SŁOŃCE I DESZCZ
#1
Napisano 09 styczeń 2010 - 15:26
Dano mi rentę, nie chodziłem więc do pracy (I grupa), nie stykałem się z ludźmi zajętymi użeraniem się ze zwykłymi problemami, z tym, za co przetrwać do wypłaty, co włożyć do gara, z czego zapłacić czynsz. W zamian mogłem cieszyć się nieustannie podłym zdrowiem, latać po przychodniach, czepiać się nadziei na cud. A w przerwach pomiędzy pobytami w szpitalach, sanatoriach i u znachorów, świtem lub nocami mogłem uczyć się, czytać, jeździć palcem po mapie, podróżować po tych miejscach, do których nie pojadę nigdy.
Wtedy chodziłem jeszcze, jeszcze kuśtykałem trzymając się mebli i nie wyobrażałem sobie, że może być gorzej. Sądziłem, że osiągnąłem dno. I tak mi się wydawało, aż do momentu, gdy przestałem wychodzić na zewnątrz, gdy zadomowiłem się w łóżku. Porównuję tamtejsze oceny swojej zdrowotnej sytuacji z obecną i dochodzę do wniosku, że za kolejne parę lat znowu będę zdziwiony dzisiejszymi narzekaniami. Znowu zapadnę w ciemność. I znowu będę sądził, że już gorzej być nie da rady.; w takich chwilach uświadamiałem sobie, że mam szczęście. Moi znajomi ze szpitala, chorzy na to samo, już od dawna nie wstawali z barłogu, podczas gdy ja hopsałem po całej sali i wszędzie było mnie pełno, wszędzie był nadmiar mojej obecności, na korytarzu, w dyżurce, w innych salach. Patrzyli na mnie z zazdrością, a wieczorami zwierzali się, że nie czytają, bo nie potrafią skupić się na jednym rządku liter. Podobnie z oglądaniem telewizji. Skarżyli się, że litery i obrazy są płynne, oleiste, zamazane.
Więc gdzie mi do nich, jak mogłem przypuszczać, że jestem do nich podobny? Przecież moje cierpienia były niczym, były błahostkami w porównaniu z ich. I jak ludzi idących do pracy, zdrowych i zagonionych walką o byt, zrozumieć nie byłem w stanie, tak i ludzi chorych bardziej ode mnie, też. Bo trzeba być w skórze drugiego człowieka, trzeba żyć w jego trudnościach, kompleksach i "nierealności", by wydawać o nim sąd; większość z nas jedzie na podobnym wózku, ale to my decydujemy, dokąd nas powiezie: czy w słońce, czy w deszcz.
#2
Napisano 21 kwiecień 2013 - 20:27
Mam podobne doświadczeni, choć choruję połowę czasu z tego co Ty. Jak jestem w szpitalu i właśnie widzę osoby chore na SM w dużo gorszym stanie niż ja to mnie to przeraża i wtedy unikam z nimi kontaktu, bo wtedy czuję się chora bardziej niż jestem. może boję się tego, ale nie przyjmuję do wiadomości, że moje zdrowie może się aż tak pogorszyć!
#3
Napisano 07 czerwiec 2013 - 22:58
Przeczytałam i jestem wzruszona ..jak wtedy kiedy wygrał Krzysztof Kozak
http://nocoty.pl/tit...l?ticaid=610ba7
Użytkownik stenia13 edytował ten post 07 czerwiec 2013 - 22:59
#4
Napisano 15 czerwiec 2013 - 10:48
Maurycy, przeczytałam..i jest to piekne..sama moglabym wiele o sobie napisac ale tu sie boje tych ludzi...
Mam inna chorobe, i tez staram sie zrozumiec zarowno tych bardziej chorych i przyznąć im prawo do zwyklego ludzkiego marudzenia, jak tez i zrozumiec zdrowych i dac im prawo do nie myslenia o chorobach i chorych..Bo to takie ludzkie..Odezwij sie, Maurycy, jak to czytasz...
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych