Przepraszam że zmieniam w środku ten post ale chcę żeby całą Moją historię napisać.
W małej miejściowości niedaleko kościółka,lasu na przeciwko zkoły znajduje się domek jednorodzinny.Mieszka w nim pewne małżeństwo z rodzicam.Jest najmłodsza z córek rodzicóców oraz siostrą.
Ma rodzieństwo siostrę najstarszą i brata najmłodszego.Najstarsza siostra wyszła za mąż i urodziła chłopczyka.Gdy miał trzy latka zmarł mu jego ojciec.Po paru miesiąca póżniej po raz drugi wyszła za mąż.Minęło rok czasu obie dwie siostry w samym roku o miesiąc różnicy urodzili się dwie dziewczyki.Najstarsza siostra rodziła bez kłopotów,a najmlodsza siostra rodziła ciężko prosiła doktora żeby zrobił cesarkie cięcie a doktor nie chciał zrobić.Męczą się w końcu urodziła dziewczynkę.Doktor mówił że dziewczynka jest zdrowa.Po jakimś czasie w domu rodzina coś uznali w dziecku.Z porównianiu najstarszej siostry dziecka była ruchlliwa rozwijało się prawidłowo,a najmłodszej siostry dziecka było słabie, nie chciało pić ciągle płakało z głodu.Rodzice postanowili pójść z dzieckiem do lekarza.Kilka dni chodzili z dzieckiem do różnych lekarzów i mówili to samo że dziecku nic mu nie dolega i jest zdrowie.Po paru dniach poszli następniego lekarza i powiedział że dziecko jest chore na porażenie móżgowie od urodzienia.Rodzina była w szoku.W całej okolicy mówiło się o dziecku które było chore jedny ludzie się śmiali a jedny współczuły tej matce i dziecku.Lekarz mówił że by dała dziecko do operacji no nóżki.Po zastanowieniu się mamy nie zgodziła się na operację dziecka.Za dwa lata póżniej urodził się jej brat.Obawiali się że syn będzie chore jak tamte dziecko ale jest zdrowie.
,,Podróże po lekarzów"
Jeżdziłi z dzieckiem po różnych lekarzów:masarzystach,logopedach,uzdrowicielach,miała gimnastyki,lekartwa oraz zastrzyki.Jeżdzili z dzieckiem do różnych miejściowości świętych w intencji o modlitwię proszą o zdowie dziecka.Co usłyszeli o specjaliście to jechały tam,że tylko jej pomóc.Czasem w trudnych warunkach opale, mrozie, jadę samochodem oraz piechotą.Pokonali długą a czasem krótką trasę.Wszystkie pieniążki przeznaczali na te dziecko.Teraz zawdzięcza rodzicą i rodzinie że pomógli temu dziecku że jest samodzielnie.
,,SANIATARIUM''
Ja pamiętam jeszcze przed przedszkolem rodzice mnie dali do saniatorium byłam tam cztery razy a ostatni rok pamiętam że ktoś był blisko mnie.Zapamiętałam jak my szli z grubą na stołówkę na obrad podeszła do mnie żeby ze mną przywitać i tak często dużo razy ją widziałam przyszła na oddział i się pytała o mnie.Ostatni rok chodziłam do przedkola w saniatorium jak byłam przedszkolu malowałam obrazek i ona przeszła do mnie że by zabrać na ćwiczenia jak zobaczyłam ją to się ucieszyłam na jej widok.Ja jeczcze pamiętam jak z grubą poszliśmy do bliskiego lasu, jechałyśmy do dentysty w saniatorium był wielki basen to zjeżdziłiśmy windą na basen jak widzię wielką wodę to się boję się ktoś mnie dał na głębokość trzymałam się barierkow nie umiałam utrzymać.Jechałam do domu to zapomniałam mojej lalki.Jak raz przyjechała do mnie rodzina to niechcieli mnie puścić do nich tylko za szybą widziałam ich bo wtedy bła na oddziału zakażna choroba.A raz przyjechali do mnie to mnie zabrali nad rzekę spędzić czas ze mną.To tyle co pamiętam z saniatorium pod Krakowiem.