czesc,pisze te slowa,bo stoje na rozdrozu swojego zycia.mam dylemat jestem tetraplegikiem od 5 lat stosunki w mojej rodzinie nigdy nie byly zdrowe,ale obecnie staja sie niedozniesienia,wiadomo ze tetraplegik potrzebuje pomocy,bynajmniej ja potrzebuje,a w ostatnim czasie dzieci ,corka15,syn17latodmawiaja mi pomocy,na co zona mowi,ze tez nic nie moze,zal mi wszystkiego,przedewszystkim ich,nie wiem co robic mam 43lata,myslalem wyprowadzic sie gdzies do domu opieki,mam wysoka rete,czy jest jakas mozliwosc dostania sie pod skrzydlo ludzi kturym moge zaufac,prosze o jakas rade,lub wskazowki lub adresy takich placowek
gdy rodzina mowi ci nie
Rozpoczęty przez
bery
, maj 08 2005 20:53
4 odpowiedzi w tym temacie
#1
Napisano 08 maj 2005 - 20:53
#2
Napisano 15 maj 2005 - 15:12
Bery, ja myślę, że powineneś spokojnie porozmawiać z rodziną czego potrzebujesz, a czego oni potrzebują. Spokojna i rzeczowa rozmowa da więcej niż krzyki i kłótnie. Wyjazd na stałe z własnego domu to, nie jest dobry pomysł, ponieważ w Domu Opieki nie będziesz się czuł dobrze. Też znajdą się jakieś mankamenty. Poza tym masz rodzinę i swój dom to, dlaczego masz go opuszczać. Natomiast wyjazd na jakiś czas to bardzo dobry pomysł. Mam tu na myśli jakieś sanatorium. Twoje dzieci są w okresie buntu, ale to przejdzie z czasem tylko poprostu trzeba przeczekać. Jednocześnie musisz im tłumaczyć i uczyć, że Twój stan taki będzie. Być może mimo, że minęło 5 lat od czasu jak zostałeś niepełnosprawnym nie mogą się z tym, jeszcze pogodzić, ale nie chcą Ci tego powiedzieć. Jeszcze jedno trzeba być konsekwetnym uczyć dzieci, że opiekowałeś się nimi jak były malutkie, a teraz ty potrzebujesz pomocy. Tak było, jest i będzie, że najpierw rodzice dziećmi się zajmują, a potem wcześniej czy później dzieci zajmują się rodzicami. Bynajmniej nie polega to, na oddaniu rodzica/ów do Domu Opieki przez dzieci, bo jest/są niepełnosprawny/i. Jednak ty musisz się postarać być jak najbardziej samodzielny. Niektóry tetraplegicy prowadzą sami samochód. Ja jestem dobrej myśli, że wszystko się ułoży.
Geniusz kryje się w prostocie.
#3
Napisano 15 maj 2005 - 21:24
Myślę, że czasami i rozmowa nie pomaga. Kiedyś przechodziłam bunt i wtedy właśnie z tego powodu nikt nie chciał mi pomagać w takich czynnościach jakich potrzebowałam pomocy innych. Chcieli mnie w ten sposób "wytresować", że jeśli będę zawsze miła (przecież nie jest to zawsze możliwe) i wdzieczna za wszystko to będą mi wtedy pomagać a ja będę wiedziała, że należy żyć w zgodzie. Myślę, że twój przypadek może być podobny do mojego (?).
Tyle, że ja poszłam inną drogą. Co prawda minął kiedyś mój bunt, ale wtedy postanowiłam zrobić im większą nazłość i zrobiłam wszystko żeby dać sobie radę sama. Z początku było mi strasznie trudno a przecież ich pomocy potrzebowałam 24 godziny na dobę. Nie poddałam się. Wiele zawdzięczam sobie i swojej upartości. Kiedyś nowych rzeczy nauczyłam się wtedy kiedy zmusił mnie do tego los, bo na tydzień zostałam sama w domu i nikt mi nie mógł w niczym pomóc i na nikogo nie mogłam liczyć. To zmusza do nauki, cierpliwości i coraz większej samodzielności.
Myślę, że dobrym pomysłem jest sanatorium (choć myślę, że to też za mało). Spróbuj wyjechać na obóz aktywnej rehabilitacji - tam to uczą życia! To ci się napewno przyda aby być coraz bardziej samodzielnym. Zaszkodzić ci napewno nie zaszkodzi - bądź tego pewien.
Tu masz stronkę do AR:
http://www.far.org.pl/obozy.php
Tyle, że ja poszłam inną drogą. Co prawda minął kiedyś mój bunt, ale wtedy postanowiłam zrobić im większą nazłość i zrobiłam wszystko żeby dać sobie radę sama. Z początku było mi strasznie trudno a przecież ich pomocy potrzebowałam 24 godziny na dobę. Nie poddałam się. Wiele zawdzięczam sobie i swojej upartości. Kiedyś nowych rzeczy nauczyłam się wtedy kiedy zmusił mnie do tego los, bo na tydzień zostałam sama w domu i nikt mi nie mógł w niczym pomóc i na nikogo nie mogłam liczyć. To zmusza do nauki, cierpliwości i coraz większej samodzielności.
Myślę, że dobrym pomysłem jest sanatorium (choć myślę, że to też za mało). Spróbuj wyjechać na obóz aktywnej rehabilitacji - tam to uczą życia! To ci się napewno przyda aby być coraz bardziej samodzielnym. Zaszkodzić ci napewno nie zaszkodzi - bądź tego pewien.
Tu masz stronkę do AR:
http://www.far.org.pl/obozy.php
#4
Napisano 25 maj 2005 - 17:00
to straszne, ale czasami rodzina jest największa przeszkodą w normalnym życiu. ja wolałabym nie miec rodziny, niż mieć to co mam dlatego rozumię kolegę. mnie sie co prawda poszczęściło i mam z kim byc i gdzie, ale rozumię...naprawdę
#5
Napisano 24 czerwiec 2005 - 13:55
Hej!!!
Mówią, ze rodziny się nie wybiera, ale ze swojego doświadczenia wolontariatu wiem, że samotność jest jeszcze gorsza.
Zgadzam się tutaj z Radkiem i nie skreślaj od razu swojej rodziny. Spróbuj porozmawiać..a jak to nie pomoże, to faktycznie pomyśl o jakimś wyjeździe, ale na pewno nie na stałe. Są rózne turnusy nawet 6 tygodniowe-wtedy "odpoczniesz" sobie od tej sytuacji, przemyślisz wszystko na spokojnie, a rodzina na pewno zatęskni za Tobą i jak wrócisz to wszystko się ułoży!
3MAJ SIĘ!!!
Mówią, ze rodziny się nie wybiera, ale ze swojego doświadczenia wolontariatu wiem, że samotność jest jeszcze gorsza.
Zgadzam się tutaj z Radkiem i nie skreślaj od razu swojej rodziny. Spróbuj porozmawiać..a jak to nie pomoże, to faktycznie pomyśl o jakimś wyjeździe, ale na pewno nie na stałe. Są rózne turnusy nawet 6 tygodniowe-wtedy "odpoczniesz" sobie od tej sytuacji, przemyślisz wszystko na spokojnie, a rodzina na pewno zatęskni za Tobą i jak wrócisz to wszystko się ułoży!
3MAJ SIĘ!!!
Musicie od siebie wymagać, choćby inni od Was nie wymagali - Jan Paweł II
Pozdrawiam gorąco!!!
Aśka
Pozdrawiam gorąco!!!
Aśka
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych