Być może ja mylę pojęcia, co jest wysoce prawdopodobne. Ale wg mnie asystent to osoba, która pomaga niepełnosprawnemu w stopniu lekkim lub znacznym i są to zazwyczaj osoby niepełnosprawne z dysfunkcją narządu ruchy lub wzroku. Pomoc wtedy przydaje się w zakupach, przejeździe do różnego rodzaju instytucji. I tą pomoc powinni świadczyć pracownicy socjalni albo wolontariusze, aby wilk był syty i owca cała. Asystent ma rację bytu, jeżeli nie wiąże się emocjonalnie z niepełnosprawnym.
Ale wg mnie powinien również być zawód opiekuna całodobowego i mam tu na myśli rodziców, którzy opiekują się dzieckiem całą dobę, łącznie z nocnym wstawaniem i przewracaniem go na bok, żeby sobie nie narobiło odleżyn. Tu powinno państwo otworzyć oczy i płacić takim osobom tak jak za ciężką pracę fizyczną. Znam osobiście matkę z niepełnosprawnym dzieckiem, gdzie ona dostaje marne grosze na jego wychowanie, dzieciak ma rentę, a ona nie dostaje za jego opiekę nic oprócz jego miłości bo nie ma jak iść do pracy. On potrzebuje całodobowej opieki i nie potrzebna jest pielęgniarka, bo to matka nauczyła się podawać leki, nie potrzebny jest asystent, bo to matka zawsze znosi go z wózkiem z 1 piętra i wnosi z powrotem. Poza tym jak wpuścisz asystenta do domu to nigdy nie masz 100% pewności, że cię nie okradnie i to nie są stereotypy, tylko za dużo się już naczytałam o takich incydentach. To moje skromne zdanie. Dziękuję za uwagę.