a może by tak Pfron
#1
Napisano 30 styczeń 2007 - 19:56
Myśle ze tylko pozornie on nie pasuje do tutejszego tematu... Chodzi o zasade, a czy warto... oceńcie sami
http://miasta.gazeta...20,3879533.html
#2
Napisano 22 styczeń 2007 - 10:21
no minutka gratuluję, gratuluję jestem pod wrażeniem
Albert Einstein
#3
Napisano 19 styczeń 2007 - 14:58
#4
Napisano 19 styczeń 2007 - 15:40
a) jeżeli nie mam samochodu, albo nie stać mnie na paliwo, to PFRON mi niczego nie funduje. Dofinansowanie będzie o mi wiadomo tylko na zakup samochodu (w tej chwili wyłącznie na przystosowanie). Na paliwo, a więc dojazd, pieniędzy się nie dostaje. Sytuacja więc nie byłaby równa czy analogiczna.
Telepraca moim zdaniem nie powoduje izolacji. Może jej co najwyżej sprzyjać w porównaniu do pracy "z ludźmi" (zakładając jeszcze radośnie, że owych ludzi choć trochę lubimy... z wzajemnością). Ale mając do wyboru telepracę lub brak pracy wciąż uznałabym telepracę na dobre wyjście. Ba, twierdzę, że istnieją zawody, w których telepraca będzie formą powszechnie stosowaną, bo trzymanie pracownika w biurze nie będzie "potrzebne". I nie będzie to miało za wiele wspólnego z tym, czy pracownik dojeżdżać do pracy może, czy nie. W przypadku kiedy ktoś pracuje na odległość lub wykonuje zlecenia we własnym domu widując się jedynie od czasu do czas z klientem... trzeba po prostu nauczyć się współistnienia z ludźmi na innych płaszczyznach.
c) Skąd wytrzasnąłeś te "statystyki"?
d) ... a może byś tak zasugerował to PFRONowi?
boginka (rzecz. mit.) – duch opiekuńczy lub wiedźma; jakże to ludzkie.
#5
Napisano 20 styczeń 2007 - 11:21
#6
Napisano 20 styczeń 2007 - 23:35
sluchaj co do samochodow to wiele osob czeka na takie rozwiazanie bo po pierwsze malo kogo, z naszymi panszczyznianymi rentami, stac na zakup samochodu na raty, nie wspominajac o gotówce, mam na mysli nowy samochod nie starego grata, ktory w trasie sie popsuje a niepelnosprawny ani w te ani wete. Samochod wielu osobom jest potrzebny chociazby na dojazd na rehabilitacje gdzie oczywiscie pomoc musi rodzina lub opiekun (osoba druga) , rozne sa przypadki, jedna osoba moze sama prowadzic druga ze wzgledu na stan zdowia - NIE
[quote]Mam zanik mięśni, kończę studia i co z tego gdy niemam jak dojeżdżać do racy, a samochodu niebędę miał[/quote]
dlatego wymagasz pomocy osoby drugiej np. rodziny, ktora chcac nie chcac rozwniez bedzie korzystac z samochodu wiazac Cie na uczelnie/rehabilitacje/ do pracy
[quote]Telepraca prowadzi do izolacji a wszędzie się mówi o integracji. Ci co mogą mieć samochody to niech nimi jeżdżą a ci co niemogą mieć to niech mają finansowane dojazdy do pracy, bo uważam, że tu leży klucz do aktywizacj niepełnosprawnych.[/quote]
Nie kazdy moze dojezdzac do pracy wlasnym samochodem np. ze wzgledu na zbyt wiele zajec w domu, lub inny powod - tak jak np ja , mam rece sprawne, jestem aktywna osoba oprocz kilku dni w miesiacu w ktorych w ogole nie moge wyjsc z domu i nie wyobrazam sobie dojezdzania do pracy, chyba ze wstawili by mi na te 4 domu lezanke dlatego praca w domu jest idealnym rozwiazaniem i wcale nie czuje sie z tego powodu izolowana wrecz przeciwnie, mam wiecej czasu dl;a siebie dla domu i jeszcze moge popracowac.
[quote]A tak następni rodzice kupią samochody dla siebie a niepełnosprawni będą w domach[/quote]
to juz jest indywidualna sprawa kazdej ON, jesli na to pozwolisz tak bedziesz mial, jesli chcesz jezdzic, bedziesz jezdzil sam, i sam dawal sobie rade w zyciu! wszystko zalezy od ciebie, dofinansowanie jest dla ciebie nie dla rodziny, rodzina moze Ci conajwyzej tylko pomoc!
Dodano sob 20 sty 2007 23:38:18 CET :
[quote]A motywacja wniosku: samochód potrzebny do rehabilitacij i do dojazdów do pracy. Tylko czemu 17% niepełnosprawnych pracuje w Polsce? Z tego 10% co mają wyłudzone renty, a kolejne 5% to telepraca a reszta 2% to ci co korzystają z samochodów?[/quote]
a skad te statystyki???
#7
Napisano 22 styczeń 2007 - 09:34
#8
Napisano 21 styczeń 2007 - 21:25
boginka (rzecz. mit.) – duch opiekuńczy lub wiedźma; jakże to ludzkie.
#9
Napisano 21 styczeń 2007 - 23:24
#10
Napisano 22 styczeń 2007 - 11:41
Nie mówię, że to znosi społeczną wartość pracy jak formy kontaktu, ale zakładając, że miałoby się ten dojazd, to sam w sobie niczego on nie rozwiązuje.
boginka (rzecz. mit.) – duch opiekuńczy lub wiedźma; jakże to ludzkie.
#11
Napisano 22 styczeń 2007 - 11:44
Są inne metody.
1. Są firmy, które zatrudniając niepełnosprawnych same finansują im przyjazd i powrót z pracy.
2. Są taksówki dla osób niepełnosprawnych, które mają znacznie niższą taryfę i można spokojnie taką taksówką do pracy dojechać.
3. Są też prace, które można wykonywać w domu i nie widzę w tym nic złego (praca ma służyć aktywizacji zawodowej, a nie tylko być szansą na nawiązanie nowych kontaktów)
4. Można zdobyć prawo jazdy (oczywiście zdaję sobie sprawę że nie wszyscy z powodu swojej niepełnosprawności mogą)
Nie przesadzajmy jednak z tymi ządaniami! Sama pracuje od ponad 3 lat, mimo iż niedawno w końcu udało mi się ukończyć kurs prawa jazdy to jeszcze nie mam własnego, przystosowanego auta. Przez cały ten okres do pracy podwoził mnie tata i później mnie z niej odbierał. Sama opłacam sobie paliwo, a jest za co płacić, bo trzeba obrócić 4 razy tą samą drogę. Jednak nigdy do głowy nie wpadłby mi pomysl, aby żądać od jakiejkolwiek instytuacji iż mają mi sponsorować dojazdy. To jest niedorzeczne! Kto opłaca sprawnym ich dojazdy?? Czasem pokonują dop swojego miejsca pracy nawet 50 km i nie mają darmowych przejazdów komunikacją miejską. My mamy! Więc nie przesadzajmy w tych żądaniach:)
#12
Napisano 22 styczeń 2007 - 12:05
#13 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 22 styczeń 2007 - 12:45
#14
Napisano 22 styczeń 2007 - 16:02
#15
Napisano 22 styczeń 2007 - 16:03
Co do Ameli powiem tak:
1) Takie firmy to rzadkość tym bardziej na "zadupiu" gdzie np. ja mieszkam, a jak są takie firmy to znowu ON nie chcą zatrudnić lub firmie nie odpowiada CV
2) Do najbliższej taksówki jaką mogłabym zamówić jest 25 km od mojego miejsca zamieszkania. Firma która mnie interesuje jest kolejne 25 km w drugą stronę od mojego domu. Dodam, że owe taksówki niestety nie są dostosowane dla ON.
Za taką taksówkę wyszłoby majątek.
Diablico - naprawdę masz szczęście i do tego jeszcze kolegę który był tak uprzejmy i Cię zabierał. Właśnie - trzeba mieć i rodzinę/rodzieństwo kochane jak i kolegę (znajomych), ale żeby mieć kolegę trzeba od czegoś zacząć. Rafał akurat pomyślał o pracy w zakładzie.
(i proszę nie mylić moich słów z obowiązkiem dofinansowania na dojazdy do pracy)
#16 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 22 styczeń 2007 - 17:22
#17
Napisano 22 styczeń 2007 - 18:37
Bycie wśród ludzi czasem wymaga przełamania licznych barier, także w samym sobie, wiem o tym. Ale nie można przecież oczekiwać, że te wszystkie bariery przełamywać będą dla nas instytucje. Ba, wypada jasno określić od czego konkretnie instytucje mają być, a od czego są już przyjaciele/rodzina/psychoterapeuci, bo nie da się rozegrać tego tak, że na wszystko będzie tuzin oficjalnie przyznanych i podstemplowanych dodatkowych szans. Pieniędzy na to w państwie nie starczy nawet, nie wspominając o tym, że do pewnych rzeczy państwo zmusić nie może (np. żeby jakiś pracodawca koniecznie zatrudnił konkretną osobę).
"Zdrowi" też miewają przecież problemy z samooceną, interakcją społeczną, poczuciem kompetencji. Kto pomaga "im"? Może tak samo powinniśmy sobie radzić "my"?
boginka (rzecz. mit.) – duch opiekuńczy lub wiedźma; jakże to ludzkie.
#18
Napisano 22 styczeń 2007 - 23:46
Jestem ze wsi, z dziury zabitej dechami. Do taksówki też mam 25 km. Kilka lat temu przyszła do mnie kobieta. Znajoma mojej mamy. Powiedziała krótko: chcesz pracować, jest robota. Dała namiar swojemu szefowi, szef się do mnie pofatygował. Przez pięć minut obiecywał złote góry: samochód z firmy podwożący do pracy, komórka służbowa itp. Rzeczywistość? Na pierwsze spotkanie zawieźli mnie rodzice. Dostałam zakres obowiązków, podpisałam umowę, byłam przeszczęśliwa. Do firmy 10 schodów bez podjazdu, pomagali współpracownicy. Oczywiście samochodu firmowego nie było, komórkę również po pół roku kupiłam sobie sama. Z dojazdami radziłam sobie w różny sposób ale zawsze własnym uporem. Miałam prawo jazdy, nie miałam samochodu. Rodzice odstąpili mi 17-letniego malucha. Odkupili mi stare oprzyrządowanie równie wiekowe co samochód. Przystosowali auto. I tak jeżdziłam do pracy 40 km/h (przy tym oprzyrządowaniu większe prędkości groziły śmiercią lub długotrwałym kalectwem). Ogrzewania prawie wcale, zapalanie z popychu i takie atrakcje jak przedziurawiony bak paliwowy czy dziury w podłodze. Codziennie przemierzałam tym samochodem trasę 35 km. Kiedy był popsuty prosiłam koleżanki o podwiezienie. Nadrabiały po kilka km żeby mnie zabrać. Po roku pracy wzięłam kredyt (normalny w banku) i kupiłam autko z salonu. Cóż firma splajtowała a ja zostałam z kredytem. Jeszcze dwa lata... Staram się o różne dofinansowania ale nie przyjmuję postawy roszczeniowej typu: jestem niepełnosprawna musicie mi pomóc bo ja tak chcę i już. Wszystko co mam (raczej niewiele ale zawsze) zawdzięczam sobie i swojemu uporowi. Dofinansowanie też trzeba wychodzić i załatwić.
Dlaczego co poniektórzy chcą żeby wszystko robić za nich? I co w tej pracy będziecie robić? Pracować czy integrować się? Moja praca miała niewiele wspólnego z integracją. Byłam jedyna na wózku. Otoczenie sympatyczne ale ja tam przede wszystkim PRACOWAŁAM. Od świtu do nocy, faktury, dokumenty, komputer, prowadzenie kasy. Nie miałam kiedy integrować się z ludźmi. Jeśli ktoś chce iść do pracy tylko po to żeby nie siedzieć w domu to może przestać się łudzić. Pracodawca chce pracownika a nie osobę nad którą trzeba się litować i dać mu pracę bo jest niepełnosprawny i jemu się należy.
Cztery lata szukałam pracy i nie wybrzydzałam, ale pracodawcy mający wybór ON i pełnosprawny a nie mający zaplecza finansowego za ON wybierają osobę zdrową. To są realia. W końcu trafiłam na telepracę i uważam, że to jest bardzo dobra praca a jak komuś to za mało - widać nigdy w życiu nie jadł przysłowiowego suchego chleba z wodą. Strzelanie fochów bo się siedzi w domu a nie pije kawkę w biurze jest znakiem rozpoznawczym malkontentów i rozpieszczonych dzieciaczków, za których wszystko robią rodzice.
Totalna głupota żądać od PFRONu żeby dofinansowywał dojazdy niepełnosprawnych zamiast dofinansowywać zakup samochodów dla ON. Jakoś nie widziałam, żeby samochody ON używali głównie ich rodzice. Owszem ja swoim rodzicom też czasami pożyczam samochód ale jego głównym użytkownikiem jestem ja Tylko dzięki formie pomocy PFRONu jakim jest dofinansowanie do zakupu samochodu, wielu z nas ma właśnie możliwość tej integracji (zresztą dla mnie słowo nic nie znaczące).
I jeszcze jedno. To nie telepraca prowadzi do izolacji ale osoby właśnie z takim nastawieniem jak rafal25. Sam się człowieku izolujesz a szukasz winy w systemie: bo mieszkasz na odludziu, bo nie możesz mieć samochodu, bo nie masz pracy, bo nie masz dziewczyny, bo świat się na Ciebie uwziął, bo jesteś nieszczęśliwy i samotny i tysiąc innych powodów.... tylko nie TY. Brak Ci samokrytyki.
#19
Napisano 25 styczeń 2007 - 19:52
Olineks - żyjesz jedynię dzięki tej pracy czy dzięki tej pracy i renty?W końcu trafiłam na telepracę i uważam, że to jest bardzo dobra praca a jak komuś to za mało - widać nigdy w życiu nie jadł przysłowiowego suchego chleba z wodą. Strzelanie fochów bo się siedzi w domu a nie pije kawkę w biurze jest znakiem rozpoznawczym malkontentów i rozpieszczonych dzieciaczków, za których wszystko robią rodzice.
#20
Napisano 26 styczeń 2007 - 00:46
Kiedy poszłam do pracy w biurze zostałam źle ponformowana przez pracownika ZUSu i zawiesiłam rentę socjalną. Żyłam tylko z wynagrodzenia ok. 700 zł na miesiąc. Przez trzy lata mogłam mieć rentę i pensję ale w ZUSie powiedzieli mi, że dopiero jak wypracuję pięć lat a to nieprawda, bo renta należała mi się po wypracowaniu roku (a ten staż wypracowałam jeszcze w szkole średniej).
Żeby mieć i rentę i pensję (na umowę) trzeba najpierw wypracować sobie określony staż pracy. I tu również wybrzydzanie nic nie pomoże. Lepiej przemęczyć się rok (popracować za takie same pieniądze jak renta socjalna) po to żeby po roku czy ile tam trzeba mieć (w zależności od wieku, w którym powstała niepełnosprawność) złożyć wniosek o rentę z tytułu niezdolności do pracy.
Prawda jest taka, że gdyby nie pomoc rodziców w czasie kiedy byłam bezrobotna, pewnie do dzisiaj miałabym na karku egzekucje komornicze. Nie ma się co łudzić, że można być samodzielnym mając tylko rentę socjalną czy ZUSowską (w wysokości minimalnej). To są bardzo małe pieniądze i ledwie na opłaty wystarczają.
Nie wyobrażam sobie życia bez pracy - jakiejkolwiek, czy to telepraca czy praca za biurkiem.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych