Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Nauczyć się żyć


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
66 odpowiedzi w tym temacie

#61 x

x

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1542 postów

Napisano 15 październik 2005 - 20:05

ja po wypadku lezalam dluuuugo w szpitalu i tez ladowano we mnie psychotropy ... dowiedzialam sie o tym kiedy odstawilam wszystkie leki po wypisaniu mnie do domu ...
dostalam gorączke i mialam objawy glodow narkotycznych ... tak mnie zdiagnozowalo pogotowie ktore wezwalismy ...
  • 0

#62 buli

buli

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 60 postów

Napisano 16 październik 2005 - 18:47

Do końca nie jestem przekonana o słuszności tego że neurolog nie powinien, dlaczego?. Wiele schorzeń na pozór czysto psychiatrycznych jest wynikiem chorób neurologicznych jak np. agresywnośc w przypadku wylweu krwii do móżdżka. tego typu sprawy nie zdiagnowuje Daga psychiatra,a neurolog i owszem, i dlatego wielu z nich zna się na lekach psychotropowych z wyżej wymienionego powodu, a reagować muszą często. Druga sprawa leki neurologicze często mają w sobie skład podobny jak nie taki sam jak niektóre psychotropowe, a jeśli tak to musi się neurolog na nich zna. Nie chcę tutaj Ciebie Daga osądzać , ale przemawia przez Ciebie typowy psycholog, że to tak a tamto inaczej, niesety w medycynie także pewne dziedziny pokrywają się np. dlaczego niektórzy po urazach rdzenia trafiają na oddziały ortopedyczne?/ lub chirurgii urazowej a nie neurochirurgiczne? Odpowiedź jest prosta bo to samo zrobią czyli odbarczą i unieruchomią za pomocą prętów, a wg Twojej teorii to tylko neurochirurg mógłby to zrobić. Życie pokazuje coś jednak innego. Kolejny raz wrzucasz w swój post nazwę pewnego towarzystwa psychologicznego, do którego należy garstka psychologów, a to gdzie należy i jaki kursy przeszedł nie znaczy że będzie dobrym psychologiem, tak jak dobry lekarz nie zawsze będzie miał tytuł docenta. Tak więć Daga spójrz na temat psychotropów realnie a nie ze stanowiska ( i tu przepraszam i nie odnoś tego do siebie) grupy zawodowej , która czuje się w środowisku niedoceniona i nie wiem czy dobrze jestem zorientowana ale nie posiadająca jak wiele innych grup np. rehabilitanci swojej ustawy o zawodzie.
  • 0

#63 Daga

Daga

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 837 postów

Napisano 17 październik 2005 - 12:53

Buli, ja w tym środowisku żyję, więc patrzę wyłącznie realnie. :) A realnie jest tak, że lekarz, psycholog itd. robi zwykle nie to, co powinien dla dobra pacjenta/klienta, a to, na co mu pacjent/klient pozwala. Trzeba naprawdę wiedzieć, do kogo iść, bo że wiedzieć, czego chcemy i potrzebujemy, to oczywiste. O swoje interesy powinien dbać każdy sam.

Doroto, wybacz, nie jestem w stanie doczytać długiego tekstu niepodzielonego na akapity - zlewa mi się w jedno. :(

BTW, co to jest "typowy" psycholog?? Ilu psychologów społecznych znasz, żeby to osądzić? :twisted: Ja jeszcze nie spotkałam dwóch takich samych, ludzie jak wszyscy inni. Nie dopisuj, proszę, nieprawdziwych teorii do rzeczywistości. Bierz ją, jaka jest, albo zmieniaj czynnie. ;)

Added after 23 minutes:

Ja jeszcze może dodam na zakończenie tematu z mojej strony.

Nie pisałam o tytułach. Tytuły nie znaczą nic, poza drobnym mgr i dr przed nazwiskiem - to ważne. Jeśli uważasz, że chodzenie do psychoterapeuty bez uprawnień jest OK, to czy chodzisz też do "lekarzy", którzy nie skończyli studiów medycznych albo nie mają specjalizacji? Bo ludzie, którzy nie skończyli studiów medycznych, a biorą się za "leczenie" nazywani są znachorami. Podobnie "psychoterapeuta", który nie skończył studiów i nie zdobył uprawnień do prowadzenia psychoterapii. I w tym momencie nieważna jest ustawa - są zasady PTP i rzetelny psychoterapeuta będzie się ich trzymał tak, jak to robi rzetelny lekarz.

To dla mnie podstawa - idę do lekarza z uprawnieniami i do psychoterapeuty z uprawnieniami, i to nie podlega dla mnie dyskusji.

Wśród tych z uprawnieniami mogą być lepsi i gorsi specjaliści. To też jasne. Ale wciąż są "bezpieczniejsi" dla mnie niż ci bez uprawnień, czyli znachorzy. Do znachorów mogę pójść wyłącznie dodatkowo, jeśli w ogóle, i z nadzorem lekarzy/terapeutów.

Jeśli pacjent/klient decyduje się iść np. do nastawiacza kości na rehabilitację albo do hydraulika na psychoterapię - to już jego problem. Od tych "spechalistów" nie można wymagać, że będą leczyć. Może im się to udać, takie prawdopodobieństwo istnieje zawsze, ale ja osobiście ryzykować nie zamierzam. Jeśli im się jednak nie uda, albo nie daj boże zaszkodzą, to już pacjent/klient zaszkodził sobie sam, decydując się na takie wizyty.

Tylko od lekarza i tylko od psychoterapeuty możemy wymagać i oczekiwać, że będą nam pomagać, a nie nam szkodzić. Jeśli nam zaszkodzą, to oni ponoszą odpowiedzialność. Jeśli idziemy do kogoś bez uprawnień, to szkodzimy sobie sami.

Ja wolę iść do spcjalisty, bo to mi szkodzenie zminimalizuje do najniższego możliwego poziomu. Myśleć trzeba realnie, adekwatnie do rzeczywistości, a nie żyć złudą... Chociaż... jeśli komuś lepiej w tej złudzie... Każdy ma prawo sobie wybrać, co chce - i niech tak zostanie. :) Tylko niech potem za swoje błędy nie wini innych i nie marudzi, że mu strasznie źle.
  • 0
Daga

#64 mircea

mircea

    Milczek

  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 40 postów

Napisano 18 październik 2005 - 01:08

Od siebie tylko dodam, że Prozac już wyszedł z mody odkąd wygasła jego licencja - ma wiele tańszych odpowiedników dostępnych na rynku ;)
I jeszcze jedna kwestia: antydepresanty (szczególnie te oparte na podwyższaniu ilości serotoniny - typu Prozac właśnie) zaczynają działać dopiero po 3 tygodniach i nie mogą być stosowane u osób mających np. skłonności samobójcze, ponieważ - jak słusznie zauważyłaś Aberade - mogą potęgować różne działania (np. agresywne).
Po Prozacu "głodu narkotycznego" nie ma.

Wszelkie tego typu leki powinien zapisywać dobry psychiatra po dokładnym wywiadzie lekarskim.
  • 0
podpis się robi ;)

#65 buli

buli

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 60 postów

Napisano 18 październik 2005 - 17:28

Jeśli uważasz, że chodzenie do psychoterapeuty bez uprawnień jest OK, to czy chodzisz też do "lekarzy", którzy nie skończyli studiów medycznych albo nie mają specjalizacji? Bo ludzie, którzy nie skończyli studiów medycznych, a biorą się za "leczenie" nazywani są znachorami. Podobnie "psychoterapeuta", który nie skończył studiów i nie zdobył uprawnień do prowadzenia psychoterapii. I w tym momencie nieważna jest ustawa - są zasady PTP i rzetelny psychoterapeuta będzie się ich trzymał tak, jak to robi rzetelny lekarz.
TAk napisałaś. Ja nic nie napisałam o jakiś znachorach tylko o róznych dziedzinach medycyny, które się pokrywają, to Ty Daga :) znów napisałaś o zasadach PTP, mi chodziło o to że nie każdy psycholog należący do tego PTP bedzie dobrym psychologiem. Zdażają się tacy, którzy nie należą do tego związku a też są dobrzy, a Ty nazywasz ich znachorami, w końcu skończyli oni psychologię tak jak każdy inny psycholog a to czy dany psycholog należy do PTP nie świadczy o nim że jest on wirtuozem w dziedzinie psychologii, tak jak wśród lekarzy nie zawsze doktor będzie lepszy od lekarza itd.
  • 0

#66 x

x

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1542 postów

Napisano 18 październik 2005 - 20:31

a propos prozaku :D
pojawia sie w "pamietniku mezatki"

Dzień 1.
Dzisiaj była 10 rocznica naszego ślubu. Świętowania to tam za dużo nie było. Kiedy nadszedł czas, by powtórzyć naszą noc poślubną, Zenek zamknął się w łazience i płakał.

Dzień 2.
Zenek wyznał mi swój największy sekret. Powiedział, że jest impotentem.
Też mi odkrycie! Czy on naprawdę myślał, że tego nie zauważyłam już pięć lat temu? Dodatkowo przyznał się, że od paru miesięcy bierze Prozac.

Dzień 3.
Chyba mamy małżeński kryzys. Przecież kobieta też ma swoje potrzeby!!!
Co mam robić?

Dzień 4.
Podmieniłam Prozac na Viagrę, nie zauważył... połknął... czekam niecierpliwie.....

Dzień 5.
BŁOGOŚĆ! Absolutna błogość!

Dzień 6.
Czyż życie nie jest cudowne? Trochę trudno mi pisać, gdyż ciągle to robimy.

Dzień 7.
Wszystko mu się kojarzy z jednym! Ale muszę przyznać, że to jest bardzo zabawne - wydaje mi się, że nigdy przedtem nie byłam taka szczęśliwa.

Dzień 8.
Chyba wziął zbyt dużo pastylek przez weekend. Jestem cała obolała.

Dzień 9.
Nie miałam kiedy napisać...

Dzień 10.
Zaczynam się przed nim ukrywać. Najgorsze jest to, że popija Viagrę whisky! Czuje się kompletnie załamana... Żyję z kimś kto jest mieszanką Murzyna z wiertarką udarową..

Dzień 11.
Żałuję, że nie jest homoseksualistą!!!! Nie robię makijażu, przestałam myć zęby, ba - nawet już się nie myję. Na nic!! Nie czuję się bezpieczna nawet kiedy ziewam... Zenek atakuje podstępnie! Jeśli znów wyskoczy z
tym swoim "Oops, przepraszam", chyba zabiję drania.

Dzień 12.
Myślę, że będę musiała go zabić. Zaczynam trzymać się wszystkiego, na czym usiądę. Koty i psy omijają go z daleka, a nasi przyjaciele przestali nas odwiedzać.

Dzień 13.
Podmieniłam Viagrę na Prozac, ale nie zauważyłam specjalnej różnicy...
Matko!!! Znów tu idzie!!!!!!!!!!!

Dzień 14.
Prozac skutkuje!!!! Przez cały dzień siedzi przed telewizorem z pilotem w ręce, zauważa mnie tylko kiedy podaję jedzenie lub piwo.....
BŁOGOŚĆ!! Absolutna błogość!!!


  • 0

#67 ewita

ewita

    Gawędziarz

  • R.I.P.
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 1156 postów

Napisano 21 październik 2005 - 07:51

Hej! Poczytałam sobie właśnie... Ciekawe! :) Mam wrażenie, że w którymś momencie, dziewczyny, uciekł Wam problem podstawowy, a tłumaczycie sobie sprawy nie najstotniejsze w końcu.

Bo przecież nie o to chodzi, kto gdzie należy, tylko co sobą reprezentuje i jak pomaga. A prawda jest taka, że niełatwo dziś o dobrego specjalistę, za co winię nasz ukochany system opieki zdrowotnej. To on wymusza pewne zachowania, także u tych, którzy powinni leczyć i pomagać.

My, pacjenci, czekamy na wizytę u specjalisty parę miesięcy (często bez możliwości wyboru), on, lekarz, wie o nas naprawdę niewiele, nie zna naszych reakcji, odczuć, sytuacji życiowej...

I jakich by nie miał tytułów i gdzie by nie należał - ma w tym układzie olbrzymią szansę popełnić błąd :!:

Mam lekarza-przyjaciela. Zawdzięczam mojej neurolog to, że jeszcze chodzę (choć nie zawsze), a nie siedzę na wózku na stałe. Ale jestem pod jej opieką od 14 lat - od chwili wypadku. Wie wszystko o mnie, mojej rodzinie, nawet o... psie. Traktuje mój organizm i osobowość całościowo i zawsze - zapisując leki - sprawdza, czy nie będą kolidować z innymi (jestem "sercowcem", do tego uczuleniowcem). Ale chyba ważniejszy od leków jest kontakt psychiczny z pacjentem! To mój powiernik, wypróbowany przyjaciel i - często - surowy choć sprawiedliwy sędzia!

A takich kontaktów odmawia nam Kasa Chorych. Liczy się "sztuka pacjentowa" - czyli jednostka zaliczona w godzinach przyjęć.
Uważam, że żeby zapisać pacjentowi leki psychotropowe - trzeba po prostu tego pacjenta naprawdę znać!

Nieważne, czy to będzie neurolog, psychiatra, psycholog czy neurochirurg!!! Każdy z nich ma uprawnienia, każdy posiada (w założeniu) niezbędną wiedzę medyczną. Tyle, że ingerencja w psychikę pacjenta wymaga rozważenia wielu, nie zawsze medycznych czynników. Mody na leki są różne, działania uboczne zostają - często już nie do cofnięcia. Tyle do tematu. Pozdrawiam!
  • 0
Myślę, więc jestem... (Kartezjusz)


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych