja pensje z rządu, nie z gminy...

Reasumując - chętnie przywdzieje kolszulke z napisem: samodzielnośc dla chcących...

CzarnyAnioł, podzielam twoje zdanie...


  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych