- Pokaż szczegóły
Płeć:
Kobieta
Wiek:
47
- Wygląd
- Osobiste
Budowa ciała:
Przeciętna
Trochę o mnie:
Każdy tak czasem ma, że chciałby chwilkę mieć spokój. Nie: pobyć sam. Mieć spokój. Nie czuć zobowiązań, że pisze do ciebie kolega czy koleżanka i ty musisz mu odpowiedzieć i to do tego grzecznie, bo właściwie nie zrobił nic złego, by traktować go źle, gorzej niż zwykle. Zapewne to jest dość samolubne, uzależniać to, jak się odnosimy do innych ludzi, od naszego nawet nie nastroju, a raczej jakiegoś wewnętrznego widzimisię. Które mówi: nie chcę być sama, ale niech nikt nic ode mnie nie wymaga, bo nie mam na nic ochoty. Z miłą chęcią pobędę z wami, posiedzę w waszym towarzystwie, ale nie chciejcie więcej. Z całą sympatią dla wszystkich moich znajomych, ale czasem naprawdę tak jest, z pewnością nie dotyczy to tylko mnie, że autentycznie, praktycznie nam się nie chce utrzymywać pewnego schematu zachowania, robić coś tylko dlatego że tak wypada, uśmiechać się do kogoś, bo uśmiechanie się jest wpisane w wachlarz obyczajów życia bardzo ogólnie nazwanego towarzyskim. I nie czuję się źle z tym stanem ducha, czuję się źle z mini-kacem moralnym, że ci ludzie naprawdę nie zasłużyli na takie traktowanie, wręcz przeciwnie, ludzie, których nazywam przyjaciółmi, zasłużyli na to, by chodzili po poduszkach moich dłoni, nawiązując do pewnego niedawno usłyszanego wiersza autora o nazwisku, którego nie zdołalam zapamiętać [bo generalnie mam dodupiastą pamięć do nazwisk]. Dalej nawiązując, na oparcie z mojego ramienia nie można czasem liczyć, choć zazwyczaj się staram. Nie dlatego, że nie chcę go komuś podarować [I'll be your crying shoulder..], ale dlatego, że bywa ono słabe. Przykładem na to może być moja chwilowa towarzyska niedyspozycja, za którą wszystkich poszkodowanych przepraszam.
Jak już zaprzyjaźnionemu pisarzowi, poecie i filozofowi powiedziałam, jak koleżanka po fachu, że usiadłam sobie - i piszę. Obejrzałam Kubę Wojewódzkiego, "Californication" po nim też i, usłyszawszy w tym oto serialu, stosunkowo nowym [mam tu na myśli także stosunek, również seksualny, treści do formy jej przekazywania - co mi się podoba], "L.A. Woman" Doorsów.. gdy usłyszałam w popularnej stacji, w dość popularnym serialu głos Jima Morrisona, co przecież nie zdarza sie tak znowu często, a sami wiecie, że usłyszeć piosenkę z płyty a usłyszeć ją w "miejscu", które w tym samym momencie ogląda z milion ludzi, to zupełnie inne, ekscytujące doznanie.. kiedy Jim zaczął śpiewać o kobiecie z Los Angeles - poczułam, że mam wszystko gdzieś. I że jest to przyjemne. Choć tymczasowe. Mówię temu mojemu zaprzyjaźnionemu poecie etc. - ty, to chyba wena jest. Uśmiechnął się i odpowiedział: - otóż, wena.
Czy trzeba coś dodawać?
Jak już zaprzyjaźnionemu pisarzowi, poecie i filozofowi powiedziałam, jak koleżanka po fachu, że usiadłam sobie - i piszę. Obejrzałam Kubę Wojewódzkiego, "Californication" po nim też i, usłyszawszy w tym oto serialu, stosunkowo nowym [mam tu na myśli także stosunek, również seksualny, treści do formy jej przekazywania - co mi się podoba], "L.A. Woman" Doorsów.. gdy usłyszałam w popularnej stacji, w dość popularnym serialu głos Jima Morrisona, co przecież nie zdarza sie tak znowu często, a sami wiecie, że usłyszeć piosenkę z płyty a usłyszeć ją w "miejscu", które w tym samym momencie ogląda z milion ludzi, to zupełnie inne, ekscytujące doznanie.. kiedy Jim zaczął śpiewać o kobiecie z Los Angeles - poczułam, że mam wszystko gdzieś. I że jest to przyjemne. Choć tymczasowe. Mówię temu mojemu zaprzyjaźnionemu poecie etc. - ty, to chyba wena jest. Uśmiechnął się i odpowiedział: - otóż, wena.
Czy trzeba coś dodawać?