niepelnosprawni powinni sie modlic
#1 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 29 sierpień 2002 - 19:47
kiedys na ulicy spotkalam kobiete ktora na glos krzyczala "modlcie sie do jezusa on wam pomoze"
podeszla do mnie i zobaczyla gwiazde szatanistyczna na szyi.
-modl sie
krzyczy
-modl sie za swoje grzechy to sama sobie narobilas. ale jezus ci wybaczy. i zpowrotem cie uzdrowi.
powiedzialam jej tylko tyle
-jezus mie nie uzdrowil jak bylam malutka i w czestochowie plakalam i bozi prosilam o sile. nie uzdrowil mie kiedy rodzice z pielgrzymki na pielgrzymke szli z wozkiem przed soba. to teraz mie uzdrowi? teraz jak ja juz kocham te zycie jakie mam. wstanie rano i spostrzegniecie ze jestem prosta i silna bylo by dla mie takim samym szokiem jak dla zdrowego obudzic sie i nie moc ruszyc nawet palcem.
jestem zdania ze to nie wazne w co czlowiek wiezy. wazne ze wiezy bo wiara kazdemu pomaga.
czy uwazacie ze mozna kogos zmusic do wiary? przekonac? czy nawrocic?
i czy naprawde trzeba to robic?
#2
Napisano 29 sierpień 2002 - 19:49
Kazdy z nas ma wiare w sercu.To czy wierzy w Boga, czy w posazek jakiejs maszkary jest to jego osobista sprawa.Najwazniejsze ,ze wierzy , a wiara potrafi czynic cuda i przenosic gory.
Moja Babcia zawsze mawia" bez Boga ani do proga" , ze mam chodzic do kosciola , modlic sie itd. Moze naraze sie wielu katolikom, ale niestety kosciol i sam kler to dla mnie swoistego rodzaju mafia.Nie musze isc do kosciola by sie modlic, nie musze znac wyswiechtanych modlitw, ktore tak naprawde nie wiem o czym mowia... wystarczy , ze wierze i potrafie rozmawiac z Bogiem ... a to jest najwazniejsze
#3 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 29 sierpień 2002 - 19:52
wydaje mi sie ze malo jest na swiecie ludzi nie wierzacych.
mowisz ze jestes wierzaca ale nie praktykujaca.
moge ci udowodnic ze jestes praktykujaca.
czlowiek praktykujacy wiare wcale nie musi chodzic do kosciola i sie modlic. moja babcia mi zawsze mowila ze zycie jest modlitwa. to co robisz, jak sie zachowujesz w stosunku do innych ludzi jest o wiele wazniejsze od plecienia wierszykow w kosciele.
jezeli zyjesz wedlug swojej wiary to jestes praktykujaca.
ja tez jestem wiezaca ale tez praktykujaca. wieze w siebie i ten swiat oraz jego moce. nie wieze w boga choc w pewnym sesie wiezymy wszyscy w to samo tylko innaczej to nazywamy.
#4
Napisano 26 wrzesień 2003 - 12:00
Zresztą, wychodzę z założenia, że czyny i przykład przemawiają mocniej niż słowa choćby największych świętych i mówców. Dlatego niniejszym przedstawię swoje świadectwo wiary.
Dla formalności podaję, więc, że urodziłam się w katolickiej rodzinie tzw. wierzącej, ale zagubionej. Dopiero na katechezach pogłębiałam swoją wiedzą o Bogu, ale było to za mało (jak dla mnie), więc wstąpiłam do Ruchu Światło- Życie- tzw. Oazy działającej przy parafii. Tam animatorzy prowadzą formację wg. ustalonych prze ks. Fr. Blachnickiego reguł.
Na rekolekcjach wakacyjnych, które są owocem całorocznej pracy, odkryłam powołanie- było to pragnienie życia zakonnego.
To w tym Ruchu nauczyłam się modlić, tu znalazłam odpowiedzi na wiele pytań i spraw. Nie chcę ukazywać Jezusa w "kolorowym pudełku", ale to On stal się moim Przyjacielem, który nigdy nie zawiedzie, który otacza Miłością AGAPE, czyli bezinteresowną, nie żądając nic w zamian, co dzień ofiarującą się na ołtarzu podczas każdej Eucharystii. Jezus jest taki dla każdego. Wierząc w to, zgadzam się na Krzyż- przeciwności losu, chorobę, niepełnosprawność, etc. To też jest obecne w moim życiu. Gdy będąc niemal najszczęśliwszą osobą na ziemi- w zakonie zachorowałam na nieuleczalną i mało znaną chorobę jelit. 3-miesięczny pobyt w klinice, ból uśmierzany bezskutecznie tramalem, nawet morfiną... trzykrotna śmierć kliniczna... i wiara, dar przyjmowania cierpienia, wobec którego i ja klękałam, który dawał mi Jezus z krzyża, a ja często nie rozumiejąc tego...
Najgorszy był ból odejścia ze zgromadzenia. Powinnam się załamać... i tak było. Lecz nie na długo. Podniosłam się- zwyciężyła Miłość, Wiara i Nadzieja, modlitwa wielu ludzi. Teraz żyję jakby na pustyni duchowej, nabieram sił, rodzę się na nowo, tym razem do życia w świecie.
Jestem animatorką, mam grupę. A to wymaga modlitwy, pracy i świadectwa. Dzięki internetowi mam ipon, a dzięki iponowi i ludziom, którzy tu są (z Olimpią, Iną, Asią, Marderem, Mariuszem, Rafałem,... na czele) i wielu innym, ja nadal jestem i walczę z chorobą,.. "jak mrówka ze słoniem"
A"dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą"
Pozdrawiam
A. Neveux
#5
Napisano 26 wrzesień 2003 - 17:03
Czy niepełnosprawni powinni się modlić? Nie chcę nikomu narzucać czegokolwiek, mogę jedynie wypowiedzieć się w swoim imieniu. Nie sądzę aby modlitwa pomogła mi w czymkolwiek, a skoro jakieś działanie nie odnosi pozytywnego skutku, po co je podejmować?
Lithium napisała:
To prawda... Można wierzyć w cokolwiek, niekoniecznie w boga... (zaznaczam - nie jestem satanistą, mój światopogląd lokuje się gdzieś pomiędzy ateizmem a deizmem)jestem zdania ze to nie wazne w co czlowiek wiezy. wazne ze wiezy bo wiara kazdemu pomaga.
Lithium napisała:
Zmusić? Nie. Można zmusić co najwyżej do uczestnictwa w obrzędach, i powtarzania wyuczonych formułek, ale zmuszenie kogokolwiek do wierzenia w cokolwiek jest niemal niemożliwe bez dokonania na nim prania mózgu.czy uwazacie ze mozna kogos zmusic do wiary? przekonac? czy nawrocic?
i czy naprawde trzeba to robic?
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
#6
Napisano 27 wrzesień 2003 - 14:48
#7
Napisano 28 wrzesień 2003 - 19:11
Wiara jest kwestią bardzo osobistą, ale moim zdaniem stawia jeden podstawowy warunek: jest bezwarunkowa. Jeśli ktoś mówi: „uwierzę, ale dopiero gdy (tu pojawia się prośba, która brzmi jak groźba, a staje się szantażem)”, to chyba nie ma na to wiele wspólnego z Bogiem, to raczej oczekiwanie kuglarskiego czary-mary. Nie uzależniajmy więc naszej wiary bądź nie-wiary od bezpośrednich, cielesnych doświadczeń. Cud często zdarza się w naszym wnętrzu, jest obiektywnie niewymierny i jedynie od osoby, która go doświadcza zależy czy i jak go przyjmie.wierzyć to znaczy ufać kiedy cudów nie ma
cud chce jak najlepiej
a utrudnia wiarę
I jeszcze jedno: mamy wspólne niebo. Otacza nas wspólny firmament. Co za różnica, w jakiej teorii człowiek szuka prawdy? Do tak wielkiej tajemnicy musi prowadzić więcej niż tylko jedna droga...
#8
Napisano 28 wrzesień 2003 - 20:22
Wielu duchownych, wyznających wiele różnych religii nie zgodziłoby się z Tobą. To ciekawe, że większość religii uważa iż ma monopol na prawdę, i że tylko wyznawcy tej właśnie religii dostąpią zbawienia. Dotyczy to w tej samej mierze chrześcijaństwa, co islamu, judaizmu i wielu wielu innych. Nawet w samym chrześcijaństwie brak jedności, proszę zauważyć, jak wiele istnieje kościołów chrześcijańskich (rzymskokatolicki, greckokatolicki, ewangelickoaugsburski, kalwiński, adwentyści, mormoni, zielonoświątkowcy etc.).I jeszcze jedno: mamy wspólne niebo.
Ze swej strony uważam, że twierdzenie a priori, iż wiemy co czeka nas po drugiej stronie jest twierdzeniem nie popartym żadnymi dowodami, tego nie da się stwierdzić (tylko proszę nie mówić o doświadczeniach wyniesionych ze śmierci klinicznej).
Pozdrawiam serdecznie
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
#9
Napisano 28 wrzesień 2003 - 21:04
Blue napisała:
Wielu duchownych, wyznających wiele różnych religii nie zgodziłoby się z Tobą. To ciekawe, że większość religii uważa iż ma monopol na prawdę, i że tylko wyznawcy tej właśnie religii dostąpią zbawienia. Dotyczy to w tej samej mierze chrześcijaństwa, co islamu, judaizmu i wielu wielu innych. Nawet w samym chrześcijaństwie brak jedności, proszę zauważyć, jak wiele istnieje kościołów chrześcijańskich (rzymskokatolicki, greckokatolicki, ewangelickoaugsburski, kalwiński, adwentyści, mormoni, zielonoświątkowcy etc.).I jeszcze jedno: mamy wspólne niebo.
Ze swej strony uważam, że twierdzenie a priori, iż wiemy co czeka nas po drugiej stronie jest twierdzeniem nie popartym żadnymi dowodami, tego nie da się stwierdzić (tylko proszę nie mówić o doświadczeniach wyniesionych ze śmierci klinicznej).
Pozdrawiam serdecznie
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
#10
Napisano 28 wrzesień 2003 - 21:07
Prośba do admina lub moderatora: prosze o usunięcie nadliczbowych postów.
Z góry dziękuję :-D
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
#11
Napisano 28 wrzesień 2004 - 15:39
#12 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 28 wrzesień 2004 - 20:16
Wiara jest kwestią bardzo osobistą, ale moim zdaniem stawia jeden podstawowy warunek: jest bezwarunkowa. Jeśli ktoś mówi: „uwierzę, ale dopiero gdy (tu pojawia się prośba, która brzmi jak groźba, a staje się szantażem)”, to chyba nie ma na to wiele wspólnego z Bogiem, to raczej oczekiwanie kuglarskiego czary-mary. Nie uzależniajmy więc naszej wiary bądź nie-wiary od bezpośrednich, cielesnych doświadczeń.
I jeszcze jedno: mamy wspólne niebo. Otacza nas wspólny firmament. Co za różnica, w jakiej teorii człowiek szuka prawdy? Do tak wielkiej tajemnicy musi prowadzić więcej niż tylko jedna droga...
Ja się z tobą zgodzę Blue.
Nie można wiary kojarzyć z wyznaniem, przynależnością do jakiegoś kościoła, określonym zachowaniem czy jakimiś obrzędami. Nie można też oczekiwać czegoś w zamian, za naszą wiarę.
Czy powinniśmy się modlić ? Nie wiem, czy należałoby traktować modlitwę jako naszą (osób wierzących) powinność. Modlitwa ma sens, ale nie jestem przekonana, że jest ona kryterium, po którym można ocenic, czy ktoś jest wierzący czy nie a także czy w jakikolwiek sposób grzeszymy, jeśli tego nie czynimy. Nie sądzę też, że od tego, czy się modlimy czy nie zależy to, czy Bóg nas wysłucha, czy modlitwa sprawi, że będziemy lepsi, mądrzejsi, bardziej wierzący.
Jesli widzi się sens w tym, co się robi, jesli jest to szczere, prawdziwe i się w to wierzy, to jest to dobre. Jeśli dla niektórych wiarą w Boga jest przynależność do jakiegos koscioła, wypełnianie przykazań koscielnych, uczestniczenie we mszy świętej, modlitwa koniecznie 5 razy dziennie albo raz w tygodniu czy chociażby spowiedź, to nie widzę w tym nic złego. Jeśli się tego nie robi to jednak wcale nie oznacza, że się nie wierzy, czy mniej wierzy, lub wierzy ale niepraktykuje. Ludzie różnie pojmują wiarę i maja do tego prawo. A wiara w Boga to niekoniecznie religia.
A ksiądz Twardowski napisał
"Nie posypujcie cukrem religii
nie wycierajcie jej gumą
nie ubierajcie w różowe gałgany aniołów
fruwających ponad wojną
nie odsyłajcie wiernych do fujarki komentarza
Nie przychodzę po pociechę jak po talerz zupy
chciałem nareszcie oprzeć swoją głowę
o kamień wiary"
#13
Napisano 28 wrzesień 2004 - 20:39
Pedro
#14 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 28 wrzesień 2004 - 21:34
Wiara?? chyba nigdy nie bylem przykladnym katolikiem..
Wiara a bycie przykładnym katolikiem to niekoniecznie to samo. Można wierzyć w Boga i nie być wogóle katolikiem.
Zawsze gdy sie balem prosilem Boga o pomoc, zadko mi pomagal ale mimo to nie czuje sie opuszczony, to Bog powinien czuc sie opuszczony przeze mnie. Wiara?? coz to takiego, czy to nie czasem wiara w cos/kogos kto sprawi nas szczesliwym?? .kto pomoze zyc latwiej, miec cel, ktorego kazdy tak bardzo poszukuje.
Nie, wiara w Boga to nie to samo co wiara w swiętego Mikołaja, który przynosi prezenty i uszczęśliwia. Wiara to świadomość, że Bóg istnieje. Bóg to nie jest osoba, do której idziesz z listą życzeń. Nie po to jest Bóg. Bóg nie jest twoim sługą ani podwładnym, ani pomocnikiem, zeby tobie łatwiej było żyć.
Czasem smieje sie z ludzi tak slepo i bezpytajaco wierzacych, ze Bog daje im cel i jest tym ktory pomoze. .
Tak wierzyć potrafią nieliczni i nie ma w tym nic śmiesznego. To raczej wyjątkowa umiejetność, na którą nie wszystkich stać.
Ja wiewrze w Boga, lecz nie pokladam w nim "celu", nie oczekuje "cudu", nie widze w nim "zbawiciela", jest moja nadzieja w to, ze sie skad wzielismy..
Prawdziwa wiara nie opiera się na oczekiwaniu cudów, ale ufaniu, że Bóg istnieje i że mógłby (pod warunkiem, że taką będzie miał wolę) te cuda uczynić. Bóg jest Zbawicielem, co sam powiedział, więc skoro nie widzisz w nim zbawiciela, nie wierzysz w to, kim jest. Więc kim jest dla Ciebie Bóg.
Nadal bede do niego "wyl" gdy mi zle i chcialbym podziekowac gdy moje prosby do niego sie spelnia.
Skoro nie pokładasz w Bogu nadzieji to czemu go prosisz o cokolwiek i czemu dziękujesz, jeśli twoje prośby się spełnią
#15
Napisano 29 wrzesień 2004 - 08:26
Więc kim jest dla Ciebie Bóg. Skoro nie pokładasz w Bogu nadzieji to czemu go prosisz o cokolwiek i czemu dziękujesz, jeśli twoje prośby się spełnią
Kim jest dla mnie Bog? ... chyba przede wszystkim "kims" do kogo sie zwracam gdy czuje sie naprawde bezsilny.
Tak prosze, lecz zadko dziekuje, moze to z powodu ze nie pomaga mi, albo z powodu ze chwile bycia bezsilnym nie trwaja czesto dlugo.
Mylsle, ze moje uczucia wobec wiary w Boga powoduja to, ze "wierzacy nazwaliby mnie niewierzacym, a niewierzacy watpiacym".
Pedro
#16
Napisano 29 wrzesień 2004 - 22:03
"Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze.
Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków
ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią."(Mt 23,2-3)
Nic dodać, nic ująć.
Co do cudów i wiary, to nie Bóg ale wiara czyni cuda, jak przyjżycie się opisom uzdrowień przez Jezusa, jst napisane że to wiara uzdrowiła nie On. A poza tym, wiara jest czymś bardziej duchowym niż cielesnym, nasze ciała to tylko powłoka, nie zawsze doskonała. A my mamy nie o opakowanie dbać tylko o zawartość.
"Serce rozważne szuka mądrości, usta niemądrych sycą się głupotą."
(Prz 15:14)
#17
Napisano 30 wrzesień 2004 - 15:03
A poza tym, wiara jest czymś bardziej duchowym niż cielesnym, nasze ciała to tylko powłoka, nie zawsze doskonała. A my mamy nie o opakowanie dbać tylko o zawartość.
Jenak ludzie od zawsze poszukiwali ucielesnienia wiary, stawiajac posagi bogom, nawet sam kosciol stara sie ucielesniac wiare w jezusie wiszacym na krzyzu, ktorego zreszta wyglad jest taki a nie inny ze wzgledu na odbicie "prawdopodobnie" wizerunku na calunie turynskim. Czy Bog istnialby bez wiary?? niesadze. Ludzie wierazacy chca znac swego Boga nie tylko w niego wierzyc, chca go widziec i sluchac, samo istnienie kosciola chrzescijanskiego jest podparte przybyciem zbawiciela, ucielesnieniem wiary.
Pedro
#18
Napisano 30 wrzesień 2004 - 22:36
"Serce rozważne szuka mądrości, usta niemądrych sycą się głupotą."
(Prz 15:14)
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych