Będę małym równoważnikiem dla Waszych wypowiedzi, choćby ze względu na własne doświadczenia. Sama korzystałam w ramach projektu unijnego (takie były wymogi) z asystenta osoby niepełnosprawnej i skończyłam szkołę średnią, gdzie "usługi" asystenta osoby niepełnosprawnej są priorytetowym celem. Dzięki asystentom dzieciaki tam osiągają niesamowite wyniki i pokonują swój własny Mont Everest. Jak wszyscy doskonale wiemy niepełnosprawnym nie jest się z wyboru tylko konieczności, jakie niesie życie. Podopieczni asystentów ON to bardzo często osoby z zanikami mięśni, poważnymi deformacjami i ograniczeniami ciała, czy nawet po ciężko przebytych chorobach nowotworowych. Problemy z jakimi się borykają na co dzień są NIEWYOBRAŻALNE nawet dla mnie samej dopóki, na własne oczy tego nie zobaczyłam. Asystenci ON czuwają nawet przy tych osobach w nocy, pomagając przerzucić, co parę godzin kogoś z boku na bok, by nie powstały odleżyny, czy odsączyć ślinę, by ktoś niefortunnie się nie udusił. Są wszędzie tam, gdzie istnieje taka potrzeba, a i tak ciągle jest ich mało, bo potrzebujących jest znacznie więcej. Stąd mam wielki szacunek i podziw dla osób wykonywających takie funkcje i ogromną nadzieję, że w przyszłości, już w formie zawód.
Pierwszy moja styczność z asystentem ON miała miejsce w trakcie pobytu w Szwecji w latach 90-tych. Choć był to krótki pobyt, ale wyraźnie dało się zauważyć znaczenie i sens pracy takich asystentów. Taki pracownik był nie tylko ogólnie wszędzie szanowanym, ale normalnie traktowanym, jak każdy inny - od dyrektora po pracownika zieleni miejskiej. Dlatego nie mogę i nie umiem się z godzić z patrzeniem na asystentów ON, jak na jakieś niańki, czy mamki. Niezależnie kto tak myśli, jest w ogromnym błędzie. To nie cyrk i nie małpy, ani zwykłe "widzi mi się", to prawdziwe życie i jego konieczność. Ubolewam nad tym, że w naszym kraju zawód asystenta osoby niepełnosprawnej nie istnieje, a regulacje prawne w tym temacie są daleko w lesie. Wszystko, co nowe jest trudne i doświadczalne prawie, jak na króliku, bo w końcu się uczymy. Nie tylko uczymy, ale i poznajemy siebie na wzajem, swoje potrzeby. Mało tego, kto ma największy dostęp do asystentów ON??! Nie kto inny, jak tylko POsłowie, szkoda tylko, że o zwykłym Kowalskim zapomniano i jest w kompletnym cieniu, choć to JEGO dobro powinno być NAJWAŻNIEJSZE. Cóż, pieniądze i diety rządzą!!! Mam nadzieję, że nie do końca świata i kiedyś to się zmieni, że dożyje tej chwili.
Dlatego pomimo barier, problemów i trudności, a czasem i szeroko sięgającego niezrozumienia jestem za wyborem asystenta osoby niepełnosprawnej. Dla mnie to zawód przyszłościowy, pracowników socjalnych mamy w brud, tak samo jak socjologów, pedagogów, itp. Zawód ten wymaga z pewnością poświęcenia (nienormowany czas pracy), dużej siły fizycznej i psychicznej. W końcu pot i zarazem łzy nie raz się leją po sobie lub w parze. Jednak jest też dużą satysfakcją dla tych, którzy Go wykonują.
Kiedyś w rozmowie z jedną z asystentek ON zapytałam się jej wprost: dlaczego postanowiłaś zostać asystentem ON, przecież musiałaś wiedzieć, że nie będzie łatwo, że to nie jest zwykły kawałek chleba?? Odpowiedź z początku była prozaiczna i podejmę próbę oddania jej swoistego sensu: "Zawsze chciałam pomagać innym, bardziej potrzebującym. Dopiero, gdy bardziej wgłębiłam się w to, co robię, pojęłam, jak ważne jest być i rozumieć drugiego człowieka. Moje problemy przy Waszych są niczym. Mam zdrową rękę, nogę, czy głowę. Dzięki Wam zmieniłam swoje podejście i priorytety życiowe. To właśnie osoby niepełnosprawną uczą mnie tego, te które kiedyś uważano za kogoś, kto nic nie możne dać lub osiągnąć. Nic bardziej mylnego, ale musiałam tego doświadczyć, by doprawdy zrozumieć. Odnalazłam się w tym, co robię. Dziś już wiem, że można mieć chore ciało, ale za to o wiele bogatszą i ciekawą duszę. Większą wrażliwość otrzymałam w gratisie". Po tych słowach, spojrzałyśmy się na siebie wymownie i rozeszłyśmy w milczeniu, bo komentarz był zbędny.
Wszystko, co może polepszyć Nasze życie, jest warte poświęcenia i uwagi. Byle żyło Nam się wszystkim tylko lepiej ...