Cześć
Na wstępie zaznaczę że jest to mój pierwszy wątek na tym forum więc też chciałbym się ze wszystkimi przywitać i może troche opowiedzieć o sobie więc może być długo
To z czym tu przychodzę to "wstyd".
Urodziłem się z wadami dłoni i stóp. ktoś powie że brak dwóch palców i zniekształcone stopy to nie powód żeby tragizować i też tak przez większość swojego życia sądziłem bo da się to ukryć i każdy kto ze mną rozmawia nawet nie wie o mojej dłoni a tym bardziej o stopach. Ale zapędziłem się z tym wstydem trochę w kozi róg.
Mam teraz 33 lata i dochodzi do mnie że ukrywanie i wypieranie faktu moich wad nie zrobiło mi dobrze.
Ale od początku...
Za dzieciaka jakoś nie przypominam sobie żeby mi to przeszkadzało czy żebym sie wstydził ale z czasem, jakoś mimowolnie, zacząłem chować swoją dłoń i doszło do tego że mam ją schowaną prawie zawsze.
Wyobraźcie sobie że przez całe moje dotychczasowe życie to może kilka razy ktoś spytał co z moją ręką. Wtedy zbywałem taką osobę szybką odpowiedzią i temat sie konczył. Teraz widzę i wiem że to był najwiekszy błąd. Uswiadomiłem sobie że każdy kto mnie zna nie rozmawia w ogole na ten temat. Nawet rodzina ze mną nie rozmawia. Po prostu nikt. Nie wiem co jest grane. Doszło do tego że każdy boi sie zapytać czy rozmawiać a ja boję sie w ogole odezwać. Wręcz jestem sparaliżowany myślą że ktoś mógłby zobaczyć moje dłonie czy stopy a z tymi to już w ogóle tragedia. Czasem oczywiscie zdarzało sie ze musiałem stopy pokazac gdzieś tam na przykład u doktora ale jak widzę na twarzach to współczucie i to że wszyscy udają że nic sie przecież nie dzieje to aż mnie w żoładku sciska.
To jest okropne uczucie, nie mogę tego przemóc, nie mogę o tym rozmawiać nie mogę o tym myśleć a na dodatek czuje wstręt do tego wszystkiego. Czuję wstręt ze choć jak ktoś sie nawet domyśla że coś jest z moją ręką to nawet nie zapyta a ja nie mogę o tym powiedzieć. Jestem zblokowany. Nie wiem jak podjąć temat.
Dopiero teraz poskładałem to do kupy i wyszło mi że nawet ja to wyparłem. Nikt nie pytał, ja nie mówiłem nie patrzyłem. Tak minęło sporo lat i teraz jestem w d...
Jestem sam. Boję sie bliższych kontaktów z kobietami bo nie jestem w stanie sciągnąc skarpetek.
Dziewczyna zagaduje a ja ją odrzucam bo sie wstydze. Dosżzo do jakiejs paranoi z którą sobie nie radzę.
Chciałem wam o tym napsać bo może tu ktoś zrozumie mój problem i coś doradzi ale już na wstepie powiem że zwykłe przemóż sie czy odważ sie nie wystarczy. Myślę też zeby pójść z tym do psychologa ale też nie jestem pewny czy to pomoże.
Płakać mi sie chcę bo wiem że bedę musiał sie z tym zmierzyć a kompletnie nie wiem jak.
Pozdrawiam wszystkich!