Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

KINO


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 24 sierpień 2003 - 19:34

KINO.
Szedłem ulicą zatopiony w swych myślach. Nawet nie wiem jak to się stało, że znalazłem się w kinie. Tak. W starym i jedynym kinie miasta. Miasto mojego dzieciństwa, mojej młodości. Pierwszej miłości i pierwszych rozczarowań. Teraz, trawiłem ostatnie niepowodzenia jakie mnie dopadły, analizując moje w nich postępowanie. Usiadłem w wytartym łamanym krzesełku. Kino było prawie puste, gdy rozpoczęła się projekcja filmu. Ocknąłem się gdzieś chyba w połowie projekcji filmu. Rozejrzałem się nieprzytomnie wokół siebie, starając się uprzytomnić przyczynę, dla której się tu znalazłem . Tuż obok siedziała z mojej prawej strony dziewczyna. Wpatrywała się w ekran dość intensywnie przeżywając akcję. Miałem wrażenie, że wtopiła się w fabułę. Mimo ciemności dostrzegłem piękne zarysy jej twarzy, podświetlane chwilami przez rozbłyski na ekranie. Cudowna! - Pomyślałem i zamierzałem powrócić do swoich rozważań. Nie dane mi jednak to było. Rząd niżej siedziało dwóch wyrostków zachowujących się coraz głośniej. Nie zważali na nikogo. Dziewczyna, a właściwie bardziej już kobieta, starała się nie uronić nic z akcji filmu. Nie zwracała uwagi na ich zaczepki pod jej adresem. Pochyliłem się w ich stronę i szeptem poprosiłem by zachowali się ciszej, bo to nie dyskoteka, więc pomylili chyba miejsca.
Dziadku!- Spadaj, bo ci przypier.....y odezwał się jeden z nich, puszczając kłęb dymu w moją stronę. Drugi w tym czasie położył rękę na jej kolanie. Tego było mi za wiele. I tak już byłem w podłym nastroju, więc to okazało się być iskrą zapalną. Chwyciłem błyskawicznym ruchem za czupryny lepiące się od potu i smrodu nikotyny i jednym energicznym ruchem zbliżyłem ich twarze do siebie. Plask... i wycie słychać było teraz na sali, zagłuszając na chwilę głos lektora. Nie namyślałem się długo. Ująłem przerażoną dziewczynę za rękę i wybiegliśmy prawie z kina. Po drugiej stronie stały taksówki, więc bez namysłu pociągnąłem ją do jednej z nich.
Po piętnastu minutach, byliśmy już w hotelowej restauracji delektując się kawą i torcikiem. Jak się dowiedziałem potem, bardzo je lubiła. Przypatrywałem się jej dyskretnie popijając małymi łyczkami czarną jak smoła kawę. Byłem jej wdzięczny za to, że paplała coś o sobie i sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Przynajmniej mogłem oderwać się od ponurych myśli. Ostatnie przeżycia zrobiły ze mnie mruka. Mieli rację wyrostki z kina. Byłem już dziadkiem. Przynajmniej tak się chwilami czułem. Zero ikry w sobie. To nie byłem ja.Ten ruchliwy, pełen pomysłów na życie facet, gdzieś się zagubił. Może, gdyby ktoś taki jak ona był teraz przy mnie i ze mną, miałbym, po co i dla kogo żyć - Pomyślałem. Ale, kto by zechciał przebywać z ponurakiem? - Nie mówiąc o zakochaniu się w nim. Teraz dopiero zauważyłem, ze jest śliczna i rozkoszna w tym paplaniu. Było jej w tym do twarzy. No tak. Zero szans nawet na przyjaźń, pomyślałem. Posiedzimy i przeczekamy ewentualną pogoń. Potem rozejdziemy się uśmiechając do siebie, na pożegnanie - Myślałem. Powiedz mi, czemu przywiozłeś mnie tutaj? - Spytała nieoczekiwanie. Nie wiem. Może, dlatego że tutaj się zatrzymałem na kilka dni. Prowadzę w tym mieście interesy z pewną firmą - Odpowiedziałem, podsuwając bliżej zamówioną dodatkowo w-zetkę. Uśmiechnęła się na ten widok, a raczej do tych słodkości pewnie. Na oko, była młodsza ode mnie o jakieś dziesięć lat. A może tylko tak młodo wyglądała. Nie miałem rozeznania w tych sprawach. Dziwne, ale jako stary mruk, czułem się w jej towarzystwie doskonale. Wszystko zaczęło mi się podobać w niej. To nie bywałe u mnie.
Nie obawiaj się, nie zaciągnę cię do hotelowego pokoju. Powiedziałem z roztargnieniem w chwili, kiedy zaczęła mi się bardziej przypatrywać. Uśmiechnęła się tylko, zagłębiając wzrok w ciastku.
***
Spałem jeszcze, kiedy obudził mnie telefon. Machinalnie sięgnąłem po słuchawkę.
- Słucham? - Mruknąłem zły, z nieoczekiwanego przebudzenia. To ja - usłyszałem w słuchawce. Jestem na dole w recepcji i chciałabym się z tobą spotkać. Mogę wejść na górę? Powiedziała to jednym zdaniem. Zamurowało mnie w pierwszej chwili. Jeśli nie masz ochoty na spotkanie teraz, to może umówimy się w dogodnym tobie terminie? - Dopowiedziała.

Nie, nie, proszę wejdź - tylko daj mi pięć minutek, bo jestem w łóżku, a to mogłoby być niebezpieczne dla nas. Powiedziałem siląc się na żart. Głupio zabrzmiało pomyślałem, odkładając słuchawkę. Gdy zapukała do drzwi, byłem już gotowy.
Stała w nich przez chwilę, spoglądając w moim kierunku. Oczy jej wyrażały anielską łagodność. W kąciku ust dostrzegłem błąkający się tajemniczy uśmiech.
Gestem ręki wskazałem jej miejsce w wygodnym hotelowym fotelu. Sam zająłem się nalewaniem kawy do filiżanek. Na szczęście kazałem sobie przynieść wczoraj do pokoju expres do kawy.


Macie ochotę dowiedzieć się co było dalej?


Autor: Skangur 24.08.03.
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#2 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 27 sierpień 2003 - 18:49

Po prawdzie, to nikt nie odpowiedział. Nawet jedna osoba, ale było kilkanaście wyświetleń, a to oznacza, że ktoś to czytał. Postanowiłem dopisać następny odcinek.

------------------------------------------------------------------------------
Kawa wypędziła resztki snu i byłem gotowy do przyjęcia następnych niespodzianek. O ile takowe nastąpią. Siedziała z filiżanką w ręce, przypatrując się w milczeniu mojej twarzy. Ja nie przerywałem tego, oczekując wyjaśnień porannego nalotu. Oczy nasze spotkały się.Często udawało mi się wyczytać z nich, co człowieka gnębi, w jakim jest obecnie nastroju, czy jak postąpi w następnej chwili. Te oczy nie wyrażały nic. Wszedłem w nie głęboko koncentrując się, by w minimalnych drgnieniach odczytać, choć część intencji, jakie kierowały jej postępowaniem. Nic, nic choinka nie mogłem wyczytać. Nieprzenikniona? -No zobaczymy jeszcze. Zastanowiło mnie to jednak, a instynkt ostrzegł mnie, bym miał się na baczności.
Po długim i wzajemnym badaniu wzrokiem, przemówiła wreszcie cicho aksamitnym niemal głosem odkładając filiżankę na stolik.
-Powiedz mi, co wiesz o MESALINIE? - Oczywiście nie chodzi mi o słynną trzecią żonę Klaudiusza, dodała szybko.
-Nie bardzo łapię, o co ci chodzi, odparłem prężąc się wewnętrznie i jeszcze baczniej przypatrując się jej teraz. Skąd ona wie o celu moich poszukiwań? Kto ona jest? Oj druhu uważaj byś się nie wpakował. Czy to był przypadek tylko, że znalazła się w kinie tuż obok mnie? - Cisnęły się pytania jedno za drugim.
-Wiemy oboje, o co chodzi, ale rozszyfruję tą nazwę i przeznaczenie, by było wszystko jasne ok.?
-Otóż, MESALINA to Meteorytowy Element Systemu Automatycznej Likwidacji Instrumentów Nasłuchu Antymaterii - 5G, czyli piątej generacji. To najwyższy stopień technologii kosmicznej.
Pewien rząd prowadzi badania nad bronią 5 generacji z użyciem cząstek antymaterii. Przeszukuje kosmos w poszukiwaniu, ściąganiu i akumulacji tych cząsteczek w specjalnych urządzeniach. Więcej nic nie wiem pod względem technicznym. Teraz okazuje się, że ktoś przeszkadza w badaniach. Najgorsze, że posiada urządzenie niszczące komputery przystosowane do nasłuchu i tych badań. Tym urządzeniem jest właśnie MESALINA. Niszczy wszystkie przystosowane komputery, jakie napotka. Pytanie skąd ktoś wie gdzie się znajdują i jak je wykrywa. Przypuszczenie? - Posiada jakiś meteorytowy nośnik, który pozwala na wykrywanie zainstalowanego w komputerach materiału z księżyca. Czemu meteorytowy? - Można tłumaczyć to w ten sposób, że istnieje materia i antymateria.
-No i nie wiemy czy to robota ludzi, czy może hm....No nie ważne.
-Wiem, że jesteś jednym z wielu trybików w tej grze, dodała uśmiechając się zalotnie. Widocznie dobrze mnie obserwowała przy tym i zauważyła mój niepokój, jaki emanował mimo wyćwiczonej kamiennej twarzy, jaką przybieram w sytuacjach niebezpiecznych.
-A, co ty masz wspólnego z tym? - Zaatakowałem ją.
-Ja, widzisz jestem w tej samej drużynie tylko z innego rozgałęzienia. Prowadzimy te same poszukiwania. A natrafiłam na ciebie, kiedy pojawiłeś się w instytucie. Nie zauważyłeś mnie, a ja przypadkowo podsłuchałam rozmowę, jaką prowadziłeś z docentem. Sprawdziłam swoimi kanałami i wiem już trochę o tobie. Teraz wiem nawet jak pachniesz dopowiedziała.
-Za to ja nic nie wiem o tobie.
-Masz okazję. Chodź bliżej i zgłębiaj mnie. Tu przymrużyła oko porozumiewawczo.Dowiesz się prawie wszystkiego o mnie.
Pomyślałem, że to prowokacja i jeszcze bardziej wyostrzyłem zmysły. Zbliżyłem się jednak do niej nachylając wbiłem się w jej wargi, by, choć tak ukryć swoje zdziwienie, rozdrażnienie, iż dałem się tak podejść i złość na moich chlebodawców, że mnie nie uprzedzili o ewentualnych podchodach konkurencji. Oddała pocałunek bardzo delikatnie i bez napastliwości. Raczej był on powiedziałbym namiętnym pocałunkiem, jaki oddaje się będąc zakochanym. Ale to przecież nie wchodziło w grę u niej.
Chyba, że jest w niej jeszcze, coś, czego nie zgłębiłem i nie wiem. Bo tak naprawdę to faktycznie nic o niej nie wiedziałem, poza tym, że mnie rozszyfrowała prawie i potrafiła zagrać dobrze swoją rolę naiwnego dziewczątka.
Oderwałem się po dłuższej chwili od niej, gdyż usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Jej reakcja zaskoczyła mnie ponownie. W mgnieniu oka przyprowadziła się do porządku i trzymając filiżankę z wystygłą kawą uśmiechała się kierując głowę w stronę drzwi. Podszedłem do nich, by je otworzyć. W drzwiach stał.....
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#3 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 30 sierpień 2003 - 18:32

Typ chyba z pod ciemnej gwiazdy - Pomyślałem, nie wiedząc jeszcze, że prawie się nie pomyliłem. Pytającym wzrokiem, czekałem, co ma do powiedzenia. On, jednak w milczeniu i bez zaproszenia wszedł do środka. Jakby mnie nie było tam. Oczy jego były puste. Ten, to dopiero mnie zaniepokoił. Podszedł do fotela szybkim krokiem, na którym siedziała w milczeniu i bardzo zaskoczona dziewczyna z kina. Dotykając jej ramienia, spojrzał dopiero teraz w moim kierunku. Druga jego ręka wyciągnięta w moją stronę nakazywała mi zatrzymać się. Stałem jak wmurowany. Co jest do choinki? Po dłuższej chwili dopiero ruszyłem w jego kierunku, chcąc go wyrzucić za drzwi. Lecz dziwna niemoc ogarnęła mnie w tym momencie. Nogi mi się ugięły i wylądowałem na podłodze.
Otworzyłem oczy. Leżałem teraz wyciągnięty na łóżku. Na de mną stała dziewczyna z obsługi hotelowej. Trzymając ręcznik mokry na moim czole. Co się stało? - Wyszeptałem, nie mogąc pozbierać myśli.
-Drzwi były uchylone, a pan leżał przy nich zemdlony na podłodze, więc przeniosłam pana na łóżko. Namoczyłam ręcznik i przyłożyłam go panu do czoła. Zaraz przyjedzie lekarz, bo dzwoniłam po pogotowie.
-Kiedy mnie pani tu znalazła?
-Jakieś15minut temu.
-I nikogo nie było w pokoju? A ta pani, co do mnie przyszła?
-Nikogo w pokoju nie było, jak pana zastałam leżącego powtórzyła z uporem.
W dalszym ciągu nie mogłem pozbierać się. Gdzie ona sobie poszła? - Co się właściwie stało? To pytania, które potęgowały tylko ból głowy po...No właśnie, po czym.
Podniosłem ręce do głowy by sprawdzić czy nie dostałem po niej, ale nigdzie nie było śladu przy jej dotykaniu. Czyli guza, lub rany i krwi.
Przez uchylone ciągle drzwi wszedł lekarz z pielęgniarzem i przystąpił do oględzin i badania mojego ciała.
-Co pan brał za narkotyk?
-Ja?
-No ja tu nie leżę, odparł lekarz. Ma pan objawy odurzenia narkotykowego. Tylko jakieś dziwne, lub nie spotkałem się jeszcze z tym rodzajem narkotyku. Albo...To nie był narkotyk - powiedział zagadkowo.
Tylko, co? -Kurcze pieczone! - Kinomanka wsypała mi coś do kawy, kiedy się odwróciłem do niej plecami? -Ale spryciara. Tylko, po co to zrobiła. Zaczynało być chyba przyjemnie, skoro chciała się kochać, bo tak odebrałem jej słowa i gesty. Tak, tylko...To dziwne przeświadczenie, że jeszcze ktoś tu był.
-Dobry prysznic i mocną gorącą herbatę proponuję, a szybko pan wróci do formy. Nie będę tego nigdzie zgłaszał, skoro zapewnia mnie pan,że nie brał pan niczego świadomie. Ktoś jednak zrobił panu niezły kawał wsypując to do napoju, lub jedzenia.
Nie oponowałem, chcąc by już sobie poszedł. Postanowiłem poszukać jakiś śladów. Ten dziwny zapach, jaki pozostał mi w nozdrzach. Skąd ja to znam?
Po wyjściu wszystkich, wstałem na słaniających się jeszcze nogach. Podszedłem do fotelu, zastanawiając się, czego mam szukać. Nie byłem z nią w łóżku, więc nie mogła nic pozostawić tam. Usiadłem w fotelu, gdyż poczułem osłabienie. Wsparłem się na rękach i w tym momencie natrafiłem na coś twardego, leżącego pomiędzy poduszkami siedzenia a oparciem. W ręce trzymałem coś w rodzaju breloczka do kluczy.
Tylko, że to nie był breloczek, stwierdziłem przy bliższym przypatrzeniu się temu co trzymałem w ręce.
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#4 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 01 wrzesień 2003 - 17:04

Czemu to takie gorące? - Pomyślałem trzymając to coś, co przypominało breloczek.
Osłabienie chyba powraca. Zmieniam położenie i wracam jednak na pościele.
Co się dzieje? - Chyba odpływam. Tylko gdzie?
-Nie obawiaj się nic ci się nie stanie, usłyszałem tuż nad uchem, a właściwie wewnątrz?
Powieki ciężkie jak z ołowiu, powoli się otwierają. Ja śnię jeszcze, ale co to za dziwny sen?- Kim są ci ludzie pochylający się na de mną? - Znowu te pytania. W co ja się wplątałem. Po co ja wszedłem do tego kina. Gdzie jest Sandra i skąd znam jej imię? - Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Otwieram oczy jeszcze raz.
Leżałem na czymś, co przypominało raczej hamak. Nie widziałem, na czym to wisi. Gdzie jest zaczepione? - No nie ważne. Ważne, że nie spadłem z tego.- O...! Można się podnieść i nic się nie dzieje. Wstawałem powoli i dopiero teraz zacząłem rozglądać się wokół własnej osi.
W pomieszczeniu, bo nie był to już pokój hotelowy, przebywały jeszcze cztery osoby. Obserwowali moje zachowanie ze spokojem i tylko oczy im się świeciły dziwnym blaskiem. Spokojne, łagodne i ciepłe. Spojrzenia te sprawiły, że poczułem się wyluzowany. A może to jeszcze ten narkotyk tak działał? - Zaraz, jaki narkotyk? - Ale mi szumi jeszcze we łbie. Oparłem się o to coś, na czym przed chwilą leżałem. Dziwne, ale nikt mi nie pomagał. Nie zbliżył się nawet do mnie.
Wszyscy czworo byli jakby z jednej sztancy. Klony chyba choinka jasna. A może mnie się tylko tak wydaje przez ten jednolity ubiór i zasłonięte twarze? - Wzrostem byli też jakby jednakowi.
-Wiemy, że trawi cię ciekawość, ale i my chcemy się coś dowiedzieć.
-Pytajcie się, ale ja nic nie rozumiem i nie wiem.
-Jak wyglądał ten, kto wszedł do pomieszczenia, w którym przebywałeś z SANDRĄ, czyli Samodzielnym Asystentem Naczelnego Dyspozytora Radaru Antymaterii?
-Z, kim i w jakim pomieszczeniu, bo nie łapię?
-A....To pewnie o hotel wam chodzi? - O kurcze! - To ta dama z kina tak ma na imię? - Tylko, czemu ją tak dziwnie nazywacie?
-W jej imieniu, jak widzisz jest ukryty stopień i funkcja.
-Muszę przyznać, ze sprytne. A jaka to firma i gdzie urzędujecie?
........?
-No dobra, nie ważne. Facet, o którego pytacie zapukał i wszedł. Był o głowę wyższy ode mnie. Mocno zbudowany, dziwnie ubrany i miał niesamowite oczy. Patrzał tak jakoś zimno i nie przyjemnie. Martwi mnie, bo nie wiem jak mnie powalił. Nie doszedłem do niego i już leżałem.
-Tak, to by się zgadzało z naszymi przypuszczeniami. Wiemy też, że to on uprowadził Sandrę z pomieszczenia. Zdążyła nadać wiadomość. Tak trafiliśmy do ciebie. Tu jesteś bezpieczny. Tam raczej nie, jeśli potwierdzą się nasze przypuszczenia w dalszej części.
-Gdzie chciałbyś, byśmy cię odstawili?
-Wystarczy do najbliższego postoju taxi.
-Dobrze, ale będziesz musiał się poddać coś w rodzaju wymazania pamięci. Nie powinieneś tutaj więcej trafić, gdyż musiałbyś pozostać tu do końca życia. Twoja wiedza też może nam się przydać. Wiemy o tobie wystarczająco dużo, by cię już zatrzymać. Przewidujemy jednak, że i Ty będziesz poszukiwany i możesz nam więcej pomóc na wolności, niż w tej chwili. A czemu, to się niebawem przekonasz.

c.d.n.
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#5 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 03 wrzesień 2003 - 07:06

-Do Zakładów Mechaniki Precyzyjnej proszę - Powiedziałem do taksówkarza, wsiadając do jego samochodu. Ocknąłem się na skwerku w pobliżu postoju taxi. Naprzeciwko stał budynek, na którym widniała reklama: Kino "Wenus" zaprasza. Nie mogłem sobie skojarzyć, jak się znalazłem na tym skwerze. Podobnie jak w kinie. Znowu to kino. Amnezja mnie dopadła, czy co?
W Zakładach Mechaniki Precyzyjnej znajdował się utajniony Instytut badawczy, w którym przeprowadzano badania, o których ja nie miałem zielonego pojęcia. Mogłem się jedynie teraz dopiero tego domyślać. Postanowiłem dowiedzieć się, nad czym tak naprawdę pracują w tym Instytucie. Oficjalnie zamawiałem pewne urządzenia dość precyzyjne, które były potrzebne mojej firmie. Sprawa nie była jednak tak prosta. Nie miałem tylu znajomości, co Sandra przypuszczam, która poruszała się jak widać było, dość swobodnie po tym Instytucie. Cholera, co z tą Sandrą?- Zastanawiałem się przed wejściem do gabinetu docenta. Całe szczęście, że zdążyłem stawić się w ustalonym terminie. Tylko czy na pewno? - Miałem pustkę w głowie, choć jakieś skrawki tego, co się działo ostatnio docierały do makówki. Jednak nie potrafiłem ich teraz sklecić. Teraz, powinienem skoncentrować się na rozmowie z docentem. Potem zajmę się tą układanką.
Po rozmowie i ustaleniu wszystkiego z docentem, pojechałem do hotelu po rzeczy. Okazało się, że nie było mnie tam dwa dni. Jakim cudem? - Na szczęście, z docentem byłem umówiony dwa dni po pierwszej rozmowie, czyli upłynniły mi się gdzieś dwa dni. Usiadłem w fotelu, zastanawiając się nad tym wszystkim. Chciałem na spokojnie poukładać sobie wszystko i po przypominać kolejność zdarzeń.

Tu jesteś bezpieczny. Tam raczej nie, jeśli potwierdzą się nasze przypuszczenia w dalszej części.

Czemu zabrzmiało mi to w głowie? - Coś ze mną nie tak. Ja wariuję. Tylko, z jakiego powodu. Nie przepracowywałem się aż tak, by dostać do głowy. Pić też nie piłem do dna jak to mawialiśmy w młodości z kumplami. Nie piję teraz innego alkoholu, poza piwem i czasami koniakiem do kawy. Delirka nie wchodzi w rachubę. Co jest grane maestro, zatem? - Oczy czarne tej Sandry, a właściwie ciemny brąz. Muszę pakować manele, odszukać te oczy i znikać. Może ona mi coś podpowie więcej i uzupełni luki w mojej mózgownicy?
Jak postanowiłem tak zrobiłem? Zapakowałem wszystko do torby i.....Hola, hola. Wszystko?- Tu brakuje parę drobiazgów. Takich jak notes z telefonami i zapiski z przeprowadzonej rozmowy z docentem. Oczywiście mojej karty identyfikacyjnej z firmy też nie było. Zapiski można odtworzyć, część telefonów też, bo częściowo miałem je wklepane w komórkę, ale zastanawiam się, po co komu mój identyfikator? - No tak, muszę zgłosić to w recepcji i powiadomić firmę. Szczęście, że komórki mi nie skradziono. Po załatwieniu formalności w hotelu, wyszedłem na ulicę, nie wiedząc, co z sobą począć. Do pociągu miałem jeszcze kilka godzin, więc wszedłem do pierwszej napotkanej restauracji. Gdyby nie to moje autko, które uparło się, że nie powiezie mnie tutaj, to nie musiałbym turlać się teraz pociągiem.
Zamówiłem obiad i w oczekiwaniu na jego podanie, wertowałem zakamarki mózgownicy, by wszystko poukładać po kolei.
-Czy myśmy się już nie spotkali przypadkiem?- Już nawet wiem gdzie. To było w kinie.- Usłyszałem ten ciepły i ujmujący głos tuż nad sobą. Oczy wyszły mi z orbit i dobrze, że nie łykałem już obiadu. Spojrzałem w kierunku dochodzącego głosu. Przede mną stała Sandra. Cała i zdrowa.
-Sandra?(!) - Ryknąłem niemal na cały lokal.
-Tak Sandra i czemu się dziwisz? - Spytała uśmiechając się tym najwspanialszym uśmiechem, jaki poznałem w swym życiu ostatnio.
-Proszę siadaj i opowiadaj jak się wyrwałaś z rąk tego porywacza? - Wylałem to jednym tchem.
-Jakiego porywacza? - Spytała zdziwiona. Po kawie, na którą mnie zaprosiłeś poszłam do domu i nie widzieliśmy się już od tego momentu. Teraz przyszłam z koleżanką na obiad, bo nie chciało mi się gotować. No i mam z nią do pomówienia trochę.
-Jak to?- Przecież byłaś u mnie w hotelu i nawet cię pocałowałem, kiedy wtargnął ten drab i powalił mnie na ziemię. Potem straciłem orientację w tym wszystkim. Szukałem cię byś mi pomogła rozwikłać tą zagadkę. Zastanawiałem się właściwie dopiero jak i gdzie cię szukać i odnaleźć.
Aż przysiadła z wrażenia.
-A wiesz? - Coś w tym jest, bo spotkałam już w mieście kiedyś podobną do siebie. Nawet Bożena mówiła, że to mój sobowtór idzie. Ja w hotelu u ciebie nie byłam i nawet mi przez myśl to nie przyszło, choć muszę powiedzieć, ze miło było cię poznać. Nawet żałowałam, że nie umówiłam się z tobą na następną kawę. Teraz cieszę się, ze spotkaliśmy się znowu. Pozwól, ze przedstawię ci Bożenkę, moją przyjaciółkę.
-Miło mi i siadajcie proszę. Pozwolicie, że i dla was zamówię obiad?- Będziemy mogli porozmawiać o wszystkim.
-Dobrze, odparła siadając blisko mnie. Tak, ze czułem niemal jej oddech na sobie. Pachniała jednak inaczej niż ta z hotelu.

c.d.n. albo i nie ;)
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#6 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 04 wrzesień 2003 - 06:53

Przy obiedzie wspominaliśmy kinową przygodę, śmiejąc się z tego teraz. Bożena, słuchała nas z rozdziawioną buzią. Nawet obiad jadła zimnawy. Nie poruszałem jednak nurtujących mnie pytań, pozostawiając je na później. Mając nadzieję, że zostaniemy sami.
Bożena przy kawie domyśliła się tego, bo nasze twarze zbyt jawnie to okazywały. Mimochodem oczy spotykały się i widać było, że myślimy o tym samym. Ręce też szukały rąk niby to niechcący dotykając się wzajemnie. Przynajmniej moje błądziły pod stołem ciesząc się z każdej chwili dotyku. Jak szczeniak, pomyślałem - Uśmiechając się przy tym obłudnie do Bożeny.
-To ja spadam, a wy jeszcze porozmawiajcie sobie, moi mili - Powiedziała w pewnej chwili Bożena.
-Spotkamy się jutro u ciebie Sandruś, albo zdzwonimy się jeszcze - OK.?
-Doskonale!- Prawie wykrzyczała Sandra, obejmując mój natrętny palec wciskający się w jej dłoń.
Pozostaliśmy sami i mogłem jej oględnie opowiedzieć, co przytrafiło mi się z chwilą naszego rozstania w hotelu i poza nim. Opisałem jej w kilku słowach spotkanie z fałszywą jak się okazuje ( a może nie fałszywą?) Sandrą. Jak przyszła do mojego pokoju, z czego się ucieszyłem, lecz nie zdążyłem jej już tego okazać dość wyraziście, poza jednym pocałunkiem. Wszystko przebiegało tak szybko, że ledwie zdołałem cokolwiek zapamiętać. I te natrętne obrazy jakiegoś pomieszczenia. Dziwnych ludzi i ich pytań. Nie, nie mogłem wykrzesać z pamięci wszystkiego. Mimo, że skrawki ich wracały ciągle jak bumerang. Tak jak teraz przy opowiadaniu jej o tym. Powiedziałem na koniec, że wyjadę za kilka godzin, bo pozałatwiałem wszystkie swoje sprawy w piorunującym tempie i choć zaoszczędziłem trochę czasu, to nie mam gdzie się podziać, gdyż musiałem opuścić hotelowy pokój. Nie chciałem dopuścić myśli nawet o tym, że za chwilę się rozejdziemy. Domyśliła się, a może też to już planowała w swojej ślicznej główce.
-Możesz zostać u mnie jak długo to będzie konieczne - Powiedziała, ni to proponując, ni stwierdzając raczej, ściskając przy tym mój palec mimowolnie. Mam dwa pokoje i możesz spać na wersalce. Śniadanie dostaniesz i nic więcej. Tu uśmiechnęła się kokieteryjnie.
Czyżbym się jej jednak spodobał w równym stopniu, co ona mnie?
Oczywiście, że chętnie skorzystam, bo tak naprawdę to nie muszę się spieszyć- Pomyślałem. Dokumenty potwierdzające przyjęcie zamówienia do realizacji i tak docent prześle faksem. Resztę zrelacjonuję za kilka dni. Najistotniejsze przekazałem telefonicznie umówionym kodem.
-Dziękuję i chętnie wypocznę po tym wszystkim, ze dwa, trzy dni w towarzystwie tak uroczej istoty - Powiedziałem. Zwracając się do niej twarzą, ucałowałem jej rękę. Gdy spojrzałem w oczy, wiedziałem, że tego oczekiwała. Zresztą tak jak i ja tego zaproszenia.
Obudziłem się w środku nocy, nie wiedząc w pierwszej chwili gdzie się znajduję. Chwilę trwało nim sobie to uzmysłowiłem.. To mieszkanie Sandry. A gdzie ona jest teraz? - Muszę to sprawdzić. No i pić mi się jakoś tak chce mocno. Wstałem i niemal po omacku szedłem w stronę nikłego światełka, jakie biło z kuchni. Zapalając światło, podszedłem do lodówki. Jest! - Ucieszyłem się na widok mojego ulubionego piwa. Też pije takie? - Trzymając piwko, wycofałem się gasząc po drodze światło.
Nie..., Muszę spojrzeć, choć chwilę na nią, pomyślałem idąc w kierunku jej pokoju.
Rany, zaraz zemdleję z wrażenia! - Toż to bogini piękności tam leży chyba, pomyślałem. Rozciągnięta w pozie pływaczki w stylu zmiennym.- Cudownie piękna. Kawałek prześcieradła tylko przykrywał jej kręgosłup w dolnej jego części. Za to pośladki cudownie wykrojone mogły przyprawić o zawrót głowy. Księżyc, łotr jeden lizał jej nagie ciało swym promieniem, przesuwając się wolniutko przez kilka godzin już pewnie. Musiałem się oprzeć o coś. Wrażenie było piorunujące. Ścinało z nóg. Jeszcze te włosy podświetlane promieniem księżyca, układające się na poduszce niczym dywan światłowodów. Piwo wypadło mi z ręki i poturlało się po pokoju. Jak ja tego nie dotknę to umrę - Pomyślałem idąc jak lunatyk w jej kierunku. Chyba znowu jestem pod wpływem narkotyku, lub mi się to śni? Jaki narkotyk?- Znowu ta myśl.
Kiedy dotknąłem jej ciała, poruszyła się wpierw, by następnie wolniutko obracając, ukazać miarowo poruszające się piersi. Oddech miała spokojny, na twarzy uśmiech podświetlony tym podpatrywaczem zza okna. Cała była otulona jego promieniem. Ten to miał dobrze. Może ją głaskać nie narażając się na dostanie w zęby. A może jeszcze raz spróbuję? - Pomyślałem, choć ręka sama ruszyła w kierunku jej ciała.
-Długo tak będziesz się zastanawiał? - Usłyszałem i niemal spadłem z krawędzi jej łóżka, na której przysiadłem.

c.d.n. albo i nie ;) :P
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#7 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 07 wrzesień 2003 - 10:39

Obudził nas dzwonek u drzwi. Sandra w poranniku też wyglądała anielsko. Mógłbym tak patrzeć na nią cały czas. Jak można było się tego spodziewać, przyszła Bożena? Jej świergot, słychać było już od drzwi. Z tą, to kochać można się jedynie tylko w nausznikach - pomyślałem, uśmiechając się do swoich myśli. Bożena wbiegła do pokoju i zastygła w pół kroku. Wyglądała jakby ją Midas dotknął.
-No tak, tego się spodziewałam i byłam pewna, że tak się to skończy, widząc was wczoraj przy obiedzie - powiedziała otrząsnąwszy się z pierwszego wrażenia.
-Wstawajcie, idziemy pochodzić po sklepach, bo mam ochotę poszaleć. A potem zapraszam na obiad.
-Wpierw jednak zjemy wspólnie śniadanko, powiedziała uśmiechnięta Sandra.

Idąc ulicą, ciągle miałem wrażenie, że ktoś podąża za nami i nas obserwuje. Nic nie zauważyłem podejrzanego, przypatrując się witrynom. Choć, przez ułamek sekundy mignęły mi chyba, te dwa typy z kina. A może jestem przewrażliwiony?
Szedłem zamyślony i nie słuchałem paplaniny Bożeny, kiedy zadzwonił telefon. Niemal podskoczyłem na ten dźwięk. Mimo, że był stłumiony przez kieszeń. Strachliwy jestem na dodatek, pomyślałem odbierając go. Nerwy mi puszczają. A po tej nocy powinienem być rozluźniony całkowicie.
-No, cześć Rysiu! - Co jest grane, spytałem?
-Cześć! - Cieszę się, że załatwiłeś wszystko na piątkę. Sprawdzamy twoje przypuszczenia. Oczywiście dowiemy się, kto to jest ta "SANDRA"- Powiedział mój bezpośredni. Zbyt wiele o nas wiedziała z tego wynika.
-Masz wolną rękę i działaj dalej według swojego uznania, ale bądź ostrożniejszy już teraz i działaj ufając swojemu instynktowi, jaki niewątpliwie posiadasz. W razie kłopotów, wiesz gdzie jest kontakt
-Aha i jeszcze jedno. Masz anioła stróża, który będzie czuwał dyskretnie nad twoim bezpieczeństwem od teraz. Tak zadecydowała Naczelna Rada Firmy. To tylko dla Twojego większego bezpieczeństwa. Spokojnie pracuj dalej i nie zawracaj sobie tym specjalnie głowy - Zrozumiano?
-O.K., odpowiedziałem, chowając komórkę. A jednak komórka z wbudowaną nagrywarką zapisała to, co się działo w pokoju hotelowym i mam nadzieję, że i w tym pokoju z czterema facetami też. Teraz FIRMA to rozpracowuje. Zaraz, jaki pokój, jacy faceci? - Znowu te przebłyski pamięci. Czyżby mi wymazano jakimś sposobem część pamięci? - Kiedy i gdzie? No cóż, przyjdzie pora i to rozwiązać. Teraz jednak muszę pilnować swojej roli.
-Dziewczyny, stawiam kawę z lodami, bo mi nogi weszły już dość głęboko w pewną część ciała!
-To idź i zamów tam pod parasolami, a my jeszcze wejdziemy do tego sklepu z ciuchami ok.?
-Tylko błagam, nie zapomnijcie o mnie, bo lody się roztopią i będę jadł zupę "nic".
-ok.! - Lodołamaczu, albo Serca łamaczu - odpowiedziała Sandra, całując mnie w policzek.
No, może teraz będę miał chwilę czasu na poukładanie sobie tych klocków? - Bo jak znam życie, to one nie wyjdą z tego sklepu prędzej jak za pół godziny. Usiadłem wygodnie zamawiając oczywiście ulubione piwko, bo lodów szkoda jeszcze było zamawiać. Popijając je małymi łykami, poczułem błogość w gardle, ale i ze mną zaczęło dziać się coś dziwnego. Wszystko wokół znalazło się jakby za mgłą. Ja sam siebie zobaczyłem stojącego przy oknie w swoim domu. Było pochmurno i szarawo. Nie wiem, czemu, wpatrywałem się w niebo. W pewnej chwili ujrzałem na nim tuż nad głową niemal, bardzo duży obiekt w kształcie spodka. Podobny do opisywanych w prasie. Po chwil, znacznie już dalej ukazał się następny. Tamten z racji odległości i położenia był mniejszy. Przypatrywałem się temu bliższemu chcąc zapamiętać jak najwięcej. Spojrzałem mimochodem na zegarek obracając głowę w stronę wnętrza pokoju. Była 20:32. Gdy obróciłem głowę ponownie, na niebie były już trzy obiekty tworząc trójkąt w swym ustawieniu. Trzeci był całkiem mały, ale kształtem taki sam. W tej samej chwili przyszło mi na myśl, że mieli przybyć dopiero w roku 2012, więc co tu robili teraz? Spojrzałem jeszcze raz na zegarek. Upłynęły trzy minuty. Ponownie zwrot głową ku niebu i szok. Obiekty wcięło. Wszystkie. Skąd to przeświadczenie o ich zaplanowanej wizycie na Ziemi? - Nie wiem. Teraz pokazał się inny obraz z dzieciństwa, kiedy to jako mały chłopiec przeżyłem coś, co zapamiętałem sądząc, że to sen był taki śliczny. Otóż, śniłem(?), -Że przez okno księżyc świeci tak mocno, iż oświetla cały pokój. Tak jak u Sandry dzisiejszej nocy. W pewnej chwili z jego kierunku wypłynął dywan złotych i srebrnych nici, nie nici, kierując się wprost do mojego pokoju i do mnie. Potem widziałem siebie w tym śnie(?) Z wysokości nieba. Widziałem obraz panoramiczny ziemi i ktoś zadawał mi pytania. Chciał wiedzieć, czy mam ochotę popłynąć(?) Dalej, by zobaczyć jeszcze coś wspanialszego. W tym momencie wystraszyłem się okropnie, że nie zobaczę już rodziców i braci. Obudziłem się w łóżeczku rano wypoczęty i bardzo radosny. Wszystko mi się podobało potem przez cały dzień. I znowu zmiana obrazu. Idę ulicą wieczorem, kiedy coś sprawiło, że uniosłem głowę ku niebu. Zobaczyłem w śród gwiazd pomarańczową kulę, przemieszczającą się jakby zygzakiem. Co jakiś czas zmieniała kierunek i zabarwienie, pod ostrym kontem, kreśląc na nieboskłonie rysunek schodów? Płynęła tak z północnego zachodu, na południowy wschód. Stanąłem i patrzałem jak to się oddala, by zniknąć po 10 minutach.
-Hej! - Gdzie nasze lody? - Obudź się. Powiedz gdzie odleciałeś myślami. Pewnie w okolice pracy. Usłyszałem tuż obok głos Sandry.
-Phi!- Ja bym powiedziała raczej w okolice twojego łóżeczka Sandro.
-ha, ha, ha, masz rację. Pewnie jeszcze biedaczysko nie doszedł do siebie.
-Sorry dziewczyny, tak się jakoś zamyśliłem w oczekiwaniu na piękne panie, którym milsze są ciuchy niż towarzystwo takiego przystojniaka jak ja - Żartowałem uśmiechając się do nich, wyrwany z tego dziwnego stanu, w jakim się znalazłem przed chwilą. Jaką chwilą? - Upłynęła godzina dokładnie.
-No, to, co idziemy na obiad i lody zjemy po nim dopiero?
Ok., idziemy.
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#8 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 08 wrzesień 2003 - 21:43

Znowu została zniszczona jedna ze stacji przez MESALINĘ. Nie pomogła nawet nowa ekranizacja komputerów. Gdzie znajduje się MESALINA ? - rozmyślałem, kiedy wyrwał mnie z tego telefon.
Z polecenia szefa Firmy, miałem udać się do Krakowa. Tam jak się okazało, biegły nici naszych poszukiwań teraz. Na spotkanie z kontaktem, umówiony byłem hmm...też pod parasolami na rynku głównym w jednej z prześlicznych knajpek tego cudownego miasta.
Siedząc oczywiście przy malutkim piwku, obserwowałem jak z wdziękiem i gracją konie ciągnące dorożki, a na nich uśmiechniętych dorożkarzy. Tłum ludzi przemieszczających się do tego wszystkiego i we wszystkich kierunkach, hipnotyzował wręcz zewnętrznego obserwatora. Zafascynowany byłem tym widokiem i nawet nie spostrzegłem, kiedy dosiadł się do mnie ktoś. Tym kimś okazał się być mój kontakt. Po krótkiej rozmowie, udaliśmy się na Wawel w jedno ciekawe miejsce. Schodząc jakimiś krętymi schodami aż zakręciło mi się w głowie, przedostaliśmy się do......To jest komnata królewska, tylko, że w podziemiu. Choć dziwnie trochę wyglądała.
-Siadaj GRAN, usłyszałem głos jakby ze ściany. Spojrzałem na Kontakt, ale on stał niewzruszenie przy mnie.
-Tak, teraz już nie musisz się maskować. Jesteśmy w odpowiednim miejscu na tej planecie.
Usiadłem posłusznie, czekając na rozwój wypadków.
-Odwołujemy cię z tej planety, bo już jest po wszystkim. Sprawa jest zakończona.
Milczałem w oczekiwaniu na szczegóły.
-Teraz możemy już podziękować tobie, za pracę, jaką wykonałeś. Naprowadziłeś nas na ślad i wystawiłeś nam "czarnych".
-Gdzie byli zakamuflowani? - Spytałem.
-W instytucie.
-Co?
-Tak, tam. Bardzo sprytne to było. Ciche miasteczko, jakaś tam fabryczka z instytutem, docent i reszty się domyśl. Powiedział dotąd milczący mój przewodnik i kontakt zarazem.
-No tak, ale oni mieli też jeden z komputerów Firmy?
-Zgadza się. Zdobyczny. Upozorowali samozniszczenie w jednym z ukrytych przez Firmę jednostek badawczych i dzięki temu wiedzieli jak go rozpracować.
-Jak się dowiedzieli, że tu, na tej planecie jest wszystko zainstalowane?
-Podążali za nami w przestrzeni gwiezdnej. Nie mogliśmy podjąć z nimi walki aż, do uzupełnienia hmm...Paliwa. Teraz zostali prawie całkowicie zniszczenie, choć pewnie jakieś niedobitki się uratowały. Może ze dwa, trzy statki. Jak je tutaj nazywają ?.
-W tym kraju NOL-e - Niezidentyfikowane Obiekty Latające.
-My też nimi przecież jesteśmy dla nich.
-Tak, ale część istot nam podobnych żyjąca na tej planecie, wie o nas już dość sporo i ma z nami kontakt. Jest to wąskie grono naukowców, pomagająca nam w przygotowaniu na spotkanie z nami w roku 2012 według ich liczenia czasu, jak sam wiesz.
-To teraz rozumiem te przebłyski pamięci.
-Tak, musieliśmy cię przechwycić i poprawić kilka szczegółów w połączeniach awaryjnych. Nie mogliśmy sobie pozwolić na utratę ciebie. Jak widać szczątkowe informacje jednak się nie wymazały? Jesteś jednym z ziemian, lecz udoskonalony. Nie, nie biorobotem nic z tych rzeczy, jeśli przyjąć pojęcia tutejszych istot. Po namyśle postanowiłem dać ci wybór. Czy chcesz podążać z nami, czy pozostać tu na planecie, pracując z tą grupką istot, o której wspominamy?
-Czy tą grupką jest Firma?
-Nie. To utajniona baza, na którą cię dostarczymy. Ona organizuje swoje placówki na całym globie, a te organizują takie Firmy o różnym przeznaczeniu. Najczęściej do ochrony placówek. Tych miejsc jest obecnie siedem. Jednym z nich jest to miejsce.
-Czy mogę zabrać ze sobą jedną istotę z tej planety?
-Nie, to nie możliwe.
-W takim bądź razie pozostaję i z przyjemnością popracuję do waszego ponownego przybycia. Ale, tutaj mogę być i żyć z Sandrą?
-Z, którą, ze mną? - W drzwiach ukazała się Sandra. Uśmiechając się, szła w moim kierunku.
-O rany!- Palpitacji serca dostaję, wymamrotałem zaskoczony kompletnie. Jak to jest możliwe?
-Oto twój anioł stróż numer jeden. Po porwaniu naszej Sandry dwa z hotelu, która była podstawiona jako przynęta i ochrona tej prawdziwej z kina, przydzieliliśmy ci dodatkową niewidoczną ochronę, obserwującą cię tylko z daleka. Dzisiaj przyprowadził cię tutaj. To on, zmylił ślady, gdy zbliżali się do ciebie tam w tym mieście. Nie potrafili cię odszukać potem. Ci dwaj z kina, to ich wysłannicy. W tedy, byli bardzo blisko ciebie, a na to nie mogliśmy pozwolić. To musiało się jeszcze trochę przeciągnąć. Jako dowódca misji, udzielam podziękowania całemu zespołowi zajmującemu się sprawą tu na tej planecie.
Pytałeś, czy możesz być z Sandrą? - Spytaj ją teraz sam, czy zechce pozostać z tobą, czy też wraca z nami.
-Jeśli mogę zadecydować, to pozostanę z nim.
-Wyrażam zgodę i bądźcie szczęśliwi ze sobą i radośni w pracy. Oboje znajdziecie się tam gdzie zapowiedziałem. Proszę usiąść teraz na ziemi, odliczam transfer.
***
Siedzieliśmy oboje z Sandrą na werandzie. Ja popijałem malutkie piwko małymi łyczkami, a ona oglądał telewizję.
-Posłuchaj, co mówią - zawołała do mnie obracając telewizor w moją stronę.
-Jak podaje laboratorium astronomiczne, dzisiaj w nocy zaobserwowano wybuch super nowej w okolicy Skorpiona....
-Już, opuścili układ, pomyślałem uśmiechając się do Sandry.

Koniec.
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych