Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

a może by tak Pfron


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
43 odpowiedzi w tym temacie

#41 nika

nika

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 126 postów

Napisano 29 styczeń 2007 - 17:51

Witam! Czytając posty w tym wątku i ja postanowiłam dorzucić "swoje 5 groszy". Mieszkam w dziurze zabitej dechami - jak ja to miejsce nazywam. Skończyłam studia 2,5 roku temu raptem - a wydaje się jakby to były wieki. Pracy w tej dziurze nie znajdę - przynajmniej na razie (ale o tym w dalszej części), do najbliższego miasta mam 25 km. A teraz do rzeczy: mieszkam w miejscowości gminnej - i bez małej pomocy osoby drugiej - nie jestem w stanie wejść do siedziby Urzędu Gminy:(. Powód jest prozaiczny: trzy strome schodki przed wejściem i brak choć kawałka poręczy:angry: . Poruszam się o kulach więc niby nie powinno być problemu, ale istnienie choćby balustrady dodałoby mi pewności ( w razie gdybym straciła równowgę, to mogłabym się tej poręczy złapać).
Padnie pytanie, dlaczego o tym piszę. Ano dlatego, że mogłabym spokojnie się starać o pracę w tymże Urzędzie, tylko że nie mogę się do niego dostać swobodnie, a gmina nie ma kasy na zrobienie podjazdu. I tu rola PFRON - jak się kiedyś dowiedziałam - podjazd do UG nie zostanie zrobiony (przynajmniej w najbliższym czasie) bo nie ma na to kasy, a co do możliwości pokrycia częściowych kosztów przez PFRON, to był duży problem, jak robiono taki podjazd do budynku podstawówki - pieniądze długo nie trafiały tam gdzie trzeba.
Wracając do meritum sprawy - mogłabym dojeżdzać do pracy autobusem o ile znalazłabym pracę w mieście - tyle tylko - że autobus niskopodłogowy (tylko do takiego jestem w stanie wsiąść samodzielnie, niestety) tutaj nie jeździ. Ba, taki autobus to ja niestety tylko za granicą widziałam!!:evil: Nie domagam się od nikogo zwotu kosztów za dojazd do i z pracy. Chcę być traktowana normalnie! A to oznacza, że chcę mieć możliwość dostania się do urzędu, do sklepu, do banku, na pocztę, do jakiejś firmy też normalnie. Sprawni sami płacą za dojazd do pracy - ja też mogę - o ile dostanę takie samo wymagrodzenie jak sprawny kolega na tym samym stanowisku z identycznymi kwalifikacjami i doświadczeniem jak moje. Tyle, że chcę mieć możliwość dojazdu do pracy niskopodłogowym autobusem i wejścia do zakładu pracy bezproblemowo. Na samochód póki co mnie nie stać, na wyprowadzkę tym bardziej. Pracodawcy zatrudniający ON mają już dofinansowania na pokrycie podwyższonych kosztów zatrudnienia. Rzeczywistość jest szara i najeżona barierami archtektonicznymi i tu powinna iść kasa, by je likwidować.
Obecnie pracuję w systemie telepracy i grzeję tyłek w domku. I wcale nie uważam, że telepraca jest zła. Jeśli w normalnej pracy trafię na koleżanki "zołzy" i szefa despotę to wtedy na pewno nie będzie integracji, będzie tylko nerwowa atmosferka.
Fakt, obecna praca nie jest spełnieniem moich marzeń, ale wciąż szukam pomysłu na siebie. Nadzieja matką głupich, ale ja wciąż ją mam...
Tyle ode mnie. Pozdrawiam:)
  • 0
życie to cud...

#42 rafal25

rafal25

    Milczek

  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 36 postów

Napisano 30 styczeń 2007 - 08:47

nie chodzi mi o zwrot kosztów dojazdu do pracy i w powrotną drogę!!! Chodzi mi byśmy mieli taki sam transport zapewniony jak ci co jeżdżą na WTZ "przechowywalnie" gdzie tak naprawde instruktorzy wykonują pracę (z nielicznymi wyjątkami. Oni mają za darmo dojazd. Ja też bym niechciał by mi oddawali kase, ale podjęcie pracy i dojazdy taxi do niej to odpadają bo nieopłaca się pracować. Mogę zapłacić 200 zł za dojazdy, ale nie 1000 !!! Ja głupieje jeśli siedzę w domu, więc niechce telepracy.
Więc dla wielu z nas taki transport byłby jedyą możliwością dostania się do pracy, bo niekażdy może mieć samochód. A kolejny przykład to zima jak dojeżdżać wówczas?? tylko taki transport. Niechodzi o integrację w pracy, tylko by być między ludźmi, by móc do kogoś się odezwać. Wielu z nas narzeka, że siedzi w domu, chce wyjść bo mają dość kompa, tv i 4 ścian - a to jest możliwość by wyjść do ludzi dla wielu z nas, bo szkoła się kończyła, i kolejne osoby to samo czeka. Ja wole mieć samochód i tankować o i być samodzielnym, niż za każdym razem pytać się czy "dasz rade mnie zawieść gdzieś jutro i przyjechać".
  • 0

#43 Amelia28

Amelia28

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 192 postów

Napisano 31 styczeń 2007 - 09:57

Rafał głównym celem podjęcia zatrudnienia nie jest integracja, czy możliwość przebywania między ludźmi lecz zarobki!! Ja pracuje po to żeby mieć pieniądze, żeby opłacić swoje rachunki, żeby nie siedzieć na garnuszku u rodziców, a nie po to żeby poplotkować w pracy ze znajomymi. Integracja, bycie między ludźmi owszem jest, ale to jest rzecz drugorzędna. Gdybym nie mogła znaleźć pracy na mieście to siedziałabym w domu i np. skręcała długopisy tylko po to żeby cośkolwiek zarobić, bo awet te 500 zł nie leży na ulicy. Natomiast jeżeli tobie bardziej zalerży na integracji i przebywaniu wśród ludzi to może nie psiocz tak na te "przechowalnie" jak ty nazywasz WTZ, bo właśnie ich celem jest między innymi integracja niepełnosprawnych.
Dalej będę bronić faktu, że trzeba najpierw sprawdzić co sam moge zrobić, a dopiero potem wyciągać łapy do instytucji.
  • 0
[you] zamiast wgapiać się w mój avatar poczytaj mój tekst:P

#44 olineks

olineks

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 127 postów

Napisano 31 styczeń 2007 - 18:29

Przeczytałam ten artykuł z dużym zaciekawieniem. W zeszłym roku zmęczyły mnie te wszystkie listy pisane do Urzędu Skarbowego, NFZ, PCPR (do każdej z tych instytucji zwracałam się o zniesienie barier). Skończyło się to na niczym. Dostawałam odpowiedzi, że może kiedyś... Niestety polskie prawo broni bandytów, złodziei i niesprawiedliwości i albo się poddamy albo zginiemy. Nie mam już sił na użeranie się z systemem. Dzisiaj na przykład zostałam kompletnie wyprowadzona z równowagi. Ranek spędziłam na komisariacie, do którego jest 7 śliskich stopni.
Następnie udałam się do agencji ubezpieczeniowej (10 stopni do wejścia) po to, żeby odejść z kwitkiem (czyli z niczym).
Wszędzie z ojcem, bo rodzic siła pomocna najpewniejsza ale jak długo można tak żyć?

Szacuję, że jeszcze przez jakieś 100-200 lat w systemie prawnym nic się nie zmieni, nie będzie komu tego zmienić. :)
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych