Hm...
Myślę, że zachowanie lekarza wobec ON nie różni się od tego, jakie wykazuje wobec sprawnego pacjenta.
Chyba, że mówimy o specjaliście w odniesieniu do posiadanej niepełnosprawności, ale tego pytanie nie precyzuje.
Wiele zależy od tego czy lekarz kojarzy już pacjenta czy nie i od jego osobowości, podejścia do ludzi w ogóle.
Spotkałam się z różnymi postawami. Jedni nie spędzali ze mną dłużej niż 5 minut. Badanie było krótkie, pobieżne, a i wywiad nie za wnikliwy. Coś na zasadzie: "jesteś - powiem co Ci jest - masz receptę".
Niektórzy lekarze nie lubią, kiedy im się coś sugeruje, bo to od razu zakrawa o obrazę majestatu.
Ostatnio mam styczność z dobrym lekarzem - pyta, interesuje się, nie zbywa, kiedy o coś pytam czy chcę coś wyjaśnić. To miła odmiana...
Jeśli chodzi o specjalistów - w moim przypadku neurologów (przez porażenie mózgowe), wizyta zawsze jest konkretna. W przypadku pierwszego kontaktu z nowym lekarzem dłużej mówię o tym, co mi dolega, bo nie każdy wierzy, że mam co mam. Mówią, że mało widać i nigdy by nie przypuszczali. Karta jednak nie kłamie.
I nie, żeby zabrzmiało to podle, ale to ja narzucam wygląd tej wizycie.
Kiedyś, gdy wchodziłam do gabinetu, pokornie słuchałam każdego lekarza. Do czasu, kiedy miałam do czynienia ze strasznie nadętą kobietą "ja wiem wszystko lepiej". Od tego czasu nie proszę, a precyzuję na wstępie po co tak naprawdę przyszłam, czego potrzebuję i - o dziwo - jestem traktowana poważniej i z należnym szacunkiem... Bardzo mi to odpowiada, bo nic się nie dłuży. Rzecz jasna, nie wpłynę na zalecenia samego specjalisty czy leki, ale nie dam sobie wcisnąć pustej gadki. Znam siebie, swój organizm i swoje schorzenie. Lekarze też się przy tym czegoś uczą.
Nie wiem czy o to chodziło, ale pisałam szczerze. Pozdrawiam