Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Rozdroże...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
8 odpowiedzi w tym temacie

#1 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 17 maj 2003 - 01:56

W życiu każdego z nas można dostrzec etapy i nie chodzi mi tutaj o naturalne etapy rozwojowe, ale etapy w których podejmujemy ważkie decyzje, od których uzależnione jest nasze dalsze życie. Wydawałoby się, że jeśli już masz w miarę uporządkowane kontakty rodzinne, męża, dzieci, wymarzoną pracę, to najważniejsze życiowe decyzje podjąłeś. Kolejny etap to przejście na emeryturkę i może zajęcie się wnukami :D hihihi (z tym oczywista się nie spieszę ani ja ani moje dzieci). :D
Niestety nigdy nie wiemy kiedy kolejny ważny etap życiowy nastąpi. Życie chyba byłoby zbyt proste, gdybyśmy tak wszystko zawczasu mogli sobie poukładać.
Choroba spada na nas zazwyczaj nagle, burzy nam dotychczasowy spokój i ład.
Mnie choroba przewróciła życie do góry nogami i ciągle każe dokonywać wyborów coraz trudniejszych i o coraz większym znaczeniu dla przyszłego życia.
Wczoraj znów stanęłam na rozdrożu ...

Zgodzić się na przyjęcie wypowiedzenia z pracy, czy może jeszcze rok przeczekać, a nóż coś się zmieni?
Już mija 3 lata od momentu kiedy nagła choroba (wyglądająca nawet niezbyt groźnie)wstrząsnęła moim spokojnym i w miarę uporządkowanym życiem Roczne leczenie, operacja, 8 miesięczny powrót do pracy i znów przerwa na długo trwające, już 9 miesięczne zwolnienie lekarskie.
Po 23 latach oddanej pracy, specjalizacji, studiach - choroba sprawia, ze to co kochałam, co było sensem życia poza rodziną oczywiście(ją zawsze stawiam na pierwszym miejscu), to czemu podporządkowane było niemal wszystko, nawet życie rodzinne teraz nie ma znaczenia. Choroba przerwała ten bieg, gasi ten żywioł płonący we mnie. Byłam nauczycielem, który w pracy z dzieciakami zapominał nawet o ciężkich problemach dnia codziennego. Ta praca dawała siłę, wytchnienie i zapomnienie. 8)

Od bladego świtu zastanawiałam się wczoraj
- podpisać zgodę na wypowiedzenie w czasie trwania L4 czy nie?...


Moi lekarze już od dwóch lat twierdzą, że powinnam zrezygnować. A ja tak na przemian - raz szukam ośrodków, które mogą mi pomóc, by za chwilę po uzyskaniu odmownej opinii uznać, że lekarze się nie znają, może muszę odpocząć i te pioruńsko dziwne dolegliwości same mi miną. Jak trudno uwierzyć w takie choroby, które sadzają człowieka na wózek, ale czasami w przypływie jakby swojej chorobowej dobroci pozwalają niemal normalnie chodzić. W ciągu tych 3 lat już setki razy postanawiałam nie pieścić się ze sobą, łamałam niemoc nóg dodatkowym wysiłkiem - nie chcą chodzić? -myślałam - to ja je zmuszę i przemierzałam po 7 km pieszo z przychodni rehabilitacyjnej do domu. Mam przerwać pracę i ograniczyć chodzenie? - nie, nie poddam się tak łatwo opiniom byle jakich lekarzy, są przecież jeszcze leki. No i je zaczęłam brać, zwiększone dawki, które przyjmuje się po jednej na dobę, brałam 3 razy dziennie, ale pracowałam i byłam z tego ogromnie dumna. Tylko z upływającym czasem jakoś dziwnie zaczęłam unikać tego przemęczania nóg, zaczęło brakować mi ogólnie sił, coraz częściej korzystałam z uprzejmości ludzi oferujących podwiezienie mnie do pracy, coraz częściej w pracy siadywałam i lekcje, nawet gimnastyki prowadziłam z pozycji krzesła. Ja turystka piesza - niemal przestałam opuszczać dom, siły brakowało mi coraz bardziej. Na nic się zdało chodzenie z kulami, upadki, przeokropny ból nóg, słabnące i drżące ręce...nicnierobienie w domu, ogólna niemoc i bezwartościowość. Wózek inwalidzki!!! Z jakim bólem na nim usiadłam, z jakim bólem i gorączką wróciłam do domu po odwiedzinach swojej dawnej klasy szkolnej, dzieci, kolegów i koleżanek. To był ból -którego nie potrafię go określić, okropny wewnętrzny ból duszy, bo już nie ból fizyczny - tego na wózku się pozbyłam. Poza tym z niego na ulicy raczej się nie spada. :-D To wózek pozwolił poczuć się znów przydatną w domu, bo znów zaczęłam robić niemal wszystko, nawet niewielkie zarobkowanie udało mi się zorganizować. :-D
Jednak ciągle nie mogę uwierzyć, by nie było lekarstwa na chorobę, która dziś przetrzymuje mnie na wózku a jutro pozwoli może chodzić, wprawdzie tylko po mieszkaniu, boso, ale jednak pozwala - ta sytuacja się powtarza.

Tak miotałam się z myślami wczoraj od bladego świtu do godziny 14.00.


Podpisałam to wymagane oświadczenie i tak podjęłam definitywną decyzję o zmianie życia.
To koniec mojej pracy w szkole, skoro trzeba zredukować etat, to nie mam sumienia być osobą pozbawiającą kogoś chleba. Mam szansę na rentę, nie zostanę bez pieniędzy - tak to sobie wyjaśniłam.
Podpisałam to wymagane oświadczenie i przepłakałam resztę dnia, użalając się nad sobą, aż mi wstyd, ale to prawda, wczoraj użalałam się nad sobą i nad swoim losem.
Przyznam miałam jeszcze szansę przedłużenia tej nieobecności w pracy o rok, ale to oznaczałoby, że kolejny rok musze siedzieć w domu, bez szansy na pracę i bez mozliwości podjęcia jakiejkolwiek pracy - tego kolejnego roku w bezczynności niezmiernie się boję, to byłoby jakby samobójstwo psychiczne.


Czy wybrałam już drogę?
Po przespaniu smutasów dzisiaj wierzę, ze uda mi się zbudować to nowe życie - nie wiem jeszcze jak, ale wiem, że coś znajdę. Poruszę niebo i ziemię ale tę pracę znajdę, bardzo tego chcę i musi mi się udać - mam jeszcze sprawne ręce i chyba sprawną głowę, coś wymyślę. Tę dodatkowo zarobioną kasę przeznaczę na poszukiwania ośrodków i specjalistów, którzy albo definitywnie powiedzą, ze nie mam szans na samodzielne chodzenie, albo podejmą się leczenia. Albo też rzeczowo wyjaśnią mi jak mam żyć, by to choróbsko nie postępowało. Nie zamierzam zrezygnować, ani z walki o zdrowie psychiczne ani też o zdrowie fizyczne.


Dzisiaj mam odczucie, iż nie stoję już na rozdrożu - już wybrałam drogę, mam full roboty i chyba muszę napisać plan działania, by nie zboczyć z tej właściwej drogi.

Czy wybrałam drogę właściwą, tego nie wiem, jak się przekonam to dopiszę kolejną część hihihi Jeśli wybrałam błędną to zawsze mogę zawrócić. Szkoda, że nie jestem macho - przynajmniej uniknęłabym łzawych potyczek. :lol: :lol: :lol: :lol:

Piszę tutaj jakby sama do siebie i wiecie co moi czytelnicy - to pisanie też pomaga w zrozumieniu siebie i tego co się przezywa, może pomóc też tym co wczoraj, czy dziś nagle zostali dotknięci chorobą, tym co czują się okropnie samotni w swoim bólu... My, chorujący, borykający się ze schorzeniami dziwnymi, ciężkimi do wyleczenia i zdiagnozowania - przeżycia mamy podobne, może różnie je rozwiązujemy....
Ciągle czekam, by ktoś mnie w tym pisaniu wspomógł...

Pozdrawiam :lol:
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#2 basiak

basiak

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 716 postów

Napisano 17 maj 2003 - 09:00

Przeczytałam Twój post bardzo uważnie i rozumiem Rrybko Twój dylemat. Podjęłaś decyzję, a czy okaże się słuszna, będzie to zależało od realizacji Twoich planów, które już masz w głowie. Skończył się kolejny etap w Twoim życiu, zaczyna się następny, przywitaj go z radoscią i entuzjazmem, a wiem, że to potrafisz.
Przy okazji leczenia mojej choroby (o czym też tu napiszę, ale w innym wątku) i rehabilitacji poznałam parę osób z SM i wszystkie walczyły z wielką determinacją o swoje zdrowie i sprawność. To, co pamiętam doskonale, a nie potrafiłam wtedy tego zrozumieć, były to osoby nie tylko z wielkim poczuciem humoru, ale potrafiły śmiać się z siebie i swojego kalectwa. Teraz wiem, że to była swojego rodzaju forma terapii, tak jak wygadanie się, choćby tu na forum, gdzie na pewno znajdzie się ktoś, kto nas wysłucha i nie masz przy tym poczucia, ze zajmujesz mu cenny czas, jak to jest w rzeczywistości.
Ja też w pewnym sensie traktuję to forum i kontakty z Iponkami jak lek na moją duszę, bo wszystkim chyba wiadomo, ze "w zdrowym ciele, zdrowy duch". Wchodząc, zupełnie niedawno na to forum, rozgadałam się tak, że osoby znające mnie od lat bardzo by się zdziwiły, jako że raczej słucham, niż opowiadam o sobie. I z upływem dni chce mi się opowiadać coraz wiecej i wiecej.
Trzymaj się Rrybko, wysyłam Ci (cmok) i duże (H)
  • 0

#3 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 17 maj 2003 - 09:40

Dziękuję Basiu, za odzew (cmok)

Pozdrawiam (H)
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#4 sonia

sonia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 356 postów

Napisano 17 maj 2003 - 19:26

Rybko podziwiam Cię - decyzja słuszna, teraz realizacja planów z pewnością doda Ci skrzydeł.
Jak sobie radzi inna osoba dotknięta wyrokiem nie sędziowskim- a medycznym
  • 0
Dar Życia Pozdrawiam, Sonia

#5 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 17 maj 2003 - 20:56

Dziękuję Soniu, ale do podziwiania mnie nie ma powodu, nie zrobiłam jeszcze niczego nadzwyczajnego, każda osoba chora broni się jak może :D :D

Dziękuję za ten link, jest niezmiernie wartościowy :-D :-D

Chyba w tym momencie muszę coś wyjasnić: ja nie mam SM, chociaz objawy mojej choroby są niemal identyczne, to ciągle borykam się z najróżniejszymi diagnozami.
Mam chory rdzeń kręgowy i to potwierdzają badania, nawet próbowano mnie operować a teraz kategorycznie odmawiają - to uszkodzenia rdzenia kręgowego są odpowiedzialne za te zblizone dolegliwości i takie same rokowania na przyszłość.
Mnie nikt nie leczy, nie rehabilituje, by nie zaszkodzić bardziej. Ciągle szukam pomocy i nade wszystko chcę jeszcze w miarę aktywnie zyć :lol:
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#6 sonia

sonia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 356 postów

Napisano 17 maj 2003 - 22:46

Ja tę nadzwyczajność widzę: czytam ją w wielu wątkach Rrybko.
Czytam i czuję jak ich treść podnosi na duchu wielu "zdołowanych" nawet z małego powodu. Włączając się w życie innych, współodczuwanie sytuacji (wyrażane w wierszach, wątkach) - czy to tylko coś zwykłego?
Widzisz- to Ciebie nieraz powinno się wspierać- tymczasem Ty to robisz.

Badania naukowe robią postępy na całym świecie - z pewnością słyszałaś, że 15 maja 2003r. rozpoczął się IV Zjazd Polskiego Towarzystwa Neurologów Dziecięcych.

Oprócz polskich specjalistów wezmą w nim udział wybitni naukowcy z Europy i Stanów Zjednoczonych.

Najważniejszymi tematami poruszanymi podczas zjazdu będą zagadnienia związane z epileptologią, schorzeniami nerwowo-mięśniowymi oraz neurogenetyką.

Zawsze jest nadzieja, że Nauka i Medycyna Światowa przyjdzie z pomocą wielu chorym.

Problem dzieci i rodziców - Rozmawia: Profesor Sergiusz Jóźwiak, kierownik Kliniki Neurologii, Epileptologii i Rehabilitacji Neurologicznej, Instytut Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka i Piotr Kościelniak
źródło: Rzeczpospolita po południu 15.05.03 Nr 112

W życiu nadzwyczajność - to nie tylko lot w Kosmos. Tak trzymaj, a w chwilach tych mniej radosnych z pewnością inni z Netu wesprą Cię dobrym słowem.
Rozdawaj nadal wersy- są tak sytuacyjne i rzeczywiste.
  • 0
Dar Życia Pozdrawiam, Sonia

#7 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 18 maj 2003 - 08:11

W życiu nadzwyczajność - to nie tylko lot w Kosmos.

W to wierzę i wszystkim nam tej wiary życzę :lol:
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#8 bozenakajus

bozenakajus

    Statysta

  • Użytkownik
  • PipPip
  • 11 postów

Napisano 13 luty 2005 - 23:16

RRYBKO!Od niedawna jestem na tej stronie i nie wszystko jeszcze zdążyłam przeczytać.Twój list,przemyślenia i znalezienie się na rozdrożu a także brak konkretnej odpow.lekarzy co mnie czeka-mam rozpoznanie-rozszczep kręgosłupalu in.tarń dwudzielna lub cewa nerwowa lub przepuklina oponowo rdzeniowa to ani w internecie ani od lekarzy nie mogę uzyskać żadnych kontaktów a komunikator o2 zwraca mi listy "dorosła z cewą nerwową"wysłane do lekarzy w Lublinie i Toruniu ogłaszających się na str.intern.dla rodzicców dzieci z cewą nerwową./str.fundacji Batorego/.Podobnie jak TY chorowałam,uczyłam się,założyłam rodzinę,mam córkę i 2-kę wnucząt,studia ,22zab.operacyjne za sobą,17 lat pracy ...no i rentę a teraz i wózek inwal.Gdyby nie permanentny ból,to z moim zawodem i pasją życia byłoby mi całkiem,całkiem-wiem,że brzmi to paradoksalnie ale jest prawdą.Chętnie wymienię z Tobą wrażenia i doświadczenia tym bardziej,że u seniorów "TŁOK".Pozdrawiam-bozenakajus
  • 0

#9 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 15 luty 2005 - 17:21

Witaj w klubie Bożeno :D :-D :D
Wcale się nie dziwię, że nie masz odpowiedzi ... chociaż może powinnaś spróbować napisać na forum neurologicznym (tam może trafić się życzliwy doktorek i może coś poradzi).
http://forum.2p.pl/list.php?f=25

Możesz do mnie napisać na adres: rrybka2 wp.pl
Odpiszę na pewno - czasowo mam ograniczony dostęp do kompa, ale raz dziennie do niego zasiadam na chwilkę.
Pozdrawiam
  • 0
rrybka nigdy nie tonie


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych