Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Bioenergioterapia czy bioenergofikcja


  • Zamknięty Temat jest zamknięty
14 odpowiedzi w tym temacie

#1 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 21 czerwiec 2003 - 19:50

BIOENERGOFIKCJA
Tygodnik "Wprost", Nr 816 (19 lipca 1998)


Czy leczenie niekonwencjonalne pomaga?


Co najmniej 6 tys. chorych na raka umiera co roku w Polsce z powodu zbyt późnego rozpoczęcia terapii, co jest spowodowane korzystaniem z tzw. leczenia niekonwencjonalnego, głównie bioenergoterapii. Mimo że do tej pory nie udowodniono skuteczności leczenia dotykiem, pacjenci wybierali tę formę terapii jako nieobciążającą i pozbawioną skutków ubocznych. Tymczasem najnowsze badania dowodzą, że twierdzenie o skuteczności tej metody jest bezpodstawne.
.

Po najmniej 6 tys. chorych na raka umiera co roku w Polsce z powodu zbyt późnego rozpoczęcia terapii, co jest spowodowane korzystaniem z tzw. leczenia niekonwencjonalnego, głównie bioenergoterapii. Mimo że do tej pory nie udowodniono skuteczności leczenia dotykiem, pacjenci wybierali tę formę terapii jako nieobciążającą i pozbawioną skutków ubocznych. Tymczasem najnowsze badania dowodzą, że twierdzenie o skuteczności tej metody jest bezpodstawne.
Z badań przeprowadzonych przez zespół lekarzy z Kliniki Chemioterapii Instytutu Onkologii w Krakowie wynika, że rozpoczęcie leczenia chorych na raka opóźnione jest w Polsce o 3-36 miesięcy, co spowodowane jest korzystaniem z niekonwencjonalnych metod uzdrawiania. - Zwłoka ta trwa średnio pięć miesięcy. W tym czasie choroba nowotworowa rozwija się o co najmniej stopień, a to wiąże się ze zmniejszeniem szansy na wyleczenie o ok. 20-30 proc. - mówi prof. Marek Pawlicki, kierownik Kliniki Chemioterapii Instytutu Onkologii w Krakowie.
Zespół onkologów prowadził te badania przez kilkanaście lat. Pacjenci kierowani do leczenia w klinice wypełniali kwestionariusz, udzielając odpowiedzi na pytania o korzystanie z niekonwencjonalnych metod leczenia, ich rodzaju, czasu trwania oraz wpływu na stan zdrowia i przebieg choroby nowotworowej. Przepytano w ten sposób 433 chorych. Co czwarty z nich (czyli 110 osóB) przyznał, że przed rozpoczęciem terapii onkologicznej uciekał się do niekonwencjonalnych sposobów uzdrawiania. Największym powodzeniem cieszyła się bioenergoterapia. Korzystało z niej aż 40 proc. chorych. Dalsze miejsca zajęły ziołolecznictwo i znachorstwo (po ok. 20 proc.) oraz leczenie parafarmaceutykami, przede wszystkim torfem lub preparatami homeopatycznymi (ok. 20 proc.). Zadziwia to, że choć zabiegi pozamedyczne nie wpłynęły na zmniejszenie się objawów choroby nowotworowej, a u większości doszło nawet do ich nasilenia, aż 40 proc. ankietowanych pozytywnie oceniło wpływ leczenia niekonwencjonalnego. Co piąty sięgający po te metody był krytycznie do nich nastawiony, a 39 proc. nie miało na ten temat zdania.
Regina J. zgłosiła się do szpitala rejonowego dwa miesiące po zaobserwowaniu na szyi guza. Lekarz rozpoznał nowotwór tarczycy i zaproponował zabieg operacyjny. Pacjentka odmówiła. Zaczęła się leczyć u bioenergoterapeuty, który stanowczo odradził operację i dodatkowo zalecił również picie ziół. Po trzech miesiącach chorą przywieziono do szpitala w stanie krytycznym z dusznością. Udało się ją jednak uratować. Po chirurgicznym usunięciu guza i serii naświetleń pacjentka czuje się dobrze.
- Możliwie jak najszybsze rozpoczęcie terapii jest jednym z podstawowych czynników zwiększających szanse na wyleczenie. Chorzy boją się proponowanych przez lekarzy metod, gdyż zawsze wiążą się one z pobytem w szpitalu, nierzadko okaleczają i wyniszczają organizm. Rezygnują więc z nich, ryzykując nawet utratę szansy na wyzdrowienie. Lekarze nie potrafią przekonywać pacjentów do proponowanych terapii. Nie zawsze wyjaśniają, że zaniechanie leczenia nowotworu złośliwego prowadzi do śmierci - wyjaśnia prof. Pawlicki.
Standardowy zabieg bioenergoterapeutyczny składa się z trzech etapów. Pierwszy polega na medytacji. Terapeuta koncentruje się wówczas na swojej woli udzielenia pomocy pacjentowi. Wpływa to korzystnie także na leczącego. W drugim etapie prowadzący terapię, wodząc dłońmi od stóp do głów kilka centymetrów nad ciałem pacjenta, stawia diagnozę. W końcu dochodzi do tzw. interwencji, w której terapeuta przykłada dłonie na chore miejsca i przywraca równowagę zakłóconemu polu energetycznemu chorego.
Wielu bioenergoterapeutów nie namawia pacjentów do przerwania leczenia lub wręcz zabrania zrywania kontaktu z lekarzem. Niektórzy za swoje usługi nie pobierają stałych opłat. Część z nich pracuje nawet za darmo, traktując swoją pracę jako misję. Zdarza się jednak, że jedynym motywem świadczenia tych usług jest zysk - ktoś, komu przede wszystkim zależy na nim, nie przebiera w środkach. U jednego z bioenergoteurapeutów działających na Śląsku pierwsza wizyta kosztuje 120 zł, następne 50 zł. Spotkanie, w którym uczestniczy kilkanaście osób, trwa niecałe pół minuty. Za seans indywidualny trzeba zapłacić 250 zł. Jeszcze droższe są wizyty domowe - na nie mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi. Bioenergoterapeuta przekonuje chorych, że im więcej spotkań odbędą - najlepiej jedno na tydzień - tym większą mają szansę na wyleczenie. - To był zwykły hochsztapler. Jego pomocnik przyprowadzał co pewien czas do poczekalni osobę opowiadającą innym chorym, jak wspaniale się czuje, bo dzięki seansom nastąpiła poprawa. Twierdziła, że nie jest to tylko jej odczucie - podobnego zdania są również lekarze z onkolodzy. Kolejna podstawiona osoba przekonywała, że po takich seansach guz nowotworowy zniknął całkowicie. Mojej żonie chorej na raka i cierpiącej na anemię terapeuta odradził zalecany przez lekarzy zabieg przetoczenia krwi, twierdząc, że wizyty u niego całkowicie wystarczą. Po dwóch tygodniach żona zmarła - opowiada mąż jednej z uczestniczek seansu. Bioenergoterapia opiera się na założeniu, że leczący potrafi wykryć ponad ciałem pacjenta pole energetyczne i świadomie na nie oddziaływać. Linda Rosa, dyplomowana pielęgniarka działająca w amerykańskiej radzie ds. oszustw medycznych i dr Stephen Barrett, lekarz z Pensylwanii, przeprowadzali badania mające na celu potwierdzenie tej tezy. Wyniki ich doświadczeń opublikowano w "The Journal of the American Medical Association". W eksperymencie wzięło udział 21 osób zajmujących się bioenergoterapią ze stażem od roku do 27 lat. W losowo wybranej kolejności terapeuci z zasłoniętymi oczami odgadywali, w którym momencie nad jedną z ich dłoni pojawia się ręka przeprowadzającego badanie. Czas udzielania odpowiedzi był nieograniczony. Na 280 prób tylko w 123 wypadkach badani prawidłowo wskazali miejsce przystawienia ręki. Stanowi to 44 proc. prawidłowych wskazań, a więc odpowiedzi udzielano zupełnie przypadkowo. Staż praktyki terapeutycznej nie wpływał na liczbę trafnych odpowiedzi. Bioenergoterapia jest nauczana w ponad stu uczelniach w 75 krajach. Oblicza się, że w USA przeszkolono ponad 40 tys. ludzi. Na świecie jest ich łącznie przeszło 100 tys. Połowa z nich praktykuje. Metoda ta jest najbardziej popularna wśród pielęgniarek. Ocenia się, że w Ameryce Północnej wykorzystują ją one w co najmniej 80 szpitalach. - To sprawia, że bioenergoterapia nie wypiera leczenia konwencjonalnego w takim stopniu, jak dzieje się to w Polsce. W naszym kraju metodę tę najczęściej praktykują osoby zupełnie nie związane z medycyną. Dlatego na ogół niechętnie współpracują z lekarzami. Ma to niewątpliwie wpływ na to, że w USA 60 proc. pacjentów z rakiem zgłasza się na leczenie we wczesnym okresie choroby, a w Polsce tylko co trzeci chory - mówi prof. Pawlicki. W 1996 r. James Randi Educational Foundation zaoferowało 750 tys. USD dla osoby, której uda się zademonstrować zdolność wykrywania ludzkiego pola energetycznego. Zgłosiła się tylko jedna osoba. Niestety, badanie nie wypadło pomyślnie. Mimo że oferta nadal jest aktualna, a kwota wzrosła do 1,1 mln USD, nie pojawiają się żadni ochotnicy.


Renata Karwat
Współpraca: Dorota Romanowska, Tomasz Wojciechowski

-----------------------------------------------------------------------------

(E) (E) (E) (E) (E) (E)

Osobiście uważam, że sięganie do bioenergoterapii czy też innych metod alternatywnego leczenia powinno być prowadzone równocześnie z leczeniem prowadzonym przez lekarza specjalistę w danej dziedzinie... wydaje mi się, że o tym należy pamiętać.
Każdy z nas w zetknięciu z chorobą szuka różnych mozliwości dojścia do zdrowia - nie mam nic przeciwko, ale szukajmy tych dróg z rozsądkiem.
Wklejając ten artykuł na forum IPONka nie zamierzałam przekreślić znaczenia wszelkich metod alternatywnego leczenia, ani też nie zamierzam rozpoczynać dyskusji o bioenergoterapeutach - umieściłam to tak po prostu "Ku pamięci" :lol:
Od 1998 roku minęło juz troszkę czasu i faktem jest, że bioenergoterapia czy metody niekonwencjonalne wspomagają zasadnicze leczenie :lol:
Modlitwy też czynią cuda :-D
Pozdrawiam :-D :-D :-D
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#2 malenstwo

malenstwo

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 232 postów

Napisano 21 czerwiec 2003 - 22:24

Masz rację Rrybko, dość często słyszy się o fałszywych znachorach , czy bioenergoterapeutach, którzy zbijaja fortunę na ludziach chorych i nic ich nie obchodzi, ze moga zrobić im wielką krzywdę swoimi niecnymi praktykami.
Cały widz polega na autosugestii. To właśnie wiara w cuda ma leczyć.
Czasami wiara w cuda i pozytywne nastawienie pomagają, bo kiedy człowiek wierzy w polepszenie stanu zdrowia, wtedy łatwiej poddaje sie leczeniu stosowanemu przez prawdziwą medycynę.
Bioenergoterapeutów z prawdziwego zdarzenia nie jest wielu.
Ale prawdziwy bioenergoterapeuta nigdy nie każe odstawić dotychczas stosowanego leczenia!
  • 0

Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych dni swego życia! Wracaj do nich ilekroć w twym życiu wszystko zaczyna sie walić.


#3 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 22 czerwiec 2003 - 08:24

Bioenergoterapeutów z prawdziwego zdarzenia nie jest wielu.
Ale prawdziwy bioenergoterapeuta nigdy nie każe odstawić dotychczas stosowanego leczenia!


i nigdy nie pobiera za to pieniędzy.
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#4 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 22 czerwiec 2003 - 14:14

Nie zgadzam się z Tobą Skangurku, to czy ktoś bierze pieniądze czy też nie nie może być i nie jest miarą jego prawdziwości i skuteczności.
Mamy w Polsce znanych bioenergoterapeutów i uznawanych nawet przez lekarzy a jednocześnie biorących pieniądze za swe usługi - a niby czemu nie?

Powiem więcej zetknęłam się osobiście (między innymi) z takimi bioenergoterapeutami, którzy nie biorą pieniędzy, swoją pomoc i oddziaływanie traktują jak jakąś misję iiiiiii wcale nie obdarzyłam ich sympatią i zaufaniem, bo ich dziwna wiara we własną moc mnie przeraża.
Zetknęłam się również z licznymi bioenergoterapeutami - fachowcami i jeszcze innymi uzdrowicielami tzw. znachorami - pomagali mnie i mojemu synowi za pieniądze, ale nigdy nie twierdzili, że pomogą na pewno. Podkreślali, że spróbują pomóc - mnie osobiście ta skromność bardziej odpowiada, taka osoba jest bardziej wiarygodna wg mnie niż ktoś kto przypisuje sobie moc Boga.

:lol: Pozdrawiam :lol:
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#5 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 22 czerwiec 2003 - 15:06

rrybko,
źle odbierasz to co napisałem. Moja wina, że napisałem tylko jedno uzupełniające zdanie. Widzisz, prawdziwi bioterapeuci wcale nie zabiegają o sławę i pieniądze. Wcale też nie przypisują sobie mocy Boga. Oni to poprostu czynią w milczeniu. Zawsze też mówią, by nie rezygnować z leczenie konwencjalnego. Natomiast ci co biorą pieniądze robiąc z tego zawód, są mniej wiarygodni, gdyż zawsze pachnie to oszustwem. No i robią to bez przekonania ,a tego należy mieć jak najwięcej. Dając komuś energię, musisz samemu wierzyć że ją dajesz w celu pomocy bezinteresownej.
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#6 malenstwo

malenstwo

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 232 postów

Napisano 22 czerwiec 2003 - 21:45

Aż mnie korci, żeby podyskutować na ten temat.
Wydaje mi się, że ci, którzy robią to za pieniądze, robią to z czystego zysku a nie z chęci pomocy. Jest takie powiedzenie "darmo wzięliście, darmo oddajcie" i tak własnie widzę pomoc poprzez przekazywanie energii, bo ten "dar" ludzie po prostu mają albo nie i sami decydują o tym, czy podzielić się z innymi czy nie.
Korzystałam z takiej pomocy wielokrotnie. Sama nie wiem czy mi to cos pomogło, ale myślę, że chyba jednak tak... Kiedyś sie nad tym zastanawiałam i stwierdziłam, że być może dzięki temu żyje mi sie lżej, że mogło być gorzej. A jeżeli nawet nie pomogło, to moje optymistyczne nastawienie, że będzie lepiej, zrobiło swoje :)
Tu przypomniał mi się słynny Kaszpirowski (adin, dwa tri...) Jak myślicie, był to prawdziwy czy fałszywy "uzdrawiacz" ? Podobno niektórym znikały siwe włosy, czuli przypływ sił. Ale jakoś ucichło i zniknął Rosjanin z pola widzenia.
Nikt nie gwarantuje całkowitego wyleczenia. Nawet niewielka poprawa to też sukces, bo czasami dzięki temu można np. zmniejszyć dawkę jakiegoś leku.
Mówi się, że "tonący brzytwy się chwyta" , ta brzytwa to nasza nadzieja i ta nadzieja właśnie jest potrzebna wszystkim, bo gdybyśmy w to nie wierzyli, to wszystko to nie miałoby sensu. Nie odbierajmy jej sobie.
Z pozdrowieniami :-D
  • 0

Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych dni swego życia! Wracaj do nich ilekroć w twym życiu wszystko zaczyna sie walić.


#7 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 23 czerwiec 2003 - 07:46

Moi drodzy mam odmienne zdanie od Was, bo cóż...
Uzdrowiciel obdarzony szczególnym darem pomaga ludziom z dobrej woli, nie biorąc za to kasy, ale kiedy ta grupa potrzebujących się zwiększa ten szczególny ratownik nie ma na nic innego czasu, nie ma czasu na pracę zawodową. Bo od 5 rano gromadzą się pod jego drzwiami ludzie – on niesie im pomoc. Czy uważacie, że powinien pomimo wszystko robić to za darmo?? A co stanie się z jego rodziną – uzdrowiciel jeść też musi, a za darmo nikt go nie nakarmi.
Mam odczucie, że mówicie o samozwańczych uzdrowicielach, którzy nie mają żadnej licencji na swój dar ani umiejętności. Takich nazywam znachorami i widząc pod ich domami tłumy nie dziwię się, iż ludzie obdarzają ich dobrowolnymi datkami pieniężnymi, bo oni ceny za swoje usługi nie wystawiają.
Inaczej rzecz się ma z bioenergoterapeutami posiadającymi licencję (nie wiem jak to nazwać) czy jakiś tam glejt poświadczający o ich umiejętnościach. Tacy bioenergoterapeuci poza swoim darem muszą posiadać wiedzę i umiejętność właściwego przekazywania energii - wymaga to od nich rzetelnej pracy a nawet ponoszenia niemałych kosztów. Dlaczego więc, po wielu latach nauki, kiedy już potrafią zapanować nad swoją energią i właściwie dzielić się nią z ludźmi muszą dla tej pracy poświęcić swój dom, rodzinę i niemal wszystko to co osiągnęli dotychczas. Skuteczna pomoc ludziom wiąże się zazwyczaj z napływającymi tłumami ludzi, w przypadku których medycyna jest bezsilna.

Energię przekazać drugiemu człowiekowi może każdy z nas – czujemy to odpowiednio rozkładając ręce nad drugim człowiekiem, a czasami wyczuwamy tę energię i bijące ciepło od kogoś stojącego obok nas. Jednak aby nasza energia była pomocna i obdarowywanie nią nie szkodziło nam samym i obdarowywanym, to poza darem musimy posiadać też pewną wiedzę i umiejętności. Nie zagłębiałam tematu bioenergoterapii nigdy od strony naukowej – ale z pobieżnych informacji i programów telewizyjnych wiem, że bioenergoterapia to nie jest takie proste obdarzanie energią.

"darmo wzięliście, darmo oddajcie"

Nie powiedziałabym, że uzdrowiciele, bioenergoterapeuci dostali ten swój dar za darmo... to ciężki chleb i bardzo obciążający.

Pozdrawiam :-D
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#8 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 23 czerwiec 2003 - 08:35

Rrybko,
Ludzie sprytni, cwani, cyniczni zrobili z daru uzdrawiania komercję nazywając ją bioenergoterapią. Ba, wymyślili sobie nawet licencję, by zamknąć się w swoim kręgu.
Powtarzam jeszcze raz. Ludzie niosący pomoc poprzez dotyk nigdy nie zabiegają o sławę i nie robią też tego nagminnie i za pieniądze. Nie wiem czy wiesz, ale tacy co biorą pieniądze tracą swój dar (nazwijmy to umownie) uzdrawiania po pewnym czasie. Leczenie dotykiem polega nie na znajomości układania rąk - to wymysł w/wymienionych. Ktoś kto posiada ten dar wie bez dotyku o chorobie i gdzie ona się mieści. Przykładając ręce tylko koncentruje swoją energię tam gdzie to potrzebne. Zastanów się kogo by należało nazwać samozwańczym uzdrowicielem.
pozdrawiam
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#9 basiak

basiak

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 716 postów

Napisano 23 czerwiec 2003 - 11:17

Bioenergoterapia jest niekonwencjonalną metodą leczenia, na tyle kontrowersyjną, na ile nie poznaną. Wszyscy macie po części rację wypowiadając się o bioenergoterapeutach. Są to tylko ludzie, którzy wykorzystują swoją energię, lepszą lub gorszą, w celach leczniczych. I niezależnie od tego czy biorą za to pieniądze, czy nie, to tak jak wśród lekarzy konwencjonalnych, są obok dobrych specjalistów również kiepscy bioenergoterapeuci. Ryzyko trafienia na dobrego jest takie samo. Wśród jednych i drugich są wybitni specjaliści i zwykli szarlatani. Aby terapia miała sens, konieczna jest wysoka czystość wewnętrzna terapeuty, co jest niestety niezwykle rzadkie. Zawsze jednak należy pamiętać o tym, że bioenergoterapia jest tylko metodą wspomagającą i nie należy odstawiać leków ani przerywać leczenia konwencjonalnego, jeżeli takie jest prowadzone!

Na podstawie posiadanych materiałów spróbuję w dużym skrócie okreslić, co to jest i na czym polega ta metoda.

Bioenergoterapia to naturalna metoda terapii polegająca na przekazywaniu bioenergii terapeuty dla osoby potrzebującej wspomagania - osłabionej, chorej, przechodzącej rekonwalescencję po przebytej chorobie. Poszczególni terapeuci stosują różne metody i techniki przekazywania energii. Przekaz może następować poprzez dotyk, metodą bezdotykową lub na odległość.

Bioenergoterapia opiera się na przekonaniu, że w każdym człowieku znajdują się ośrodki energetyczne zwane czakrami, będące źródłem pola bioenergetycznego istniejącego nie tylko w granicach ciała, lecz także rozprzestrzeniającym się wokół niego w postaci aury. Zaburzenia w przepływie energii przez czakry powoduje chorobę organów, za które one odpowiadają. Bioenergoterapeuta wykrywa miejsca zaburzeń energetycznych w ciele chorego, usuwa blokady energetyczne i ładuje pozytywną energią płynącą z jego dłoni miejsca gdzie jej brakuje. Jednocześnie usuwa energię chorobową przyśpieszając proces zdrowienia. Podczas trwania zabiegu można odczuwać między innymi gorąco i mrowienie w ciele. Może też pojawić się uczucie senności. Czas trwania terapii jest zależny od rodzaju schorzenia.

Bioenergoterapeuci na określenie sił, przy pomocy których działają, używają terminów: energia, pole magnetyczne czy elektromagnetyczne, bioemanacja, bioprądy. Zjawiska te jednak nie zostały dotychczas ani wykryte ani zmierzone żadnymi przyrządami fizycznymi. Jedynym "aparatem", który może, jak twierdzi o. J. M. Verlinde, odczuwać te energie i używać ich jest człowiek. Właściwości takie posiadają ludzie o rozwiniętych zdolnościach mediumicznych. Owe zdolności mogą być albo dziedziczone albo nabyte i wykształcone przy pomocy odpowiednich technik.

"... Człowiek, jako struktura psychofizyczna oraz jako suma licznych, przeróżnych związków chemicznych, posiada w sobie oprócz energii elektromagnetycznej jeszcze jakieś bliżej nieznane energie zespołowe, które nazwaliśmy biomagnetyzmem. Przypuszczać należy, że te właśnie energie, te potencje stanowią o mocy biopola i jego oddziaływaniu z jednego człowieka na drugiego. Im większa jest siła biopola , tym większe jest jego oddziaływanie. Jaka jest istota tych bioprądów pochodzących z biopola, ilu rodzajowe są one oraz jaka jest maksymalna moc ich natężenia u każdego - nie wiemy. Niemniej jednak samo istnienie tejże energii w każdym człowieku jest faktem niezaprzeczalnym... Przypuszczać należy również, że bioprądy każdego osobnika różnią się nie tylko pod względem swej intensywności, lecz także pod względem charakteru. Jednego człowieka bioprądy sa pozytywne i wnoszą w organizm innych ludzi energię twórczą, u drugich znów negatywne, albo wręcz szkodliwe...Prawdopodobnie na odrębność biopola mają wpływ czynniki moralne: życzliwość, dobroć, miłość do ludzi i całej przyrody żywej, jak również czynniki psychofizyczne - równowaga psychiczna, mocne zdrowie, sprawność funkcjonowania całego organizmu. Wartości te kształtują pozytywne i dobroczynne biopola..." (Czesław A. Klimuszko - Moje widzenie świata)
  • 0

#10 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 23 czerwiec 2003 - 11:39

No, no Skangurku nie przesadzaj... nie mozna generalizować.

Dodam tylko, że przeczucia bywają mylne i zbyt często wydaje się nam, że ofiarujemy komuś cudowną energię, a ta przekazana energia nie musi być taka cudowna... tego po prostu nie wiemy.
Miałam taką przygodę z synem, gdzie kategorycznie musiałam zaprzestać odwiedzania uzdrowiciela. Podobną przygodę miała moja koleżanka, którą od uzdrowiciela zabrało pogotowie - niektóre schorzenia nie mogą być poddawane zabiegom/ energetyzującym. Tak rzecz się ma min. z torbielami, które mogą pęknąć podczas dużej lub silnej dawki energii i zatruć organizm płynem, który tę torbiel wypełniał. Jakoś nie zdarzyło mi się by leczący rękoma kiedykolwiek na to zwrócili uwagę. Dokładnie to przytrafiło się mojej koleżance, umknęła śmierci cudem. Inaczej rzecz się ma ze znachorami (przejmującymi swój dar od dziadów czy pradziadów) - jakże często zdarzyło mi się słyszeć: Wam nie mogę w pełni pomóc, Wam potrzebny jest lekarz i Bóg. To chyba uczciwe słowa.
Moc bioenergoterapeutów jest bardzo kontrowersyjna (jedni ją mają a inni udają , że mają hihihi).Jednak wydaje mi się, że to nade wszystko nasza psychika i wiara w tę moc sprawia, ze przez jakiś czas czujemy się wzmocnieni. Człowiekowi choremu wzmocnienie psychiki jest również bardzo potrzebne, czasami to warunek skutecznej walki z chorobą - a zatem nie mam nic przeciwko bioenergoterapeutom. Jestem skłonna zaufać znachorom ( nie wszystkim!!!) ale wierzę, że są wśród nich ludzie obdarzeni szczególnym darem, którzy pomagają ludziom bez dotyku, sama rozmowa z nimi, ich mysli biegnące wokól osoby chorej są ogromną pomocą i nawet dzieląca odległośc między znachorem a osobą chorą nie ma tutaj istotnego znaczenia. Wierzę, że są wśród nas ludzie obdarzeni takimi umiejetnościami - to jakby ludzie wybrani, nie stanowią licznej grupy uzdrowicieli.
Przykładając ręce do drugiego człowieka, może to być zwykły gest powitania, potrzymanie dłoni chorego - w taki sposób nie robimy nic innego tylko przekazujemy energię. Ale aby przekazać energię uzdrawiającą nie wystarczy wyczuwać, że w tym miejscu u danego człowieka siedzi coś złego, zimnego i nie wystarczy chcieć pomóc - to jeszcze za mało, by leczyć i wyleczyć.
Mam sąsiadkę, która pomaga ludziom za darmo - no i oki, pomaga tym, którzy w jej pomoc i jej moc wierzą, a dziwnie nie może pomóc mnie, bo ja nie wierzę w jej moc i śmiem twierdzić, że przyczyną tego stanu jest moja ogromna i silna wewnętrzna energia. hahahahaha :D :D :D :D Pomijam już jej wiarę, w jej własną moc uzdrawiania.
Sprawa odpłatności za takowe usługi jest drugorzędną i w sumie jesli ktoś ma mi pomóc to ta opłata zupełnie nie ma znaczenia /zazwyczaj nie są to kwoty zbyt wygórowane/.
Pozdrawiam :-D
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#11 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 23 czerwiec 2003 - 11:50

:-D :-D :-D Dzięki Basiaczku, że się odezwałaś, wiedziałam, że Twoja wypowiedź będzie fachowa (cmok)

Skangur powiedział:
Ludzie niosący pomoc poprzez dotyk nigdy nie zabiegają o sławę i nie robią też tego nagminnie i za pieniądze.


Skangurku jeśli ktoś ma dar, to w przypadku kiedy widzi wokół tyle cierpienia, choroby powinien pomagać NAGMINNIE :lol: to chyba jego obowiązek i forma zapłaty za ten dar. :lol:

(cmok) Lubię z Wami tak podyskutowac hihihi (cmok)
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#12 Rocco

Rocco

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 136 postów

Napisano 04 grudzień 2004 - 18:40

BIOENERGOFIKCJA Osobiście uważam, że sięganie do bioenergoterapii czy też innych metod alternatywnego leczenia powinno być prowadzone równocześnie z leczeniem prowadzonym przez lekarza specjalistę w danej dziedzinie... wydaje mi się, że o tym należy pamiętać.


Tylko jak bedziesz mowić to swojemu lekarzowi to odsuń sie na bezpieczną odległość bo wybuchnie. Śmiechem oczywiście.
  • 0
kocham walenie

#13 Fibi

Fibi

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 636 postów

Napisano 02 maj 2006 - 13:30

Z tą bioenergoterapią jest różnie,jak z lekarzami.Można trafić na bardzo dobrego bioenergoterapeutę i lekarza ,lub hochsztaplera z obu dziedzin. Dobry bioenergoterapeuta to taki,który mówi,wręcz prosi by chory poszedł do lekarza po diagnozę.
Teraz druga kwestia-pieniądze.Niektórzy bioenergoterapełci nie mają innej pracy i zajmują się tylko bioenergoterapią ,cały swój czas poświęcają swoim pacjentom i chcąc nie chcąc muszą z czegoś żyć.Ja nigdy nie ufałam takim co biorą oszalamiające pieniądze za seans ,który trwa 3 minuty.Bioenergoterapeutę trzeba szukać z głową ,nie na chybił trafił.
Korzystałam z takiego leczenia i pomogło.Nie nastawiałam się na cuda.Po prostu pojechałam po pomoc.Wychodzę z założenia,jeśli Bóg będzie chciał żeby mi pomogło to pomoże ,a jeśli nie, to nie.
Moją pierwsza bioenergoterapeutką była Pani Barbara.Ona bardzo mi pomogła myślę ,że gdybym do niej nie trafiła ,już by mnie nie bylo na tym świecie.Teraz korzystam z pomocy innego bioenergoterapełty,ponieważ nie mam czym dojechać do Pani Barbary.Poniżej podaję link do jego
strony.Jeśli ktoś chce może poczytać.
www.biocentrum-kozicki.alpha.pl

Podaję też telefon do Pani Barbary.Szuka ona też zaginionych z bardzo dobrymi rezultatami.
[052] 379-70-10

A tak pozatym,są kliniki w USA które współpracują z energoterapeutami i hipnozerami[stosują hipnozę zamiast tradycyjnego usypiania do operacji] to z bardzo dobrymi wynikami
  • 0

#14 Agie***

Agie***

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 78 postów

Napisano 02 maj 2006 - 18:43

Moja ciotka od lat chodzi do takiego "specjalisty", gdyż twierdzi, że lekarze "się nie znają". Ciekawe tylko czemu ciągle na coś choruje :? Chciała mnie do niego zaciągnąć, ale ja już byłam u zbyt wielu cudotwórców by w to wierzyć....
  • 0
Mam na imię Agata :)

#15 ewita

ewita

    Gawędziarz

  • R.I.P.
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 1156 postów

Napisano 02 maj 2006 - 21:10

To, co teraz napiszę, zabrzmi może nieprawdopodobnie, ale jest faktem. Swego czasu byłam członkiem Warszawskiego Towarzystwa Psychotronicznego... :lol: :lol:
Ci, którzy mnie znają wiedzą, że wróżę z kart, z ręki, czasem z oczu... Traktuję to po prostu jako ciekawostkę, rodzaj zabawy - chociaż wymagający ode mnie dużego skupienia. Ale mam podobno jeszcze jakieś zdolności bioenergetyczne. Nigdy tego nie wykorzystywałam. Dlaczego?

Poznałam prywatnie sporo bioenergoterapeutów. Niektórzy z nich byli niezwykłymi osobowościami i naprawdę potrafili wpływać własną energią na stan zdrowia innych (sama tego doświadczyłam), inni - mimo dużych zdolności - raczej szkodzili niż pomagali. :cry:
Bo co innego jest mieć określone zdolności, co innego rzeczywiście umieć pomóc. Po pierwsze - dobry bioterapeuta musi być "uporządkowany" wewnętrznie, spójny psychicznie, musi lubić ludzi, odizolować się od codziennych kłopotów. Jeśli ktoś sam nie wie, czego chce od życia, jeśli jest spięty i zdenerwowany - nigdy nikomu nie pomoże! :evil:
Po drugie: takie leczenie bardzo wyczerpuje! Przekazuje się własną energię i trzeba znać techniki jej odzyskiwania - inaczej można stać się "wampirem" energetycznym, wysysającym siły z innych, zamiast im pomagać...
Nie jest istotne, czy się pobiera pieniądze za takie leczenie! Ważne jest, czy się rzeczywiście leczy, a nie szkodzi! I - oczywiście - nie może to się odbywać zamiast wizyt lekarskich, tylko oprócz...
Ja - ani nie mam tyle sił fizycznych, żeby oddawać je komuś, ani nie byłam zainteresowana tak wielkim wysiłkiem...
Proponuję więc podchodzić z dużym dystansem do kogoś, kto jest w stanie przyjąć 40 osób dziennie... Ale... może nie odrzucajmy tak do końca tej metody...

I jeszcze jedno zdanie, dopisane następnego dnia: ten temat został reanimowany. Jak widać nurtuje iponków od wielu lat. No i popatrzcie: przez tak długi okres czasu szala nie przechyliła się na żadną stronę :-D

O czym to świadczy?
  • 0
Myślę, więc jestem... (Kartezjusz)


Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych