Koźla minka
Był raz Kozioł, co koziołki
Fikał, jakby od niechcenia
Taki zwinny był, radosny
“Życie piękne jest”, tak mniemał
Kozłem był ów człek brodaty
Co go takoż nazywali
Miał on biedny zdarte szaty
W cieniu drzewa się ustawił
Choć mądrością on nie grzeszył
No i czasem był niemiły
To mu strzałą Amor przeszył
Tak, że serce znów zabiło
Cóż miał począć zakochany
Musiał stanąć znów na nogach
Przyjął się więc i do pracy
Tak starannie mył mój pokład
Szybko chciał się też dorobić
Więc i drugą pracę znalazł
Nie był jednak w tym zbyt dobry
By do karczmy gości spraszać
Ludki wciąż go omijały
Wiedząc, jaki z niego diablik
Tak w przeszłości tu nagrabił
Tak trzymały się go żarty
Że ludkowie już nie chcieli
Słuchać, co ma do gadania
Lepsze w życiu sprawy mieli
Niż głuptasa cne starania
Jego panna wymarzona
Którą spotkał w pełni Słońca
Która Słońcem tym spalona
Zdała mu się tak gorąca
Tak radosna i tak zacna
Tak przez wszystkich tu kochana
Zachciał i on tak znienacka
Poczuć miłość tego grona
Poczuć się jak inni przecie
Jak Ci, którzy we wsi żyją
Sklecił dla niej kilka wierszy
Lecz słów zapomniał
Przez wielką tę miłość
Ona także, jego luba
Ukochana i najlepsza
Tak to na nią się aż uparł
Że mu każda bokiem przeszła
Tak to uparł się uparciuch
Ona za to go nie chciała
Powiedziała, że już w marcu
W innym się chłopcu tak zakochała
Że już żaden tu młodzieniec
Nie ma szansy o jej rękę
Tylko wtedy włoży wieniec
Kogo kocha tak namiętnie
Cóż mógł począć biedny Kozioł
Który kozłem być już nie chciał
Głowę włożył w zimny kocioł
Kuchcik wodę mu wymieszał
Przemoczony po nadgarstki
Tak bezmyślnie poszedł w dal
Chciał zobaczyć wielkie piaski
Chciał zwalczyć w sobie żal
Przyszedł do mnie znów na statek
Popracować trochę jeszcze
A zmarznięty był pod wiatrem
Schował się pod pokład wreszcie
Zimno bardzo wciąż mu było
Zimą drżały jego dłonie
Schował się pod koc, jak miło
Niechaj łajba i zatonie
Pod pokładem leżał cicho
Tak jak myszka w swojej dziurze
Zasnął także tak też rychło
A my na to żagle w górę
Nikt nie myślał z nas zobaczyć
Czy się ktoś nie przypałętał
Nigdy nikt raczej nie raczył
Nawet marna ta przynęta
Gdy obudził się nieborak
Który kozłem być już nie chciał
Taka była dlań niedola
Że do wsi nie wrócił w święta
Łajba była już na morzu
Fale gryzły lewą burtę
Tak to zaczął swą przygodę
Dniem dzisiejszym żył, nie jutrem
Tak wyuczył się na statku
Takim był pojętnym chłopcem
Że najlepszy wśród kamratków
Sam dla niego był pachołkiem
Płynął dalej po przygodę
Zakochany w oceanie
Rzadko chadzał poza portem
To też było zakochanie
Umiłował sobie wyspy
Z których uciec nie ma drogi
Poza portem oczywiście
By znów wybrać się w przygody
Płynął dalej, płynął wszędzie
Poznał świata wszystkie wody
Kozioł stał się zacnym mężem
Tak na morzu się wyrobił
I nie wrócił nigdy do wsi
I zapomniał ukochaną
Był to człowiek bardzo prosty
Który poznał inną panią
Panią równie pewnie piękną
Potrafiącą kochać swego
Ostateczną, pierwszą, jedną
Która też kochała jego
Tę przygodę, tę jedyną
I każdą kolejną za nią
Witał każdą z koźlą miną
Ale za to jakże własną
Użytkownik goslaw edytował ten post 24 styczeń 2021 - 16:00