Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

NIE CHCIEĆ WYBORU


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
11 odpowiedzi w tym temacie

#1 sonia

sonia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 356 postów

Napisano 08 listopad 2002 - 00:33

NIE CHCIEĆ WYBORU

"Człowiek dokonuje wyboru, a potem nieustannie szuka potwierdzenia jego słuszności." - Jadwiga Skibińska-Podbielska

Na jednej z internetowych grup dyskusyjnych podjęto ostatnio bardzo trudny temat. Antykoncepcja, aborcja, badania prenatalne, a wszystko to wobec litery prawa i stanowiska Kościoła Katolickiego. Ktoś chciał wiedzieć, czy w innych krajach dopuszczalne jest przerywanie ciąży w przypadku stwierdzenia poważnych defektów genetycznych płodu.

Trochę z ciężkim sercem podjęłam ten watek, patrząc na problem z punktu widzenia niewypowiedzianie trudnego konfliktu moralnego. Węzeł gordyjski czyjegoś życia. Przeciąć go, tylko jakim kosztem?

We Francji badania prenatalne są prowadzone na coraz większą skalę. Poddawane są im kobiety, jeśli w ich rodzinach występowało upośledzenie spowodowane genetycznymi anomaliami, kobiety powyżej 35 lat, jak również wszystkie przypadki, gdzie ultrasonografia wykazała jakieś anomalie. Już po budowie kośćca płodu można na przykład wnosić o Zespole Downa.

Właśnie przy okazji bardzo ciekawego, wstrząsającego wręcz reportażu o trisomii 21 miałam okazję zapoznać się z profilem, zakresem i możliwością diagnostyki drogą tych okołopłodowych i płodowych badań. Analiza wód płodowych wykazuje anomalie płodu, lecz jej nie precyzuje. Do precyzyjnej diagnozy konieczne jest pobranie krwi płodu, co się bez większego ryzyka praktykuje.

Obowiązkiem lekarza jest natychmiastowe powiadomienie rodziców o istniejącej anomalii (jest to najczęściej na przełomie czwartego i piątego miesiąca ciąży), zobrazowanie z punktu widzenia medycznego wszystkich możliwych konsekwencji i zarysowanie hipotetycznej prognozy. Lekarz informuje, ostrzega, natomiast wybór, czyli decyzję co do dalszego przebiegu ciąży pozostawia samym rodzicom. Poleca też doraźną pomoc psychologa, pomoc w niektórych przypadkach bardzo cenną lub wręcz
niezbędną.

Bo chodzi właśnie o ten wybór. Jest to decyzja chyba najtrudniejsza z możliwych, decyzja o idących bardzo daleko, nieodwracalnych konsekwencjach. Odważyć się na urodzenie dziecka bardzo poważnie obciążonego, czy też skazać je na śmierć? Bo to dziecko umrze, położna w rozmowie z matką decydującą - "nie" - mówi bardzo wyraźnie wskutek czego i kiedy nie donoszone dziecko umiera w czasie wywołanego przedwczesnego porodu.

Bo to jest już poród, najnormalniejszy poród, ze znieczuleniem lędźwiowym, skurczami, itp., a nie chirurgiczny, a więc niejako mechaniczny, przyzwalający na "pasywność" przyszłej matki zabieg przerwania ciąży. Matka rodzi martwe dziecko! Tak zdecydowała, tak wybrała. Czy można sobie wyobrazić koszmarniejszy wybór?!

Matka może obejrzeć urodzony płód. Robione jest zdjęcie lub nawet kasetowe nagranie, gdyż jest podobno wiele matek, którym, najczęściej po jakimś czasie, potrzebne jest spojrzenie na swoje nie donoszone dziecko. Za to pogrzebem zajmuje się szpital, bo jest pogrzeb, tyle że absolutnie anonimowy. Nie dokonuje się, tak w reportażu zapewniano, na kalekich płodach sekcji zwłok. Straszne to wszystko? Tak, bardzo straszne.

Widziałam przyszłe matki stające przed takim nieludzkim wyborem. Niektóre noszonemu w sobie kalectwu mówiły "nie" i choć argumentowały racjonalnie, z góry przeczuwały nie dające się zracjonalizować poczucie winy, z którym przyjdzie im żyć.
Wybrały tak zwane mniejsze zło, lecz zło pozostaje złem.
Widziałam matki pełne rezygnacji i uzasadnionych obaw przyzwalające na narodziny upośledzonego dziecka. Dobrze jednak przeczuwały, że łatwiej o jednorazową spontaniczną manifestację moralnej siły przy podjęciu decyzji niż późniejsze borykanie się na co dzień przez być może długie lata z takim brzemieniem jak cierpienie własnego dziecka. Chol... współczułam zarówno jednym matkom, jak i tym drugim. Pracuję z ludźmi upośledzonymi, więc dobrze wiem, czego te matki się bały. Mnie
jednak o niebo łatwiej, mimo autentycznego zaangażowania jestem na zewnątrz ludzkiej rodzinnej tragedii, która uderzyła gwałtownie, niesprawiedliwie w czyjeś najgłębsze jestestwo.

Jakże często te matki płakały, skarżąc się lub nawet buntując: po co mi to powiedziano?! Nie chcę dokonywać takiego wyboru! Wolałabym nie wiedzieć!...
Dawniej sam Stwórca decydował kto ma żyć, a kto odejść z tego świata. Postęp nauki, rozwój techniki medycznej dał ten okrutny oręż człowiekowi.
Czy jednak człowiek jest zdolny udźwignąć taki ciężar? Myślę, że zdecydowanie - nie!

Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka

Prosto z Paryża opublikowano za zgodą autorki.
Dziękuję Magdo
  • 0
Dar Życia Pozdrawiam, Sonia

#2 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 11 listopad 2002 - 02:41

Soniu to wartościowy artykuł i dla mnie osobiście piękny.

Człowiek w ciągu swojego życia musi wielokrotnie wybierać.....ale ten wybór, jest chyba najtrudniejszy do uźwignięcia....
Myslę jednak, że uśmiech dziecka, jego tulenie się w ramionach matki, bez granic ufne spojrzenie, słodkie buziaki są CUDOWNĄ zapłatą za dźwiganie tego ciężaru. Nic piękniejszego byc nie może, od miłości dziecka do matki i bezgranicznej miłości matki do dziecka.
Życzę sił i wytrwałości w pokonywaniu trudów wszystkim cudownym matkom i cudownym dzieciakom (H) (H) (H)
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#3 Marla

Marla

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 93 postów

Napisano 23 listopad 2002 - 06:26

Ja jestem za tym by Stwórca mógł dalej decydować co ma być,a nie badania penetralne .Nie chciała bym wybierać.To musi być koszmar.Ja jestem zdania co ma wisieć nie utonie i to ze dziecko rodzi się chore to nie jest żadna kara.idocznie musimy się czegoś nauczyć .Wiele z nas dotkniętych cierpieniem stało się wrażliwszymi ludzmi.Myślę ze jest prawda w tym ze cierpienie uszlachetnia[a jaka jest definicja cierpienia,to wszystko słowa ,a zycie jest tylko takie jak my je widzimy-patrzmy na życie przez różowe okulary i będzie O.K]
Najważniejsze to nie negować swojego wyboru!!!! Mój wybór jest słuszny i tyle!!! tak ma być i koniec!!!I wiara w cód zwycięży!!!! :D
  • 0
,,Zyskał wiele-mało dobrze mu się działo''

#4 Gość_konto_skasowane_*

Gość_konto_skasowane_*
  • Gość

Napisano 01 grudzień 2002 - 23:11


Pewnie podejme kontrowersyjne podejscie do tej sprawy.
Ale jako matka dziecka z wada genetyczna znam to od podszewki.
Nikt niema prawa mowic i oceniac mamy ktora po wielu przemysleniach podejmie sie usuniecia chorego plodu!!!!
To co jest w jej glowie to zycie nie tylko jej ale i dziecka,
czy bedzie umiala je pokochac- bo czym jest zycie bez milosci
czy bedzie umiala je akceptowac-bez tego niema rehabilitacji
jak ocenia swoje sily
czy umie to ogarnac

I wiele wiele innych bardzo intymnych.
Mam synka z zespolem i jesli bede w drugiej ciazy kiedys napewno zrobie badania i usune.
jest to tylko moj wybor bo nikt inny z dzieckiem i problemami naszymi zyc nie bedzie!!

Mam kolezanke ktora po narodzinach mojego synka pocieszala mnie mowila ze zycie z takim dzieckiem i wogole chorym ma rowniez piekne strony itp,itp, takie rzeczy jakie mowi sie w takiej chwili.
I po kilku latach byla z drugim dzieckiem w ciazy i zaczely wystepowac krwanienia problemy z ciaza i pamietam do dzis jak opowiadala jak sie bala ze dziecko jest chore i pojechala podczas drugiego krwotoku kiedy juz byla pewna ze poronila.
Jej ciaza skonczyla sie jednak pomyslnie i ma dzis piekna dziewczynke.
Ale wtedy powiedziala mi ze jak stanela z problemem urodzenia chorego dziecka twarza w twarz to wolala poronic niz urodzic bo poczula czastke tego co ja po urodzeniu synka i kazdego dnia.

Nieoceniaj innych w czyms czego nieznasz osobiscie,
tak jak niemow ze nieznany ci owoc- jest dobry gdy nieznasz jego smaku.
Elzbieta
:!: :!: :!:
  • 0

#5 trigo

trigo

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 360 postów

Napisano 02 grudzień 2002 - 14:21

Tak, Elu, to Twój wybór.

Ja mogę mówić tylko za siebie. I wiem - nie zdobyłabym się na badania prenatalne. Po prostu.

Jak strasznie byłoby chodzić w ciąży, wiedząc, że urodzi się dziecko z wadą, niepełnosprawne. Wyobrażać sobie najgorsze scenariusze, potem rodzić - z lękiem, jakie jest to upośledzenie dziecka.

A poddać się aborcji? Jak potem żyć?

Właśnie dlatego nie poddałabym się badaniom prenatalnym.

Można powiedzieć: łatwo mi tak twierdzić, bo mam troje zdrowych dzieci.
Tak, to też ma duże znaczenie.
Myślę, że jednak nie zrobiłabym tych badań w kolejnej ciąży, nawet gdybym miała tylko jedno dziecko, dziecko z wadą genetyczną.

Ale to jest moja decyzja. A nie skutek przykazów i zakazów.

Ja nie jestem zwolenniczką ani przeciwniczką aborcji. Od tego jest Kościół, by budzić wartości moralne, by budzić sumienie. Od tego jest państwo, by zapewnić miejsce wśród nas także tym mniej sprawnym, inaczej się zachowującym i postępującym, ale swoją innością nikomu nie szkodzącym.

cytat z artykułu z "Integracji" pt. Czteroletnia czarodziejka"WIĘCEJ

Staram się nigdy nie oceniać innych.

Nieoceniaj innych w czyms czego nieznasz osobiscie,
tak jak niemow ze nieznany ci owoc- jest dobry gdy nieznasz jego smaku.
Elzbieta


No ale z tym to czasem miewam kłopoty ;)
(pain)
  • 0

#6 Gość_konto_skasowane_*

Gość_konto_skasowane_*
  • Gość

Napisano 03 grudzień 2002 - 18:25

Czytając dyskusje na temat wyborów chciałabym dorzucić swoje trzy grosze.Codziennie stajemy przed trudnymi wyborami,ale nikt nas nie upowaznił do wybierania czyje życie jest wartosciowsze,czyje mamy zostawić a czyje odebrać.Kazda ciąża jest poczatkiem zycia,nie zawsze poczętego w pełni świadomie,nie zawsze dającego radość oczekiwania,ale zawsze jest to POCZĄTEK NOWEGO ŻYCIA.Kiedy istnieje podejrzenie ,że nasze maleństwo bedzie miało nadprogramową ilość chromosomów,lub bedzie miało inna wade genetyczną to czy mamy prawo nie dopóścić aby przyszło na świat?Zastanówmy sie przez chwilę,dla kogo bedzie lepiej że to dziecko nie ujrzy światła słonecznego? Dla niego?? A może dla mnie? Jeżeli damy sobie prawo do decydowania które nasze dziecko ma prawo do zycia a któremu tego prawa nie damy to juz tylko jeden krok do decydowania czy nasza druga lub trzecia córeczka bedzie żyć bo my chcemy syna.A jezeli można by okreslać charakter dziecka jeszcze w życiu plodowym to pozowilibyśmy życ flegmatykowi czy raczej iskierce,żywemu srebru?Przed poczęciem my mieliśmy swoją chwile radości a teraz uciekamy przed konsekwencjami ?Mam syna który ,zdaniem lekarzy nie powinien sie urodzić,kiedy [podjęłam decyzje ,że go urodzę ,ostrzegano mnie ze robie krzywde sobie a najbardziej jemu.Syn urodził sie słaby, nieprzystosowany do samodzielnego zycia,płakałam z bólu i bezsilności.Ale walczyłam o niego,fizycznie jest zdrowy ale ma problemy emocjonalne,przez wielu jest postrzegany jako nadrazliwy i nadpobudliwy.Dobrze wiem jak trudno jest wychowywac dziecko samej,samotnej pośród swoich.Ale jestem przekonana że nie możemy zastanawiać sie czy to dziecko któremu dalismy życie mozemy je również odebrac.Rodzicom z dzieckiem innym od dziecka sąsiada nie jest ciężko dla tego ,ze maja takie dziecko ,a dla tego ze ci sasiedzi są małostkowi i brak im serca i wyobrażni.Cierpienia nie zadaja nam nasze dzieci ,tylko ludzie którzy żyją wokół nas.O ile łatwiej i przyjemniej było by nam zyć gdyby na spacerze z naszym maleństwem spotykać ludzi uśmiechających sie do nas,takich którzy nie beda ze wścibstwem zagladać nam do wózka.Pozdrawiam serdecznie
  • 0

#7 trigo

trigo

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 360 postów

Napisano 03 grudzień 2002 - 22:58

Danusiu, dzień po urodzeniu Małgoni, gdy rozmawiałam z bliską mi (i bardzo wierzącą) osobą o tym, ze nawet po przeprowadzeniu badań prenatalnych nie zdecydowałabym się na aborcję, usłyszłam:

- " Zrobiłabyś to. Dla dobra dziecka"

Juz gdzies pisałam na tym Forum o dziewczynce z zespołem Edwardsa, która wskutek niedopatrzenia została odcięta od dopływu tlenu i jak o ten zbawczy tlen walczyła.
Przekonałam się wtedy, że każde dziecko, kazda istota ma prawo do życia.

Tylko mnie nie trzeba było przkonywać. Ja robiłam sobie test ciążowy w pierwszym miesiącu ciąży nie po to, by się pozbyć "kłopotu", lecz po to, by zacząć dbać o zdrowie (bo tylko wtedy systematycznie robiłam badania i łaziłam do lekarza prywatnie).

Jednak to jest moje życie, moja decyzja.
Napisałam kiedyś w artykule w Integracji, że rolą państwa jest zapewnić byt słabym, schorowanym, jak rolą Kościoła jest budzić sumienie, by nie trzeba było nakazów, zakazów, ustaw.

Ustawy takie czy inne nie skłonią kobiet do podejmowania decyzji, o jakie ustawodawcom chodzi.

Zamiast stawiać pomniki dzieciom nienarodzonym, należałoby zadbać o kobiety w ciąży, o dzieci narodzone. O odpowiednią informację, że po urodzeniu dziecko, którego matka się wyrzeknie, znajdzie swoje miejsce (nie kąt) na Ziemi, wśród nas (nie obok).

Myślę, że wtedy zbyteczna byłaby dysputa o takiej czy innej ustawie aborcyjnej.

No tak, przeczytałam co napisałam i widzę niekonsekwencję:

Jednak to jest moje życie, moja decyzja.


Bo TO już nie jest moje zycie. Już nie tylko moje ...
  • 0

#8 Gość_konto_skasowane_*

Gość_konto_skasowane_*
  • Gość

Napisano 04 grudzień 2002 - 18:02

Soniu w pełni sie z Toba zgadzam,my możemy w pewnym sensie zadecydować o powstaniu nowego zycia ale nie możemy decydować o tym czy to nowe zycie ma rozwinąć sie i przeżyć swoje zycie na ziemi.Oczywiscie nie chce ,tu niekomu wchodzoć w buciorach do serca i duszy.Każda matka musi sama podjąć decyzję,wiem że nie jest to łatwa decyzja.I jaka by ona nie byla ,zawsze będzie budzić wątpliwości czy jest słuszna.Usunąć ciążę dla dobra nie narodzonego dziecka ,czyż to nie jest rodzaj etanazji??Faktycznie ,zamiast stawiać pomniki ku czci i pamięci nienarodzonych dzieci stawiajmy pomniki milośći dla tych które się urodziły,budujmy dla nich bezpieczny,przyjazny świat.
  • 0

#9 sonia

sonia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 356 postów

Napisano 04 grudzień 2002 - 18:13

Takim bezpiecznym przyjaznym światem - mogłoby być respektowanie przepisów krajowych i międzynarodowych - ale ja chyba śnię lub jestem już starej daty. Bardziej odczuwa się "prawo pięści", przemocy- niż poszanowania prawa i humanitaryzmu.
Chyba Darwin miał rację (prawo dżungli..).
A wracając do głównego tematu w dzisiejszym odcinku "Klanu" - Krystyna miała podobny problem (pozbawić życia nienarodzonego, czy też nie?). To wolny wybór, ale osobiscie uważam, że lepiej dźwigać na ramieniu, niż na sumieniu.
Być kobietą - to także znaczy być matką - nie morderczynią.
  • 0
Dar Życia Pozdrawiam, Sonia

#10 trigo

trigo

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 360 postów

Napisano 04 grudzień 2002 - 22:05

Soniu, nie usłyszałas nigdy, że skoro o czasie nie pozbyłas się problemu, to masz sobie sama z tym radzić, a nie spychać utrzymanie kogoś nieproduktywnego na barki innych?

Ja na szczęście nie, ale rozmawiałam z mamą dziecka półrocznego, którą to spotkało.

Wiesz, byłam tak wstrząśnięta, że nie potrafiłam słowa wydusić.
Niby wiedziałam o takich komentarzach. Ale zupełnie co innego słyszeć to od osoby, którą to dotknęło.

Na jakim strasznym świecie żyjemy?
Liczy się tylko to, co masz na grzbiecie, czym jeździsz, jaką masz rodzinę i znajomości? I nie wolno wyglądac lub zachowywać się inaczej, niż ci tzw. ZDROWI.

Gdybym mogła tak zabrać do domu Oliwię, tą z programu TV o domu dziecka...

Danusiu, nawiązując do Twojej wypowiedzi w sąsiednim wątku - podziwiam Twoją odwagę. Jesteś wspaniałym człowiekiem.

Kiedyś zaszłam do domu dziecka.
Wiesz, podziwiam Cię. Ja tak nie potrafię. Nie umiem się przełamać.
Dobrze, że jesteś :)
  • 0

#11 sonia

sonia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 356 postów

Napisano 04 grudzień 2002 - 22:44

A gdyby nasze Stowarzyszenie było już formalnie zarejestrowane- z Akcji mogłybyśmy ofiarować tym dzieciom z Domu Dziecka choćby po jednej zabawce, którą mieliby na własność, do której mogliby się przytulić do snu..........
  • 0
Dar Życia Pozdrawiam, Sonia

#12 trigo

trigo

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 360 postów

Napisano 05 grudzień 2002 - 09:23

Ofiarować to nie problem. Myślę jednak, ze trzeba by było zmienić podejscie do tej sprawy opiekunów dzieci. Bo chyba w tym tkwi podstawowy problem.
Jak ich przekonać, ze dziecko powinno miec coś swojego, co może przytulić w złych chwilach.
Nie wiem, jak mozna tego nie rozumieć? Dzieci to nie garnuszki, które wyczyszczone i lśniące stoją na półeczce i to im do szczęścia wystarczy.
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych