Życie to niestety walka
#1 Gość_kuba_*
Napisano 10 luty 2003 - 23:18
Życie ludzkie, nie jest niczym innym, jak tylko nieustanną walką. Zaczyna się już w dzieciństwie, gdy walczymy z rodzeństwem o zabawki lub względy rodziców. Później idziemy do zerówki lub pierwszej klasy szkoły podstawowej, gdzie już dostajemy po głowie od starszych kolegów, lub od rówieśników z klasy. Musimy sobie wyrobić pozycję. Ale jak to zrobić? Najlepiej pięściami, bo w tak młodym wieku intelektem niewiele zwojujemy. Natomiast intelektem możemy walczyć o lepsze oceny. Następnie przychodzą egzaminy do szkoły średniej. Stres i niepewność. W czasach szkoły średniej zaczynamy dostrzegać płeć przeciwną, i tu zaczyna się walka o względy jakiejś ładnej dziewczyny która wpadła nam w oko. W późniejszym czasie walczymy o dostanie się na studia, o dobrą pracę, gdzie z kolei rywalizujemy z innymi pracownikami i walczymy o wyższe wynagrodzenie. Bierzemy ślub z naszą ukochaną, mamy dzieci o które już do końca życia będziemy odpowiedzialni i o które będziemy się nieustannie bać i niejednokrotnie będziemy musieli występować w ich obronie. Kupujemy sobie ładny samochód, budujemy dom i sadzimy drzewo. Jesteśmy szczęśliwi? Ależ skąd!
Codziennie musimy pamiętać o dokładnym zamknięciu mieszkania, bo po powrocie z pracy możemy zastać je spustoszone i okradzione. To samo z samochodem, musimy uważać, żeby podczas otwierania garażu, ktoś nie odjechał naszym autem. Chodzimy na zakupy, gdzie każdy patrzy na nas tak, jakby tylko chciał nas wypchnąć z kolejki. Chodząc po ulicy musimy mieć oczy dookoła głowy, bo z każdej strony może nas coś trafić. Musimy uważać na przejściu dla pieszych, na pijanych kierowców. Ciągle musimy się z kimś kłócić, lub wysłuchiwać uwag na nasz temat. Gdy jesteśmy chorzy, idziemy do szpitala, gdzie żeby zostać dobrze obsłużonym, musimy dobrze posmarować, inaczej będziemy leżeć na sali z dwudziestoma facetami którzy palą papierosy nie zwracając uwagi na innych. Nawet tu, musimy wywalczyć sobie znieczulenie gdy coś nas bardzo boli. Gdy na przykład umiera nam żona, Ksiądz i firma pogrzebowa wyrywają z nas pieniądze i musimy walczyć o dobre miejsce na cmentarzu. W końcu i my trafiamy do szpitala chorzy na nieuleczalną chorobę, gdzie prosimy o litość. Prosimy aby nas uśmiercono jednym bezbolesnym zastrzykiem. Nawet tu, musimy wejść na drogę sądową, żeby wywalczyć sobie godną śmierć. I tak przez całe życie...
Walczymy z rówieśnikami, bandytami, złodziejami, chorobami, głodem, biedą, systemem sądowniczym, nauczycielami, z samym sobą ... i tak do samego końca.
Może nawet Św. Piotr musi dostać w łapę żeby wpuścić nas do Królestwa Niebieskiego?
"SPOKÓJ TRZEBA SOBIE WYWALCZYĆ"
(autor cytatu nieznany)
#2
Napisano 11 luty 2003 - 00:28
Ktoś musiał Ci bardzo zaleźć za skórę ...
#3
Napisano 11 luty 2003 - 00:36
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
#4
Napisano 11 luty 2003 - 03:48
#5 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 11 luty 2003 - 15:39
Nio co Ty , aż tak?
Masz racje zycie to walka , walka o przetrwanie ,o milosc ,o wszystko
iiiiiiiiiiiiii o przyjazń( o to chyba chodzi!)
I chce ....I MYSLE , że Ty sie nie poddasz!
I wierz mi nie jest aż tak ZLE!!! naprawdeeee!
ciummmmmmmmmm !
pierzasta
#6
Napisano 12 luty 2003 - 02:24
Nie wiem misiaQ skąd takie nastawienie u Ciebie, ale wiem jedno- Nigdy nie nalezy tracić nadziei bo ona wciąż rozkwita!
Czasem tylko pzysłaniają ją chmury dlatego jej nie wdzimy...
POZDRAWIAM :-P
#7
Napisano 12 luty 2003 - 12:19
Wydaje mi się, że nie można tak patrzeć na życie! Przecież wszystko można by podciagnęc pod walkę gdyby tylko się chciało- to jakaś okropna gra słów i przekręcanie pesymistyczne świata. Mógłbyś powiedzieć, że jak jesz to też walczysz z kotletem na talerzu-, ale czy o to chodzi?
Problem tkwi w ludziach; owszem zdarza się jeden z drugim maniak prześcigający się w pracy, czy w szkole o jakieś pierwszeństwo w chory sposób, ale przecież współzawodnictwo (to zdrowe!) i wyścig ma czasami dobrą stronę: a chyba najzdrowsza walka to ta z samym sobą - jeśli oczywiście prowadzi do czegoś konstruktywnego.
Myślę, że na szczęście większość ludzi nie traktuje zabawy z rówieśnikami, występów w Domu Kultury, dyskoteki, czy pracy jako pola do walki- a rzeczywistość tworzymy my, więc nie daj się, i rozejrzyj dokoła.
Jakby co to ja się mogę przyjaźnić pokojowo
#8
Napisano 13 luty 2003 - 08:52
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Kuba skąd tyle psymizmu... ??? Mam nadzieję, że to tylko chwilowe.
Próbujmy przystosować się do życia, bo ono do nas się nie przystosuje. /Monteskiusz /
Życie jest jak gra w szachy, gdzie za przeciwnika ma się los, ale ważne jest by ostatni ruch należał do ciebie."
/Tadeusz Dwornik/
Trzeba, żebys żył dla innych, jeżeli chcesz żyć dla siebie.
/Seneka/
W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym. /Oscar Wilde/
:-D :-D :-D :-D Zapewniam, że łatwiej się żyje....
#9 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 17 luty 2003 - 19:31
#10 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 17 luty 2003 - 19:31
#11
Napisano 18 marzec 2003 - 10:05
Życie jest walką, to prawda. Tylko to co opisałeś walka o byt rodziny jest walką przyjemną. Jednak każdy dojrzały do zycia człowiek wie, że dobra materialne potrafią ułatwić życie, uprzyjemnić je, ale szczęścia nie dadzą. Cóż znaczą dobra materialne bez zdrowia, albo cóż znaczy zdrowie, majatki bez przyjaciół, bez bratniej duszy, która będzie z Tobą dzieliła każdy dzień...
Chcę inaczej spojrzeć na tę walkę, bo popatrzcie jak cudną walką jest życie i jakże cudną człowiek ma naturę, że pomimo przeciwności tę walkę podejmuje.
Myslę, że nawet złośliwy los nie przeszkodzi w tej grze.:" Życie jest grą-zagraj w nią Tak pisała Matka Teresa...
Tak sobie kurdę myślę, że nie zaszkodzi zagrać. Oby tylko los nie był ciągle złosliwy
Jakże często zdarza się, że z dnia na dzień odwraca nam się zycie do góry nogami... siadamy na wózek inwalidzki iiiiiiii po chwili udręki i smutku(bez tego ani rusz) przystosowujemy się do nowych warunków. Bywa, że metodą prób i błędów uczymy się żyć w tym odmienionym życiu. Czasami upadamy na duchu i wydaje się nam, ze to bezsensowna walka, że nie mamy już siły, a jednak natura ludzka nie pozwala nam leżeć bezczynnie, podnosimy się z upadków.
I cóż widzę dzisiaj, doświadczając życiowych upadków i wzniesień... nade wszystko z przeciwnościami losu musimy poradzić sobie sami. Bliscy, rodzina, przyjaciele pełnią ważną pomocową rolę, ale jeśli nie poradzimy sobie sami ze sobą, to nikt nam nie pomoże. Bywa że bliscy zawodzą... dlaczego? Może kochali nas zbyt mocno, może ich świat razem z naszym odwrócił się do góry nogami, może to im należy pomóc odnaleźć się w odmienionych warunkach, może trzeba wzajemnie sobie wybaczyć... siła człowieka zależy od zdolności wybaczania i od chęci podejmowania walki i tej życiowej gry. Podejmujemy walkę, która z doświadczenia już wiem, że nie jest ostatnią...
O nie, za moment możemy dowiedzieć się, że trawi nas nieuleczalna choroba i znów w pierwszej chwili wydaje się nam, ze już odebrano nam szansę walki, czy też równej, uczciwej gry... a jednak walczymy i gramy dalej, nie poddajemy się. Staramy się żyć w miarę normalnie, łapać chwile szczęścia i cieszyć się z tego co mamy;)))
Dzisiaj podziwiam tę naszą ludzką naturę podejmującą nieustannie walkę, czy grę, pomimo złośliwości losu.
A zatem, WALCZMY lub GRAJMY, jak zwał tak zwał, ale zyjmy i łapmy te chwile szczęścia, które dają się złapać.
Pozdrawiam.
(Jesli uda mi sie to wkleić, to będzie 8 próba.... hahahaha przyznajcie, że potrafię być uparta :-D :-D )
#12
Napisano 18 marzec 2003 - 10:05
#13
Napisano 18 marzec 2003 - 10:51
A co do tematu poruszonego przez Kubę.
Czsami czuję się tak jak On , mam dość nieustannej pogoni i zdobywania wszytkiego tego , co w życiu może powinno przyjść koleją rzeczy . Może mi się tak wydaje , ale ja zawsze musiałam we wszytko włożyć masę pracy i wysiłku , a tym bardziej szlag mnie trafiał , bo widziałam ,że innym przychodzi wszytko tak łatwo ... ale wiem , że to nie prawda . Człowiek jak chce się zdołować, to potrafi sam to zrobić najlepiej .Ale tak jak piszecie ... może bez tego życie było by monotonne i naprawde do niczego :-)
#14
Napisano 19 marzec 2003 - 18:17
Pozdrowionka "Czerwony Bracie".
HOWGH(ok)
#15
Napisano 19 marzec 2003 - 20:22
Maskotku drogi troszkę się z Tobą nie zgadzam... pracując na różnych stanowiskach i wśród różnych ludzi, nie czułam by ktoś czyhał na moje miejsce. Ale spotykam się często z podobnym rozumowaniem jak Twoje i myślę, że taka podejrzliwość w kontaktach interpersonalnych, doszukiwanie się wokół niecnych zamiarów jest jedną z ważnych przyczyn choroby środowisk społecznych, w których przyszło nam żyć. Już kiedyś mówiliśmy, że są wśród ludzi "parapety" ale jednak wierzę, ze jest to nieliczna grupa, chociaż jakby rozszerzająca swoje obszary działania...
Ale może to my sami tworzymy taką atmosferę podejrzliwości... my to znaczy ludzie, cos się z nami porobiło(!!!), a może to trudne czasy w jakich przyszło nam żyć zmieniły naszą mentalność i podejście do współpracowników... nie wiem co sprawiło, że straciliśmy ufność do siebie wzajem, ufność w człowieka i do człowieka.
Jednak wolę mieć wiarę w szczerość otaczających mnie ludzi, może nawet czasami dostaję w za to w tyłek, ale jednak przyjemniej się żyje nie dopatrując się w innych złych intencji. Powiem coś jeszcze, mam wielu przyjaciół i kiedyś nawet były sytuacje, że zawiedli... wówczas wyjaśniliśmy sobie to co między nami zaszło brzydkiego, znajomości nie przerwaliśmy ii teraz jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Czasami ludzie zachowują się nieodpowiednio, wkrada się w ich zachowania zazdrość o osiągnięcia drugiego człowieka, ale wyjaśniając sobie te ludzkie niedoskonałości można je eliminować... każdy z nas jest tylko człowiekiem i każdemu może się zdarzyć popełnienie jakiegoś błędu, a nawet czasami w każdym z nas zaiskrzy jakaś iskierka podejrzliwości, czy złośliwości... ale do drobnych niedoskonałości ludzkich nie należy przywiązywać wielkiej wagi.
Cieszmy się, że jesteśmy wśród ludzi....
:-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D
#16
Napisano 19 marzec 2003 - 20:59
;P
#17
Napisano 19 marzec 2003 - 21:45
(cmok)
#18
Napisano 20 marzec 2003 - 07:27
Jest sobie 2 przyjaciół jeden podkłada świnię drugiemu - za co - a ze zwykłej zawiśći , zazdrości i innych czynników niekoniecznie pochlebnych. I co potem się dzieje osoba skrzywdzona cierpi , ale wyciąga ręke do pseudo " wtedy przyjaciela , ale ten buntuje się .Reaguje agresją - no przecież zrobił źle i teraz musi sie do tego przyznać itd... a nie wszytkich na to stać i wtedy się zaczyna !!!!!
Reasumująć - Co ma zrobić taka osoba, która cały czas otrzymuje " kopy " od życia . U ciebie Rrybko widze , że się wszytko przeplata - jest źle ale potem lepiej , dobrze , fatalnie , fantastycznie itd.....
A jakie ma mieć podejśćie do życia osoba , której życie wygląda tak :
może być, pogorszyło się , mam doła, źle , fatalnie , mam dość, koszmar..... idę się powiesić....
Czy na przekór wszytkim i wszytkiemu ma być ciągłym optymistą?
Na koniec by nie zdołować samej siebie :-)
A czym się rożni optymista od pesymisty - tym że pesymista powie
" nie może być już gorzej"
A optymista :
" oj może , oj może "
#19
Napisano 20 marzec 2003 - 08:57
po 1. Nie wymagam od ludzi przyznania się do winy, przepraszania mnie i chyba właśnie to sprawia, że mam tylu przyjaciół. Ja wiem kto zawinił i jeśli z tą osoba przegadam problem to ona tez wie... ale zazwyczaj w kontaktach międzyludzkich wina rozkłada się na obie strony. Poczucie winy niszczy przyjaźń i nawet znajomości, a zatem rozmawiając z ludźmi staram się nie obarczać ich winą, szukam tez win w sobie i o tym mówię. Staram się zawsze podkreślać, że jesteśmy tylko ludźmi i trzeba umieć wybaczać innym i sobie...
po2. To prawda, iż często czuję się szczęśliwą osobą, ale nie dlatego Asiu, że u mnie jest tak ok. Niektórzy moi znajomi dziwią się, ile tych życiowych kopniaków mogę jeszcze znieść... Moja droga dziś, kiedy straciłam pracę i wszystko to w czym mogłam się spełniać, dziś kiedy mam kupę zobowiązań, z których pragnę się wywiązać, a czas leci w nieubłaganym tempie i nie wiem, czy zdążę... dziś kiedy niemal każdego dnia musze walczyć o zrozumienie w domu, musze wyjaśniać, że jestem człowiekiem i moje potrzeby są takie same jak przed pół roku; dziś, kiedy spadła mi glazura ze ściany i nie mam kasy by położyć nową; dziś kiedy martwię się o dzieci własne i ich pomysły na życie; dziś kiedy ostro rachuje by wystarczyło mi kasy do kolejnej wypłaty; dziś kiedy mój mąż zmienia kolejną prace i kasy znów będzie mniej; dziś kiedy zżera mnie choroba i czuję jak tracę siły... dziś Asiu droga czuję się SZCZĘSLIWĄ OSOBĄ.
Moja walka o zrozumienie przynosi efekty malutkie, może nic nie znaczące, ale jednak... Mam przyjaciół i ciągle odbieram wyrazy życzliwości od znajomych mi ludzi. Szukam pracy na miarę moich możliwości i wierzę, że ją znajdę, bo przyjaciele tez wiedzą, że jest to dla mnie bardzo ważne, więc liczę na ich pomoc. Cieszę się kiedy, ktoś bliski wyciąga na siłę mnie z domu, załatwia transport, bo chce jakąś chwilkę spędzić ze mną i oderwać mnie od codzienności...
Czuję się Asiu szczęśliwą osobą, bo wiesz chyba zależy w czym tego szczęścia się doszukujemy... ja je odnalazłam... Tobie i Wszystkim Iponkom tego życzę.
POZDRAWIAM
#20 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 20 marzec 2003 - 15:01
Zgadzam sie ze wszystkimi, poniewaz wszyscy mamy po czesci racje, walczyc trzeba o dobra materialne o milosc o stolki i o wszystko co w zyciu pragniemy. I w tym momencie nie zgadzam sie ze wszystkimi, ktorzy uwazaja, ze mozna wywalczyc cos naprawde wartosciowego i znaczacego nie robiac krzywdy innym ludziom. Jesli chcemy osiagnac jakies dobre stanowisko to nie mozemy czekac na dzien odejscia tej osoby na emeryture. Oczywistym jest, ze ten stolek jest zajety i ktos musi z niego zleciec, czy bedzie zadowolony? A w milosci? Jest calkowicie podobnie, jesli walczymy o milosc drugiej osoby to nigdy nie jest tak, ze przyniesiemy kwiaty kobiecie i juz jest slub i wielka milosc do konca zycia.
Jesli choc na chwilke odpuscimy, wykazemy brak zainteresowania, okazemy zmeczenie, to pojawia sie konkurencja i walka jest trudniejsza.
Jesli Malysz zdobedzie krysztalowa kule to niestety ale bedzie tylko jeden mistrz. Jest tylko jedna kula i jeden zwyciezca, a to czy my zwyciezamy w zyciu czy jestesmy pokonani przez lepszych to juz nie zalezy od Prez. Kwasniewskiego. Poprostu trzeba sie zatrzymac, przegrupowac sily i walczyc, osiagac szczyty i spelniac swe marzenia a nie tylko mowic "chce"
Usmiechajcie sie a wszystko bedzie piekniejsze.
Zycie jest dla nas a nie odwrotnie.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych