Problem sercowy.
#1
Napisano 16 sierpień 2011 - 00:27
Jest to mój pierwszy post na forum. Przychodzę tu z pewnym problemem,a przede wszystkim NADZIEJĄ ,że po części pozwolicie mi go rozwiązać . Czasami kilka słów osoby niezaangażowanej emocjonalnie w dana sytuacje przynosi oczekiwane rezultaty i dlatego uważam ,że warto próbować.
Przejdę do sedna sprawy. Jestem 23 letnim studentem dorabiającym sobie wieczorami w pubie . Trzy miesiące temu jak zwykle wycierałem szklanki rozmyślając o setkach błahych spraw które kłębiły się w mojej głowie. Z zadumy wyrwał mnie czyjś głos , rozejrzałem się ,lecz przy barze były pustki ,dopiero po chwili zobaczyłem dziewczynę na wózku inwalidzkim która usiłuje coś zamówić. Przeprosiłem i wytłumaczyłem ,iż zamyśliłem się. Odpowiedzią był śliczny naturalny uśmiech i słowa : "To dobrze przynajmniej wiesz ,ze masz mózg". Zapytałem ,co chce zamówić . Dziewczę chwilę się zastanawiało. "Może piwo... nie,nie , przecież prowadzę (tu poklepała poręcz swojego wózka) . Poproszę zieloną herbatę. Poszedłem zająć się zamówieniem , a Ona wróciła do stolika przy którym siedziała grupka Jej znajomych. Bardzo cenię osoby które mają dystans do siebie , w wolnych chwilach dyskretnie starałem się obserwować ową damę o czarującym uśmiechu ,którym raz za razem obdarowywała grupkę swych rozmówców.W pewnej chwili nasze spojrzenia spotkały się na dłuższą chwilę . W tym samym momencie zdałem sobie sprawę ,że z uśmiechu na uśmiech i z minuty na minutę moje "dyskretne" podglądanie stało się cholernie widoczne. Jednocześnie zauważyłem ,że Ona jeździ na wózku.... Szlag ! Na pewno pomyślała ,że właśnie dlatego się gapię. Uśmiechnąłem się niezdarnie i wróciłem do nalewania piwa. Myśl ta nie dawała mi spokoju, było mi straszliwie głupio i chciałem za wszelką cenę wyplątać się z tej sytuacji. Gdy, amatorka herbaty pojawiła się przy barze po raz kolejny nabrałem powietrza i zacząłem.:"Słuchaj, na pewno zauważyłaś ,że patrzyłem się w Twoim kierunku .. ja ... to nie dlatego ... eh... po prostu Twój uśmiech ,nie mogłem się powstrzymać . Przepraszam,mogło to być dla Ciebie krępujące. Jak obcy facet wlepia w Ciebie ślepia" . Poczułem jak krew napływa mi do policzków i robię się czerwony. Nie wiedziałem ,czy czekać na ripostę , czy schować się za barem . W odpowiedzi usłyszałem "Nie szkodzi , jedna filiżanka na koszt firmy i jesteśmy kwita ,ale to innym razem , teraz już mam dość teiny ,poza tym już się zbieramy.
Bar opustoszał już doszczętnie,a ja nadal czułem się jak debil. Wróciłem do domu ,wziąłem prysznic i zasnąłem. Ciężki tydzień na studiach przyćmił wszystkie bieżące sprawy, łącznię z tą . Nadszedł weekend. Sobota. Praca. Dzień ciągnął się leniwie , czekałem na wieczór , wtedy dopiero to miejsce ożywa. Tego dnia jednak czekała mnie niespodzianka. Gdzieś koło 15 pojawiła się osoba której winien byłem filiżankę dobrej zielonej herbaty. Przywitała się i zamówiła w/w napój. Przyniosłem ją do stolika , w moje oczy rzuciła się książka którą czytała dziewczyna. Nie może być ... Siewca wiatru. Moja ulubiona .
-"Lubisz fantastykę ?"
-"Tak , pochłonęłam już dziesiątki książek o tej tematyce"
-"Ta akurat jest naprawdę dobra , jedna z moich ulubionych"...
Temat rzeka , fantastyka to mój konik . Czas płyną ,a my rozmawialiśmy o mojej ulubionej książce . Temat zszedł na muzykę, oboje słuchamy grunge'u . Minęło ponad 20 minut ,a ja nawet nie zapytałem jak ma na imię. Czas to naprawić . Zuza. Teraz już będę wiedział.
Klienci... przeprosiłem i wróciłem za bar. Jak na złość zebrała się grupka ludzi którzy mieli ochotę na pizzę własnego wyrobu.
Tak , teraz jestem tego pewien. Chcę Ją poznać. pomyślałem , wkładając kolejną pizzę do piekarnika. Po skończonej gastronomicznej udręce podszedłem do Zuzi i zapytałem czy może ,kiedyś miałaby ochotę na spacer.
"-Jutro o 16.12 przy fontannach?".
-"No to jesteśmy umówieni".
Od tamtego czasu zdążyliśmy się dość dobrze poznać ,spędzamy ze sobą naprawdę dużą ilość czasu ,a mi ciągle jest mało. Wiem ,że nie jest to jednostronne ,gdyż Zuza nader często wychodzi z propozycją wyjścia czy to do parku ,czy to z Jej znajomymi. Nasza znajomość cały czas ewoluuje i posuwa się na przód. Z rozmów jak i czynów wynika ,że oboje chcemy być razem. Jest między nami coś czego nie potrafię sprecyzować , nazwać , namalować ,ani wyśpiewać. Coś wyjątkowego.
Tu zaczyna się mój problem. Zuza dość często mówi,że będzie dla mnie problemem ,że powinienem się zastanowić w co się pakuję,że zrozumie jeśli się wycofam ,przecież jeździ na wózku. . Nigdy nie byłem z osobą niepełnosprawną. Wiem ,że taki związek będzie niósł ze sobą problemy ,ale myślę ,że dam radę. Staram się w tym utwierdzić Zuzię. Może jestem za mało przekonujący , może moje argumenty są za słabe ? Nie wiem . W każdym razie . W ostatniej rozmowie Zuzanna powiedziała mi ,że gdybyśmy oboje byli pełnosprawni, nie wahałaby się ,a tak ten związek może nas zniszczyć. Żebym dał sobie czas i ,że się odezwie. Minęły 4 dni , próbowałem dzwonić,ale telefon nie odpowiada.
Rozumiem ,że Ona się boi, nikt nie chce być zraniony, to logiczne . W jaki sposób mam Ją przekonać ,że podołam ? Może są na forum osoby będące w takich związkach ? Mieliście podobne problemy, wątpliwości ? Zależy mi na Waszych opiniach ,mam nadzieję ,że rzucą nowe światło na moją sytuację.
Pozdrawiam Marek.
#2
Napisano 16 sierpień 2011 - 14:57
Myślę, że Wam potrzeba czasu na spokojne rozwijanie uczuć. Poza tym, nie każdy flirt musi kończyć się, trwałym związkiem. Warto brać z życia to, co najpiękniejsze, choćby było tylko chwilą.
Życzę pięknych dni.
#3
Napisano 16 sierpień 2011 - 20:00
KNP
#4
Napisano 16 sierpień 2011 - 21:46
Jak pisałem wyżej , przemyślałem moją decyzję i chcę spróbować to popchnąć dalej. Mając na względzie to, iż związek to dwoje ludzi ,a każdy z nich niesie ze sobą bagaż doświadczeń ,emocji i przeżyć.
@Majjkka
Tak masz racje , jestem prosty w "obsłudze" ,rozumiem jedynie proste aluzje ,a będąc poddawany na każdym kroku jakimś testom po prostu się w tym gubię . Tak już to natura wymyśliła . Co do odpychającego zachowania. Rozumiem ,że Ci przeszło ? Bądź w jakiś sposób to zniwelowałaś ? Jestem w stanie wytrzymać i mam nadzieję ,że w moim przypadku się to zmieni , przyjdzie razem z zaufaniem i czasem.
Również życzę Wam wszystkiego dobrego i niech Moc będzie z Wami.
Jeszcze raz dziękuję za poświęcony mi czas i chęci na przeczytanie tego nieskładnego tekstu. Jestem pewien ,że w jakimś stopniu mi pomogliście.
P.s Jeśli ktoś uzna ,że ma coś wartościowego do dodania ,to bardzo proszę ,im więcej wiem ,tym życie stanie się prostsze.
Marek
#5
Napisano 16 sierpień 2011 - 21:48
Odpowiadając na Twoje pytanie: tak, jestem w takim związku już 3 lata, z tym że to ja jestem w roli Zuzanny
Choć teraz wydaje mi się to dziecinne, zachowywałam się na pewnym poziomie naszej relacji tak samo. On został, na moich warunkach, potem uwierzyłam, że wie w co się pakuje
Pozdrawiam i szczęścia życzę
#6
Napisano 17 sierpień 2011 - 13:24
http://www.ipon.pl/f...64080#pid164080
Piotr Bukartyk.
#7
Napisano 17 sierpień 2011 - 16:36
Twoja kobieta na pewno też dorośnie do poważnych decyzji, tylko daj jej czas... i swoją miłość. A ta jest przecież wielka i nieprzewidywalna.... Czas jej nie zniszczy.... Widzę to z Twojego postu...
Poza tym... tylko proszę, nie obrażaj się... jest coś, co my kobiety wyczuwamy intuicyjnie. Może zachowujesz się w sposób nadopiekuńczy, a ona tylko broni się....
Z tego co o niej piszesz wynika, że jest kobietą niezależną.
#8
Napisano 18 sierpień 2011 - 22:37
P.S Co do Cierpliwości masz rację obojgu z Nas będzie ona potrzebna . Jeśli chodzi o nadopiekuńczość ,myślę ,że tym razem ona nie występuje ,ale uczulę się na to .
Co do postu Kaska_zaborze. Tobie również dziękuję za zainteresowanie , przeczytałem temat i po raz kolejny czegoś się uczę . Dziękuję
Miałem pewne opory przed napisaniem tego tematu na forum , myślałem ,że ludzie oleją tą sprawę . W końcu jeśli sam nie umiem sobie radzić ,to po cholerę się pakuję w taki związek ? Widzę ,że byłem w błędzie. Dzięki temu ,że byliście w stanie podzielić się ze mną Waszymi doświadczeniami i spostrzeżeniami wiem ,więcej. Za to dziękuję po raz kolejny.
#9
Napisano 19 sierpień 2011 - 17:29
Dobrze, że nie uległeś temu złudzeniu. Wiesz mi codziennie mamy jakieś wątpliwości, które nami targają, mnóstwo pytań w głowie się kłębi, czy też dotykają nas zwyczajne problemy, z którymi nie zawsze łatwo sobie poradzić. Czasem dobrze się "wygadać", choćby w takiej właśnie formie. Twoja historia nie jest obca, bo życie pisze różne scenariusze. Na koniec wracając do sedna sprawy, myślę sobie, że potrzeba Wam czasu, wyciszenia, cierpliwości, wejrzenia w głąb siebie. ..., tam w sercu znajdziecie tą jedną, właściwą odpowiedź. Nie śpieszcie się z niczym, po prostu bądźcie ...Miałem pewne opory przed napisaniem tego tematu na forum , myślałem ,że ludzie oleją tą sprawę . W końcu jeśli sam nie umiem sobie radzić ,to po cholerę się pakuję w taki związek ? Widzę ,że byłem w błędzie. Dzięki temu ,że byliście w stanie podzielić się ze mną Waszymi doświadczeniami i spostrzeżeniami wiem ,więcej. Za to dziękuję po raz kolejny.
Powodzenia i siły w walce z wszystkimi przeciwnościami losu.
Pozdrawiam.
"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/
"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".
#10 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 19 sierpień 2011 - 21:30
http://www.ipon.pl/f...67707#pid167707
#11
Napisano 15 wrzesień 2011 - 19:19
#12
Napisano 27 marzec 2012 - 11:16
nutshell naprawdę zastanów się dogłębnie. Życie z ON naprawdę nie jest takie proste. Wiem co piszę, mam sprawną żonę i wiem ile musi robić na co dzień dla nas. Ja jej współczuję. To ja jako ON zastanawiam się czy postąpiłem słusznie prosząc ją o rękę. Dylemat, którego nie potrafię do końca rozwiązać. Choć jesteśmy 25 lat razem, mamy dwoje dorosłych dzieci mam wątpliwości. Żona nigdy nie dała mi poznać, że żałuje że jest moją żoną, ale ja sam widzę ile jej "zabrałem".
Gdy byłem młody, silny oczywiście inaczej myślałem o tym. Mnie jest dobrze do końca, ale czy mojej żonie jest tak jak mnie? Twierdzi, że tak.
Dlatego pewnie Zuzia ma także dylemat.
#13
Napisano 03 czerwiec 2012 - 18:22
Wybaczcie egocentryzm i zrzędzenie, ale... jasny gwint, też mam swoje zainteresowania, nie mam problemów z prowadzeniem rozmowy z przedstawicielem płci przeciwnej, mogę się pochwalić w miarę eklektycznym gustem muzycznym, nawet też, cholera, słucham grunge'u i lubię spacerki. Oczywiście rzadko się uśmiecham, mało bywam w lokalach rozrywkowych i mam szereg strasznych kompleksów, ale wiem, że ludzie darzą mnie sympatią i jeszcze nikt mnie jak dotąd nie oświecił, co jest ze mną nie tak. Naprawdę wierzę, że do mnie też ktoś się kiedyś uśmiechnie i po prostu zainteresuje się mną, bo ja jestem już szczerze zmęczona okazywaniem zainteresowania młodzieńcom, którzy nigdy nie pomyślą o mnie "w tym sensie".
Budowanie związków damsko-męskich to ciężka praca, za którą odpowiedzialna jest każda ze stron, wiem to. Ale póki co nikt nie dał mi nawet spróbować swoich sił w takim czymś. Czasem mam chore przeświadczenie, że to przez mój wygląd i że wszystko jest we mnie karykaturalne i zdeformowane, nawet uśmiech, którym nawet niepełnosprawne panie, takie jak Zuza, są w stanie przekonać do siebie młodych barmanów.
#14 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 04 czerwiec 2012 - 05:55
#15
Napisano 04 czerwiec 2012 - 19:54
remember: pierś do przodu a dobrych ciuchow, kosmetyków nigdy za wiele
Znaczy z pudrem i podkładem itd to bym czasem uważał bo potem chodzi po mieście coś co wygląda jak aktor z tradycyjnego japońskiego teatru nie wiadomo bać się czy śmiać ale fakt z miłością nić na siłę bo to zawsze więcej problemów niż korzyści
Piotr M
(...)Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze. Edward Stachura
#16 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 05 czerwiec 2012 - 05:17
#17
Napisano 05 czerwiec 2012 - 08:08
Hahaha to się nazywa nadinterpretacja pełną buzią A swoją drogą wydaje mi się że fluidu zapewne jest panom w niesmak, bo takimi sierotkami Marysiami łatwo manipulować
Ale trudno wytrzymać ...rozwodnik ci to mówi
Piotr M
(...)Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze. Edward Stachura
#18
Napisano 05 czerwiec 2012 - 15:27
Oczywiście rzadko się uśmiecham, mało bywam w lokalach rozrywkowych i mam szereg strasznych kompleksów,
Kompleksy odstraszaja i sa wyczuwalne, nawet jesli staramy sie je ukryc. Radze popracowac nad pozbyciem sie kompleksow. Usmiech przyciaga, odblokuj sie na ten usmiech. I juz nie buduj tak tych zwiazkow bo one przychodza same. Znajdz radosc w robieniu czegos co Cie rozpromieni, ludzie lgna do ludzi szczesliwych i dowartosciowanych.
Makijaz powinien urode podkreslac a nie zastepowac, wiec delikatnie i z umiarem. Ciuchy jak najbardziej, bo poprawiaja samopoczucie.
#19
Napisano 08 czerwiec 2012 - 23:13
A swoją drogą wydaje mi się że fluidu nadużywają dziewczyny z trądzikiem oraz te z dużymi kompleksami.
Ja też nie używam pudru, ale to nie dlatego nawet żebym miała jakąś super cerę, tylko po prostu nie lubię, bo za każdym razem gdy po takim "zabiegu" patrzę w lustro to wyglądam jakbym miała piasek na twarzy, dlatego dochodzę do wniosku że lepiej bez. Ale wiem że bywają też perfekcyjne fluidy markowych firm, oczywiście za niebotyczne ceny i po nich twarz rzeczywiście wygląda jak alabaster. Jak to się ma do kompleksów to nie wiem. Czytałam kiedyś że z psychologicznego punktu widzenia makijaż (szczególnie ten mocny) stanowi jakby maskę czy też tarczę ochronną żeby nie dać dostępu innym do naszego prawdziwego JA. I wtedy to rzeczywiście w dużej mierze wynika z kompleksów. Ale...z drugiej strony wizażyści i rozmaici specjaliści od wizerunku mówią, że podkład to postawa makijażu, na pewno wiedzą lepiej chociaż ja się z tym nie zgadzam, bo żeby żeby wymalować sobie rzęsy czy też usta nie trzeba nakładać przedtem nie wiadomo jakiej ilości pudru.
Jezeli to co pisze nutshell jest prawdą, to jest tu opisane klasyczne postępowanie osoby niepełnosprawnej wobec osoby sprawnej. Weryfikacja siły uczucia, tak żeby się nie załadować "w kanał"
Z tym się jak najbardziej zgadzam, osoba ON z reguły nie jest świadoma własnej wartości i ma masę niebezpodstawnych zresztą obaw. Takie osoby często bywają towarzyskie na początku a nawet zdarza się że same przejmują inicjatywę, bo i sama rozmowa a nawet nowa luźna znajomość jest dla nich budująca. Gorzej gdy już szykuje się coś poważniejszego...Wtedy dopiero pojawiają się setki pytań: Co on we mnie widzi? Jak to dalej będzie? Czy warto zaczynać?...itp.
Kompleksy odstraszaja i sa wyczuwalne, nawet jesli staramy sie je ukryc. Radze popracowac nad pozbyciem sie kompleksow. Usmiech przyciaga, odblokuj sie na ten usmiech.
Podobno nie ma ludzi bez kompleksów, a i nawet ci którzy wydają się być naszymi idolami również mają ich wiele. Wydaje mi się że tak do końca to nigdy się ich nie wyzbędziemy, bo każdy z nas coś tam w życiu przeżył i nikt nie jest już "tabula rasa" a skazy których doznaliśmy na psychice i tak zawsze w nas będą, może więc łatwiej spróbować je oswoić i postarać się nad nimi panować niż spychać je do podświadomości. A z tym uśmiechem to też różnie bywa, bo gdy nam się dobrze wiedzie i czujemy się dowartościowani oraz zmotywowani to ten uśmiech sam się pojawia, ale gdy nie ma ku temu bodźca to naprawdę trudno go odblokować, dlatego też nie można nic na siłę.
Makijaz powinien urode podkreslac a nie zastepowac, wiec delikatnie i z umiarem.
Dużo w tym prawdy, przynajmniej w teorii bo tak rzeczywiście powinno być, tylko kwestia w tym że granica między wymalowaniem a przemalowaniem jest bardzo płynna, bo dla jednych jest ekstra jak wyrażają opinię a dla innych już zdecydowanie za mocno. Natomiast co do zastępowania urody to też nie jestem przeciwna, bo bywają i dziewczyny szczególnie nieurodziwe, którym jednak taka mocna tapeta naprawdę pomaga, a jak wiadomo nie każdego stać na operację plastyczną, wiec jeżeli dzięki temu wyglądają i czują się lepiej to popieram takie "zastępstwo"
#20
Napisano 25 lipiec 2012 - 18:51
to ja ci opowiem jak u mnie to bylo napisal do mnie chlopak na portalu randkowym dwa razy go olalam ale on znow za jakis czas napisal no to w koncu odpisalam po roku pisania ze soba on chcial sie spotkac ale ja nie chcialam bo z gory zakladalam ze pewnie sie spotkamy raz i nic z tego nie wyjdzie no ale w koncu sie zdecydowalam spotykalismy sie jakis czas jako kolega kolezanka ale on sie we mnie zakochal ja o tym nie wiedzialam po tych paru spotkaniach powiedzialam mu ze musimy sie przestac spotykac bo po prostu niepasujemy do siebie i tyle ale on zaczol mnie prosic ze lubi ze mna spedzac czas kino jakas kawa zebyysmy nie zrywali tej znajomosci on nic wiecej nie chce tylko kolega kolezanka wiec ja sie zgodzilam czulam juz ze zaczyna mi na nim zalezec bo gdy mi pisal na gg ze idzie z inna kolezanka na kawe to ja robilam sie zazdrosna oczywiscie mu o tym nie mowiac i czekalam az wroci ale nie dopuszczalam mysli zeby z nim byc dlatego ze on jest zdrowy i mu zniszcze zycie on przeciez zasluguje na zdrowa kobiete ale pozniej przyszedl czas ze musialam wyjechac za granice na dwa tygodnie i tam juz czulam na maxa ze za nim tesknie po przyjezdzie zapytalam sie go czy mozemy byc razem czy ma kogos a on nie bo caly czas czeka na mnie bo mnie kocha dzis jestesmy razem ze soba 4 lata od roku mieszkamy razem a za rok planujemy slub i dzisiaj jestesmy ze soba szczesliwi i nie zaluje tej decyzji i on tez nie jasne czasem sa pewne trudnosci ale jakos razem dajemy rade najwazniejsze ze sie kochamy i jestesmy szczesliwi a wtedy klopoty razem rozwiazac jest latwiej ja mysle ze ta dziewczyna potrzebuje czasu ale tez mysle ze duzo jej da to jak bedziecie razem gdzies wychodzic jak bedziesz jej mowil ze cieszysz sie ze ja widzisz to ona tez z czasem zobaczy ze tobie jej jednak na niej bardzo zalezy czego ci z calego serca zycze
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych