Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Cykl opowiadań o chłopcu z zD - autorki Danuty Labudy


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 sonia

sonia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 356 postów

Napisano 08 listopad 2002 - 22:43

Cykl opowiadań o Wojtusiu z zD

Autorką jest Danuta Labuda, która ma kontakt z takimi dziećmi i chce tą drogą przekazać nam swoje spostrzeżenia:

Może komuś otworzą oczy i pokażą, że dzięki dzieciom z zespołem Downa można ten nasz świat postrzegać inaczej, bardziej po ludzku, ciepło, może naiwnie ale serdecznie.

Bardzo nie lubię określenia sprawni inaczej lub niepełnosprawni. Przecież tak naprawdę każdy z nas w czymś jest dobry, w czymś mniej a w czymś wręcz beznadziejny. Ja nie potrafię śpiewać, nie potrafię skakać wyżej niż 20 cm, ale nigdy nie pomyślałam o sobie, że jestem niepełnosprawna.

Dzieci z zespołem Dawna są po prostu sobą tak jak Indianie czy Murzyni. Różnią się od większości osób ogromną wrażliwością i czystym, prostym pojmowaniem. Większość ludzi obawia się kontaktu z tymi dziećmi bo obawiają się, że pokażą swoje prawdziwe JA które na ogół nie jest zbyt piękne. Nie bez powodu mówi się, że pies i dziecko wyczują bezbłędnie charakter człowieka. Dziecka nie oszukasz, a dziecko z zespołem Downa ma szczególną zdolność wyczuwania ludzi. Jest wiele osób na moim oddziale, którzy hałas, głośne rozmowy, muzykę odczuwają jak ból fizyczny, a szczególnie w pierwszych dobach po zabiegu i nikt temu się nie dziwi, nikt nie mówi o nich niepełnosprawni. Każdy z nas inaczej wygląda, każdy jest odrębną osobowością i dla mnie każde dziecko z zespołem Downa, dziecko autystyczne, czy dziecko różniące się czymkolwiek od moich własnych dzieci - to nadal dziecko pragnące miłości i czułości tak samo mocno jak pragniemy tego ja czy Ty.

Mam zamiar napisać cykl opowiadań o Wojtusiu. Sporo wiem o dzieciach z ZD, mam w gronie swoich znajomych kilkoro takich dzieci. One tak bardzo chcą być kochane i tak bardzo chcą aby pozwolono im kochać innych ludzi.

Dla mnie to dzieci takie jak setki innych, kocham je i mam z nimi dobry kontakt. Mój syn od kilku lat wraz z grupą kolegów odwiedza przedszkole integracyjne w Zabrzu i spotyka się z dziećmi autystycznymi, z porażeniem mózgowym i z zespołem Downa. Te dzieci naprawdę bardzo go lubią, my nie litujemy się nad nimi - my je po prostu kochamy i traktujemy jak siebie samych.

Rozpocznę I-szym opowiadaniem z zaplanowanego cyklu:

"Czy lubisz słuchać bajek kiedy mamusia je opowiada? Na pewno lubisz, to co teraz chcę Ci opowiedzieć nie jest bajką, ta historia jest prawdziwa i wydarzyła się niedawno.

Malutki Wojtuś miał dwóch starszych braci Łukasza i Marcina. Bracia byli weseli, lubili biegać, śmiać się i swawolić. Wojtuś nie był tak sprawny jak oni i patrzał na braci z zazdrością. Łukasz i Marcin byli bardzo odważni, wspinali się na drzewa, łazili po płotach, szybko jeździli na rowerach. A Wojtuś ciągle słyszał ,że jest taki malutki, że jemu nie wolno biegać i skakać. Rodzice dbali o niego i ciągle się bali żeby nie stało mu się nic złego. Kiedy starsi bracia wychodzili do szkoły Wojtuś zostawał z mamą w domu. Mama krzątała się po mieszkaniu, a Wojtuś we wszystkim jej pomagał. Ukladał zabawki i klocki na półce, podlewał kwiatki, dawał rybkom jedzenie, ale najbardziej lubił pomagać mamie w kuchni podczas gotowania. Bracia kochali Wojtusia, ale troszkę się z niego podśmiewali mówiąc ,że to taka dziewczynka bo lubi babskie zajęcia i wszystkiego się boi.
Wojtuś martwił się tym i obiecywał sobie, że jeszcze wszystkim pokaże jaki jest silny i odważny i że wcale nie jest dziewczynką.

Był piękny, cieplutki dzień, słoneczko przygrzewało chociaż to już był październik. Liście na drzewach mieniły się rudozłociście, na ziemię spadały kasztany. Wojtuś poszedł z mamą na spacer do pobliskiego parku. Zbierali razem liście i kasztany, śmiali się wesoło. Nagle Wojtuś usłyszał dziwny szelest pod drzewem i w tej samej chwili głośny pisk ptaszka. Szybko pobiegł w tę stronę i zobaczył dużego kota, który upolował wróbelka. Ptaszek piszczał żałośnie, trzepotał skrzydełkami, ale kocie pazury trzymały go mocno. Wojtuś nie namyślał się ani minutki, odważnie rzucił się na kocura i nie bacząc na jego groźne prychanie i syczenie wyciągnął mu z łap wróbelka. Kiedy przestraszona mama podbiegła do Wojtusia zobaczyła, że jej synek trzyma coś w rączkach. Wojtuś z zarumienioną buzią ostrożnie podniósł dłonie do góry i pokazał mamusi wróbelka. Ptaszek był przerażony, serduszko szybko mu biło w maleńkim ciałku, piórka miał mokre i pobrudzone piaskiem i źdźbłami trawy. Mama popatrzyła na ptaszka a potem na synka i zobaczyła na jego dłoni ślad kociego pazura. Zapytała się Wojtusia czy go boli, a on uśmiechnął się i powiedział, że nawet nie poczuł zadrapania. Zapytał mamę, czy może wróbelka zabrać do domu. Mama zgodziła się i Wojtuś ostrożnie niósł ptaszka.

Kiedy przyszli do domu, tatuś poszedł do piwnicy po klatkę i umieścili w niej wróbelka. Wojtuś dał mu wodę i kilka ziarenek kaszki i ryżu, stanął przy klatce i zaczął czule przemawiać do ptaszka, tak samo jak mówiła do niego mamusia. Wróbelek powoli uspokajał się, zaczął ciekawie rozglądać się po pokoju. Najpierw ostrożnie poruszył jedną łapką, potem drugą, śmiesznie pokręcił główką i ćwierknął. Wojtuś uśmiechnął się do wróbelka a wróbelek odpowiedział mu wesołym ćwierknięciem.

Kiedy bracia wrócili ze szkoły wróbelek i Wojtuś byli już najlepszymi przyjaciółmi. Mamusia dokładnie opowiedziała Łukaszowi i Marcinowi o odważnym wyczynie Wojtusia. Bracia z podziwem popatrzeli na niego, z niedowierzaniem kiwali głowami i uczciwie przyznali się, że trochę by się bali stanąć w obronie ptaszka, kocur był duży i prychał grożnie. A Wojtuś z dumą pokazał im ranę odniesioną w boju z kocurem.

Wróbelek Ćwirek pomieszkał u Wojtusia kilka dni i kiedy całkiem wyzdrowiał chłopczyk otworzył klatkę a mamusia otworzyła okno i wypuścili wróbelka na wolność.
Codziennie rano sypie Wojtuś na parapet ziarenka kaszy i ryżu i zlatują się wróbelki do tej jadłodajni. Pośród wesołej gromadki jest jeden szczególnie wesoły wróbelek. Kiedy Wojtuś stoi przy oknie z noskiem przyklejonym do szyby wróbelek ten podchodzi blisko i wesoło ćwierka, całkiem tak jakby z nim rozmawiał i pytał o zdrowie. To z pewnością jest Ćwirek - skrzydlaty przyjaciel Wojtusia. A Łukasz i Marcin nabrali dużego szacunku do młodszego brata, już nie żartują sobie z niego, wszystkim kolegom w szkole opowiedzieli jakiego mają odważnego brata. Może jest on mniej sprawny, mniej szybki od innych, może jest słabszy i mniejszy ale serce ma wielkie i jest bardzo odważny....

c.d. nastąpi
  • 0
Dar Życia Pozdrawiam, Sonia


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych