Chciałbym mieć dziewczynę.
#21
Napisano 15 sierpień 2011 - 08:52
Valeska, nieźle się ubawiłem, czytając twój wpis, a zwłaszcza wątek krzyżowy. wg ciebie jak się dwoje kuśtyków zwiąże to mają otwarte bramy raju, a to tak nie działa. Jeszcze jedno; faceci są wzrokowcami i ja na swym przykładzie mogę napisać, że nawet gdybym spotkał najcudniejszą kobietę na świecie, zaradną, pracującą wyśmienitą sprzątaczko kucharkę lecz była by dla mnie mało urodziwa (czyt. brzydka) to na pewno nic by tu się nie wykluło.
"Boże, daj mi siłę by zmienić to co mogę zmienić
i odwagę by zaakceptować wszystko, czego nie mogę zmienić,
i mądrość, bym znał różnicę".
#22
Napisano 15 sierpień 2011 - 14:15
Masz żonę. Jest idealna. I nagle się rozchorowuje, zmienia i już nie możesz się nią chwalić. Ale jakimś cudem możesz dostać dokładną kopię zdrowej wersji Twojej żony. Tylko że to nie ona.
Kogo byś wybrał?
W kwestii szukania dziewczyny myślę, że istotne są zarówno doświadczenia facetów, którzy szukali, jak i opinie kobiet, które piszą, jak to widzą.
Wspólnota doświadczeń, szczególnie ciężkich (niezależnie od sytuacji) może być spoiwem kontaktów międzyludzkich.
Powiedzmy, że faceci, którzy byli razem w Afganistanie są zwykle bardziej zaprzyjaźnieni niż zwykli koledzy z pracy.
A ludzie są naprawdę bardzo różni. I jak wynika z tego, co napisał Dawid - kobiet oceniających (i skreślających) faceta tylko po wyglądzie, też nie brakuje. Rzecz w tym, że nie wszystkie kobiety tak podchodzą do sprawy. Podobnie jak nie wszyscy mężczyźni.
Na marginesie podzielę się swoim doświadczeniem. Jako bardzo ładna dziewczyna miałam sporą szansę władowania się w związek z facetem, dla którego mój wygląd byłby kluczowym elementem.
I teraz, jak się rozchorowałam, miałabym nieźle przerąbane.
Na szczęście jakimś cudem udało mi się uchronić od tego błędu.
Co ciekawe, takich fantastycznych mężów, zakochanych w swoich chorych żonach i czule się nimi opiekujących znam więcej. Jednocześnie wiem, że oni wcale nie stanowią większości. Ale jak widać, nie chodzi o trafienie na przedstawiciela większości, tylko na właściwą osobę
A w kwestii ślicznych dziewczyn podrywających facetów na wózkach. Niepełnosprawność na pewno nie pomaga w szukaniu partnera metodą "na pierwsze wrażenie". Podryw uliczny to w tej kwestii chyba najgorsza metoda.
Swoją drogą podejrzewam, że popełniały kluczowy błąd, jeśli próbowały tych facetów ostentacyjnie podrywać.
Druga grupa powinna wyjechać na ulicę i spróbować metody "na bezradność" Wózek jest w tej kwestii równie skutecznym narzędziem, jak na stoku buty Fabos Krosno (nie dało się tego nijak samodzielnie założyć ).
Prawo autorskie wymaga podania autora i źródła.
Będę wdzięczna za nie usuwanie żadnego z tych fragmentów z podpisu.
#23 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 15 sierpień 2011 - 14:25
#24 Gość_kuba_*
Napisano 15 sierpień 2011 - 16:16
Może jesteśmy wzrokowcami ale jednak wygląd to nie wszystko
Zdecydowanie, wygląd to nie wszystko... Nić porozumienia, o której pisze Krzyś, jest niezależna od tego czy partner jest on czy też nie. Bez tego żaden związek by nie miał szans na przetrwanie. W przypadku mieszanych związków, wiem, że „to” utrudnia trochę rzeczy, ale też wiem, że da się z tym przeżyć. Wbrew pozorom w codziennym życiu, jak już człowiek się oswoi, niepełnosprawny partner nie jest aż takim problemem, jest normalny podział obowiązków i każdy robi, co do niego należy... Przecież od żadnego partnera zdrowego czy nie, nie wymaga się by umiał i robił wszystko... Są ludzie, którzy nie tykają się mechaniki, elektryki, są beztalenciami w kuchni, mają dwie lewe do majsterkowania czy zajmowania się domowymi zajęciami, czy to dyskredytuje ich, jako potencjalnych partnerów?
Patrząc z kolei na cielesność, to każdy ma coś, z czego nie jest zadowolony – jeden jest za gruby, inny za chudy, jeszcze inny wstydzi się piegów... No body's perfect ... przypomina mi się doskonała puenta z Pół żartem pół serio. A z drugiej strony patrząc ktoś lubi kobiety z dużym biustem, kto inny z małym, co dla jednego jest brzydkie dla innego jest piękne, próbując parafrazować pewną maksymę filozoficzną stwierdzę, że „nie to, co piękne, piękne jest, ale to co oglądającemu podoba się”. I tak gdzieś w jakiejś komedii zasugerowane było, że nie ważny jest wygląd, wnętrze, tylko sprawy łóżkowe:D
Tak czy inaczej, o wszystkim trzeba chcieć i umieć rozmawiać, bo myślę, że każdy kłopot da się rozwiązać - tylko trzeba chcieć. Swego czasu widziałem rysunek w jakiejś gazecie, przedstawiający parę ludzi: otyłą, czarnoskórą kobietę i chudego, białoskórego faceta. Podpis – cytat W. Szekspira: „...Miłość nie patrzy oczami ciała, lecz oczami duszy...”. Życie pisze nam różne scenariusze - fajna dziewczyna ma niefajnego faceta, fajny facet ma nieatrakcyjną dziewczynę, zdarza się, że fajny facet i atrakcyjna kobieta są razem...
#25
Napisano 15 sierpień 2011 - 17:16
Chcę jednak wyraźnie zaznaczyć, że czym innym jest szukanie kobiety, a czym innym życie w związku. Jakby się wczytać w Twojego ostatniego posta to można dojść do wniosku: "żeby kobiety nie zostawić w potrzebie to trzeba celowo i z premedytacją poszukać sobie brzydkiej". Nie chcę wchodzić w dywagacje etyczno-filozoficzne czy humanitarne jest zwracanie bacznej uwagi na urodę partnerki, podczas "przeprowadzania castingu na kobietę życia". Piszę tylko, że ja swojego czasu przywiązałem do tego dużą wagę i decyzji nie żałuję
Pozostałych też zachęcam, bo związek kompromisowy, z rozsądku, szczęścia nie daje...
krzyslbl, nie miałem na myśli kobiety z przerostem ego. Raczej kobietę, która zna swoją wartość i nie jest zahukana. Ja akurat potrzebuję kobiety-partnerki, nie -- podwładnej/służącej z "położonymi uszami". Kobieta pewna siebie działa na mnie mobilizująco. Ja tak mam; nie znaczy to że jest to jedynie słuszny wzorzec - kazdy moze miec inaczej. Piszę po prostu o swoich doświadczeniach.
A zwracając się do Autora tematu (jestem Mu to winny za offtop), napiszę małe resume tych moich "mądrości życiowych": Dawidk1, wysoko mierz i się nie zniechęcaj, jak spaść, to z dobrego konia. Niepełnosprawność to pewnego rodzaju utrudnienie, jednak nie dyskwalifikacja. kobiety jednak przywiązują mniejszą wagę do wyglądu partnera niż mężczyźni do prezencji partnerki. Wydaje mi się, że w Twoim wypadku kluczem do sukcesu może by aktywnośc na róznych polach - dużo znajomosci = wieksze prawdopodobienstwo znalezienia tej jednej jedynej...
Kuba, specjalnie dla Ciebie:
więcej na http://acidcow.com/p...es-15-pics.html
KNP
#26 Gość_kuba_*
Napisano 15 sierpień 2011 - 17:29
#27 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 15 sierpień 2011 - 17:52
#28 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 15 sierpień 2011 - 20:58
#29
Napisano 15 sierpień 2011 - 21:16
#30
Napisano 15 sierpień 2011 - 21:20
Jakby mój mąż szukał brzydkiej dziewczyny, to by mnie skreślił na starcie.
Po prostu są ludzie, którzy partnerów wybierają metodą "jest doskonały - biorę", a w chorobie "o popsuł się, to już go nie chcę".
A są ludzie, którzy po prostu się zakochują i to cały czas jest "ten jedyny", "ta jedyna".
Ładnymi, sprawnymi ludźmi interesuje się też sporo kiepskich kandydatów na partnerów. Ten sam problem mają bogaci. Ale to nie znaczy, że oni muszą właśnie tych kiepskich wybrać.
Chociaż różnie to bywa.
W szpitalu spotkałam panią, którą mąż zostawił po tym, jak zaczęła chorować. A to była bardzo sprawna, zręczna kobieta. Jak nagle zaczęła trochę potrzebować pomocy i nie mogła już we wszystkim wyręczać męża, to się z nią rozwiódł.
Prawo autorskie wymaga podania autora i źródła.
Będę wdzięczna za nie usuwanie żadnego z tych fragmentów z podpisu.
#31
Napisano 15 sierpień 2011 - 23:01
Rodysowi się dostaje za to, że jest szczery i prawdziwy.
Valeska, nieźle się ubawiłem, czytając twój wpis, a zwłaszcza wątek krzyżowy. wg ciebie jak się dwoje kuśtyków zwiąże to mają otwarte bramy raju, a to tak nie działa. Jeszcze jedno; faceci są wzrokowcami i ja na swym przykładzie mogę napisać, że nawet gdybym spotkał najcudniejszą kobietę na świecie, zaradną, pracującą wyśmienitą sprzątaczko kucharkę lecz była by dla mnie mało urodziwa (czyt. brzydka) to na pewno nic by tu się nie wykluło.
Heh, wiedziałam że oberwie mi się trochę za ten wątek Krzyżowy , tylko, że ja nie twierdzę iż niepełnosprawność otwiera bramy raju, wręcz przeciwnie, trudna jest droga przed takimi osobami nierzadko wymagająca wyrzeczeń. Sądzę jednak, że niepełnosprawni są mądrzejsi, lepsi i jakby bardziej życiowi poprzez trudności jakie pokonują na co dzień. Fakt nie miałam nigdy niepełnosprawnego chłopaka, ale bardzo bym chciała zresztą mam już takiego upatrzonego na Iponie. Lubię rodysa za jego szczery męski punkt widzenia, który pomaga nam zrozumieć facetów, jednak czasem intryguje mnie jego pewność siebie. Owszem każdy ma prawo wybierać i nie każdy musi wiązać się z ON tylko dlatego, że sam jest chory. Podał zresztą ciekawy przykład tych dziewczyn których zadaniem było podrywanie facetów w miejscach publicznych będąc na wózku...I jak z tego eksperymentu wynikło niczego nie udało im się złowić. Ale widać jemu się udaje i to takie kobiety o których mówią, że są z "wyższej półki". Wierzę mu bo to niegłupi facet i na pewno stać go na taką, lecz dziwi mnie ta jego negacja każdej nawet najmniejszej niepełnosprawności u kobiety, ale O.K. szanuję jego szczery punkt widzenia. Moim zdaniem jednak upieranie się przy zdrowym partnerze to tak jakby zaprzeczanie własnemu " Ja", bo jeżeli my nie możemy zaakceptować czyjejś niepełnosprawności, to nie dziwmy się wtedy, że zdrowym tak trudno zaakceptować nas. Ja też nie jestem za tym żeby rzucać się na szyję każdemu inwalidzie, bo takie bycie z kimś z przymusu nigdy szczęścia nie daje, ale jeżeli podoba mi się facet który też jest ON to dlaczego mam bronić się przed tym uczuciem? Z obawy żeby nie nazwano mnie desperatką....
to co pisał Krzysiu jest mądre, bo przez wieki tak bywało, warto sobie jednak zadać pytanie jak traktował taki "zdobywca pożywienia" uzależnioną w pewien sposób od niego kobietę...
Taki powinien być model rodziny jednak "ci na górze" i media robią wszystko żeby było inaczej. Coraz częściej jest tak, że facet nie poważa niepracującej kobiety, uważa za garba...itp.
#32 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 15 sierpień 2011 - 23:06
#33
Napisano 15 sierpień 2011 - 23:15
#34 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 15 sierpień 2011 - 23:22
#35
Napisano 16 sierpień 2011 - 15:09
"Boże, daj mi siłę by zmienić to co mogę zmienić
i odwagę by zaakceptować wszystko, czego nie mogę zmienić,
i mądrość, bym znał różnicę".
#36
Napisano 16 sierpień 2011 - 16:06
#37 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 16 sierpień 2011 - 18:13
Ale zazwyczaj te najpiękniejsze laski maja trudny charakter i zazwyczaj umawiają z facetami kasiastymi wygodne życie korzystają z swojej urody w taki sposób oczywiście nie wszystkie ale i tak ich tak dużo nie ma większość z tych ładnych ma zwyczaj trudny zły czy jak to nazwać charakter a uroda z wiekiem mija a charakter zostaje .
Nie wiem czy trudny bądź zły charakter to dobre określenie. Może stosowniejsza byłaby pewność siebie, świadomość własnej wartości. Choć samouwielbienie też może doprowadzić do patologii i zrobić z człowieka zwyczajnego (bądź niezwyczajnego) dupka. Pewne jest, że nie ma sensu wierzgać przeciwko ustalonemu porządkowi: mężczyźni szukają atrakcyjnych kobiet, kobiety szukają atrakcyjnych mężczyzn. Owszem, zawsze pojawiają się rewolucjoniści( na ogół w postaci tych, nie mogących sprostać wymaganiom miejsca i czasu), którzy starają się narzucić swój obraz świata, swoją utopię: "Prawdziwe piękno jest ukryte, tak ukryte że nikt go nigdy nie odnajdzie. Ludzie zdrowi nigdy nie dociągną poziomem do mądrości, wielkoduszności, doświadczenia, głębokości emocjonalnej niepełnosprawnych" i tak dalej. Troszkę się tu podśmiewam, bo sam doszedłem do wniosku, że nie ma co pomstować na urządzenie świata w tych sprawach. Najlepiej w pełni go zaakceptować bądź nabrać dystansu.
Znałem dziewczyny(kobiety?) naprawdę niezłe wizualnie i bardzo przyjemne w obyciu i charakterze, nie było problemu wypić z nimi taniego winiacza, pogadać, pożartować. Myślę że nie ma tu stałej reguły.
A dlaczego niepełnosprawni chcą się wiązać z pełnosprawnymi? Jeśli już musimy się bawić w przypinanie etykietek ( co i tak jest powszechne i chyba nie do uniknięcia) i różnicować ludzi wg. subiektywnego kryterium narzuconego przez komisje lekarskie , to najpewniej w grę wchodzi m.in: prestiż, chęć znalezienia pielęgniarki czy wreszcie piękna zwyczajna miłość bez podtekstów
Przykład z studentkami na wózkach uważam za właściwe zobrazowanie problemu którym jest kalectwo. Pokazuje dobitnie, że człowiek z poważnym defektem ma funkcjonowanie utrudnione nawet jeśli obdarzony jest urodą.
zauważyłam, że między osobami z niepełnosprawnością wytwarza się jakaś magiczna więź, która jest jakby płaszczyzną porozumienia, nieosiągalną często dla związków że tak to nazwę "mieszanych". To jakby wspólne niesienie Krzyża, a jak pisała Św. Faustyna bywają też słodkie Krzyże, które się nosi z radością...
Nie uważam, nie uważałem i nie będę uważał, że niepełnosprawność kogokolwiek czyni lepszym (co jest popularną bajką w tych kręgach). Ona człowieka po prostu gnoi (jak opiłek wbity za głęboko by go wyciągnąć). Utrudnia egzystencję fizyczną i psychiczną, ograbia z poczucia męskości i kobiecości, a nawet z poczucia bycia normalnym ( o ile ktoś ma możliwości i ochotę). O czym mówię? A o podchodzeniu do człowieka jak do niedorozwiniętego, wychodząc z założenia, że jego defekt z pewnością implikuje kretynizm, debilizm bądź idiotyzm. Jeśli niepełnosprawność sama w sobie specjalnie czegoś uczy, to kompleksów, zgorzkniałości, cynizmu, postawy roszczeniowej lub dewocji.
Ból nauczył mnie tego, że nie chcę go czuć. Kalectwo nauczyło mnie, że nie chcę go mieć. Ale rozumiem próby racjonalizowania go sobie, takie jak chociażby Valeski.
#38
Napisano 16 sierpień 2011 - 23:04
#39
Napisano 18 sierpień 2011 - 23:07
Valeska, ponosi Cię i to zdrowo. Jesteś jedną z tych co widzą w niepełnosprawności jakiś wyższy, boski, cel. Osobiście mi taka postawa jest niezrozumiała. Całkowicie się nie zgadzam z tym, że ON są mądrzejsi, zaradniejsi, bardziej doświadczeni? To przypomnę, że nadal ON są jedną z najmniej wykształconych grup społecznych.
[/quote
Kiedyś uważałam niepełnosprawność za przekleństwo, ale od pewnego czasu (dzięki pewnej osobie) rzeczywiście zaczynam w niej widzieć może nie do końca zrozumiały, ale na pewno wyższy cel. Czy niepełnosprawni są lepsi? W znajomości i przyjaźni nie koniecznie, bo moi znajomi czy też przyjaciele to osoby zdrowe i nie narzekam na żadną negację z ich strony. Co do kwestii miłości to jednak zdania nie zmieniam. Jeżeli mowa o wykształceniu (czy tez jego braku), to się zgadzam może tak być, ale wpływ na to ma fakt, że prawdopodobnie "intelektualnych" i "fizycznych" wrzuca się do jednego worka, a to błąd, bo moim zdaniem to 2 zupełnie inne grupy społeczne. Lilith pisała, że winą niepełnosprawnych bywa to, że nie pracują ani się nie uczą...To czy akurat ktoś zdecyduje się jak to ładnie mówią "dać nam szansę" na zatrudnienie nie zależy chyba do końca od nas. Co do nauki natomiast to pytam: Ile można? Owszem popieram wszelkie metody rozwoju osobistego, bo zawsze to lepsze niż siedzenie w domu, ale...uczyć się można do starości a i tak nikt nie da nam gwarancji zatrudnienia. Wystarczy chociaż poczytać niektóre profile randkowe typu: skończyłam pedagogikę (czy też inny kierunek) i od paru lat usilnie poszukuję pracy. Niepełnosprawni na studiach są mile widziani, ale gdy już zaliczą wszystko co jest do zaliczenia to pojawia się problem, bo na rynku pracy jakoś ani oni sami ani też nikt inny nie znajduje dla nich miejsca. Podobnie jest z rozmaitymi kursami zawodowymi dla ON. Unia daje kasę Pefronowi czy też innej podobnej organizacji i nagle jacyś pseudo-społecznicy o wątpliwym wykształceniu ale odpowiedniej pozycji "łaskawie" zgadzają się takie poprowadzić. Najistotniejsza jest dla nich oczywiście frekwencja (bo za to dostają kasę), a poziom i zaangażowanie w całą sprawę schodzi na drugi plan. Ale cóż nie dziwmy się w tych czasach każdy chce zarobić, tym bardziej, że na naiwności niepełnosprawnych też się da. Swojego czasu nie wiem czy to za namową, czy z potrzeby serca byłam wolontariuszem (oczywiście liczyłam na późniejsze zatrudnienie) i co ciekawe wtedy nikomu nie przeszkadzała moja niepełnosprawność i dawali mi do wykonania takie same zadania jak zdrowym zatrudnionym na etat. Gdy jednak pytałam o możliwość zawarcia umowy o pracę pojawiały się wątpliwości czy sobie poradzę...heh to dziwne jako wolontariusz podobno radziłam sobie świetnie, ale jako pracownik już nie.
Tabletierez, chociaż dobitnie, ale bardzo mądrze ująłeś problem niepełnosprawności, widać że wiesz w czym rzecz i potrafisz (jak nie każdy na tym forum) zdobyć się na szczerość.
#40 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 01 wrzesień 2011 - 02:56
niepełnosprawność .... człowieka po prostu gnoi (...)
ograbia z poczucia męskości i kobiecości
Nie zgadzam sie z tym.
Nie może człowieka określać coś na co nie ma wpływu. Niepełnosprawność nie ograbia z męskości czy kobiecości.
Z meskosci ograbiają złe, nieprzemyslane decyzje, zachowania.
np. brak odpowiedzialnosci za rodzine, wulgaryzmy, poddanie sie nalogom, brak szacunku dla kobiety, uleganie emocjom, poddanie sie w życiu.. i wiele innych.
Np. ten chlopak
http://www.przyjaciel.opole.pl/
jest męski,ta męskość przejawia się m. in. w Jego walce o życie, sile wewnętrznej i jestem przekonana, że wielu z tych " zdrowych" mogloby sie od Niego tej męskości uczyć...
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych