LEKARSTWO NA MILOSC
#1
Napisano 29 sierpień 2002 - 13:18
. A dlaczego tak uwazam ? Wchodziwtedy w zwiazek rutytna, przyzwyczajenie.Juz nie tak czesto Pan zabiera Pania na " randki " nie ma pikanterii w szybkich spotkaniach itp. A co Wy uwazacie
#2
Napisano 29 sierpień 2002 - 13:19
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.
#3
Napisano 29 sierpień 2002 - 13:19
#4 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 29 sierpień 2002 - 13:21
Jak możecie tak pisać publicznie, miłość to nie tylko chodzenie na randki, pikanteria, czułe słówka, spotkania, ...
Miłość jest uczuciem niewidzialnym ale niektóre zachowania można uznać za jej oznaki dla mnie oznacza to oddanie / poświęcenie się bezinteresowne dla drugiej osoby całym ciałem i duszą, oddanie drugiej osobie każdej chwili swego wolnego czasu oraz oddanie jej swoich sił, wspieranie w doli i niedoli a szczególnie wtedy kiedy druga osoba jest w dołku, a podpisanie aktu małżenstwa no cóż mogło by go nie być ale jeżeli już jest to oznacza tylko okazanie ze kocha się drugą osobę i zrobi dla niej wszystko, a nie że jesteśmy małżeństwem to nam wszystko zostanie wybaczone albo i tak nam ujdzie na such o bo jak wyszła za mąż to chyba sie nie rozwiedzie, sam nie wiem jak inni myślą oczywiście mowa o tych negatywnych.
Co do faktu bo rzeczywiście tak jest zauważa się to prawie wszędzie, małrzeństwa się kłócą, ale to dlatego wiem to ze swojego doswiadczenia z czasów narzeczństwa że mało ze sobą rozmawiają bo tak było ze mną mało rozmawiałem ze swoją dziewczyną gdyż nie umiałem rozmawiać, moim całym swiatem był komputer, a życie towarzyskie było mi obce, a już na pewno rozmowy. N szczęście miała komputer więc jakoś na początku mieliśmy wspólny temat i tak ja poznałem mozna powiedzieć przy kompie.
Ale wrócmy do tematu, po małżeństwie juz nie jest tak wesoło jak przed gdyż przed jest:
szkoła i mnóstwo wolnego czasu więc jak tu nie randkować, w sumie spotkania na mieście to przecież ucieczka z domu a kontakt sam na sam z druga osobą,
a po: to praca, dzieci, znowu praca, a teraz są takie czasy że o pieniądze nie tak łatwo ponieważ nie łatwo o pracę sami to wiecie, no ale na mały skod do znajomych, do rodzinki na pizzę, nad wodę, czy do teatru, kina to powinien się zawsze znaleźć, oczywiście jak sa dzieci to z dziećmi, poniewaz im też należy się część tej naszej miłości, w sumie wynikiem naszej miłości jest największa miłość na świecie nasze skarby.
Ok muszę kończyć bo moje dwie miłoście mnie gonią abym odpoczoł i skoczył z nimi na filmik, a sczególnie ta mniejsza. Więc pozdrawiam Wszyskich i namawiam do prawdziwej miłości, do okazania uczuć drugiej osobie i rozmowy rozmowy i jeszcze raz rozmowy, bo ja za późno zaczołem to robić ale lepiej późno niz wcale, chyba jest takie powiedzenie, tak mi się wydaje.
A jeszcze mam pytanie jak często mówiecie do dugiej osoby czule, jeżeli niezbyt to zacznijcie, ale na pewno nie zmuszajcie się do tego, jak macie sie zmuszać to lepiej tego nie robic bo coś sztucznego jest gorzej odbierane niż nie mówienie, i uwierzcie mi to nie powszednieje, można tak i z 70 lat, jak na razie mam mały staż ale chciałbym tak mając 100 lat powiedzieć KOCHANIE idziemy na pizzę z naszymi kochanymi wnuczkami.
#5 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 29 sierpień 2002 - 13:35
#6
Napisano 29 sierpień 2002 - 13:36
Nie zgadzam się z Adminem że miłość jest niewidzialna. Ją widać jeśli tylko istnieje, widać ją w oczach, gestach, w prostych codziennych rozmowach... i dla mnie ważne w miłości jest to aby dwoje ludzi o tym pamiętało i dbało o tą miłość okazywało ją słowami, spojrzeniami...wtedy zdawać by się mogło tej miłości nie zaszkodzi żadna legalizacja.
Osobiście nie mam zdania... jednak powiem na koniec - nic zresztą odkrywczego - że to wszystko jednak zależy od nas samych, i chyba od wzorów wyniesionych z domu, od umiejętności rozmawiania ze sobą ....
"... spieszcie się kochać ludzi - tak szybko odchodzą ..." Pozdrawiam. (cmok)
#7
Napisano 29 sierpień 2002 - 13:37
1.Do piwa dolać soku.
2.Do kawy dosypać cukru i
3.Miłość potwierdzić aktem małżęńskim.
A poważnie ?
Bywa miłość która rośnie w potęgę dopiero po ślubie i rozkwita jak najpięklniejszy kwiat.
Mam przykład taki w rodzinie, gdzie po śmierci jednego z małżonków, drugie odeszło w niedługim czasie za nim z tęsknoty i bólu.Są to rzadkie przypadki , ale są. Pokazujące tą prawdziwą miłość aż po grób.
Po części wszyscy tu macie rację, a prawda jak zwykle leży gdzieś po środku.
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.
#8
Napisano 29 sierpień 2002 - 13:37
młody człowiek jest pełen zapału i ochoty w pierwszych latach małżęństwa. lecz czasami narastające problemy przerastają go i zaczyna sie piekiełko. To życie samo pokazuje nam czy temu podołamy.
bez urazy.
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.
#9
Napisano 29 sierpień 2002 - 13:38
Ja chce tylko powiedziec, ze do szczescia papier nie jest mi potrzebny. Tak jak napisalam Adminie sa wyjatki i daj Boze by bylo ich coraz wiecej ,gdzie malzenstwo jest przykladem zycia razem w wspolnocie ... ale obserwuje i widze ... cholernie mnie to boli ,ze tak sie dzieje .Tak jak napisala Alojzik popatrzcie ile jest teraz rozwodow .. nie to nie jest taka moda ... poprostu nie wiem jak to nazwac. Jednak zycze Wam wszystkim byscie znalezli swoje wlasne szczescie i radosc w milosci i byciu z ta druga osoba( i tu sliczne buziaczki dla mojego misia :-)))... bez wzgledu na to ,czy macie ten papier ,czy nie!!! Wiadamo slub rzecz piekna... wzniosla .. ogladanie pamiatek slubnych przywraca wspomnienia, cementuje.....ale nie w momencie , gdy w ludziach nie ma tego czegos.
#10
Napisano 04 maj 2003 - 16:46
A tak poważnie : nie należy mylić sexu z miłością - te pary które to pomylą - bardzo często się rozpadają lub "żyją razem - ale obok siebie"
"śpieszmy się kochać - bo ludzie tak szybko odchodzą...."
"każdego dnia jest coraz lepiej , lepiej i lepiej" (J. Silva)
#11 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 05 maj 2003 - 15:19
Piekne uczucie , ale czasem nieosiagalne...
Co powiecie na milosc bez spelnienia???
O tak z tym siê zgadzam, ze niestety malzenstwo w wielu przypadkach niszczy milosc,a moze jej nigdy nie bylo, a moze wydaje sie , ze juz posiadamy istote ktora kochamy i juz nie trzeba sie starac, potem wpadamy w rutyne i zyjemy z dnia na dzien , nie wnoszac w zycie niczego nowego.A co gdy nagle spotykamy kogos kto to zmienia , co dalej??? Co ma wygrac uczucie czy rozsadek???Zastanawialiscie sie nad tym??? czy ludzie ktorzy zakochaja sie (ponownie), maja szanse na prawdziwa milosc, czy ona nie bedzie po jakims czasie taka sama??? A co jak sie kogos kocha , a ta osoba jest z inna? Czy po niespelnionej milosci , ta nastepna to nie jest tylko zapomnienie, ucieczka,a moze ucieczka przed samotnoscia, sama nie wiem jak to nazwac....
Tak naprawde wiele osob pytalam o definicje milosci , i wiecie .... kazdy wnosi cos nowego, czy jest definicja milosci???
To sie wypowiedzialam , zadalam chyba tylko mnostwo pytan:)))
P.S. Sorki , za niepelne literki ale cos mi klawiatura siadla:)))
pozdrawiam pierzasta
#12
Napisano 08 maj 2003 - 05:12
Pytania jak sama widzisz Dorciu, rodzą sytuacje i zawsze będzie ich pełno. Zawsze zastanawiamy się a co będzie jak postąpimy tak, lub inaczej. I czy warto zrobić tak, lub nie. Zawsze jest moi drodzy coś za coś. Wydaje mi się , że nie ma tak naprawdę definicji na miłość. Ona jest taka jaką sami sobie ją zafundujemy. :-D
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.
#13 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 09 maj 2003 - 01:47
Prawie sie z Toba zgadzam, ale mam jeszcze jedno(a moze nie jedno) pytanko... mowisz;
Wydaje mi się , że nie ma tak naprawdę definicji na miłość. Ona jest taka jaką sami sobie ją zafundujemy.
Zafundujemy??? oki, ja sobie chce zafundowac Milosc, szczescie , robie wszystko, a co z partnerem??? co on mi zafunduje? Jak ktos moze sprawic , aby druga osoba nie przestala go kochac? Widzisz slonce , widocznie nie mam takiej mocy , aby decydowac sobie o milosci....
Tych pytan jest tysiace i sami musimy znalesc sobie na nie odpowiedzi...A przede wszystkim zadac! Co jest dla mnie najwazniejsze???
ciummm pierzasta
#14
Napisano 09 maj 2003 - 06:23
#15
Napisano 09 maj 2003 - 09:39
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.
#16
Napisano 12 maj 2003 - 00:14
1. Może to krańcowy przejaw naiwności, ale taka definicja jest. Wiele lat temu dał ją żydowski nauczyciel Paweł z Tarsu (św. Paweł). Bez zbędnych słów i dzielenia włosa na czworo ułożył on hymn o miłości (1 Kor 13, 1-13). Tam czytamy, że: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje...
2. A małżeństwo to związek dwojga ludzi. I tylko od tych dwojga ludzi zależy, czy ten związek się rozpadnie, czy pielęgnowany będzie wzrastał w siłę. To nie zawarcie małżeństwa powoduje, że ludzie zaczynają się od siebie oddalać. I pytanie czy rzeczywiście zaczynają się oddalać? A może nigdy nie byli ze sobą na tyle blisko, aby mieć siłę przetrzymać życiowe burze i zawieruchy. Czy rzeczywiście powodem dla którego chcieli być razem była miłość? Czy tylko zakochanie? Strach przed samotnością? Obawa, że już nic lepszego nas nie spotka? Wyrachowanie i troska o status społeczny i majątkowy? Presja rodziny lub środowiska? I tak jeszcze można by mnożyć w nieskończoność. I jeszcze jedno. Czy rzeczywiście sama miłość wystarczy do dobrego i mądrego funkcjonowania takiego związku? Ks. Twardowski twierdził, że nie sztuka się kochać, trzeba się jeszcze lubić, darzyć szacunkiem i przywiązaniem. Ale żeby nie było, że ksiądz to sam nie wie, o czym mówi, w dziale poezja przytoczę jeszcze jednego mojego ulubionego poetę, który o podwalinach małżeństwa napisał sympatyczny wiersz dedykowany swej żonie.
Pozdrawiam :oops:
Liwia
#17
Napisano 12 maj 2003 - 00:15
1. Może to krańcowy przejaw naiwności, ale taka definicja jest. Wiele lat temu dał ją żydowski nauczyciel Paweł z Tarsu (św. Paweł). Bez zbędnych słów i dzielenia włosa na czworo ułożył on hymn o miłości (1 Kor 13, 1-13). Tam czytamy, że: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje...
2. A małżeństwo to związek dwojga ludzi. I tylko od tych dwojga ludzi zależy, czy ten związek się rozpadnie, czy pielęgnowany będzie wzrastał w siłę. To nie zawarcie małżeństwa powoduje, że ludzie zaczynają się od siebie oddalać. I pytanie czy rzeczywiście zaczynają się oddalać? A może nigdy nie byli ze sobą na tyle blisko, aby mieć siłę przetrzymać życiowe burze i zawieruchy. Czy rzeczywiście powodem dla którego chcieli być razem była miłość? Czy tylko zakochanie? Strach przed samotnością? Obawa, że już nic lepszego nas nie spotka? Wyrachowanie i troska o status społeczny i majątkowy? Presja rodziny lub środowiska? I tak jeszcze można by mnożyć w nieskończoność. I jeszcze jedno. Czy rzeczywiście sama miłość wystarczy do dobrego i mądrego funkcjonowania takiego związku? Ks. Twardowski twierdził, że nie sztuka się kochać, trzeba się jeszcze lubić, darzyć szacunkiem i przywiązaniem. Ale żeby nie było, że ksiądz to sam nie wie, o czym mówi, w dziale poezja przytoczę jeszcze jednego mojego ulubionego poetę, który o podwalinach małżeństwa napisał sympatyczny wiersz dedykowany swej żonie.
Pozdrawiam :oops:
Liwia
#18
Napisano 12 maj 2003 - 13:53
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych