Jak chcieć żyć gdy " przyjacielem" jest tylko samotność ?
#1
Napisano 11 lipiec 2016 - 19:20
#2
Napisano 12 lipiec 2016 - 13:16
Witaj Elter miło i serdecznie wiem i rozumiem bardzo dobrze z czym sie borykasz więc zapraszam cie na czat iponu do poznania fajnych ludzi gdzie mozna sie pośmiać, ciekawie porozmawiac. Moze poznasz ciekawych ludzi i zawiązesz przyjażnie. Czekamy
#3 Gość_michalina_*
Napisano 12 lipiec 2016 - 14:59
Zadałaś @Eltero pytanie: Jak chcieć żyć gdy "przyjacielem" jest tylko samotność?
Wszyscy doświadczamy samotności. I nie mam tutaj na myśli bycia samemu od czasu do czasu i cieszenia się tym stanem rzeczy, ale tę samotność związaną np. ze zmianami w życiu.
Każdy ma swój sposób na tę "dolegliwość".
Czytając Twoje słowa odniosłam wrażenie, że powinnaś czuć się dumna...
piszesz o wspaniałych synach... robótki szydełkowe itp.
Wydaje mi się, że musisz zauważyć, iż przyjaciel nie jest gwarantem zmiany w Twoim życiu.
Można mieć masę przyjaciół i mimo tego być samotną.
Jestem starsza od Ciebie i mogłabym rzec, że jestem samotna, ale nie - choć jestem sama, nie jestem samotna.
Jestem w trudnej sytuacji życiowej, uwierz, ale kocham moją samotność.
Bądź dla siebie dobra. Całkiem możliwe, że się dołujesz, krytykujesz samą siebie i masz nierealistyczne wymagania względem siebie.
Jeżeli zechcesz to skorzystaj z rady Telimeny z którą od wielu wielu lat jesteśmy na czacie i zwyczajnie sobie rozmawiamy o wszystkim, nawet mamy głupawki i śmiejemy się. Naprawdę można cieszyć się życiem mimo wszystko.
Pozdrawiam
P.S. Odezwę się do Ciebie ale już na tzw: PW (prywatna rozmowa) jeżeli siły i czas pozwoli.
Użytkownik michalina edytował ten post 13 lipiec 2016 - 00:10
#4
Napisano 12 lipiec 2016 - 19:57
Michalina dziękuję bardzo za odpowiedź i słowa otuchy. Miło jest wiedzieć, że mimo własnych problemów ktoś potrafi jeszcze wyjść do innych z dobrym słowem. Nigdy się nad sobą nie roztkliwiałam, ale teraz czuję się jakoś tak przygnieciona, że nie wiem jak się pozbierać. Przepełnia mnie taka pustka, że ciężko znaleźć sens bycia. Może wynika to ze strachu co dalej. Może tak jak mówisz-trzeba pokochać samotność. Dziękuję za zrozumienie. Robi się cieplej na sercu wiedząc, że jeszcze są ludzie, którzy potrafią zrozumieć innych.Dziękuję bardzo i gorąco pozdrawiam. Jeśli będziesz miała chwilkę to napisz coś o sobie.
#5
Napisano 12 lipiec 2016 - 20:24
Odpisuję, chociaż w zasadzie to nie jest prosta odpowiedź na Twoje pytanie, Elter, a raczej takie „głośno-myślenie” – może coś z tego Cię natchnie jakoś.
Po pierwsze, optymizm nie jest obowiązkowy. Nie ma nakazu stałego emanowania szczęściem i radością, jak człowiek się akurat tak nie czuje.
Po drugie, w kwestii przyjaźni taka krótka uwaga, że różni ludzie różne rzeczy mają na myśli (niektórzy np. właściwie tylko tzw. kontakty damsko-męskie). Z Twojego opisu wnioskuję, że Ty masz problem z tym, że czujesz się odizolowana od ludzi w ogóle i pod tym kątem będę „głośno-myśleć”. Myślę też bardziej w kierunku „znajomych” niż „przyjaciół”, bo przyjaźń może wynikać tylko ze znajomości – nie ma drogi do posiadania mocnych przyjaźni bez zawierania najpierw różnych znajomości, z których większość nawet nigdy przyjaźniami nie zostanie. Ludzie muszą się poznać, żeby się nawzajem polubić, a dopiero jak się polubią i okoliczności będą sprzyjające, to mogą się do siebie jakoś trwalej przywiązać.
Wydaje mi się, że każda trudna sytuacja ma w zasadzie tylko jeden kierunek ruchu – trzeba przez nią przejść na drugą stronę. W przypadku samotności spowodowanej brakiem kontaktów towarzyskich, jeśli jest to samotność dotkliwa, „na drugą stronę” znaczy, że trzeba te kontakty zadzierzgnąć jakoś, mimo trudności. Można nie wiedzieć, jak się za to zabrać, można mieć ograniczenia, ale nie ma wyjścia – szansa, że przed drzwiami wejściowymi stanie nagle z głupia frant ktoś, komu akurat również brakuje towarzystwa do rozmowy, jest raczej mała. (Zaznaczam, że chodzi o samotność dotkliwą, bo ludzie mają różne poziomy „tolerancji” w tym względzie – zdarzają się szczęśliwi pustelnicy, a są i ludzie, którzy się czują samotni, jak nie mają z kim pogadać raz na godzinę).
To, jak można zadzierzgnąć kontakty, zależy od kilku różnych rzeczy. Na przykład od tego, jak ogranicza Cię Twoja niepełnosprawność (nie wiem, jak nasilone jest Twoje SM: możesz opuszczać dom sama? Jeśli nie, czy to tak już będzie, czy można by coś zrobić, żebyś mogła?), gdzie mieszkasz, jakie masz możliwości dostania się dalej poza dom. Ot takie praktyczne rzeczy.
Jeśli mieszkasz w jakiejś nieco większej miejscowości niż wioska, zaczęłabym może od dowiedzenia się, czy w okolicy działają może jakieś interesujące organizacje społeczne. Takie rzeczy można nawet sprawdzić w Internecie. Na przykład za pomocą „Ogólnopolskiej bazy organizacji pozarządowych”, którą można znaleźć pod tym adresem: http://bazy.ngo.pl/
Istnieją organizacje, dla których jednym z głównych celów jest np. właśnie przeciwdziałanie samotności. Jest to jakaś szansa na spotkanie ludzi, którzy z góry zakładają, że jakąś część czasu chcą poświęcać na tworzenie relacji towarzyskich z osobami, które z jakichś powodów zostały właśnie „wyizolowane” z życia. Są organizacje zajmujące się krzewieniem różnych pasji i hobby. Można również spróbować znaleźć organizację, w której człowiek ma szansę „się do czegoś przydać”. Z samej swojej natury, ponieważ są to grupy dobrowolne, powinien być mniejszy problem z tym, że ktoś czegoś nie może (np. właśnie z powodu niepełnosprawności).
W przypadku osób religijnych taką funkcję mogą też w jakimś stopniu pełnić grupy religijne, parafie itd. o ile da się do nich w miarę samodzielnie dostać.
Jeśli z jakichś powodów ta opcja odpada (np. w okolicy nic ani trochę sensownego nie ma), Internet jest właśnie dość prostym medium do zadzierzgiwania znajomości. Nie zawsze bardzo głębokich, ale przynajmniej takich, żeby „było do kogo gębę otworzyć.” Internet nie zastępuje w pełni kontaktów „twarzą w twarz”, ale ma tę stosunkowo dużą zaletę, że jest geograficznie nieograniczony.
Piszesz, że „w Internecie czujesz się jak raczkujące dziecko” i powiem tyle: to zupełnie normalne. Przy każdej nowej umiejętności liczy się nie wiek, a staż. Masz prawo czuć się niepewnie. Gdybyś np. wybrała się na lot paralotnią, to też znaczenie miał by nie wiek, a fakt, że robisz to po raz pierwszy. Sugeruję, że – jeśli będzie Cię łapało jakieś onieśmielenie, że po co, nie ma sensu i w ogóle bez sensu, że tego jeszcze nie umiesz – warto sobie wyraźnie uświadomić (a może i powiedzieć), że zabierasz się do czegoś nowego i wymagającego czasu na opanowanie. Właśnie uczysz się – w przenośni – latać na paralotni.
boginka (rzecz. mit.) – duch opiekuńczy lub wiedźma; jakże to ludzkie.
#6
Napisano 20 lipiec 2016 - 15:32
Też mi to kiedyś sprawiało ogromny problem, ba! nawet borykałam się z depresją... Wyjdź do ludzi, spróbuj, na czatach z kimś pogadać - w końcu tyle jest ich w internecie, zadzwoń do kogoś, naprawdę wątpię, że nie masz do nikogo numeru telefonu. Znajdź pasję, na pasję nigdy nie jest za późno.
Użytkownik kuba edytował ten post 20 lipiec 2016 - 17:08
Poprawa literówek
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych