NIE CHCIEĆ WYBORU
#1
Napisano 08 listopad 2002 - 00:33
"Człowiek dokonuje wyboru, a potem nieustannie szuka potwierdzenia jego słuszności." - Jadwiga Skibińska-Podbielska
Na jednej z internetowych grup dyskusyjnych podjęto ostatnio bardzo trudny temat. Antykoncepcja, aborcja, badania prenatalne, a wszystko to wobec litery prawa i stanowiska Kościoła Katolickiego. Ktoś chciał wiedzieć, czy w innych krajach dopuszczalne jest przerywanie ciąży w przypadku stwierdzenia poważnych defektów genetycznych płodu.
Trochę z ciężkim sercem podjęłam ten watek, patrząc na problem z punktu widzenia niewypowiedzianie trudnego konfliktu moralnego. Węzeł gordyjski czyjegoś życia. Przeciąć go, tylko jakim kosztem?
We Francji badania prenatalne są prowadzone na coraz większą skalę. Poddawane są im kobiety, jeśli w ich rodzinach występowało upośledzenie spowodowane genetycznymi anomaliami, kobiety powyżej 35 lat, jak również wszystkie przypadki, gdzie ultrasonografia wykazała jakieś anomalie. Już po budowie kośćca płodu można na przykład wnosić o Zespole Downa.
Właśnie przy okazji bardzo ciekawego, wstrząsającego wręcz reportażu o trisomii 21 miałam okazję zapoznać się z profilem, zakresem i możliwością diagnostyki drogą tych okołopłodowych i płodowych badań. Analiza wód płodowych wykazuje anomalie płodu, lecz jej nie precyzuje. Do precyzyjnej diagnozy konieczne jest pobranie krwi płodu, co się bez większego ryzyka praktykuje.
Obowiązkiem lekarza jest natychmiastowe powiadomienie rodziców o istniejącej anomalii (jest to najczęściej na przełomie czwartego i piątego miesiąca ciąży), zobrazowanie z punktu widzenia medycznego wszystkich możliwych konsekwencji i zarysowanie hipotetycznej prognozy. Lekarz informuje, ostrzega, natomiast wybór, czyli decyzję co do dalszego przebiegu ciąży pozostawia samym rodzicom. Poleca też doraźną pomoc psychologa, pomoc w niektórych przypadkach bardzo cenną lub wręcz
niezbędną.
Bo chodzi właśnie o ten wybór. Jest to decyzja chyba najtrudniejsza z możliwych, decyzja o idących bardzo daleko, nieodwracalnych konsekwencjach. Odważyć się na urodzenie dziecka bardzo poważnie obciążonego, czy też skazać je na śmierć? Bo to dziecko umrze, położna w rozmowie z matką decydującą - "nie" - mówi bardzo wyraźnie wskutek czego i kiedy nie donoszone dziecko umiera w czasie wywołanego przedwczesnego porodu.
Bo to jest już poród, najnormalniejszy poród, ze znieczuleniem lędźwiowym, skurczami, itp., a nie chirurgiczny, a więc niejako mechaniczny, przyzwalający na "pasywność" przyszłej matki zabieg przerwania ciąży. Matka rodzi martwe dziecko! Tak zdecydowała, tak wybrała. Czy można sobie wyobrazić koszmarniejszy wybór?!
Matka może obejrzeć urodzony płód. Robione jest zdjęcie lub nawet kasetowe nagranie, gdyż jest podobno wiele matek, którym, najczęściej po jakimś czasie, potrzebne jest spojrzenie na swoje nie donoszone dziecko. Za to pogrzebem zajmuje się szpital, bo jest pogrzeb, tyle że absolutnie anonimowy. Nie dokonuje się, tak w reportażu zapewniano, na kalekich płodach sekcji zwłok. Straszne to wszystko? Tak, bardzo straszne.
Widziałam przyszłe matki stające przed takim nieludzkim wyborem. Niektóre noszonemu w sobie kalectwu mówiły "nie" i choć argumentowały racjonalnie, z góry przeczuwały nie dające się zracjonalizować poczucie winy, z którym przyjdzie im żyć.
Wybrały tak zwane mniejsze zło, lecz zło pozostaje złem.
Widziałam matki pełne rezygnacji i uzasadnionych obaw przyzwalające na narodziny upośledzonego dziecka. Dobrze jednak przeczuwały, że łatwiej o jednorazową spontaniczną manifestację moralnej siły przy podjęciu decyzji niż późniejsze borykanie się na co dzień przez być może długie lata z takim brzemieniem jak cierpienie własnego dziecka. Chol... współczułam zarówno jednym matkom, jak i tym drugim. Pracuję z ludźmi upośledzonymi, więc dobrze wiem, czego te matki się bały. Mnie
jednak o niebo łatwiej, mimo autentycznego zaangażowania jestem na zewnątrz ludzkiej rodzinnej tragedii, która uderzyła gwałtownie, niesprawiedliwie w czyjeś najgłębsze jestestwo.
Jakże często te matki płakały, skarżąc się lub nawet buntując: po co mi to powiedziano?! Nie chcę dokonywać takiego wyboru! Wolałabym nie wiedzieć!...
Dawniej sam Stwórca decydował kto ma żyć, a kto odejść z tego świata. Postęp nauki, rozwój techniki medycznej dał ten okrutny oręż człowiekowi.
Czy jednak człowiek jest zdolny udźwignąć taki ciężar? Myślę, że zdecydowanie - nie!
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
Prosto z Paryża opublikowano za zgodą autorki.
Dziękuję Magdo
#2
Napisano 11 listopad 2002 - 02:41
Człowiek w ciągu swojego życia musi wielokrotnie wybierać.....ale ten wybór, jest chyba najtrudniejszy do uźwignięcia....
Myslę jednak, że uśmiech dziecka, jego tulenie się w ramionach matki, bez granic ufne spojrzenie, słodkie buziaki są CUDOWNĄ zapłatą za dźwiganie tego ciężaru. Nic piękniejszego byc nie może, od miłości dziecka do matki i bezgranicznej miłości matki do dziecka.
Życzę sił i wytrwałości w pokonywaniu trudów wszystkim cudownym matkom i cudownym dzieciakom (H) (H) (H)
#3
Napisano 23 listopad 2002 - 06:26
Najważniejsze to nie negować swojego wyboru!!!! Mój wybór jest słuszny i tyle!!! tak ma być i koniec!!!I wiara w cód zwycięży!!!!
#4 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 01 grudzień 2002 - 23:11
Pewnie podejme kontrowersyjne podejscie do tej sprawy.
Ale jako matka dziecka z wada genetyczna znam to od podszewki.
Nikt niema prawa mowic i oceniac mamy ktora po wielu przemysleniach podejmie sie usuniecia chorego plodu!!!!
To co jest w jej glowie to zycie nie tylko jej ale i dziecka,
czy bedzie umiala je pokochac- bo czym jest zycie bez milosci
czy bedzie umiala je akceptowac-bez tego niema rehabilitacji
jak ocenia swoje sily
czy umie to ogarnac
I wiele wiele innych bardzo intymnych.
Mam synka z zespolem i jesli bede w drugiej ciazy kiedys napewno zrobie badania i usune.
jest to tylko moj wybor bo nikt inny z dzieckiem i problemami naszymi zyc nie bedzie!!
Mam kolezanke ktora po narodzinach mojego synka pocieszala mnie mowila ze zycie z takim dzieckiem i wogole chorym ma rowniez piekne strony itp,itp, takie rzeczy jakie mowi sie w takiej chwili.
I po kilku latach byla z drugim dzieckiem w ciazy i zaczely wystepowac krwanienia problemy z ciaza i pamietam do dzis jak opowiadala jak sie bala ze dziecko jest chore i pojechala podczas drugiego krwotoku kiedy juz byla pewna ze poronila.
Jej ciaza skonczyla sie jednak pomyslnie i ma dzis piekna dziewczynke.
Ale wtedy powiedziala mi ze jak stanela z problemem urodzenia chorego dziecka twarza w twarz to wolala poronic niz urodzic bo poczula czastke tego co ja po urodzeniu synka i kazdego dnia.
Nieoceniaj innych w czyms czego nieznasz osobiscie,
tak jak niemow ze nieznany ci owoc- jest dobry gdy nieznasz jego smaku.
Elzbieta
:!: :!: :!:
#5
Napisano 02 grudzień 2002 - 14:21
Ja mogę mówić tylko za siebie. I wiem - nie zdobyłabym się na badania prenatalne. Po prostu.
Jak strasznie byłoby chodzić w ciąży, wiedząc, że urodzi się dziecko z wadą, niepełnosprawne. Wyobrażać sobie najgorsze scenariusze, potem rodzić - z lękiem, jakie jest to upośledzenie dziecka.
A poddać się aborcji? Jak potem żyć?
Właśnie dlatego nie poddałabym się badaniom prenatalnym.
Można powiedzieć: łatwo mi tak twierdzić, bo mam troje zdrowych dzieci.
Tak, to też ma duże znaczenie.
Myślę, że jednak nie zrobiłabym tych badań w kolejnej ciąży, nawet gdybym miała tylko jedno dziecko, dziecko z wadą genetyczną.
Ale to jest moja decyzja. A nie skutek przykazów i zakazów.
cytat z artykułu z "Integracji" pt. Czteroletnia czarodziejka"WIĘCEJJa nie jestem zwolenniczką ani przeciwniczką aborcji. Od tego jest Kościół, by budzić wartości moralne, by budzić sumienie. Od tego jest państwo, by zapewnić miejsce wśród nas także tym mniej sprawnym, inaczej się zachowującym i postępującym, ale swoją innością nikomu nie szkodzącym.
Staram się nigdy nie oceniać innych.
Nieoceniaj innych w czyms czego nieznasz osobiscie,
tak jak niemow ze nieznany ci owoc- jest dobry gdy nieznasz jego smaku.
Elzbieta
No ale z tym to czasem miewam kłopoty
(pain)
#6 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 03 grudzień 2002 - 18:25
#7
Napisano 03 grudzień 2002 - 22:58
- " Zrobiłabyś to. Dla dobra dziecka"
Juz gdzies pisałam na tym Forum o dziewczynce z zespołem Edwardsa, która wskutek niedopatrzenia została odcięta od dopływu tlenu i jak o ten zbawczy tlen walczyła.
Przekonałam się wtedy, że każde dziecko, kazda istota ma prawo do życia.
Tylko mnie nie trzeba było przkonywać. Ja robiłam sobie test ciążowy w pierwszym miesiącu ciąży nie po to, by się pozbyć "kłopotu", lecz po to, by zacząć dbać o zdrowie (bo tylko wtedy systematycznie robiłam badania i łaziłam do lekarza prywatnie).
Jednak to jest moje życie, moja decyzja.
Napisałam kiedyś w artykule w Integracji, że rolą państwa jest zapewnić byt słabym, schorowanym, jak rolą Kościoła jest budzić sumienie, by nie trzeba było nakazów, zakazów, ustaw.
Ustawy takie czy inne nie skłonią kobiet do podejmowania decyzji, o jakie ustawodawcom chodzi.
Zamiast stawiać pomniki dzieciom nienarodzonym, należałoby zadbać o kobiety w ciąży, o dzieci narodzone. O odpowiednią informację, że po urodzeniu dziecko, którego matka się wyrzeknie, znajdzie swoje miejsce (nie kąt) na Ziemi, wśród nas (nie obok).
Myślę, że wtedy zbyteczna byłaby dysputa o takiej czy innej ustawie aborcyjnej.
No tak, przeczytałam co napisałam i widzę niekonsekwencję:
Jednak to jest moje życie, moja decyzja.
Bo TO już nie jest moje zycie. Już nie tylko moje ...
#8 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 04 grudzień 2002 - 18:02
#9
Napisano 04 grudzień 2002 - 18:13
Chyba Darwin miał rację (prawo dżungli..).
A wracając do głównego tematu w dzisiejszym odcinku "Klanu" - Krystyna miała podobny problem (pozbawić życia nienarodzonego, czy też nie?). To wolny wybór, ale osobiscie uważam, że lepiej dźwigać na ramieniu, niż na sumieniu.
Być kobietą - to także znaczy być matką - nie morderczynią.
#10
Napisano 04 grudzień 2002 - 22:05
Ja na szczęście nie, ale rozmawiałam z mamą dziecka półrocznego, którą to spotkało.
Wiesz, byłam tak wstrząśnięta, że nie potrafiłam słowa wydusić.
Niby wiedziałam o takich komentarzach. Ale zupełnie co innego słyszeć to od osoby, którą to dotknęło.
Na jakim strasznym świecie żyjemy?
Liczy się tylko to, co masz na grzbiecie, czym jeździsz, jaką masz rodzinę i znajomości? I nie wolno wyglądac lub zachowywać się inaczej, niż ci tzw. ZDROWI.
Gdybym mogła tak zabrać do domu Oliwię, tą z programu TV o domu dziecka...
Danusiu, nawiązując do Twojej wypowiedzi w sąsiednim wątku - podziwiam Twoją odwagę. Jesteś wspaniałym człowiekiem.
Kiedyś zaszłam do domu dziecka.
Wiesz, podziwiam Cię. Ja tak nie potrafię. Nie umiem się przełamać.
Dobrze, że jesteś
#11
Napisano 04 grudzień 2002 - 22:44
#12
Napisano 05 grudzień 2002 - 09:23
Jak ich przekonać, ze dziecko powinno miec coś swojego, co może przytulić w złych chwilach.
Nie wiem, jak mozna tego nie rozumieć? Dzieci to nie garnuszki, które wyczyszczone i lśniące stoją na półeczce i to im do szczęścia wystarczy.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych