Czy potrafimy śmiać się z siebie samych?
#1
Napisano 18 lipiec 2003 - 19:55
Napiszcie, proszę co o tym myślicie. 8)
"Róbmy swoje, póki jeszcze nam się chce" W. Młynarski
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
#2
Napisano 18 lipiec 2003 - 21:23
Jeśli sam z siebie żartujesz, to nie dajesz innym pola do popisu, a jeśli nawet - to śmiej się też. Ludziom, którzy potrafią się śmiać z siebie jest łatwiej. Nie wszyscy są tego świadomi,... może jeszcze nie są gotowi - a szkoda.
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie.
Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Friedrich Nietzsche
:-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D
#3
Napisano 20 lipiec 2003 - 18:39
nie wiele osob umie sie smiac z samego siebie.zdarza mi sie smiac z samego siebbie.Jedna dziewczyna ktora porusza sie na wozku mowila ze gdy sie smieje z samej siebie to inni, to znaczy sprawni sa tym zdziwieni
Mam pytanie, Jak reagujecie gdy inni smieja sie z waszej ulomnosci.
Czy zdarzylo sie wam spotkac sie z brakiem akceptacji ze strony innych ludzi
#4
Napisano 20 lipiec 2003 - 19:14
Dobre pytanie... To zalezy od dwóch czynników: kto ze mnie żartuje, oraz w jaki sposób to czyni. Najczęściej również zaczynam żartować.Mam pytanie, Jak reagujecie gdy inni smieja sie z waszej ulomnosci.
Czy zdarzylo sie wam spotkac sie z brakiem akceptacji ze strony innych ludzi
Natomiast jeśli chodzi o brak akceptacji (ten temat zdaje się był już tu dyskutowany), spotykałem się z tym niejednokrotnie, i zazwyczaj reagowałem dość gwałtownie.
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
#5
Napisano 21 lipiec 2003 - 00:59
Prawdę powiedziawszy nie zdarzyło mi się, by ktoś śmiał się z mojej ułomności. Zdarzyło się natomiast, iż ktoś dziwnie, uporczywie przyglądał się mnie czy też innym ON - przyznam że takie zachowania mnie złoszczą. Złoszczę się w duchu, ale z uśmiechem poruszam się dalej, już ignoruję natrętów.Mam pytanie, Jak reagujecie gdy inni śmieją się z waszej ułomności.
Czy zdarzyło się wam spotkać się z brakiem akceptacji ze strony innych ludzi
Wydaje mi się, że gdyby przeprowadzić ankietę wśród ludzi zdrowych i zadać im to pytanie, to każdy powiedziałby: - tak oczywiście akceptuję wszystkich. Każdy wie, że nie jesteśmy niepełnosprytnymi z własnej woli. Akceptuje się nas wręcz cudownie!
Mamy prawo uczyć się - tylko wybór szkół jest ciut ograniczony; :-D
Mamy prawo żyć - ale jeśli nie postawimy się ostro przeciw swoim rodzicom, to na to samodzielne życie u boku wybrańca nam nawet nie pozwolą. Ciągle boją się o swoje niepełnosprawne dziecię. :shock:
Mamy prawo pracować - nawet tworzy się nam zakłady pracy chronionej, tylko drobiazg - miejsca pracy są bardzo ograniczone. (E)
Niepełnosprawny lekarz(?) prawnik (?) architekt (?) nauczyciel (?) informatyk (?) urzędnik (?) itd. ...
Otrzymanie pracy w zakładach państwowych - publicznych jest niezmiernie trudne - pracodawca ma wolny wybór i zazwyczaj ten wybór jest mniej korzystny dla ON - chyba, że uciekniemy się do znajomych i tzw. szerszych plecków.
Swoje wyuczone zawody możemy wykonywać bez przeszkód jeśli sami sobie stworzymy ten warsztat pracy - czy wszystkie ON na to stać?(to chyba już inny temat). Fakt, ze jako osoby niepełnosprawne natrafiamy ciągle na bariery, z którymi nie spotykają się osoby zdrowe - świadczy to o braku akceptacji ze strony ogółu społeczeństwa.
O likwidacji barier zazwyczaj myślą osoby niepełnosprawne i rządzący w kampaniach przedwyborczych.
Pytasz, czy spotkaliśmy się z brakiem akceptacji ze strony innych ludzi???
Wypadałoby zapytać, czym jest ta akceptacja i jak ją rozumiemy my osoby niepełnosprawne??? Co to znaczy, że chcemy by nas niepełnosprawnych akceptowano???
Według mnie akceptacja - to zrozumienie, że mam prawo żyć tak jak każdy człowiek zdrowy i pełny sił. Akceptacja to umożliwienie mi pełnego uczestnictwa w życiu społecznym, rodzinnym... Tę akceptację chciałabym odczuć na własnej skórze, a nie tylko w słowach płynących z sali sejmowej raz na dwa lata - w słowach, prawo mam, ale nic z tego prawa nie wynika; chciałabym poczuć się akceptowana nie w słowach a w czynie.
Poczuję się akceptowana w naszym społeczeństwie kiedy stanę do równej walki o pracę z osobą zdrową i nikt nie będzie patrzył na mnie przez pryzmat niepełnosprawności - chyba powinny liczyć się nade wszystko kwalifikacje, fachowość, umiejętności...
Jeśli przegram to nie poczuję się przegrana w związku z niepełnosprawnością, która mnie dotknęła - przegram, bo ktoś przewyższył mnie kwalifikacjami.
Akceptacja wg mnie to równe prawo dla każdego obywatela - niepełnosprawność jest w tym przypadku drugorzędna.
I tu znów wracamy do problemu - czy my siebie potrafimy zaakceptować?? A może ciągle winą za każdą porażkę życiową obarczamy własną niepełnosprawność...???
Przyznam szczerze, że nie potrafię zaakceptować swojej niepełnosprawności - pogodziłam się a to troszkę co innego niż akceptacja ( mówiliśmy już o tym).
Dlatego też chciałabym by nasze społeczeństwo pogodziło się z istnieniem niepełnosprawnych obok ludzi zdrowych - pełnosprawnych. Mnie osobiście wystarczy, kiedy zostaną stworzone warunki do tego bym mogła żyć tak jak każda osoba zdrowa.
Nie wymagam szczególnych przywilejów, nie wymagam w niczym pierwszeństwa... chcę normalnie żyć.
A zatem Tomaszku - zapytałeś o sprawy oczywiste, niemniej jednak bardzo ważne. Odpowiadam - z brakiem akceptacji spotykam się niemal każdego dnia, ale ciągle czekam, że coś się zmieni, w to uparcie i szczerze wierzę. Nie zamierzam uogólniać - bo mozna też mnozyć przypadki wręcz piękne i zaprzeczające tej mojej wypowiedzi - ale chyba dzieje się tak niezmiernie rzadko.
Pozdrawiam
#6 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 21 lipiec 2003 - 10:47
Uśmiech jest jak słońce, które spędza chłód z ludzkiej twarzy. - Victor Marie Hugo
Trzeba śmiać się, nie czekając na szczęście, bo gotowiśmy umrzeć nie uśmiechnąwszy się ani razu. - Jean de La Bruyére
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból. - Friedrich Nietzsche
Dlaczego śmiech z samego siebie sprawia niektórym ból?? Nie wiem - może zbyt mocno zajęli się pielęgnowaniem swojego smutku, rozczarowań, poczucia krzywdy... Wydaje się, że jeśli zrozumiemy, iż na chorobie i utracie sprawności nie kończy się zycie wtedy zaczynamy dostrzegac i nawet chwytać te chwile radości, które nam zostały dane... a śmiech z siebie samego nie rani nikogo... :-D :-D Dlaczego więc, niektórych drażni??? Naprawdę tego nie wiem.
#7
Napisano 10 sierpień 2003 - 11:01
#8
Napisano 10 sierpień 2003 - 20:23
#9
Napisano 11 sierpień 2003 - 11:50
Poczucie humoru i odrobina dystansu do siebie i własnych przypadłości naprawę ułatwia życie. Gdy śmiejemy się z innych trzeba dość mocno uważać aby nie przekroczyć granicy, po której dowcipy robią się niesmaczne a wręcz żenujące. I nie mam tu na myśli tylko niepełnosprawności... Ta zasada powinnam obowiązywać ogólnie w wyśmiewaniu ludzkich dziwactw i przywar.
Pozdrawiam
Liwia
#10
Napisano 09 wrzesień 2003 - 10:35
A. Neveux
#11
Napisano 01 październik 2004 - 16:53
#12
Napisano 22 listopad 2004 - 16:16
Więc od czupryny do rozporka, niejeden diabeł we mnie siedzi.
#13
Napisano 22 listopad 2004 - 17:54
#14
Napisano 25 listopad 2004 - 09:36
#15
Napisano 25 listopad 2004 - 09:46
#16
Napisano 25 listopad 2004 - 10:31
Nie rozumiem dlaczego Andrzej jestes tak tragicznie rozgoryczony wszystkim :shock:
#17
Napisano 25 listopad 2004 - 10:34
#18
Napisano 25 listopad 2004 - 18:06
Co drugiej sprawy:sądze,że wszyscy mamy jakieś klopoty,ciężko jest w niejednej sytuacji.Ale trzeba troszeczke wyluzować.Nie wolno obarczać wszystkich naokolo swoim niezdrowym podejściem.
Nie mnie nikogo oceniac i nie mam bynajmniej takiego zamiaru.Trudno mi jest jakos pojąć rozgoryczenia Andrzeja...to wszystko.
#19
Napisano 06 sierpień 2006 - 15:10
śmieje się z tego pytając czym mogę im służyć: kulą czy ortezą??
"The most painful state of being is remembering the future.particularly the one you can never have."
#20
Napisano 17 grudzień 2004 - 11:35
W moim towarzystwie nie używa się słów „niepełnosprawny” tylko „kulawy”. Tak się przyjęło i tak jest już od lat. Wiem, że czasem może to szokować ludzi stojących obok, ale często jest to szok pozytywny. Wydaje mi się że nasze społeczeństwo przyswoiło sobie stereotyp - człowiek niepełnosprawny to człowiek znerwicowany, zatroskany i nie potrafiący się uśmiechać bo....przecież takie nieszczęście (ding) ......(lol) (flipa)
Dlatego jeśli uważacie podobnie jak ja i czujecie się na siłach to obalajcie ten mit. (madry)
Narah!
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych