Korzenie
#1
Napisano 03 luty 2004 - 13:07
(fragment utworu p. t. Korzenie)
O Kościuszkowskim powstaniu
ojciec tak do nas zagaił:
- Widząc jak nas Moskal gniecie,
posłuchali panów kmiecie
i razem na tego drania
poszli z nimi do powstania.
Pistolców nie mieli oni
ani nawet białej broni.
Chłop przeważnie chodził bosy,
a znał cepy, widły, kosy.
- Jak broń dłuższa - to dźgniesz dalej.
Tak wiarusy powiadali.
W chłopskich kuźniach, gdzie popadło,
kładli kosy na kowadło.
Dźwięk słyszało się z oddali -
to kosy na sztorc stawiali!
- Za debrzą, po tamtej stronie,
dziś stryk, a wtedy Dziadonie
też kowalstwem się trudnili.
Nie marnowali ni chwili,
kiedy ruch się w kuźni zrobił.
Jak kto mógł, tak się sposobił.
Kto żelaza kawał jaki
miał, w ogniu grzał, kuł bronniaki
i ostrze na drąg nabijał.
Kawał okutego kija
bronią był, co wroga zwali -
byle dopaść tych Moskali!
Ci, co powstanie przeżyli,
nade wszystko se chwalili,
wychwalali pod niebiosy
hartowane, ostre kosy,
co dobrze leżały w dłoniach;
kute w kuźni u Dziadonia.
Tarnów 26 grudnia 1998 roku.
#2
Napisano 03 luty 2004 - 14:14
Zacytuję fragment wiersza. Autora niestety nie pamietam.
"Mówil Wojtek, że z rana
Gdy po drzewo byl w borze
widzial wojska moskiewskie
o milę od wsi może
Mieli srogą konnicę,
i piechotę i działa
Gdyby naszych spotkali
Toż by bitwa zawrzała!"
#3
Napisano 03 luty 2004 - 18:48
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.
#4
Napisano 03 luty 2004 - 22:18
Pozdrawiam
Ayla
#5
Napisano 04 luty 2004 - 09:38
Rad jestem, że jesteście wiernymi moimi czytelnikami. Kiedy to pisałem, myślałem jedynie o ewentualnym zainteresowaniu moich licznych krewniaków, bo dla nich jakby, nie tylko dla siebie, pisałem owe "korzenie". Bardziej rodzinne, niż ojczyźniane. 8)
#6
Napisano 04 luty 2004 - 09:53
(dot. początków Rysiówki na Dziadoniówce
Jak się już rzekło w przedmowie,
za potokiem Dziadoniowie
żyli. W niskiej, kurnej chatce,
przy swym ojcu i przy matce,
na panny zdrowo wyrosły
Dziadoniówny - piękne siostry.
Kiedy pora na to przyszła,
to jedna za Gizę wyszła,
druga - (obie były ładne) -
wyszła chyba za Bulandę.
Trzecia od Boga w podarku
dostała Rysia z Tymbarku.
Kasieńka swego Wojciecha,
a Dziadoń chłopa do miecha
mieli. Wojtek młotem walił,
żonę kochał, Boga chwalił.
Odtąd właśnie, widzi mi się,
na Rysiówce byli Rysie.
*
Zapuścił Wojciech korzenie,
grzał się w kuźni, orał ziemię...
Żona podporą mu była
i ładne córki rodziła.
Wreszcie swoje na niej wymógł -
urodziła też dwu synów.
Miał pięć córek - każda ładna.
Tak, brzydką nie była żadna;
były zgrabne, pracowite.
Gdy więc która na kobitę,
do żeniaczki dorastała -
dostawała kogo chciała.
#7
Napisano 04 luty 2004 - 12:59
Kasieńka swego Wojciecha,
a Dziadoń chłopa do miecha
mieli. Wojtek młotem walił,
żonę kochał, Boga chwalił.
Odtąd właśnie, widzi mi się,
na Rysiówce byli Rysie.
Oto co znaczy mieć talent gawędziarski :-D
Krasnoludku! opowiadajcie dalej!
Chciałoby się rzec
#8
Napisano 04 luty 2004 - 17:15
Nie bądź sknera i daj nam jeszcze tych korzeni poczytać.Kiedy to pisałem, myślałem jedynie o ewentualnym zainteresowaniu moich licznych krewniaków, bo dla nich jakby, nie tylko dla siebie, pisałem owe "korzenie". Bardziej rodzinne, niż ojczyźniane.
Czyta się je wybornie. Wchłaniają się jak te leki ziołowe. Odłożyłem Nerwosal, więc pisz dalej, bym do niego nie musiał wracać.
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.
#9
Napisano 04 luty 2004 - 17:36
Może to zacznie być nudne, ale skoro prosisz. ;-)
Frania - smuklutka jak brzoza,
ożenił się Sebek Koza.
Pracowali zgodnie co dzień,
w swojej niewielkiej zagrodzie,
pod szóstym numerem domu.
Często pomagali komuś.
Kiedy jeszcze była w siłach,
trzy córeczki urodziła
i syna. Najstarsza panna
miała imię Marianna,
siostry Ewa i Agata,
a zaś Kubuś był ich bratem.
Franciszka długo nie żyła.
Dzieci małe zostawiła.
Chłopu trudno, każdy to wie.
Wdowiec wziął za żonę Zofię.
Nie nosiła głowy w chmurach,
nazywała się Michura.
Tarnów, 30. 12. 1999 roku
#10
Napisano 04 luty 2004 - 17:43
Rysiówna zaś Marianna
była niezmiernie szczęśliwa,
gdy ją jako młodą pannę
wziął dla siebie Józef Iwan.
Dalszy los ich nie jest znany -
w pomrokach niewiedzy ginie;
Józuś pewnie był kochany,
a mieszkali w Łososinie.
*
Dorosła kolejna panna,
(co wspomina karta stara)
a wziął ją Józef Bulanda
i mieszkali na Koszarach.
Była jeszcze bardzo młoda,
gdy szła za mąż Małgorzata;
w bulandowskich rodowodach
jest dość ważna. (Mówił tata).
*
Rysiowie mieli też syna;
czy przegradzał wiekiem siostry?
Z córek została Justyna -
rosła tak, jak inne rosły.
Mężem jej - Sebastian Smoter;
i jaszcze stoi w papierkach -
bo nie lubię zbędnych plotek -
mówili o niej Smoterka.
*
Pociecha swojej mamusi,
dziewczyna z piękną figurą,
na imię miała Hanusia;
zamężna za Józkiem Surmą.
Kiedy młodość przeminęła
i kolejne lata płyną,
Anna los za rogi wzięła.
Mówili o niej Surmino.
*
O braciach wspominków sporo -
jako na wiek dziewiętnasty:
Jan - praojcem Rysiów z Porąb,
Adam - naszym protoplastą!
Tarnów, 4.01. 2000 roku.
#11
Napisano 04 luty 2004 - 18:29
Skangur, ty to masz moc przekonywania!
I niech ta moc pozostanie ze mną - howk, powiedziałem
Wiesz,... to doskonały pomysł pisania swojego rodowodu. Może, a nawet powinien zainteresować młode pokolenie, nasze dzieci i wnuki. Ja napisałem coś podobnego, ale trochę humorystycznie wydaje mi się. Zatytułowałem Strzelcy. Nie pamiętam w tej chwili czy tutaj w Iponie wkleiłem to, bo pisałem to dla Jednego świata. Tam tak się przedstawiłem.
Władku, zastanowię się i też może opiszę swoje korzenie w taki sam sposób co Ty. Dzięki ! :-D
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.
#12
Napisano 04 luty 2004 - 21:04
Aylu, Skangur, Fred - jacy Wy jesteście mili dla staruszka. :oops:
Rad jestem, że jesteście wiernymi moimi czytelnikami. Kiedy to pisałem, myślałem jedynie o ewentualnym zainteresowaniu moich licznych krewniaków, bo dla nich jakby, nie tylko dla siebie, pisałem owe "korzenie". Bardziej rodzinne, niż ojczyźniane. 8)
A jaaaaaa, to co :? Jestem zapracowana, ale wiernie czytam Ciebie Władku :!:
W zwiazku z Moskalami przypomniała mi sie anegdotyczna sytuacja na ostatnim zjeździe rodzinnym, zorganizowanym w ośrodku wypoczynkowym nad zalewem koronowskim. Gdy późną nocą odprowadzalismy rodzinę do auta, mój szwagier - wielbiciel kabaretu Olgi Lipińskiej - krzyknął na pożegnanie: "Jedźcie zbożem! We wsi Moskal stoi!!!" A kuzynka: "coooooo?"
#13
Napisano 04 luty 2004 - 21:42
Ja też uwielbiam kabaret Olgi Lipińskiej. I uknułem nawet nowe powiedzonko, może się Fredowi spodoba:
Idźta wsi środkiem - Brukselczyk we zbożu! faja
#14
Napisano 04 luty 2004 - 22:31
To jst właśnie toIdźta wsi środkiem - Brukselczyk we zbożu! faja
Widzę też oczami wyobraźni sierotkę Marysię machającą zachęcająco ręką, w mini spódniczce, stojącą na poboczu autostrady, która za wszelką cenę chce się dostać do Unii. No i krasnoludki pękate, plastikowo gipsowe czy jakie tam, bardzo kolorowe czekające tez na poboczu na podróż do Unii.
Czyżby pomysł na kolejny program kabaretowy?
A w roli Królowej Tatry oczywiście Unia Europejska!!!
No i król Błystek który być moze powinien sie juz podać do dymisji albo wrócić pod ziemię
#15
Napisano 05 luty 2004 - 08:22
Korzenie II (fragment 1.)
Na Rysiówce byli Rysie,
mieli chałupę za wąwozem,
a zaś powyżej Pietrysi -
kuźnię, w której kuli wozy.
Kuli wozy i lemiesze,
co tępiły się o skały,
tylko młoty, jakby flesze,
na kowadle wydzwaniały!
Miech miarowo dymał w ogień,
ten rozgrzewał stal do bieli,
młot jej bicie sprawiał srogie,
ale tam, gdzie ludzie chcieli.
Człek uderzał w iskier splocie,
w czynelowej takt muzyki;
wreszcie hartowanie z sykiem
w pary kłębach i bulgocie.
Cęgi - berło Dziadoniowe
godnie dzierżą, bez wątpienia,
dziadek, ojciec, syn - Rysiowie;
przez pełne trzy pokolenia.
Adam, najlepiej jak umiał,
wyuczył fachu Franciszka,
który bratem był Jakuba.
Także Walek z nimi mieszkał.
Kiedy ojciec z Frankiem kuli,
Kubę interesowały
bose, w kusawej koszuli,
u Sułkowskich dzieci małe.
Przebiegał ścieżką przez potok
zimą, wiosną oraz w lecie
i już był tam, gdzie z ochotą
bawił dzieci; zwłaszcza Stefcię.
*
#16
Napisano 06 luty 2004 - 07:38
"Korzenie" to kawał dobrej roboty. Wspaniale się czyta. Wiersz tak wiernie oddaje tamte czasy , że choć w nich nie żyłam to czuję klimat.
Próbuję sobie wyobrazić siebie , żyjącą w tamtych czasach...
Mimo, że nie było takiej techniki jak teraz, życie było cięższe, praca wymagała siły mięśni ludzkich to myślę, że wszystko było prostsze i podstawowe ludzkie uczucia jak przyjaźń , miłość, szacunek, zażyłość rodzinna i sąsiedzka były w większym poszanowaniu niż dziś.
Rozwój cywilizacji i postęp techniczny z pewnością ułatwia Nam życie ale też bezpowrotnie zostało Nam coś odebrane.
Miejsce wieczornych , sąsiedzkich pogawędek przy zachodzie słońca, gdy praca już była zakończona , zajęła telewizja,video, kino domowe, internet. Wszystkie te cuda techniki skutecznie izolują Nas od innych ludzi. Nie ma już takiej więzi, każdy sobie rzepkę skrobie...
Rodzice moi wspominają majówki i inne zabawy, gdzie z przyjaciółmi się spotykali i tańcowali do rana.
Dziś tak trudno namówić znajomych na wspólne imprezy i spotkania. Wiem, bo pracowalam kilka lat w Domu Kultury i organizowałam różnego typu imprezy. W tym pędzie życia, w tej gonitwie szalonej zapominamy o podstawowych wartościach w życiu , o więziach. Oczywiście nie wszędzie i nie zawsze tak jest ale patrząc ogólnie czasem myślę, że chciałabym żyć w czasach mojej babci i jej przodków.
Dziś chyba częściej niż wtedy człowiek jako jednostka czuje się samotny i zagubiony.
Pozdrawiam refleksyjnie...
Ayla
#17
Napisano 06 luty 2004 - 09:55
Gdy w świat poszedł - rosły dzieci,
jak lebiodka i dziewanna,
gdy po deszczu słonko świeci.
Stefka - to jeż duża panna!
Jakub służył w żandarmerii
u Jego Cesarskiej Mości.
Zazdrościli ludzie mali -
szanowali ludzie prości.
Biednie wtedy po wsiach żyli
i wyglądali mizernie;
marne szanse u cywili,
więc służył Austrii wiernie.
Umiał dworsko się zachować
i uszanować różyczkę,
więc panienkom się podobał
i mógł wybrać towarzyszkę.
Ale daleko nie szukał -
dostrzegł w Stefanii kobietę
do serduszka jej zapukał,
czując w swym silną podnietę.
Nie ważna różnica wieku;
kiedy z tego, ni z owego
miłość pali się w człowieku -
młódka pokocha starszego.
Tak to Jakub spacerował
przez potok na drugą stronę,
aż dziewczynkę wypiastował
na uległą, wierną żonę.
Przez Kuby Rysia kochanie,
co to miał z różyczką czapkę,
panna Sułkowska Stefania
stała się nam - naszą babką.
#18
Napisano 06 luty 2004 - 11:03
Pomyśl o tym.
#19
Napisano 06 luty 2004 - 11:26
Odżywają opowieści rodzicxów z dzieciństwa.
Myslę też, że więzi rodzinne sątam silniejsze niż w zachodniej Polsce.
Moja kuzyunka z Rzeszowa będąc u nas w Gorzowie powiedziala kiedyś, żę im bardziej na wschód tym ludzie są ubozsi materialnie, ale weselsi, bardziej otwarci na innych zyczliwsi, bardziej skorzy do zabawy i mający więcej fantazji. Natomaist im dalej na Zachód, tym ludzie są bogatsi, ale smitniejsi, zabiegani, zalęknieni, zamknięci w sobie i egoistyczni.
Co wy na to?
#20
Napisano 06 luty 2004 - 14:13
Wiesz Władku, tak sobie myślę, że piękny byłby album rodzinny "Rysiowe korzenie", składający się z tych wierszy i starych rodzinnych fotografii.
Pomyśl o tym.
Na taką ewentualność czekają te "ludowe"* rymowanki. Taki był (i pozostał) zamysł. Zdjęć nie mam wiele. Nie często fotografowali się wieśniacy. Będzie to reczej jednolity wydruk komputerowy. Nakład - powiedzmy tyle egzemplarzy, ilu jeszcze żyje krewniaków w wieku powyżej 14 lat. Odwlekałem, gdyż chciałem "zagęścić" i ewentualnie pogłębić elementy drzewa genealogicznego. Trzeba byłoby jednak odwiedzić parę plebanii i trafić na dobry humor proboszcza.
Ale zwlekać też zbytnio nie ma co. W ostatnich latach zmarło dwóch moich szwagrów i wujek w Kanadzie...
Dziękuję za zainteresowanie i dobre rady.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych