Wózek a liceum - chęć usamodzielnienia
#21
Napisano 04 marzec 2010 - 18:22
#22 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 05 marzec 2010 - 14:01
Nie, oni są realistami, a Ty myślisz ze wszystko się tak super da załatwić. To jest POLSKA kraj nie rozwinięty [/quote]
Tak, i dlatego najlepszym działaniem jest brak działania i smęcenie jak nam źle i niedobrze, że renty za niskie, budynki niedostosowane, a OZ nie widzieć czemu wolą zdrowych partnerów.
PS. Jacek, nikt nie mówi, że załatwić od razu "super" (choć tego też nie da się wykluczyć), ale niektórzy nie potrzebują aby wszystko było "super", by zajęli się rozwojem własnego życia. Im wystarczy żeby było choć trochę lepiej na rozpęd. Cenię takich ludzi, bo w przeciwieństwie do Teoretyków Stanu Doskonałości idą dalej, nie szukają wymówek. Krzywo, chwiejnie, ale idą (bądź jadą)
[quote name='szpinak]Nie odpowiada mi LO przy moim gimnazjum i to jest wyłącznie moja decyzja. Nie panikowała tak' date=' kiedy szłam do nieznanego gimnazjum, więc nie wiem, o co jej chodzi. Generalnie nie zważam na to.[/quote']
Prawidłowo. Szpinak, rób swoje. Nie zważaj na opinie rodziców ( zwłaszcza te podyktowane nieuzasadnionym lękiem, bądź wynikłe z nadopiekuńczości) czy innych Wujków Dobra Rada. Tu gra idzie o twoje życie, nikt nie przeżyje go za ciebie, a z biegiem lat bardziej będziesz żałować tego czego nie zrobiłaś niż tego co zrobiłaś. Oprócz własnych sukcesów musisz też popełnić własne błędy i porażki. To normalne.
Twoja sytuacja nie jest mi taka obca. Gdyby lata temu moja matka posłuchała różnych psycholożek, pseudo pedagogów i innych Idiotów Z Dyplomem (chociaż nie wszyscy napotkani kwalifikowali się do tego tytułu), najprawdopodobniej dzisiaj byłbym "szczęśliwym absolwentem szkoły specjalnej" z zerowymi perspektywami na przyszłość. Uważam, że postępujesz właściwie, mało tego, twoja dojrzałość i odwaga wyprzedza w tej kwestii rodziców, a to dobrze rokuje na przyszłość. Przynajmniej nie zasilisz "Legionu Biadolących Nad Własnym Losem", którzy tylko narzekają na własną sytuację, brak perspektyw i nade wszystko lękają się podejmowania ryzyka i śmierci rodziców ( od których są 100% zależni), a nie dostrzegają, że tak naprawdę jest tylko jedna osoba odpowiedzialna za ich los - oni sami.
Jeśli chodzi o twoje pytanie tyczące ewentualnych dostosowań...nigdy nie miałem jakiś szczególnych potrzeb w tym kierunku, ale wiem, że można próbować apelować (skutecznie) o takie ułożenie planu dla klasy, by zajęcia odbywały się na jednym piętrze, pisała o tym Paulla. Również znam to rozwiązanie z autopsji, chociaż dotyczyło podstawówki a nie liceum. Wszystko zależy od wyrozumiałości dyrekcji i twoich zdolności argumentowania.
#23
Napisano 18 marzec 2010 - 00:09
Z własnego doświadczenia powiem, że to co robi Szpinak jest najlepszym rozwiązaniem- trzeba samemu walczyć o siebie.
Jeżeli sami nie będziemy pukali do drzwi publicznych szkół to one nigdy nie będą miały motywacji aby likwidować bariery architektoniczne ( i nie tylko).
Skończyłem zarówno podstawówkę jak i LO będąc jedyną ON w obu placówkach.
Do tej pory mam zaje...stą satysfakcję z faktu, że obie te placówki po zakończeniu przeze mnie tam edukacji zaczęły przyjmować ON, a ogólniak wybudował nawet windę....więc chyba bardziej "zintegrować" sie nie dały:)
Obecnie ukończyłem dwa kierunki studiów, mam doświadczenie zawodowe w dużych korporacjach i wszystko to mimo tego, że mam 4-kończynowe porażenie i wadę wymowy.
Piszę to aby pokazać, że to my niepełnosprawni musimy pokazać ile jesteśmy warci a nie tylko siedzieć i biadolić jak co poniektórzy powyżej....
Szpinak trzymam kciuki! Daj znać jak sie sprawa potoczyła dalej....
#24
Napisano 18 marzec 2010 - 00:19
Jest tak jak napisałeś. Jeśli będziemy siedzieć i nic nie robić to będziemy ciągle odbierani jako ostatnie niedojdy. Pokazujmy na ile Nas stać.Obecnie ukończyłem dwa kierunki studiów, mam doświadczenie zawodowe w dużych korporacjach i wszystko to mimo tego, że mam 4-kończynowe porażenie i wadę wymowy.
Piszę to aby pokazać, że to my niepełnosprawni musimy pokazać ile jesteśmy warci a nie tylko siedzieć i biadolić jak co poniektórzy powyżej....
Szpinak trzymam kciuki! Daj znać jak sie sprawa potoczyła dalej....
"Trzeba mieć niemało odwagi, aby się ukazać takim jakim się jest naprawdę." Søren Aabye Kierkegaard
#25
Napisano 26 kwiecień 2010 - 17:20
#26
Napisano 01 maj 2010 - 12:16
#27
Napisano 01 maj 2010 - 12:31
Nie każdy może i chce dźwigać/pchać wózek. Nie można swoim "prawem do wycieczek" włazić z butami na "prawo do decydowania o tym czy i dla kogo się poświęcać" wychowawcy. Taktem i inteligencją emocjonalną więcej się osiągnie niż postawą roszczeniową
KNP
#28
Napisano 01 maj 2010 - 18:50
To chyba dobrze?
Dodano sob 1 maj 21:43:31 2010 :
Forumowiczu!!! Może nie do końca mnie zrozumiałeś. Gdy wychowawca nie chciał mnie brać, nie dyskutowałem, nie prosiłem, tylko grzecznie i z taktem chowałem się w skorupę. Przez całą szkołę średnią byłem na trzech wycieczkach. Raz pani z biologii zaproponowała mi wyjazd na wykłady, potem do oceanarium no i... Jasna Gora. Do Częstochowy, pojechałem z obcą klasą, obcym wychowawcą i z księdzem, ktorego uprzednio poprosiłem o kilku chłopcow do pomocy, bo w mojej klasie jestem jedynym facetem (sam wspominałeś o inteligencji emocjonalnej, ktorej jedną ze składowych, jest asertywność, a asertywność to między innymi proszenie o pomoc). Gdy miałem kłopoty z wychowawcą, nie biegałem do dyrekcji nie żaliłem się. Więc czy ta jedna pielgrzymka to aż tak wielkie roszczenie...?
Nie każdy może i chce dźwigać/pchać wózek. Nie można swoim "prawem do wycieczek" włazić z butami na "prawo do decydowania o tym czy i dla kogo się poświęcać" wychowawcy. Taktem i inteligencją emocjonalną więcej się osiągnie niż postawą roszczeniową
#29
Napisano 04 maj 2010 - 18:37
W Poznaniu sa tylko trzy licea dostosowane, z czego w jednym sa tylko osoby na wózku, czy z innymi niepelnosprawnosciami. Niestety chodziłam do tego licem. Dlaczego niestety?
Ano dlatego, ze w takim liceum nie ma integracji. Oczywiscie nie mam nic do ON, ale w takiej szkole jestes zmuszony tylko do kontaktu z takimi ludzmi. A nie o to chodzi, chodzi o to by miec mozliwosc poznawania pelnosprwawnych i niepelnosprawnych. I na odwrót, pelnosprawni musza miec kontakt z niepelnosprawnymi. Owszem nie jest to liceum na wysokim poziomie, ale jednak liceum. Tyle, ze jak je konczyłam jedna z nauczycielek mowila ze z roku na rok jest coraz mniejsza rekrutacja. I nic w tym dziwnego bo raczej wiekszosc ON chce miec kontakt z róznymi ludzmi. Poza tym nazwa szkoły - Specjalny Osrodek Szkolno Wychowawczy, ta sama nauczycielka przyznała ze brzmi to jak poprawczak. a samo liceum - Specjalne Liceum Ogólnokształcace numer IV.
Bardzo zaluje, ze musiałam sie tam uczyc.
Ze tylko dwa liceasa przystosowane, i to jeszcze dla prymusów.
Zycze ci wiec szpinak wszystkiego naj:)
#30
Napisano 04 maj 2010 - 19:57
Te nazwy są okropne. My tylko poruszamy się inaczej. Zdrowy człowiek też się różni od drugiego gdyż jeden ma rude włosy a drugi blond.
"Specjalne" to jak jakiś nadgatunek.?
Dobrze, że przed nazwą szkoły nie dodano napisu UWAGA!!!.
Brzmi to jak szkoła wyłącznie dla ludzi upośledzonych umysłowo w znacznym stopniu.
Wiem z doświadczenia, że ta cała "integracja" to jest tylko pic na wodę, by ludziom oczy mydlić.
Są oczywiście szkoły integracyjne na solidnym poziomie, ale ze świecą trzeba ich szukać.
Większość placówek "integracyjnych" biorąc pod uwagę sam poziom nauczania jest żałośnie niski.
"Trzeba mieć niemało odwagi, aby się ukazać takim jakim się jest naprawdę." Søren Aabye Kierkegaard
#31
Napisano 04 maj 2010 - 20:12
Zalosne, bo nie kazdy uczeń niep. jest prymusem, a mimo to chcialby chodzic do prawdziwej szkoly integracyjnej. A tuu sie okazuje, ze jesli nie masz sredniej 4,7 to jestes skazany na szkole o tak dziwacznej nazwie, ze sie wstydzi w oogole ja wypowiadac
#32
Napisano 05 maj 2010 - 05:19
Problem barier architektonicznych niestety jest spory, dodatkowo na niekorzyść przemawia to że budynek szkoły jest zabytkowy więc często wiele rozwiązań z uwagi na to że obiekt jest zabytkiem jest niemożliwe.
Pewnym rozwiązaniem mógłby być schodołaz (zerknij np. tu http://www.kozakiewi...y-t09-roby.html). Rozwiązanie te z platformą mogło by pomóc w poruszaniu się po kondygnacjach budynku jeśli zostaną spełnione pewne wymagania (wysokość schodków, długość i szerokość spoczników na półpiętrze). W przypadku tej platformy waga twoja+wózka nie może przekroczyć 130 kg. Przy tym rozwiązaniu potrzebna zawsze będzie druga osoba by obsłużyć go.
#33
Napisano 05 maj 2010 - 12:49
No właśnie pisząc o tej swojej wycieczce o to mi chodziło. Chciałem pojechać sam na wycieczkę ze zdrową młodzieżą, (ja na wozku jestem jeden w swojej szkole). Gdy chłopcy mnie poznali nie okazałem się, aż taki straszny. ksiądz i fizyczka też dali radę. Tylko wychowawca robi problemy: na wycieczkę z mamą, do Kościoła z głupiej gorki też nie miał mnie kto zwieść... to co to za integracja?Uwazam, ze trzeba walczyc o swoje marzenia. Niestety jessli o szkoly chodzi to jest to porazka.
W Poznaniu sa tylko trzy licea dostosowane, z czego w jednym sa tylko osoby na wózku, czy z innymi niepelnosprawnosciami. Niestety chodziłam do tego licem. Dlaczego niestety?
Ano dlatego, ze w takim liceum nie ma integracji. Oczywiscie nie mam nic do ON, ale w takiej szkole jestes zmuszony tylko do kontaktu z takimi ludzmi. A nie o to chodzi, chodzi o to by miec mozliwosc poznawania pelnosprwawnych i niepelnosprawnych. I na odwrót, pelnosprawni musza miec kontakt z niepelnosprawnymi. Owszem nie jest to liceum na wysokim poziomie, ale jednak liceum. Tyle, ze jak je konczyłam jedna z nauczycielek mowila ze z roku na rok jest coraz mniejsza rekrutacja. I nic w tym dziwnego bo raczej wiekszosc ON chce miec kontakt z róznymi ludzmi. Poza tym nazwa szkoły - Specjalny Osrodek Szkolno Wychowawczy, ta sama nauczycielka przyznała ze brzmi to jak poprawczak. a samo liceum - Specjalne Liceum Ogólnokształcace numer IV.
Bardzo zaluje, ze musiałam sie tam uczyc.
Ze tylko dwa liceasa przystosowane, i to jeszcze dla prymusów.
Zycze ci wiec szpinak wszystkiego naj:)
#34
Napisano 05 maj 2010 - 19:19
Swoją drogą z tą pielgrzymką to nonsens. Jestem w KSM'ie od pół roku i nigdy nie było klopotu bym jechała na rekolekcje. Spaliśmy na podłogach, mieliśmy ciasne ubikacje. Tez jestem jedyna na wózku, ale jakos wszystkim sie chcialo mi pomagac. Nigdy nie czułam, ze mnie nie chca lub ze jestem klopotem. I bardzo sie cesze, ze moge przebywac ze zdrowymi ludzmi.
A na same pielgrzymki do Czestochowy jezdzi tez chlopak niepelnosprawnym. I albo jego mama albo on, prosi kogos z wybranego oddziału o pomoc, by mógł jechac by miał opieke i ją otrzymuje.
Nie wiem czemu niektorzy sa tak negatywnie nastawieni.
#35
Napisano 05 maj 2010 - 19:34
Masz 100% racji. Trzeba tylko chcieć i się nie bać Los się do Ciebie uśmiechnął dziewczyno, ja nie wielu takich ludzi spotkałem, a ten wychowawca w liceum to już totalnie. Na ostatnich rekolekcjach, musiałem księdzu du** zawracać, żeby mnie ktoś do Kościoła zaprowadził, bo wychowawczyni "nie może nikogo zmusić", dobrze, że ksiądz jest bardziej "integracyjny"Isiek, to zalezy od czlowieka... Od tego jaką ma wolę. Niestety duzo doroslych ludzi ma z tym klopot, lub po prostu boi sie odpowiedzialności... I szczerze to twojej wychowawczyni powinno byc glupio, raz ze ci nie daje szansy, dwa ze doroslemu chlopakowi kaze jechac z mamą.
Swoją drogą z tą pielgrzymką to nonsens. Jestem w KSM'ie od pół roku i nigdy nie było klopotu bym jechała na rekolekcje. Spaliśmy na podłogach, mieliśmy ciasne ubikacje. Tez jestem jedyna na wózku, ale jakos wszystkim sie chcialo mi pomagac. Nigdy nie czułam, ze mnie nie chca lub ze jestem klopotem. I bardzo sie cesze, ze moge przebywac ze zdrowymi ludzmi.
A na same pielgrzymki do Czestochowy jezdzi tez chlopak niepelnosprawnym. I albo jego mama albo on, prosi kogos z wybranego oddziału o pomoc, by mógł jechac by miał opieke i ją otrzymuje.
Nie wiem czemu niektorzy sa tak negatywnie nastawieni.
#36
Napisano 06 maj 2010 - 09:21
Może jezeli w szkole nie masz takich mozliwosci to mozesz tez zaczac wspolpracowac z ksmem.
Ozywiscie jesli faktycznie nie bedziesz tego robil przeciwko sobie.
#37
Napisano 06 listopad 2010 - 00:22
W lipcu dowiedziałam się o wynikach rekrutacji - zakwalifikowałam się do szkoły niedostosowanej. Moja radość nie trwała jednak długo - miałam pretensje do siebie, że tak późno zaczęłam myśleć o tym, jak tam sobie poradzę. Byłam pewna, że pierwsze dni, a nawet miesiące szkoły to będzie totalny spontan. Upokarzające prośby, uczenie koleżanek poruszania się ze mną po schodach za rękę (poruszam się na dwa sposoby - na wózku lub za rękę).
Pani dyrektor okazała się być matką kobiety cierpiącej na MPD. Ucieszyła mnie więc jej wielka życzliwość. Niestety, o radykalnych krokach (budowanie podjazdu, schodołazow) do dziś nie może być mowy. Zrobiono mi jednak dużą niespodziankę - ustalono mojej klasie wszystkie lekcje na parterze. Jeżdżę więc wózkiem między salami. W tygodniu zostawiam go w szkole, na weekend brat znosi go ze szkoły (między parterem a gruntem jest kilka stopni) i wracam na nim do domu.
Niestety, moja klasa lekko kręci nosem, ale o tym chętnie napisałabym kiedy indziej, gdyż weszłam tu tylko na moment. Z samej idei jestem zadowolona. Chciałam powiedzieć, że poddawanie się i wybieranie szkoły dostosowanej tylko dlatego, że "tam jest miejsce dla takich jak ja" jest niedorzeczne. Jeśli masz szacunek do samej siebie, to wiesz, że zasługujesz na wolny wybór. I jak pokazuje mój przykład - niemal wszystko da się załatwić.
Pozdrawiam
[EDIT]
Na parterze znajduje się 8 sal, w tym wszystkie "specjalistyczne" (specjalnie wyposażone) tj: biologiczna, chemiczna, fizyczna, informatyczna, geograficzna + kilka językowo-nie wiadomo jakich. Jest jedna sala, w której (ktoś kiedyś obliczył) mamy jakieś 40% wszystkich zajęć. Na przykład cały wtorek siedzimy w tym pomieszczeniu, co działa ludziom na nerwy. Cóż. Sala jak sala, co prawda lampa w niej buczy (zdarza się) a ściany przywodzą na myśl pomieszczenie szpitalne, ale wg mnie jest całkiem przytulna, zwłaszcza, gdy świeci słońce. Rozumiem zmęczenie tymi samymi widokami codziennie, ale czułam to samo w gimnazjum, mając do dyspozycji wszystkie klasy w szkole. Dodatkowo sądzę, że obecność aż 8 sal (w tym tych specjalistycznych) szczęśliwie nie wpływa na jakość prowadzenia zajęć.
Jeśli chodzi o stosunek ludzi z klasy do mnie, to też bywało (i bywa różnie). Na szczęście, pomimo wszystkich nieprzyjemności, niezręczności i konfliktów, znalazłam swoją małą grupkę, z którą się trzymam. Powiem szczerze, że zadziwiło mnie, że dopiero w liceum (gdzie ludzie są już ponoć prawie dorośli i dojrzali) spotykają mnie jakiekolwiek przejawy niechęci ze strony rówieśników. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło i przez pewien czas byłam tym nieźle podłamana. Dziś wiem, że wina leży też częściowo po mojej stronie - być może powinnam była bezczelnie wtrącać się w rozmowy innych i starać się z nimi zapoznać.
Przesłanie już zawarłam przed edytowaniem posta, lecz powtórzę jeszcze raz: ja jestem z samej szkoły bardzo zadowolona. Uważam, że ciężką pracą i wynikami w nauce zasłużyłam na jedno z lepszych liceów w moim mieście i pomimo wszystko dobrze się w nim czuję. Teraz staram się o jakiś podjazd, żebym mogła sama wracać do domu wózkiem codziennie. Gdy tylko coś posunie się do przodu to na pewno dam znać. Warto walczyć o siebie!
#38
Napisano 06 listopad 2010 - 17:57
A szpinakowi gratuluje walki o swoje!! Rowiesnikami s' nie przejmuj, oni przywykna do wózka i dzieki Tobie naucza sie integracji, bo w kazdej chwili zdrowy moze stac sie inny- ON. W skandynawskich panstwach to rodziło sie od lat 60-tych lub wczesniej!!
Byłem 2 razy młodszy, co nie znaczy iz jako ON byłem młody i piękny, ale na pewno jako 33 latek jestem stary i brzydki... Hi hi!
#39
Napisano 26 marzec 2011 - 23:10
pomyślałam, że co jakiś czas będę dzielić się z wami moimi wrażeniami z nowej szkoły. Może pomoże to obecnej tu młodzieży lub rodzicom niepełnosprawnych dzieci w zorientowaniu się, jak można pomóc dziecku w swobodnym dostępie do edukacji, bez względu na jego ograniczenia fizyczne.
Mam wrażenie, że nauczyciele traktują mnie raczej z sympatią i wyrozumiałością - nigdy nie oczekiwałam od nich litości czy zbędnych ułatwień - uczę się całkiem nieźle, więc nikt nie musi się ze mną 'cackać'. Niestety część tzw. administracyjnych pracowników szkoły, oraz nauczyciele, którzy mnie nie uczą chyba mają mnie trochę dość. ;) Mówię tu głównie o sprzeczkach na parkingu między nimi a moimi opiekunami, którzy codziennie mnie przywożą. Parking szkolny jest mały, a niestety zależy mi na tym, żeby zaparkować blisko wejścia - toteż czasem nasze auto zastawia niektóre wjazdy i inne samochody. Zastanawiam się czy można by było poprosić o jakieś jedno stałe miejsce parkingowe dla mnie.
Techniczna część mojego poruszania się po szkole? Bez zastrzeżeń. Co prawda przy wjeżdżaniu do sal czasem zdarzy mi się zahaczyć wózkiem o drzwi (mój wózek jest elektryczny i naprawdę bardzo silny) więc za każdym razem się boję, ze coś ułamię lub uszkodzę.
Muszę też niestety zawsze siedzieć w pierwszej lub ostatniej ławce (ze względu na gabaryty wózka). Nie przeszkadza mi to w skupianiu się na lekcji i mam nadzieję, że nie jest to źle odbierane przez nauczycieli.
Czasem zdarzy mi się komuś nieświadomie najechać na nogę - taki jest już mój 'urok'. W kolejce do sklepiku szkolnego też raczej nikt się nie pcha, ludzie chętnie pomagają, podnoszą jeśli coś mi wypadnie z ręki.
Bywa, że na jakieś większe imprezy, apele czy uroczystości musimy iść na aulę (III piętro). Wtedy zazwyczaj proszę chłopców z mojej klasy o wniesienie mnie - bez wózka (ważę ok. 30 kg, to chyba pestka). Głównie pomaga mi jeden chłopak, zawsze jest bardzo miły, wnosił mnie już 4 czy 5 razy i nigdy nie okazywał zmęczenia lub niechęci. Jednakże w ubiegły czwartek zaskoczył mnie trochę swoim zachowaniem. Mieliśmy udać się na górę na jakieś spotkanie z aktorem teatralnym, więc podeszłam do wyżej wymienionego kolegi i spytałam z uśmiechem, czy zechciałby mi pomóc. Gdyby mu się nie chciało to mógł otwarcie mi to powiedzieć - poprosiłabym kogoś innego. Ale on zrobił głupią minę i odparł "Wiesz... W sumie to takie trochę niebezpieczne. Boję się, że Cię upuszczę...". Byłam w lekkim szoku więc powiedziałam tylko "Ale... Przecież robiliśmy to już kilka razy", a on ponownie powtórzył, że to jego zdaniem średnio fajny pomysł po czym sobie poszedł. W efekcie nie dotarłam na górę (inni chłopcy zdążyli się już ulotnić). Niestety nie umiem do dziś zrozumieć tej sytuacji. Nie rozmawiałam z nim o tym później.
Zbliża się wycieczka szkolna pod koniec kwietnia. Moja klasa jedzie w góry. Mając bogate doświadczenia z wycieczkami szkolnymi w przeróżne miejsca Polski doszłam do wniosku, że kolejny taki wyjazd nie ma dla mnie sensu. Dlatego powiedziałam mojemu wychowawcy, że się nie wybieram. Zawsze na wycieczkach szkolnych jest ze mną mama - niestety nie sprzyja to nieskrępowanym kontaktom towarzyskim z kolegami i koleżankami. Góry nie są też dobrym miejscem dla mnie - 350 zł wydane na pobyt polegający głównie na siedzeniu w pokoju ze względu na brak możliwości chodzenia po górach jest jednak kwotą niewartą zachodu. Nie wiem czy postępuję właściwie - nie chcę być potem odbierana jako ktoś, kto unika wszelkich form zaangażowania się w życie klasy.
Tak to mniej więcej wygląda.
Jak to było u was, u zarania licealnego życia?
#40
Napisano 23 maj 2012 - 09:31
Ale i tak zdałam maturę.
A o nauczanie indywidualne trzeba pisać do kuratorium oświaty i do dyrektor szkoły/ LO.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych