Czytając całokształt można by podzielić wypowiadających się na 3 grupy. Pierwszą z nich pozwolę sobie nazwać: "ZBULWERSOWANI".
Dla mnie płacenie za sex, czy to osoby niepełnosprawnej, czy sprawnej, kobiety, czy mężczyzny, jest poniżające.
Seks bez jakiej kolwiek chemii jest po prostu obrzydliwy. To co opisane jest w artykule to jest zwykła prostytucja
Nikt zarówno na forum jak również w całym artykule nie powiedział, że to prostytucją nie jest. Natomiast chemia szczególnie ta obustronna nie przychodzi na zawołanie, a niestety potrzeba bliskości erotycznej w człowieku (szczególnie młodym) staje się z roku na rok coraz większa a gdy jest niespełniona staje się celem nadrzędnym, spychając bardziej metafizyczne uczucia na dalszy plan
Rodzice tej dziewczyny powinni jej ułatwić nawiązanie normalnych kontaktów z otoczeniem.......
I na upartego(przepraszam z góry z może zbyt odważne zdanie) można poszukać sobie tzn. "f*ckfriend", czyli przyjaciela do sexu. Nie twierdzę, że jest to dobre rozwiązanie, jednak przynajmniej jak dla mnie, nieco lepsze niż wynajmowanie dzi*ki.
W artykule nie jest napisane że takich kontaktów nie ma, jedynie w tej "intymnej" sferze życia rodzice zdecydowali się jej "pomóc". Czy to dobrze, czy źle nie mnie to oceniać z tej chociażby prostej przyczyny że nigdy nie była matką niepełnosprawnej osoby. Łatwo się ocenia komuś kto jest z boku, natomiast ja sama nie jestem w stanie przewidzieć tego jaki tok myślenia bym miała gdybym przez ponad 20 lat była matką takiej osoby. Druga kwestia to tak czy jeżeli ktoś (często z winy niepełnosprawności czy tez choroby) nie może znaleźć miłości to znajdzie zupełnie za free przyjaciela do sexu...?
Czytając ten artykuł miałam wrażenie, ze niepełnosprawnego nie stać na sex z miłości, z czystej fascynacji drugą osobą, miałam wrażenie, że skoro jestem kaleką, to nie mam co liczyć na bezinteresowny sex, dlatego moim jedynym wyjściem jest zapłacić za to... porażka. J
To chyba aż nie do końca tak...to że ktoś jest ON nie oznacza że momentalnie zamykają się jemu wszystkie inne drogi. Po prostu jednym się udaje kogoś znaleźć, innym nie. Tych którym się udaje, nie dotyczy chyba powyższy problem i to nie oni powinni oceniać tych którym się nie udaje a mają taką potrzebę.
Ile waszym zdaniem kosztuje dobry seks? Ile zapłacicie za namiastkę wrażenia, że jesteście kochani?
Ten któremu los nie pozwala doznać pełni musi zadowolić się jedynie namiastką i podobnie jest w innych sferach życia. Niektórzy przejadają, inni przepijają a jeszcze inni "przesexowują" to co im zostanie z renty. ZUS chociaż daje śmiesznie niskie renty to na szczęście nie każe zdawać raportu kto na co je przeznacza.
Druga grupa to według mnie wyjątkowi optymiści a miejscami nawet entuzjaści, jakże piękna musi być ta przestrzeń w której żyją...
nie skorzystalbym z takiej uslugi to jakies chore sex za kase to nie dlamie wole to zrobic z chetna kolezanka za darmo:)
A dużo masz tych chętnych na co dzień?
Dobra gadka, to połowa sukcesu - jeżeli jesteś wygadany to samotny nigdy nie będziesz
Ja też się cieszę, że kobiety widzą w Tobie więcej niż tylko to że jesteś na wózku. Ale gdy już piszesz o połowach to w takim razie co musi być ta drugą połową z pewnością trudniejszą do osiągnięcia celu?
Ja jestem atrakcyjną kobietą , mimo tego że jestem niepełnosprawna, znalezienie partnera na jedną noc nie było by dla mnie problemem.
No właśnie jedna noc nic faceta nie kosztuje czy to ze zdrową czy z ON, tylko pytanie co dalej? Ciekawe czy zachował by taki entuzjazm gdyby musiał dzielić z osobą niepełnosprawną wszystkie problemy codzienności. Ale w sumie nie o tym mowa i muszę przyznać Tobie dużo racji. Poznałam kiedyś ale tylko wirtualnie i na dodatek przypadkowo pewnego młodego chłopka z iponu. Szukał tej miłości, jeździł za dziewczynami w różne strony kraju a na końcu i tak była lipa. Aż wreszcie zdecydował że nawet zapłaci dziewczynie jak będzie trzeba. Pytam jak to tak? Przecież to zupełnie nie ma nic wspólnego z miłością...A on na to że przynajmniej będzie wiedzieć na czym stoi, a poza tym gdyby był dziewczyną to było by mu łatwiej znaleźć kogoś na ta chociażby jedną noc, a z kalekim chłopakiem to dziewczyny nie chcą bo nic z tego nie mają. Podkreślam, że to nie ja tak twierdzę, tylko cytuję wypowiedź.
jakkolwiek chore by było, tłumaczyłabym, że jest warte milion dolarów (jeśli już tak materialistycznie wszyscy piszą), i że kiedyś spotka kogoś, kto ją pokocha.
Jak dobrze pamiętam to zaliczyłam ogól tej wypowiedzi do osób zbulwersowanych, ale ten fragment aż tryska optymizmem. Problem jednak w tym czy rzeczywiście to jakkolwiek chore dziecko naprawdę ma gwarancję na to że kiedyś kogoś znajdzie. Poza tym nasuwa się pytanie (również nieco etyczne) czy Ty sama będąc matką takiego dziecka wierzyłabyś święcie w to o czym go zapewniasz, bo co innego podtrzymywać kogoś na duchu, a co innego zapodawać mu głodne kawałki.
I wreszcie ostatnia grupa to realiści: czyli zarozumiały (ale mający bezsprzeczną rację) Rodys, abizolek, Janusz74 i przede wszystkim Maxim. Nie będę już cytować żadnych fragmentów z ich wypowiedzi, bo zgadzam się ze wszystkimi. Niestety nie przyszło nam żyć na najlepszym ze światów, a sprawy trzeba nazywać po imieniu.
Oczywiście całą ta moje "klasyfikacja" dotyczy jedynie tego wątku a i ja również zdaję sobie sprawę że nie w mojej gestii jest szufladkowanie czyiś myśli, dlatego również nie zakładam że to co piszę jest święte i nie do podważenia.