Kiedy trzeba zapomnieć o miłości
#41
Napisano 25 maj 2010 - 16:47
#42 Gość_michalina_*
Napisano 26 maj 2010 - 16:23
Przykładowo: mężczyzna psychicznie trudniej znosi niepełnosprawność, która go ogałaca ze sprawności fizycznej; kobieta trudniej od mężczyzny znosi niepełnosprawność, która ją ogołaca z urody. Mężczyzna poparzony na twarzy, może zupełnie normalnie funkcjonować. Kobiecie o wiele trudniej. Kobieta pozbawiona możliwości swobodnego poruszania się, ale z piękną buzią, może zupełnie nieźle funkcjonować, napewno lepiej niż mężczyzna w analogicznej sytuacji.
"Zadaniem kobiet jest potwierdzanie światu męskiemu, że jest wartościowy i mobilizowanie do wysiłku".
Korzystając z pracy ( psychologa rodzinnego ) podam pewne przykłady:
"Która z was (dziewczyn) przypomina sobie, kiedy ostatnio powiedziała z niekłamanym zachwytem swojemu chłopakowi: Jaki ty jesteś mądry? Przeważnie jest cisza albo śmiech.
A w odpowiedzi, najczęściej pojawiają się takie teksty:
A bo to ja jestem głupia?
Będę mu takie rzeczy mówić?
Jest lęk przed tym, żeby zachwycić się mądrością partnera, chłopaka, męża, bo w domyśle jest:
A bo to ja jestem głupia? O, nie. Ja jestem wyemancypowana, jestem równie mądra jak on.
Tymczasem nie jest mądrością to niezachwycanie się mądrością partnera. bo go się nie mobilizuje do jeszcze większej mądrości.
On potwierdzenia swojej mądrości potrzebuje równie organicznie jak kobieta potwierdzenia ,swego piękna. Myślę, że w takich sytuacjach mężczyźni uciekają w swój własny świat, czasem w nałogi a nierzadko w depresję."
A jak z tą mądrością?
Mężczyźni nie mają ogólnie lepszego mózgu, ale jednak ich mózg jest inny od kobiecego.
Oczywiście z tego wynika też, że kobieta inaczej reaguje na sytuację gdzie dochodzi do kłótni np; oboje są wściekli:
"No to porozmawiajmy.
O co chodzi?
Udowadniają sobie winę. Jak się taka rozmowa w gniewie kończy? Praktycznie zawsze tak samo. On jej udowadnia winę w 100 procentach. Tak ustawił fakty, tak obrócił kota do góry ogonem, że wyszło na jego.
Tego typu rozmowa jest absolutnie bez sensu. Obopólnie szkodliwa, bo wrażliwa kobieta, jak się jej tak czarno na białym wyłoży, że wszystko jest jej winą chowa się w siebie i mówi : Jestem do niczego, i rozkleja się. Nie mobilizuje się .
Zadaniem partnera przy kobiecie jest chronieniem jej przed tym by nie popełniła głupstwa w skrajnym stanie emocjonalnym, a nie wykorzystywanie jej słabości w tym stanie."
Budowanie stałego związku to podejmowanie próbę łatania tego co się zepsuło.
Czasami partnerzy są obciążeni tak złymi doświadczeniami i jednocześnie niedojrzali, że nie dają rady.
Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach chcielibyśmy, za podpowiedzią kultury (przez małe "k") żyć chwilą, żyć przyjemnością, a to się generalnie życiowo, jak widać po połamanych życiorysach wielu ludzi, po prostu nie opłaca.
Konsekwensje różnic - to nieporozumienia na każdym kroku.
Życie niesie całe mnóstwo subtelnych nieporozumień i żeby się przez nie przebić do siebie, trzeba podjąć trud komunikowania się ze sobą.
Jeżeli zabraknie w miłości świadomości tego co wyżej próbowałam nieudolnie wypunktować, to taka miłość jest skazana na dramat.
#43
Napisano 26 maj 2010 - 21:37
dziekuje za wszelkie rady w tym temacie.
#44
Napisano 31 maj 2010 - 09:04
#45
Napisano 01 czerwiec 2010 - 20:15
poznałam kogos jakis czas temu i dobrze nam sie rozmawia... nie wiem tylko co dalej...
a co do M... caly czas mam takie pchniecie by zostac jego kolezanka... zeby nie był sam... Ale nie wiem czy to dobry pomysł...
#46
Napisano 01 czerwiec 2010 - 21:33
#47
Napisano 01 czerwiec 2010 - 21:48
zaraz minie pol roku... 5 spotkań...? dosyc mdłych... watpie by to sie dalo uratowac...
#48
Napisano 01 czerwiec 2010 - 23:18
#49
Napisano 02 czerwiec 2010 - 07:36
#50
Napisano 02 czerwiec 2010 - 11:49
#51
Napisano 02 czerwiec 2010 - 11:57
Masz całkowitą racje. Troche za bardzo wczulam sie w to i zaczęłam go matkować. I fakt zatracałam nawet honor bo przez te pol roku co nie jestesmy razem byłam u niego te 5 razy starajac mu sie usilnie pomóc i na siłe szukac przyczyny. Owszem dowiedziałam sie o jego depresji, ale nic poza tym. Na kazdym takim spotkaniu był jakis czas miły a potem zaczał mówic ze to przeze mnie, ze gdybym była inna to on by miał wiecej checi do wszystkiego... To nie ten sam facet co był od listopada 2008 r.
Prrzykład z meczem tez mnie zagiał... Pisałam do niego z waznym pytaniem, nie odpisywał dwa dni po czym opis gg "we are the champions! [...]". I kiedy mu napisalam, ze nie raczy sie odezwac bo priorytetem jest sport to wiadomo co było...
Była przykładowo jeszcze inna sytuacja. Kiedys sie u mnie zalogował na naszej klasie i nie wylogował. Gdy wyszedł, cos mnie podkusilo by kliknac na odbiorcza, ale nie otwierałam wiadomosci. Nie powinnam mu tam wchodzic i było mii z tym potem nienajlepiej. Ale wyrzuty sumienia przyslonilo to, ze w poczatku wiadomosci który widac na głównej, zaprosil kolezanke do kina. Nie wkurzylo mnie zaproszenie - wkurzyło mnie to, ze mnie zaprosił tylko raz, w styczniu tamtego roku. I wkurzylo mnie tez to, ze tlumaczyl to zaproszenie tym, ze ja mu kiedys powiedziałam ze sie wstydze i dlatego mi nic nie proponował. Mało tego, po tym zdarzeniu widział tylko fakt, ze przeczytałam to, nie chciał sie wczuc w moja sytuacje. I pamietam, ze na zlot fanów U2 mnie nie zabrał, mimo ze bardzo chciałam isc sie wyrwac, poszedł sam, bo był zły.
A ja sie winna nie czuje. Niestety tak jak tu pisali, i jak moi znajomi pisza jestem za dobra.
Teraz to dostrzegam.
Tez bywałam bezwzgledna ale zawsze sie starałam rozmawiac, tlumaczyc. Mimo jego humorów i agresji - byłam obok...
On sie nie czuje doceniony i ja tez nie...
Staram sie do niego nie pisac, nie wiem jednak co bedzie za kilka dni.
#52
Napisano 03 czerwiec 2010 - 15:53
Ja chyba bym nie potrafił rozstać się z nią i dalej próbować ją wspierać, to leży jakby poza moimi możliwościami duchowymi.
I przynajmniej z jej strony nie spotykam się z wyrzutami, że coś źle robię. Jedyne z jej strony zarzuty dotyczą tego, że pomimo takich trudnoiści w naszym życiu wciąż nalegam na to, by się ze mną spotkała, a ona przecież w ogóle nie ma na to czasu!
#53
Napisano 03 czerwiec 2010 - 16:13
#54
Napisano 03 czerwiec 2010 - 20:00
Widac nie mam szczescia do facetów skoro z drugim tez nie wyszło.
#55
Napisano 03 czerwiec 2010 - 20:48
#56
Napisano 03 czerwiec 2010 - 21:15
Może to prawda, że prawdziwa miłość nie zna odległości?
A jeśli ta miłość nie jest prawdziwa, a jednak istnieje? To co wtedy?
Bo cóż to znaczy miłość prawdziwa? Ja na pewno tego nie wiem!
Chociaż myślę, że jej zaznałem. A wręcz jestem tego pewien!!!
Tyle że to było bardzo dawno temu...
#57
Napisano 04 czerwiec 2010 - 08:04
A jeśli chodzi o miłosc to powiem szczerze ze jej nie znam.
#58
Napisano 04 czerwiec 2010 - 08:27
Andrajer, no właśnie...każda miłość z początku jest piękna a ta złudna podobno jeszcze piękniejsza. Nie tak łatwo przecież ocenić, czy błysk w oczach drugiej osoby nie jest fałszywy. A poza tym nawet jak wielka miłość się skończy lub nie przetrwa próby czasu, to też nie można powiedzieć że jej nie było lub była ona nieprawdziwa.
#59
Napisano 04 czerwiec 2010 - 09:47
Może ułatwi Ci podjęcie decyzji... Nie będzie żadnej rady, bo uważam, że radzić nie wolno, można powiedzieć, a ktoś sam wyciąga wnioski.
W 2004roku poznałam sprawnego faceta, był starszy ode mnie o 10lat, na początku wszystko wspaniale się układało (jak to w związkach). Mniej więcej po trzech miesiącach znajomości wyszła z niego czarna strona. Dowiedziałam się, że w sądzie miał sprawę za pobicie kogoś tam, tylko kogo to już nie pamiętam. Już wtedy powinnam spieprzać z tego związku gdzie pieprz rośnie, ale nie, ciągnęłam to dalej, bo (jak sobie mówiłam) nie chciałam być samotna, bo wszyscy mieli facetów, fajnych inteligentnych i w ogóle, to nie chciałam być gorsza. Latem pojechaliśmy do jego rodziny, spaliśmy tam pod namiotem i byliśmy tam z tydzień jak nie dłużej. 3dni przed powrotem, a właściwie przed wyjazdem w góry (bo stamtąd mieliśmy jechać w góry) zachował się jak prosta świnia, bo jemu chciało się seksu, a ja na to nie byłam gotowa. Pomijam szczegóły próby zmuszenia mnie do tego, bo tak było. Wtedy po tym wyjeździe z nim zerwałam. Nie wiedziałam, że wziął z mojej komórki wszystkie numery do mojej rodziny. Zaczęły się groźby, szantaże emocjonalne, obrazy pod kątem Bratowej. Z początku jeszcze chciałam mu dać szansę i być w tym związku, dziś dziękuję, że się związek skończył. Wniosek jaki z tego związku wyniosłam, to taki, że dla mojej Bratowej jestem czarną owcą, obwiniała mnie o to, że źle znosi ciążę, że jak moja Bratanica się urodziła, to chciała bym się nią zajmowała, a przy okazji niszczyła mnie dwa lata, mówiła, że to moja wina, że Pan X groził jej, mojemu Bratu,całej rodzinie. Doszłam do siebie dzięki kilku sesjom psychologicznym, i nie wstydzę się o tym mówić. Dziś jestem pełnowartościowym człowiekiem, znam swoje miejsce i cel. Jak komuś się moja osoba nie podoba, to nie musi ze mną rozmawiać przebywać.
Prawda jest taka, że jeśli ktoś nie chce sobie pomóc sam, to nikt mu nie pomoże. Dziś patrzę na wszystko inaczej, jestem samotna, nie mam faceta, ciężko mi z tego powodu było nie raz, bo miło byłoby mieć kogoś, ale nie jestem towarem, który można ocenić i przelecieć. I jeśli znajdzie się ktoś kto mnie zrozumie, to i ja i ta druga osoba będziemy o tym wiedzieć.
Licorice życzę Ci podjęcia słusznej decyzji w której nie stracisz na swoim poczuciu wartości i sile.
Pozdrawiam
#60
Napisano 04 czerwiec 2010 - 10:36
To że tak wyszlo ja nie widze Twojej winy ale myśle ze z czasem znajdziej prawdziwego przyjaciela co będzi w Tobie widzial wartościowa kobiete a nie laleczke do seksu:images1:
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych