Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Depresja...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
44 odpowiedzi w tym temacie

#41 byu371a

byu371a

    Widz

  • Użytkownik
  • Pip
  • 2 postów

Napisano 29 listopad 2004 - 14:17

Gdy mnie ogarnia nie liczy się nic i nic mnie nie cieszy.Zastanawiam sie nad sensem ( czy raczej bezsensem zycia).Mysle ze majac 33 lata nic tak naprawdę w życiu nie osiagnęłam i już napewno nie osiągnę.Czeka mnie tylko pustka i ból który bedzie mi towarzyszył do krańca mych dni. Mam dwoje dzieci które staram sie wychować najlepiej jak umiem.I dać im wszystko o czym pragna( to oczywiscie przenosnia).Wiem że powinno mnie to cieszyć ze ich mam, ale zdaję sobie sprawę ze gdy dorosną, pójda sobie w swoją strone,i załoza rodziny.Będa żyć swoim zyciem.A mamę odwiedzą na świeta imieniny itp.A ja zostanę sama jak palec.Oj nie sama ,tylko z moim bólem.To po co się dalej męczyć????Ból i pustka!!!Ból i pustka!!!!
Mysle,że tak naprawdę mam ją na stałe.Zawsze do mnie wraca, gdy tylko sobie o niej przypomnę. :cry:
  • 0
Pozdrawiam Iwona

#42 ABI

ABI

    Statysta

  • Użytkownik
  • PipPip
  • 6 postów

Napisano 30 listopad 2004 - 19:36

Przerabiałam depresję,to okropna "cholera".Nie sądzę żeby można było samemu się z niej wyleczyć.Ja w każdym razie musiałam skorzystać z pomocy lekarza(leczenie ambulatoryjne i szpitalne).
  • 0

#43 Gość_Karina_*

Gość_Karina_*
  • Gość

Napisano 19 styczeń 2005 - 16:52

Co oznacza być w depresji wiem doskonale z autopsji :( Teraz powoli odbijam się od dna, nie mozna powiedziec, że jest super, ale z pewnoscią ten najgorszy jej okres jest juz za mna...Wtedy nic mnie nie cieszylo, a wszystkie dobre rady wydawaly sie bez sensu i bardziej draznily niz pomagaly...To byl koszmarny i bardzo trudny rok w moim zyciu..Sama nie umialam i nie dalam rady z tego wyjsc, leczylam sie farmakologicznie i uczeszczalam na terapie psychologiczna. Poczatkowo wydawala mi sie ona zupelnie bez sensu bo w niczym go nie widzialam, ale poniewaz wyszlam z zalozenia, ze(owczesnego) ze nic i nikt nie jest mi w stanie ani pomoc ani zaszkodzic totez zdecydowalam sie pojsc...Poczatki byly trudne ale nie zaluje swej decyzji. Roczny cykl spotkan bardzo mi pomogl , narodzilam sie na nowo. Pomogla mi nie tylko rodzina ale takze najblizsi w ktorych mialam wsparcie....Po tym co przeszlam uswiadomilam sobie ze czasem trzeba znalezc sie na dnie aby zrozumiec co tak naprawde jest w zyciu wazne i jaka posiada ono wartosc, nic zatem nie dzieje sie bez przyczyny i kazde doswiadczenie czegos nas uczy. I jeszcze uswiadomilam sobie ze polowa sukcesu w walce z choroba (nie tylko depresja) lezy w naszym nastawieniu do niej i psychicznym podejsciu. Prawda jest taka ze musimy sami chiec walczyc o to by wyjsc z depresji (choroby) a przede wszystkim sami musimy chciec z niej wyjsc i wierzyc ze to nam sie uda, psycholog , leki moga pomoc owszem , ale na nic sie zdadza jesli my sami nie bedziemy chcieli wlasnego uzdrowienia i nie bedziemy o nie zabiegac....
  • 0

#44 Gwiazdeczka

Gwiazdeczka

    Statysta

  • Użytkownik
  • PipPip
  • 18 postów

Napisano 22 styczeń 2005 - 10:47

Witam wszystkich.
Tak sobie myślałam czy napisać o tym,czy nie.
Trudno jest mi otym tak pisać ,przeciez to moje zycie.Ja miałam czternaście lat jak zachorowałam n adepresję.Niebędę pisać na co zmarła poprostu niechcę wspominać o tym,zaraz chce mi się płakać.Najpierw zaczynałam błądzić,zapominałam gdzie mam lekcje.To było straszne.Po jakimś czasie zrezygnowałam ze szkoły na cztery lata.Przez to wszystko straciłam kontakt ze swoimi znajomymi.Potem odeszła odemnie siostra cioteczna.Nieodzywa się do mnie juz kilka lat.Męczyły mnie koszmary senne.Mało tego,bałam się sama zostawać w domu.Bałam się wychodzić na dwór,niewychodziłam do sklepu,poprostu bałam się ludzi.Po siedmiu miesiącach kiedy juz wogóle niewychodziłam nawet z pokoju.Mama jezdziła na pielgrzymki,modliła się za mnie.Wkońcu stanełam przed lusterem o Boze jak ja przytyłam.Ciągle byłam po lekach psychtropowych.Kiedy stanełam przed tym lusterm powiedziałam sobie Boze ja juz mam dosyć tej męki chcę wyjsć na dwór.Przeciez nieznam nikogo,nie mam znajomych.Chcę kogoś poznać.Pamiętam mój pierwszy spacer,oczywiście to było wieczorem,bo przeciez strasznie wstydziłam się swojej figury.Ale tak mi się to spodobało,ze zaczełam częściej chodzić na dwór.Zaczełam jezdzić na pielgrzymki.Zapisałam się do szkoły.Chodziłam przez trzy lata do Zawodówki krawieckiej tam poznałam prawdziwych przyjaciół,miałam wspaniałych przyjaciół.Zdałam egzamin czeladniczy na piątkęChodziaz byłam nadal pod wpływem leków ale to juz nie takie jak były.Mam juz 20 lat nadal boję sie sama wychodzić na dwór ,ale staram sie juz sama,wiem ,że nic złego się nie dzieje.Wiem tylko jedno potrzebuję przyjaciól.Teraz dotarło domnie,ze muszę mieć maturę.Chodzę do Liceum dla dorosłych i w styczniu 2005r.zdaję wymażoną maturę.Tutaj tez znalazłam dobrych przyjaciół.Jestem szczęśliwa.Niejest wszystko wpoządku,ale lepiej już być nie moze.
Pozdrawiam
;) Gwiazdeczka
  • 0

#45 Gość_kuba_*

Gość_kuba_*
  • Gość

Napisano 22 styczeń 2005 - 17:00

Może sam artykuł http://kiosk.onet.pl...1212343&KAT=239 nie jest dość porażający, ile jego komentarze...
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych