Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Rozmowy w toku..


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
5 odpowiedzi w tym temacie

#1 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 13 maj 2003 - 19:34

14.05.2003 o godz. 18:00, TVN w Rozmowach w Toku zostanie poruszony problem osób dotkniętych nagłą chorobą:
/ podaję fragment reklamówki TVN/:

"Czy jestem innym człowiekiem?
W każdej chwili może spotkać człowieka coś, co diametralnie odmieni jego
życie. Czasem jest to wypadek, innym razem choroba. Trzeba sobie wtedy odpowiedzieć na pytanie: czy jestem tym samym człowiekiem? Czy te same rzeczy są dla mnie ważne?..."

Mysle, że warto obejrzeć ten program - wydaje się , że to coś o nas :lol:
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#2 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 15 maj 2003 - 16:57

Oglądałam ten program w TVN i nawet łezka zakręciła mi się w oku. Nie ma znaczenia jaka choroba nas dotyka, ale kiedy tracimy sprawność fizyczną, samodzielność , wówczas nas chorych i nasze rodziny łączą bardzo podobne, a nawet takie same przeżycia.

Czy jesteśmy innymi ludźmi kiedy dotyka nas choroba? Zapewne nie, ale zaczynamy inne wartości w zyciu cenić i co innego sprawia nam kłopoty.

Jednym z wielu problemów, na które uskarżają się osoby niepełnosprawne, czy chore jest brak wzajemnego zrozumienia wśród najbliższych. Często my chorzy jesteśmy sami temu winni, po prostu chcielibyśmy by inni domyślali się czego potrzebujemy( to słowa Eli uczestniczki programu). Nie prosimy, czekamy... zapominając, że inni ci zdrowi przezywają tę naszą chorobę równie mocno, chcieliby pomóc ale czują się wystraszeni nie mniej niż my, przerażeni naszą postawą jakże odmienną od dotychczasowej z okresu zdrowia, chcieliby pomóc ale nie wiedzą jak.... To domyślanie się czego potrzebuje drugi człowiek jest niezmiernie trudne.
I w taki to sposób my chorzy zamykamy się w sobie, tracimy samodzielność, chociaż tego bardzo nie chcemy, potrzebujemy pomocy ale o tę pomoc niezmiernie ciężko nam prosić. Oddalamy się od bliskich i oni oddalają się od nas nie rozumiejąc o co nam chodzi; razem z nami zaczyna chorować jakby cała rodzina. Prezentujemy postawę, albo nic od nikogo nie chcemy, albo wysuwamy żądania. Jakże często brakuje zwykłej serdecznej rozmowy i najzwyklejszej prośby o pomoc.
Jakże trafnie Wojtek i Ela (wspaniali małżonkowie) występujący w tym programie, podkreślali, iż nie umiemy prosić.
Wiem, że właśnie tego jeszcze nie potrafię i każdą własną prośbę o pomoc traktuję jakby choroba łamała mnie duchowo, psychicznie. Jakbym poza traconą sprawnością fizyczną traciła dumę, którą jeszcze niedawno odczuwałam przy niemal samowystarczalności. To niezbyt mądre odczucie, wiem- ale dokładnie to jeszcze czuję, chociaż chyba zaczynam już się powoli przyzwyczajać.
Prawdę mówiąc gdyby mnie otaczali tylko tacy domyślni i wyprzedzający moje oczekiwania, chyba denerwowałoby mnie to okropnie. Czułabym się jakby pozbawiona możliwości kierowania sobą.
Hihihi - nio i jak dogodzić chorej rrybce, któż to może wiedzieć?

Musimy umieć prosić, przyjmować pomoc, przyjmować też odmowę i okazywać wdzięczność za okazywaną pomoc - to również wartościowe uwagi wyżej wspomnianych bohaterów programu.

Wojtek mąż Eli - zmusił Elę do proszenia, nie udzielając jej żadnej pomocy kiedy sama o to nie poprosiła. Superrrrr, że w przypadku Eli to zadziałało.
Nasuwa mi się powiedzonko z filmu "Stawka większa niż życie"
- nie ze mną te numery Bruner!!!
Mnie osobiście w tej nauce proszenia pomaga rozmowa z mężem, przyjaciółką, którzy doskonale rozumieją, że ta prośba o pomoc jest niezmiernie trudna dla mnie jako osoby, która do niedawna była bardzo aktywną, samodzielną i to ja byłam udzielającą pomocy.
Postawa Wojtka nie wymusiłaby na mnie prosby o pomoc - wiem to na 200%.
Hahahaha Dlatego też cieszę się, że moim mężem jest Jasio a nie Wojtek z programu Ewy Drzyzgi. Jasio, który okazuje się być silnym facetem kiedy ja słabnę, znosi złość, żale, łzy lecące godzinami po moich policzkach i nawet wybacza głupie posunięcia. Ale on teraz wie(nie zawsze tak było), kiedy warknąć na mnie, a kiedy połozyć rękę na ramieniu i powiedzieć : nie martw się, poradzimy sobie, to jeszcze można podleczyć, pogubiłaś się w tym wszystkim dziewczyno. Odpłacam Jasiowi tym samym, kiedy zdarza się, że on okazuje tę słabość - powtarzam te same ciepłe słowa i podkreślam, iż najważniejsze, że pomimo wszystko jesteśmy razem. Poza tym mam przyjaciółke - wspanialszej mieć chyba nie mozna, przyjaciół, wspaniałych rodziców i rodzinę (siostry szczególnie).Mnie takie wsparcie pomaga najbardziej.

Wracając do wczorajszych Rozmów w Toku gratuluję i jednocześnie życzę Ewie Drzyzdze nadal ciekawych pomysłów na tematy rozmów i świetnego prowadzenia.
Gratuluję Eli i Wojtkowi, Andrzejowi i wszystkim innym siły i wytrwałości w pokonywaniu trudów każdego dnia, dzięki za wystąpienie w programie, mnie osobiście i zapewne wielu innym pomogliście.

Pozdrawiam :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#3 tagera

tagera

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 154 postów

Napisano 22 lipiec 2004 - 15:54

nie oglądam Tvn "Na kazdy temat" Owszem czasami zdaży mi sie trafić na ten program, ale to czasami. Zgadzam się z rrybką, trzeba nauczyć się wyrażać swoje potrzeby. Sama długo musiałam się tego uczyć- prosić o pomoc. Tak długo się uczyłam, aż w końcu teraz poproszenie kogokolwiek o pomoc nie sprawia mi kłopotów. Myślę sobie - przecież inni sprawni też proszą o pomoc. Nikt nie jest taki, że wszystko potrafi sam. A może ten drugi człowiek bardzo chce pomóc aby sprawić sobie radość? :D A dlaczego mam mu tej radości nie dać? :D A niech ma jak chce. Niech mi pomoże. Przecież ja inaczej nie mogłabym funkcjonować, gdyby nie inni. Przeciez inni nie są jasnowidzami, aby wiedzieć czego my w danym momencie potrzebujemy.
  • 0
każda chwila zła która odchodzi daje radość

#4 andrzej1

andrzej1

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 373 postów
  • Skąd:Warszawa

Napisano 20 listopad 2004 - 12:53

rzadko oglądam TV, a nawet TVN, ale jestem również z chorobą przewlekłą, choć może nie z taką jak wy, mam nerwicę i również mi cieżko, mam różne zaburzenia, psychiczne, zresztą coraz to nowsze, leki nie za bardzo pomagają, chyba tylko psychoterapia tylko pomogła, ale kogo to teraz jest stać na to, przebywałem kiedys na klinice nerwic i odczułem poprawę samopoczucia, jednak po jakimś czasie to się nawraca, ale jak tu być zdrowym w takich czasach, nawet sam Hausner nie ma litości nad nami, jak usłyszałem jego weryfikację, natychmiast wpadałem w straszne lęki, depresję, tylko chyba nasza władza może doprowadzić do gorszego i to mają być kompetentni ludzie, ja tego nie odczuwam, wręcz przeciwnie, odczuwam ale strach przed przyszłą weryfikacją rent, bo to dopiero teraz się zaczyna, strzeżcie się ZUS
  • 0

#5 Claire

Claire

    Podpowiadacz

  • Przyjaciele
  • PipPipPipPipPip
  • 254 postów

Napisano 08 grudzień 2004 - 14:38

Andrzeju :!: Miałam w rodzinie przypadek nerwicy. Osoba ta przez kilka lat praktycznie nie wychodziła z domu. Nie wiedzieliśmy co robić ale udało się załatwić terapię grupową na ul. Sobieskiego. Terapia ta trwała przez trzy miesiące, trzebabyło organizować tak czas aby ktoś z rodziny mógł tą osobę zwieźć i odebrać z terapii. Było to duże poświęcenie ze strony rodziny ale opłacało się bo ta osoba całkowicie wyzdrowiała. Mam nadzieję, że nawrotu choroby już nie będzie. Znalazła też, całkiem niezłą jak na swoje wykształcenie pracę i jest zadowolona z życia. Także polecam Ci terapię grupową bo to o wiele lepsze niż nawet najlepsze środki farmakologiczne. Życzę dużo zdrówka. Claire :-D
  • 0

#6 andrzej1

andrzej1

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 373 postów
  • Skąd:Warszawa

Napisano 08 grudzień 2004 - 16:29

dziękuje za poradę, ale ja już przebywałem na klinice nerwic, niestety przynisła mi poprawę w zdrowiu, ale tylko na parę lat, potem znów mi sie zaczęło nawracać, ażeby tam ponownie trafić muszę sie postarać o nowe zaświadczenie od lekarza, który nie chce mi wystawić, owszem uważam to samo że najlepszym rozwiązanie byłby klinika nerwic, ale do tego muszę mieć skierowanie od psychiatry, a podobno tam się tylko raz w życiu przebywa, dlatego teraz mam potworne trudności ze zdobyciem takiego zaświadczenia, ja wiem jak tam jest, znam lekarzy którzy tam pracują, pomoglo mi to, ale to się nawróciło, niestety, chyba takie czasy mamy, na tle nerwowym mam łysienie plackowate, to niestety potrwa parę lat, już to kiedyś miałem, trwało to trochę, dlatego teraz trochę załamany jestem tym łysieniem, ale nie poddaję się, walczę z tym, jeszcze raz dziękuję za rady, dobre zresztą, ale sam świata nie przestawię
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych