A ja tylko nad jednym się zastanawiam - co takiego szczególnego jest w fakcie, że kończy się rok, więc trzeba to jakoś uczcić? Dzieje się tak od początku świata i dziać sie bądzie do jego końca, więc czym się tu tak ekscytować? Dlaczego nie obchodzimy hucznie końca miesiąca? Albo tygodnia? Sylwester to tylko pretekst do dobrej zabawy, a nie jakiś przełomowy moment, a dobrane towarzystwo moze się świetnie bawić i bez żadnej okazji.
Zauważyłam, że niektóre osoby wręcz płaczą rzewnymi łzami o tej magicznej godzinie, gdy następuje zmiana daty, bo mają głębokie przekonanie, że właśnie odmienia się ich los na lepsze, wszystko będzie z górki, zdrowie, miłość i finanse w tym nowym roku osiągną najwyższy poziom i wszystko będzie naj. A ja się pytam - dlaczego nie 6-ego lipca? 3-ego października? 15-ego maja? Czemu te wszystkie cudowności maja nas spotkać w noc sylwestrową, a nie w jakąś inną? Oczywiście, ze życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku, tak jak i wszystkich nowych lat, miesięcy i tygodni. I oczywiście chętnie bym się pobawiła w sylwestra, ale niekoniecznie dlatego, że to jakaś szczególna data, ale dlatego, że fajnie jest się pobawić