Zakład błogosławieństwem? Być może to kogoś zbulwersuje, ale prawda jest taka, że jak taki delikwent dostanie od wkurzonych sytuacją chłopaków z okolicy kopa w dupę albo i kilka to zwykle na chwilę do niego dociera co i jak. Czasami to jest błogosławieństwo bo personel niestety nie może sięgnąć po tego typu środki. Tak - napisałem niestety, bo choć oczywiście nie popieram żadnej przemocy w ośrodkach ani nic w tym stylu to widząc niektóre przypadki idę o zakład że to by pomogło.
Dzięki Janusz74 napisałeś to, czego ja nie odważyłam się zrobić - prawdę, iż nie zawsze tak "różowo i dobrze" jest w takich ośrodkach opiekuńczych. Przemoc wszelakiej postaci, a same wspomniane kopniaki to stanowczo za delikatna forma. Widzimy namiastkę takiego życia w ośrodkach nie raz w znanych programach typu "Uwaga" i innych temu podobnych. Jednak naprawdę to wierzchołek góry lodowej, bo za zamkniętymi drzwiami może dziać się wszystko. „Czego oczy nie widzą, o to serce nie boli, czego uszy nie słyszą, to ich nie oburza”. Jak dla mnie to takie zakłady opiekuńcze przypominają mi czasami (nie zamierzam generalizować, stąd słowo "czasami") złotą klatkę bez niezbędnego klucza. Łatwo zamknąć, ale sam ten fakt nie rozwiązuje istoty problemu. Raczej go ucisza, na zasadzie "rób my swoje, a potem to już będzie, co ma być".
Przypadek Radka to zarówno "porażka" matki, bo w przypadku, gdy sytuacja ją przerosła chyba zapomniała, że można i trzeba prosić o pomoc, jak i nieszczęsnego państwa. W końcu od czegoś są wszystkie te powołane instytucję wspierające rodzinę typu Centrum Pomocy Rodzinie czy też nawet tzw. Interwencja Kryzysowa. Jak tak dalej pójdzie to tabliczki z nazwą instytucji państwowej na gwoździach zardzewieją. Po raz kolejny sprawdza się przeświadczenie, że najszybciej działa się zamykając, niż pomagając ... . Ot, prostota w całej okrasie!
Użytkownik __ANIOŁEK__ edytował ten post 13 czerwiec 2013 - 20:46