Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Nauczyć się żyć


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
66 odpowiedzi w tym temacie

#1 buli

buli

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 60 postów

Napisano 06 październik 2005 - 22:45

Mam pytanie do osób, ktore w skutek wypadku siedzą na wózku. W jaki sposób nauczyliście się z nim żyć, bo ja albo jakaś oporna jestem, albo nie wiem już sama.
  • 0

#2 x

x

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1542 postów

Napisano 07 październik 2005 - 07:36

hmmm
wózek to proteza czynnościowa nóg
i to jest sedno
co tu dużo zastanawiać się jak żyć?? człowiek jest przystosowawczy jeśli sam tego chce .... ja jestem przystosowawcza gadzina :D
  • 0

#3 Kasia-spiniol24

Kasia-spiniol24

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 111 postów

Napisano 07 październik 2005 - 09:22

DROGI BULI
ZYCIE JEST ROZNE
wiadomo jesli ktos mial wypadek a wczesniej byl zdrowy to szok ale zycie plynie dalej mozna nauczyc sie zyc na wozku ja mam kolezanke ktora miala wypadek a teraz jest na wozku dziewczyna sie zalamala
teraz jest dobrze
to ze jest na wozku zmienila sie ale chce zyc i cieszyc sie zyciem
ona zawsze mowi ze kolka teraz to jej nogi
"ZYCIE JEST JEDNO I TRZEBA SIE CIESZYC NIM"
ja moglam tez teraz byc na wozku ale od urodzenia
  • 0

#4 Daga

Daga

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 837 postów

Napisano 07 październik 2005 - 09:27

Aniu, masz rację! Kwestia podejścia.
Nie ma się co zastanawiać - jak się nie ma wyjścia... Nikt mnie nie pytał, czy chcę się przystosować - musiałam i tyle. Nikt za mnie żyć nie będzie...

Ale dla mnie wózek to wolność. Gdyby nie on, to siedziałabym w domu całe życie. A dzięki niemu znajomi mogą mnie zabierać w różne miejsca, na dłuższe spacery itd. itp.

Wiecie, całe życie mieszkam tutaj, a nigdy nie byłam w Wilanowie. Dopiero kiedy przyjaciółka przywiozła mi wózek, mogłam zobaczyć to cudne miejsce. Dzięki wózkowi w ogóle możliwe stało się organizowanie wypadów do Konstancina na tężnie, do parku, do Powsina itd. Bez niego moi przyjaciele i ja mielibyśmy związane ręce.
Poza tym teraz, kiedy potrzebuję stale oparcia i podłokietnika, doceniam wózek - to jednak pożyteczne "krzesełko", które się ma ze sobą. Bez niego czuję się nieswojo i zwyczajnie nie daję sobie rady poza domem.
  • 0
Daga

#5 Kasia-spiniol24

Kasia-spiniol24

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 111 postów

Napisano 07 październik 2005 - 13:26

daga napisala

Ale dla mnie wózek to wolność. Gdyby nie on, to siedziałabym w domu całe życie. A dzięki niemu znajomi mogą mnie zabierać w różne miejsca, na dłuższe spacery itd. itp.


wlasnie ale daga pomysl ze ktos moze nie miec przyjacol ktorzy moga kogos zabrac na wozku na spacer ale przeciez jeszcze jest rodzina
ale to nie jest powiedziane ze wozek przeklesla cale zycie :!:
  • 0

#6 x

x

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1542 postów

Napisano 07 październik 2005 - 13:33

buli pomysl sobie co to by bylo gdybys nie mogla jezdzic na wozku??
...
gdybys musiala wciaz lezec plackiem??
...

ja dlatego doceniam wozek ... marzylam o nim ponad dwa lata ... dlugie dwa lata ... ponad 700 dni ...
lezalam nie mogac siedziec, nie moglam nawet usiasc na chwile
wszystko robilam w łóżku... mycie, jedzenie, sikanie, kupa, ubieranie, dzień, noc itd ....

teraz doceniam wozek - bo wiem jak to jest nie moc na nim siedziec :!:
  • 0

#7 Daga

Daga

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 837 postów

Napisano 07 październik 2005 - 13:36

wlasnie ale daga pomysl ze ktos moze nie miec przyjacol ktorzy moga kogos zabrac na wozku na spacer ale przeciez jeszcze jest rodzina
ale to nie jest powiedziane ze wozek przeklesla cale zycie :!:


Wiem, Kasiu, ja właśnie nie mam. Wycieczki miały miejsce, bo przyjaciółka przyjechała z Katowic, przyjaciel - z Krakowa, a inny przyjaciel innym razem załatwił transport dla ON.

Teraz już nie byłoby to możliwe. Część moich przyjaciół już nie żyje. :( Część ma ON w swojej rodzinie, a ja się przeprowadziłam. Ale co z tego? Za parę miesięcy przecież będę już lepiej znała swoich sąsiadów, prawda? Jasne, że pewnie część z nich okaże się gburami - jak to ludzie, tak bywa. Ale nie wierzę, że nie będzie tu ani jednej sprawnej i rozsądnej osoby. :)
To nie znaczy, że będę ich ciągle nękać swoją osobą i marudzić, żeby się mną zajęli. Jestem dorosła, sama się sobą zajmę. Ale czasami mogę z nimi iść na spacer, kiedy wychodzą z psami czy z dziećmi, prawda? :)

Nie zawsze się ma to, co się chce, ale też jeśli na czymś nam naprawdę zależy, to zwykle znajdziemy sposób na osiągnięcie tego. W każdym razie wózek to nie jest przeszkoda w życiu, a ułatwienie. Pomyślcie, wózkowicze, jak by się Wam żyło bez niego. Dla mnie np. to byłaby konieczność spędzania większości czasu w łóżku, a na pewno w domu. To ja wolę wózek. :)
  • 0
Daga

#8 Kasia-spiniol24

Kasia-spiniol24

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 111 postów

Napisano 07 październik 2005 - 13:50

obie jestescie wielkie ty daga i aberade
moze dzieki wam no i mnie moze troszke ktos cos zrozumie naprawde
i zacznie zyc
a nie zalamywac sie i uzalac
pamietajcie ze mamy zycie jedno i nie warto tracic czasy na bdzury
trzeba siebie akcepowac takie jakim sie jest i swoja chorobe i nie wazne czy ona jest od urodzenia czy przez wypadek
trzeba wiezyc w siebie a wszystko bedzie lepsze ladniejsze i badziej realne naprawde (cmok)
"my jestesmy tacy jak wszyscy"
a nie ktorzy mysla inaczej no to maja problem
ale jak ja to mowie sa ludzie i ludziska
i nie ktorzy czegos nie rozumieja no coz trudno....
  • 0

#9 Daga

Daga

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 837 postów

Napisano 07 październik 2005 - 13:54

Załamanie się to ludzki stan - dopada każdego, sprawnego i ON tak samo. Wcale nie jesteśmy inni w tym względzie. I tak samo z tego wychodzimy, tak samo potrzebujemy pomocy - wystarczy, że będziemy siebie traktować po ludzku, rozsądnie, jak powinniśmy wszystkich.

A ludzie... moja przyjaciółka mówi, że są ludzie, klamki i parapety. :D
  • 0
Daga

#10 Kasia-spiniol24

Kasia-spiniol24

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 111 postów

Napisano 07 październik 2005 - 14:08

cos wam powiem mam mojego dalszego kuzyna w moim wieku i on nie chodzi od urodzenia i jeszcze na dodatek ma problemy z mowa z rekami itd
ale kiedy mi powiedzial ze on nigdy sie nie podda
i wiele razy bym sie z nim zamienila zeby tylko zobaczyl jak to jest jak ktos moze chodzic albo ma problemy z chodzeniem
tak samo jak mam kolege ktory jest na wozku on kiedys mi cos powiedzial ze wozek to jego zycie bo gdyby go nie bylo to bylo by jeszcze gorzej
wiadomu ze kazdy ma chwile zwatpienia zalamanie dokladnie ja tez to mam czasami ale zawsze mowie ze jutro bedzie nowy dzien
  • 0

#11 buli

buli

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 60 postów

Napisano 07 październik 2005 - 15:26

Z jednym stwierdzeniem nie zgodzę się a mianowicie czy kalectwo powstało w skutek wypadku czy istnieje od urodzenia. Wg. mnie osoba ON od urodzenia faktycznie traktuje dany stan rzeczy jako normalny ponieważ niejako przywykła do tego i nawet nie zna np innego sposobu poruszania się czy biegania. Ja bynajmniej tak to widze.
To, że ktoś nie potrafi się pogodzić ze stanem zdrowia to nie fakt użalania się nad sobą bo daleko mi do tego,a już wogóle wobec osób zdrowych. Ja również leżałam i to dość długo i byłam jak to się mówi betonem:), ale nie to jest teraz ważne. Wiem że wózek to teraz moje nogi i nikt z osób które mnie znają nie powiedziałby że nie mogę się z nim nauczyć życ, ale dla mnie ten wózek to substytud i wiem że zawsze byy i są te nogi, które teraz nie chcą się ruszać, w tym tkwi mój problem, bo widzę nogi i codziennie myslę dlaczego Ja, dlaczego nie mogę chodzić, dlaczego ten cholerny wózek itd.
  • 0

#12 Kasia-spiniol24

Kasia-spiniol24

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 111 postów

Napisano 07 październik 2005 - 15:42

buli napisal

Z jednym stwierdzeniem nie zgodzę się a mianowicie czy kalectwo powstało w skutek wypadku czy istnieje od urodzenia.


ale niestety taka jest prawda ze jedni sa chorzy od urodzenia a inny przez wypadek
nie ty jedna buli zastanawiasz sie napewno "dlaczego ja" wiele ludzi tez nad tym sie zastanawia niestety
takie jest zycie i nic sie na to nie poradzi :( :(
czasem los bywa niesprawiedliwy :( :!:
  • 0

#13 x

x

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1542 postów

Napisano 07 październik 2005 - 16:49

widzę nogi i codziennie myslę dlaczego Ja, dlaczego nie mogę chodzić, dlaczego ten cholerny wózek itd.

ja nigdy tak nie myslalam ... no moze w sumie z ... 5h ;)

a co do tego kto ma gorzej, czy ON od zawsze czy nabyty ... to jakby dyskusja o wyzszosci świat bozego narodzenia nad swietami wielkiej nocy ;)

buli, sprawa wyglada tak: nie chodzisz i najprawdopodobniej nie bedziesz i pogódz sie z tym. jest tez opcja ze medycyna coś wymysli itd i jesli nie jestes w stanie pogodzic sie z kalectwem to karm sie tym
ja czasem sobie mysle: hmmm moze zaczna uzywac na wieksza skale komorek maciezystych i uda mi sie załapac? ale nie trzymam sie kurczowo tej mysli bo ... życie przelecialoby mi miedzy palcami - wiec żyję siedzac na wózku i sie ciesze ze go mam
  • 0

#14 Kasia-spiniol24

Kasia-spiniol24

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 111 postów

Napisano 07 październik 2005 - 17:08

aberade napisala

ja czasem sobie mysle: hmmm moze zaczna uzywac na wieksza skale komorek maciezystych i uda mi sie załapac? ale nie trzymam sie kurczowo tej mysli bo ... życie przelecialoby mi miedzy palcami - wiec żyję siedzac na wózku i sie ciesze ze go mam

mondre slowa ;) :!:
ale czasem trudno jest sie pogodzic :!: jesli ktos cos chce to potrafi ale widocznie boli tego nie chce i to jest smutne :(
  • 0

#15 x

x

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1542 postów

Napisano 07 październik 2005 - 17:15

to niech buli zacznie chcec bo zycie jest zbyt piekne zeby je zmarnowac rozmyslaniem o sprawach na ktore nie mamy wplywu ...
  • 0

#16 WojtekK

WojtekK

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 430 postów

Napisano 07 październik 2005 - 17:18

Wiecie, całe życie mieszkam tutaj, a nigdy nie byłam w Wilanowie. Dopiero kiedy przyjaciółka przywiozła mi wózek, mogłam zobaczyć to cudne miejsce. Dzięki wózkowi w ogóle możliwe stało się organizowanie wypadów do Konstancina na tężnie, do parku, do Powsina itd.

CZE DAGA
TO moze umowimy sie na wspolne wyjscie, jest taka ladna pogoda (ok)
  • 0
"idź tak przez życie,aby ślady Twoich stóp przetrwały Cię"
Jan Chrapek

#17 Daga

Daga

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 837 postów

Napisano 07 październik 2005 - 18:36

to niech buli zacznie chcec bo zycie jest zbyt piekne zeby je zmarnowac rozmyslaniem o sprawach na ktore nie mamy wplywu ...


E tam. A co ma pogodzenie do rzeczy? Ja się nie pogodziłam - to by było poddanie się. I jeśli tylko byłaby szansa na to, żeby było ze mną lepiej - skorzystałabym. Poza tym sama tych szans szukam i jeśli ktoś gdzieś kiedyś zechce mnie operować, to mimo ryzyka - z uśmiechem położę się pod nóż.

Nie pogodziłam się, ale - przyjęłam do wiadomości. Jestem może głupia, ale nie aż tak, żeby zaprzeczać rzeczywistości. Przecież widzę ją, żyję w niej codziennie. Mam wystarczająco dużo problemów, więc nie będę ich sobie dokładać, zadręczając się, rozpamiętując i pytając, dlaczego ja. A dlaczego nie? Dlaczego miałby to być ktoś inny?

Czasami mi żal, że nie jestem ON na własne życzenie - sama byłabym sobie winna, ponosiłabym odpowiedzialność i konsekwencje własnych działań i już.
Albo żal mi, że to nie zrządzenie losu - trudno, stało się, tak bywa.
Ale to było zwyczajne ludzkie zaniedbanie, nawet nie błąd, tylko po prostu olewczy stosunek do życia ludzkiego, świadome działanie na szkodę pacjenta - i winni nie ponieśli odpowiedzialności. Nie poniosą jej już. Nie wkurza Was to? Że istnieją ludzie bezpośrednio winni Waszej niepełnosprawności i oni sobie chodzą po świecie, nie ponosząc odpowiedzialności karnej? Bo to wkurza. Zwyczajnie.

Added after 3 minutes:

TO moze umowimy sie na wspolne wyjscie, jest taka ladna pogoda (ok)


Wojtku, bardzo, bardzo chętnie! W przyszłym tygodniu powinnam być wolniejsza. Tylko nie mam już swojego wózka, więc to nie będzie zbyt daleki spacer. :) Mogę liczyć na Twoją pomoc?

Umówimy się na gg dokładniej. Może na Starówkę się wybierzemy? Będę pewnie miała już wtedy aparat, to może jakieś zdjęcia zrobimy. Kto się z nami wybierze? Tak koło południa?

Added after 12 minutes:

Wg. mnie osoba ON od urodzenia faktycznie traktuje dany stan rzeczy jako normalny ponieważ niejako przywykła do tego i nawet nie zna np innego sposobu poruszania się czy biegania.


To tak prosto nie jest, Doroto... Pewnie co przypadek, to inne odczucia. Ale ze mną było inaczej. Jestem ON od urodzenia, ale moja (nie)sprawność się zmienia - raz jest lepiej, raz gorzej. Kiedyś miałam bardzo sprawne ręce, byłam muzykiem, świetnie zapowiadającą się pianistką. Koncerty, muzyka, granie - to było moje życie, nie wyobrażałam sobie innego, poza tym to mogłam robić jako ON i naprawdę byłam dobra. Nic z tego nier wyszło, od 15 lat nie mogę grać, moje ręce są do niczego. Nieważne, że jeszcze jakąś sprawność mają - ona nie wystarcza, żeby grać, więc równie dobrze mogę nie mieć rąk.

Jako ON robiłam mnóstwo rzeczy - jeździłam na rowerze, na wrotkach, łyżwach. Kocham góry - wszystkie wolne weekendy i święta tam spędzałam. Zrobiłam nawet część kursu skałkowego - nie przeszłam dalej, odrzucili mnie po badaniach lekarskich. Zwiedziłam pół Europy. Teraz nie mogę robić żadnej z tych rzeczy.

Malowałam pastelami, ołówkami - też na tyle dobrze, że mogłam się uczyć w liceum plastycznym. Fotografowałam. Teraz nie jestem w stanie malować nawet ustami, a utrzymanie aparatu to sztuka - zwykle nie daję rady. Będę teraz mieć inny aparat z funkcją anti-shake - może z tym sobie poradzę? Nie wiem, spróbuję, najwyżej nie wyjdzie.

Jestem ON od urodzenia, a mam koszmarne poczucie straty. I każdego dnia nie chcę się budzić. Czy widzę sens swojego życia? Nie. Próbowałam też nie żyć - to cholernie trudna decyzja. Dużo, dużo trudniej podjąć decyzję o śmierci niż o życiu. Decyzja o życiu nie wymaga żadnej decyzji - żyjesz po prostu, wystarczy sobie nie przeszkadzać żyć.

A skoro jestem tchórzem, skoro żyję - nie tak, jak chcę, ale jednak istnieję - to kurczę... NIE BĘDE SIĘ NUDZIĆ!! Nie cierpię się nudzić. Nie cierpię też sama siebie zadręczać i sobie przeszkadzać. Wciąż jest tyle rzeczy do zrobienia, że czasu nie starcza.

Buli, wiesz, chyba jednak się nie przystosowałam. Tzn. staram się przystosować swoje otoczenie, żebym mogła w nim funkcjonować jak najlepiej, fizycznie. Ale ja sama, w środku, nie mam zamiaru się przystosować do stereotypów na temat ON. Nie i już. Nie będę taka, jak wielu ON - marudna, zgorzkniała itd. Bo nie. No, chyba że kiedyś zacznie mi taka postawa sprawiać przyjemność. Ale na razie nie sprawia. Więc stwarzam sobie kotwiczki w rzeczywistości, które pomagają dotrwać do następnego dnia. Te kotwiczki mogą się wydać bzdurne. Ale są moje. Dziś moją kotwiczką była rozmowa z moim ukochanym pisarzem, nad którego książką pracuję. Jutro będą nią oczekiwani goście. Na niedzielę też coś znajdę... Nie mam wyboru. :)
  • 0
Daga

#18 x

x

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1542 postów

Napisano 07 październik 2005 - 18:41

dla kazdego, a nawet zaleznie od sytuacji, co innego znacza slowa: pogodzic sie, przystosowac, zaakceptowac ...
mniejsza o wiekszosc
wazne żeby szczesliwym byc :D
  • 0

#19 Daga

Daga

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 837 postów

Napisano 07 październik 2005 - 18:42

dla kazdego, a nawet zaleznie od sytuacji, co innego znacza slowa: pogodzic sie, przystosowac, zaakceptowac ...
mniejsza o wiekszosc
wazne żeby szczesliwym byc :D


O, to, to!
Właśnie do tego dążę - mówisz do hedonistki. :D
  • 0
Daga

#20 x

x

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1542 postów

Napisano 07 październik 2005 - 18:51

hedonizm filoz. doktryna etyczna, uznająca przyjemność (rozkosz) za cel i najwyższe dobro człowieka, za główny motyw działania, a uniknięcie przykrości (bólu) za warunek szczęścia; por. utylitarny.
hedonista.
Etym. - gr. hēdonē 'przyjemność; rozkosz'. Staroż. doktryna cyrenaików (Arystyp z Cyreny ok. 435-350 p.n.e.); por. epikureizm.

epikurejczyk pot. człowiek ceniący ponad wszystko przyjemności i uciechy życia, sybaryta, hedonista, wygodniś (por. Epicuri de grege...; bon vivant); filoz. zwolennik epikureizmu, nauki Epikura, gr. filozofa-materialisty, głoszącej zasadę rozumnego dążenia do szczęścia (por. ataraksja; eudajmonizm).

utylitarny mający na celu korzyść praktyczną, wygodę a. względy materialne; mający zastosowanie praktyczne.
utylitaryzm pogląd etyczny (XVIII-XIX w.), głoszący, że to, co dobre, jest pożyteczne, że miarą słuszności postępowania winna być użyteczność jego skutków i że celem działania moralnego, społecznego, politycznego powinna być przewaga przyjemności nad bólem i największe szczęście największej liczby ludzi; dążenie do osiągnięcia celów utylitarnych, praktycznych, materialnych; por. hedonizm.
Etym. - łac. utilitas 'użyteczność; korzyść; dobro' od utilis 'użyteczny' z uti 'używać'; por. utensylia.




Added after 3 minutes:

sorka ale z mądrymi zwrotami na bakier u mnie ... wiec pozwolilam sobie (i innym) wyjasnic (E) :-P
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych