A moim zdaniem jako osoby mającej nauczanie indywidualne aż do podjęcia studiów kontakt z klasą zależy w sumie od samych dzieci. Bo nikt ani nauczyciel, ani pedagog, ani dyrektor, ani wychowawca nie zmusi nikogo do lubienia i odwiedzania innej osoby. Ja miałam to szczęście w liceum (podstawówka to jeszcze dzieciaki...zupełnie inna bajka), że moja klasa utrzymywała ze mną normalny kontakt. Jeździłam na wycieczki, brałam udział w akademiach a wszystko to było inicjatywą uczniów a nie wychowawcy. Do tej pory mam kontakt z ludźmi z liceum nie tylko z klasy ale i ze szkoły. No ale niestety myślę, że to często się nie zdarza.
Nauczanie indywidualne? Piszcie wszyscy!
#61
Napisano 19 marzec 2013 - 07:52
#62
Napisano 20 marzec 2013 - 01:58
Po pół roku takiej męczarni, gdzie dziecko miało już nerwicę szkolną, zdecydowałam o przeniesieniu syna do Zespołu Szkół i pomimo, że to moloch, zerówka, podstawówka i gimnazjum w jednym, był to strzał w dziesiątkę.
Dzięki odpowiedniemu podejściu wychowawczyni, nie tylko dzieci z klasy zaakceptowały syna ale i On otworzył się na środowisko. Pani ta nic nie robiła na siłę, tylko potrafiła okazać synowi swoją akceptację, co sprawiło, że i dzieci szybko przyjęły syna do swojego grona. O podejściu Pani Małgosi do maluchów ( wszystkich ) można byłoby napisać książkę ale nie o to chodzi.
Wiele dzieci niepełnosprawnych ma trudności z kontaktami bo właśnie, kontakty z rówieśnikami są " wymuszane ", klasowe delegacje, gdzie dzieci są wyznaczane przez wychowawcę, szczególnie dzieje się tak w podstawówkach. Rodzice dzieci O.N. też często ograniczają kontakt dziecku ze szkolnymi kolegami. Wybierają kto może pojawić się w ich domu a kogo sobie nie życzą. I jak napisałaś Lilith, nie da się nikogo zmusić do lubienia.
Na prawdę myślę, że w pierwszej fazie nauki to od dorosłych zależy, jak dziecko O.N zaadoptuje się w szkolnym środowisku. No ale to tylko moje zdanie.
#63
Napisano 20 marzec 2013 - 17:08
Aniele masz rację wiele zależy od nauczyciela/wychowawcy/pedagoga. Powiedzmy sobie szczerze...małe dzieci nie mają często styczności z on...jest to dla nich dziwne...zadają pytania, przyglądają się. To normalne. Zadaniem wychowawcy jest to aby przedstawił ucznia jako normalne dziecko, które tylko zamiast np. nóg ma wózek czy kule. Jest też druga strona medalu, mianowicie rodzice dzieci. Nie można wszystkim obarczać szkoły. Podejście rodziców uczniów do osób niepełnosprawnych też wiele robi czy to złego, czy dobrego.
Sam uczeń niepełnosprawny też swoim zachowaniem może przełamać stereotyp, że on to zło, że nie można z nimi rozmawiać, że nie da się żartować. Tu jednak wiele zależy od rodzica on, który albo trzyma dziecko pod kloszem i wpiera mu przez całe życie, że jest biedne, nieszczęśliwe i mu się należy, albo traktuje jako normalnego człowieka, który na swój sukces i przyszłość musi zapracować tak jak każdy normalny człowiek. Jest w tym temacie wiele aspektów i od nich zależy przyszłość dziecka on w normalnej klasie.
#64
Napisano 21 marzec 2013 - 07:09
Lilith masz racje,dużo zależy od samego dziecka.Ale żeby dziecko potrafiło w sobie wypracować postawe,że tak naprawdę jest takie samo jak inni musi być ustawione psychicznie już w domu.Dlatego nasze dzieci należy traktować w miarę normalnie,pozwalając na samodzielność i podejmowanie decyzji .Znam to z własnego podwórka.Zawsze traktować je zgodnie z wiekiem.Ale mamy takiego niepełnosprawnego dziecka często widzą go zawsze jako dzidziusia.
#65
Napisano 19 maj 2013 - 10:15
Zgadza się, to bardzo trudne, ale trzeba wychowywac do samodzielności, w takim stopniu, w jakim pozwala na to niepełnosprawność.
#66
Napisano 20 maj 2013 - 09:21
Oczywiście jest to sprawa wyboru.Mój brat miał nauczanie indywidualne ale cenił sobie kontakt z rówieśnikami ,poprosił rodziców zeby przenieśli go do Podstawówki i był zadowolony z relacji z kolegami jak również skończył z oceną b.dobrą ,Pozdrawiam
#67
Napisano 25 czerwiec 2013 - 19:46
Aniele masz rację wiele zależy od nauczyciela/wychowawcy/pedagoga. Powiedzmy sobie szczerze...małe dzieci nie mają często styczności z on...jest to dla nich dziwne...zadają pytania, przyglądają się. To normalne. Zadaniem wychowawcy jest to aby przedstawił ucznia jako normalne dziecko, które tylko zamiast np. nóg ma wózek czy kule.
Szczerze? W moim życiu było tylko kilka lat, kiedy to nie odczuwałam swojej inności w otoczeniu rówieśniczym. Były to przedszkole i podstawówka (przynajmniej pierwsze 3-4 lata, potem już zaczyna się dojrzewanie). Im dzieci mniejsze, tym łatwiej im 'przyjąć' chorą osobę do swojego grona, przynajmniej z mojego doświadczenia tak wynika. W gimnazjum było ok (aczkolwiek też było specyficzne, bo katolickie), ale właśnie wtedy wszystko zaczęło się powoli sypać. Liceum to porażka. Nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że im dzieci starsze, tym bardziej wyrozumiałe wobec inności. To się kształtuje w początkowych latach życia i podejrzewam, że moi serdeczni przyjaciele z przedszkola będą mieć w dorosłym życiu ułatwione zadanie podczas zetknięcia się z ON. Natomiast ci z liceum - każdy wyrobi sobie inne zdanie, w zależności od tego, co kto o mnie uważał. Pierwszych w życiu (!) oznak niechęci wobec mnie z samego faktu choroby doświadczyłam mając dopiero 16 lat. Zabolało podwójnie.
#68
Napisano 26 czerwiec 2013 - 13:52
Ja zaczęlam chorowac w wieku 12 lat.Ani w podstawowej szkole ani w liceum nikt nigdy nie okazywał niechcęci względem "takiego nietypowego ucznia"...No moze w liceum pani od chemii, ale to tylko ona jedna i to jeszcze wcale mnie nie uczyla..Nikt tez na studiach..chyba mialam szczęscie..Musze z naciskiem powiedzieć: niektorzy rodzice sa nadopiekunczy. A przeciez życie rozne rzeczy z soba niesie, niechęc rowiesnikow rowniez...Muszą nauczyc sie wspolistniec z rowiesnikami, bo tak jest w pracy, w domu, w rodzinie..I uczyc te dzieci zalatwiania roznych spraw, nawet do urzędow brac ze soba..niech widza, jak to sie zalatwia, ze to sie nie robi samo..potem bedzie juz umiec..
#69
Napisano 28 wrzesień 2013 - 19:42
Witam
Ja również miałem z uwagi na swoją niepełnosprawność ruchową nauczanie indywidualne, począwszy do szkoły podstawowej po liceum włącznie. Według mnie nauczanie indywidualne ma swoje plusy i minusy. Do plusów należy to ma sie większa wiedzę gdyż nauczyciel pracuje tylko z jedna osoba. Naturalnie zależy to od nauczyciela. Znam to z własnego doświadczenia, gdyż trafiali mi sie tacy którzy chcieli mi coś przekazać i tacy którzy chcieli tylko godzinę odfajkować. Natomiast minusem jest brak kontaktu z rówieśnikami. w moim przypadku kontakt z klasą ograniczał sie do dwóch spotkań w roku ( rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego). Tak więc można powiedzieć, że nie znam nikogo ze swoich szkolnych kolegów, gdyż nawet jak odbierałem świadectwo po zakończonym roku szkolnym na akademii nikt do mnie podchodził. Taki prawdziwy i rzeczywisty kontakt z klasą miałem dopiero w trzeciej klasie liceum ma połowinkach przedmaturalnych. Gdzie dopiero mogłem poznać wszystkich z klasy i porozmawiać. I nawiązać praktycznie przed końcem szkoły jakieś przyjaźnie. Dopiero na studiach miałem rzeczywisty i praktyczny kontakt z rówieśnikami. Lecz i to nie pozwoliło mi na nawiązanie jakiś bliższych kontaktów, gdyż oni chodzili do palarni i tam ze sobą rozmawiali, a ja jako niepalący siedziałem na korytarzy czekałem na kolejny wykład. Tak więc nie koniecznie indywidualne nauczanie ogranicza kontakt z rówieśnikami. Pozdrawiam
#70
Napisano 28 wrzesień 2013 - 21:01
adrian184, no właśnie miałem tak samo. Czy przez to masz problem z zawieraniem nowych znajomości? Bo jak tak i to duży. Któryś rocznik? Ja 89.
#71
Napisano 29 wrzesień 2013 - 13:47
To nie rodzaj nauczania decyduje o kontaktach z rówieśnikami, ale przede wszystkim nasza życiowa postawa i to czy druga strona chce szczerze tego kontaktu, czy może tylko czasem "walnie" coś na pokaz. Zgadzam się z tym, co napisała @Marcella13
Użytkownik Paulla edytował ten post 29 wrzesień 2013 - 14:05
"Trzeba mieć niemało odwagi, aby się ukazać takim jakim się jest naprawdę." Søren Aabye Kierkegaard
#72
Napisano 01 marzec 2014 - 18:32
witajcie.
Ja nauczanie indywidualne miałam zaledwie przez kilka miesięcy (nie pamiętam czy przez 3 czy 4 miesiące) ale do końca pierwszego semestru. Jak wiele osób pisało ta forma nauki ma wiele zalet, ale ma też kilak minusów. Zgadzam się z tym w 100%.
Ogólem byłam zadowolona z efektów pracy na zajęciach, mogłam o wszytstko zapytać, tempo było dostosowane do mnie. Nauczyciele też się starali. Może po części też dlatego, że mieli świadomość że za kilka miesięcy wrócę do szkoły i "muszę" być na równi z resztą klasy.
Ale mimo wszystko cieszyłam się że wracam do szkoły, do moich koleżanek i kolegów, do mojej ławki w szkole, pomimo że podobała mi się nauka w domu. Jednak szkoły nic nie zastąpi, ma swój klimat.
A co do samej szkoły? Chodziłam do normalnej, powszechnej szkoły, przez cały tok mojej nauki zawsze byłam jedyną ON w szkole. I szczerze poodwiedzawszy uczułam się z tym dobrze. Czułam się traktowana jak zdrowe dzieciaki, uczestniczyłam w życiu klasy i szkoły. W każdym jej aspekcie.
Poczynając od przestawień z różnych okazji, akcji sprzątania ziemi, dnia wiosny czy sportu czy jaki kolwiek innych imprez.
Brałam udział we wszystkich wycieczkach szkolnych zarówno jedno- jak i kilkudniowych.
Dla wszystkich było to normalne, począwszy ode mnie, prze moich rodziców, nauczycieli, dyrekcje szkoły, moich wychowawców kończąc na moich kolegach i koleżankach z klasy.
I jest to możliwe nawet jest to możliwe w małej wiejskiej szkole, jak na przykład moja podstawówka.
Uważam że każde dziecko powinno mieć taką szansę.
#73 Gość_AleksandraU127_*
Napisano 27 październik 2014 - 14:02
Jeżeli chodzi o nauczanie idywidualnie u mne to ja miałam w podstawówce 4,5,6 klasa i w gimnazjum teraz jeste w liceum i też mam załatwione powiem tak jak dla mnie rewelacyjna sprawa a co do kontaktu z rówiesnikami nie ma co się chwalić sa kiepskie ja raczej znalazłam swoje miejsce jeżeli chodzi o rowieśników i tam się dobrz czuje
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych