Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Operacja mózgu stymulator


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1 zija

zija

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 83 postów

Napisano 03 lipiec 2011 - 21:52

http://tvp.info/info...atrectw/4803252


Pionierska operacja w Bydgoszczy
Operacja mózgu wyeliminuje nerwicę natręctw!
Autor: ap, pszl; Źródło: PAP
Wyślij znajomemu drukuj
AAA
19:4601.07.2011
Pierwszy w Polsce zabieg wszczepienia stymulatora do głębokich obszarów mózgu u pacjentki z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi przeprowadził prof. Marek Harat z Kliniki Neurochirurgii 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy. Zaburzenia te polegają na przymusowym wykonywaniu jakiejś czynności wbrew swojej woli, np. ciągłe mycie rąk, liczenie wszystkiego wokół, czy też wyrywanie włosów.

Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne to wielokrotne powtarzanie jakiejś czynności mimo własnej woli. Jedną z odmian nerwicy natręctw jest np. obsesyjne mycie rąk (fot. flickr.com/svenska)
Zobacz także
Śpiewem lecz wadę wymowy
Dopalacze mogą prowadzić do samookaleczeń
Kontuzje głowy przyczyną groźnej choroby
Podziel się:  Więcej

– Operacja polegała na obustronnym zaimplantowaniu elektrod do jądra półleżącego. Jest to niewielka struktura położona w głębokich obszarach mózgu (...). Elektrody połączone są podskórnie z generatorem impulsów. Niewielki prąd wytworzony w generatorze impulsów powoduje zablokowanie pobudzeń przechodzących przez jądro półleżące i w ten sposób dochodzi do przerwania patologicznych łuków pobudzeń, powodujących wystąpienie obsesji i kompulsji – poinformował komendant szpitala płk dr Krzysztof Kasprzak.

Metodzie jest innowacyjna, ponieważ nie wymaga ognisk zniszczenia, które mogłyby wywołać objawy uboczne. Pacjent z kolei ma całkowitą dowolność, może włączać i wyłączać stymulator.

Zoperowana pacjentka przeszła kwalifikację i została skierowana na zabieg przez szefa Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu prof. Janusza Rybakowskiego. Ze względu na to, że to pierwszy zabieg w Polsce i jeden z niewielu na świecie, zgodę na jego przeprowadzenie wydała komisja bioetyczna, działająca przy poznańskiej uczelni.

Mania błahostek

Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne są stanami chorobowymi charakteryzującymi się występowaniem obsesji, kompulsji, lęku oraz obniżonego nastroju.

Obsesja to nawracające, uporczywe, bez udziału woli danej osoby, a nawet wbrew jej wysiłkom przeciwstawiania się myśli, impulsy, wyobrażenia. Mogą występować jako myśli i luminacje (zamartwianie się dotyczące małoważnych, nierealnych lub absurdalnych spraw), wątpliwości, fobie, rytuały.

Kompulsje są powtarzającymi się, bezcelowymi, stereotypowymi zachowaniami, wykonywanymi w określony sposób i w ustalonym porządku. Pacjent ma świadomość ich bezsensowności, lecz odczuwa silny przymus ich wykonania. Powstrzymywanie kompulsji wiąże się z narastaniem niepokoju i lęku. Może to być przymus np. wielokrotnego mycia rąk łączący się z natrętnymi myślami o zabrudzeniu się.

Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne występują, w zależności od regionu geograficznego, u 0,7-2,1 proc. populacji, czyli są częstsze niż schizofrenia, napady paniki, ale też choroby naczyniowe mózgu. Najczęściej te zaburzenia dotykają młode osoby obu płci, w wieku 10-19 lat.

Podstawą leczenia zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych jest farmakoterapia. 13-30 proc. cierpiących na to schorzenie jest jednak odpornych na leki. W takich przypadkach możliwe jest wykonanie zabiegu chirurgicznego zwanego obustronną przednią cingulotomią, polegającego na wytworzeniu ognisk zniszczenia w mózgu, co jest już nieodwracalne. Bydgoska Klinika Neurochirurgii wykonała pierwszy taki zabieg w Polsce 3 grudnia 2002 r., a łącznie przeprowadziła ich 14.

Głęboką stymulacją mózgu, jaką zastosowano u cierpiącej na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, dotychczas w Bydgoszczy leczono pacjentów z chorobą Parkinsona, dystonią, mózgowym porażeniem dziecięcym i ciężkimi postaciami bólów neuropatycznych pochodzenia odśrodkowego. Takie zabiegi wykonano około 140 osobom.

Najwięcej operacji wszczepienia stymulatora pacjentom z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi przeprowadzono w Bonn - 20, i w Amsterdamie - 15.
  • 0
Kamila (avatar) 22l porażenie mózgowe dziecięce i epilepsja wygasła

#2 zija

zija

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 83 postów

Napisano 19 lipiec 2011 - 13:03

http://zdrowie.onet....35,artykul.html

Mózg poza kontrolą

Zespół Tourette’a to bardzo tajemnicza choroba. Cierpiącym na nią pacjentom coraz częściej wszczepia się do mózgu elektrody, które powodują uderzenia prądu. Nawet jeśli owa metoda okazuje się pomocna, czy wolno robić coś takiego?

Teraz jest spokojny, działa jeszcze narkoza. Głowa Gorana została unieruchomiona za pomocą obręczy z tworzywa sztucznego, zgolono mu włosy, nacięto w dwóch miejscach skórę i odsunięto ją na bok tak, że można zobaczyć czaszkę. Nie widać krwi, lekarz zamknął żyły. W pewną środę w październiku zeszłego roku o w pół do dwunastej Jan Mehrkens wziął do ręki wiertło i przyłożył je do głowy Gorana. Dla pacjenta była to ostatnia deska ratunku.

Na początku tygodnia przybył on nocnym pociągiem z Lublany do Monachium. Zmęczony, ale podekscytowany wszedł o świcie do kliniki mieszczącej się w monachijskiej dzielnicy Großhadern. Przez cały ten dzień badano tam jego żylaste 27-letnie ciało, od lat znajdujące się w nieustannym ruchu. Kiedy Goran Erdelja miał dziewięć lat, zaczął coraz częściej mrugać oczami i węszyć nosem. Wyglądało to na dziwactwo i przekształciło się w tik. Często zdarza się tak u pacjentów cierpiących na zespół Tourette’a, choroba rozpoczyna się zwykle w wieku około siedmiu lat. Wkrótce ciałem Gorana zaczęły wstrząsać drgawki, potem były krzyki i niebawem chłopiec stracił nad sobą wszelką kontrolę

Tego wieczoru, dzień przed operacją siedzi wyjątkowo spokojnie na łóżku w swojej sali. – To nie może długo trwać – mówi do siebie cicho lekarka Sandra Dehning. W Klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu Ludwiga Maximiliana prowadzi ona badania nad głęboką stymulacją mózgu, widziała już wielu pacjentów z zespołem Tourette’a i mówi do Gorana, zdumiona, jakby odkryła właśnie nowy ląd: ­ Przestał pan mieć tiki.

Pacjent zwleka z odpowiedzią. – Jestem taki zmęczony. Jestem po prostu bardzo zmęczony – odzywa się wreszcie. Objawy Gorana są mocno nasilone. – To jest jak przymus – mówi i zaczyna opowiadać, że jego ciało przypomina sprężarkę, która wypełnia się ciśnieniem i zmusza go, by krzyczał lub przedrzeźniał innych. – Kiedy ktoś wypowie słowo, ja stale je powtarzam.

Ten przymus objawia się również w autoagresji. – Tak długo uderzam się pięścią w udo, aż robi się sine. Zaciskam palce tak mocno na skórze, że ta zaczyna krwawić.

Goran opowiada, jak próbował utrzymać swoją pracę technika medycznego i jak jego rodzice oraz rodzeństwo się o niego troszczą. Potem z jego gardła wydobywa się nagle długie, przeciągnięte "Haaa", jak gdyby ktoś znienacka wymierzył mu cios. Przekrzywia głowę w prawo, jego tułów składa się jak scyzoryk w kierunku ud. Potem podnosi się, przekręca w prawo i uderza o łóżko. – Nie mogę się już doczekać – mówi, mając na myśli operację.

Pacjenci z zespołem Tourette’a cierpią na liczne tiki. Niektórzy robią dziwne grymasy lub wykonują gwałtowne ruchy. Niektórzy wymierzają sobie uderzenia. Są przypadki, że pacjenci tak długo ranili sobie oczy, aż ślepli. Inną odmianą tej choroby jest koprolalia – przymus wykrzykiwania nieprzyzwoitych słów. Inni cierpią na echopraksję – powtarzają słowa i dźwięki wydawane przez ludzi lub zwierzęta. Ich mózg zmusza ich, by kwakali jak kaczki lub beczeli jak owce. Nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Francuz Gilles de la Tourette dał wprawdzie pod koniec XIX wieku swoje nazwisko owej chorobie, ale nie rozpoznał jej przyczyn. Możliwe, że powodem tego schorzenia jest zaburzona przemiana materii w jądrach podstawnych, znajdujących się w głębi mózgu. Niewykluczone też, że winna jest jakaś infekcja. Pewne jest jedynie to, że mózg wysyła do ciała bezładne sygnały. Niektórzy pacjenci potrafią do pewnego stopnia sobie z tym radzić, inni nie.


Sandra Dehning omawia z Goranem przebieg operacji i opisuje mu, co będzie się z nim działo pod rękami Jana Mehrkensa. Neurochirurg wszczepi mu do mózgu dwie cieniutkie elektrody, o średnicy 1,3 milimetra każda. Mają one niwelować sygnały zakłócające, jakie płyną z jego głowy. Przy chorobie Parkinsona na przykład takie operacje prowadzi się – ze znacznym sukcesem – już od paru lat. W Niemczech według danych Niemieckiego Towarzystwa Neurologii co roku 700 pacjentów zostaje w ten sposób uwolnionych od drżenia mięśni czy spowolnienia ruchów. Widoczne rezultaty dodają lekarzom odwagi. W tej chwili podobne zabiegi przeprowadza się coraz częściej również u osób cierpiących na zespół Tourette’a czy epilepsję. Mogą być one nadzieją także dla chorych na ciężką depresję lub zaburzenia obsesyjno-kompulsywne.

Sandra Dehning życzy Goranowi dobrej nocy i zamyka za sobą drzwi sali. Przez chwilę stoi z klamką w dłoni, nasłuchując, i tak, jakby wyliczyła, po kilku sekundach z pokoju dobiega rozdzierający krzyk. Napięcie spowodowane rozmową i zmęczenie Gorana wyparły jego tiki. Teraz krzyczy dalej. Przez całą noc.


Na innym piętrze kliniki neurochirurg Jan Mehrkens wskazuje na wizerunek ludzkiego mózgu. 39-letni specjalista prawie codziennie wszczepia elektrody w głowy swoich pacjentów. Często są to ludzie cierpiący na chorobę Parkinsona. W tym przypadku wiadomo dokładnie, w którym miejscu musi znaleźć się czubek elektrody, by zapobiec drżeniu mięśni. Mehrkens tłumaczy, jak to działa.

Gdy elektroda znajdzie się we właściwym punkcie, od jej końca przeprowadza się cienki przewód pod skórą głowy, za uchem, przez ramię do klatki piersiowej. Co sekunda płyną przezeń do mózgu delikatne uderzenia prądu o częstotliwości od 90 do 130 herców. Brzmi to bardzo prosto i ten, kto słyszy o tym po raz pierwszy, myśli sobie: doskonały pomysł. Lecz zanim 25 lat temu we francuskim mieście Grenoble dwaj lekarze zastosowali po raz pierwszy głęboką stymulację mózgu, psychochirurgia próbowała już różnych rzeczy. Nie zawsze z dobrym rezultatem.

(…) Dopiero gdy w latach pięćdziesiątych na rynku pojawiły się leki psychotropowe, dla ludzi chorych psychiczne nastały lepsze czasy. Nadzieją dla nich była już nie lobotomia, lecz wyłączenie określonych rejonów mózgu. Dopiero jednak głęboka stymulacja mózgu nie pozostawia w nim żadnych śladów. Elektrody symulują wylew, który trwa jedynie tak długo, póki nadajnik jest włączony. Brzmi to dosyć uspokajająco, nie ma jednak żadnej gwarancji, że metoda ta, zwłaszcza w nowych obszarach zastosowania, jest do końca pewna. Jej krytycy pytają: czy to aby rozsądne – umieszczać elektrody w ludzkim mózgu?

Urban Wiesing jest profesorem etyki na uniwersytecie w Tybindze i już choćby dzięki złym doświadczeniom psychochirurgii rozumie, dlaczego wiele osób obawia się takich ingerencji. – To głęboki lęk, związany z tym, że mózg jest siedzibą naszych cech osobowych. Stymulacja ingeruje mechanicznie w narząd, który decyduje o naszej osobowości – mówi Wiesing. (…) Uważa jednak, że rezygnacja z takich prób na niewiele by się zdała. – Jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś nowego, musimy pogrzebać w literaturze fachowej, potrzebujemy laboratoryjnych eksperymentów i doświadczeń na zwierzętach. Decydujących wniosków mogą nam jednak dostarczyć jedynie badania na ludziach.

Jeśli ludzki organizm porównać do planety, to mózg stanowi wciąż jeszcze słabo zbadany kontynent. W przypadku tak dziwnego schorzenia jak zespół Tourette’a neurochirurdzy nadal nie wiedzą dokładnie, skąd biorą się owe zaburzenia. Dlatego lekarze z kliniki uniwersyteckiej w Kolonii stymulują inny obszar mózgów swoich pacjentów niż specjaliści z Tybingi i Monachium. 125 lat po wykryciu tej choroby medycyna jest w jej leczeniu nadal na etapie prób. Jan Mehrkens przeprowadził dotychczas sześć operacji w rejonie mózgu zwanym. Globus pallidus internus - czterech pacjentów zdołał uwolnić od tików, w przypadku dwóch zabiegi te nie przyniosły żadnych efektów.


(…) Zwłaszcza w przypadku osób cierpiących na chorobę Parkinsona sukcesy głębokiej stymulacji mózgu są frapujące, a przede wszystkim wyraźnie widoczne. Przy żadnym innymi schorzeniu nie zebrano tak wielu doświadczeń, również tych jednak z działaniami ubocznymi. Prócz specjalistów uważających tę metodę za pewną są też jej krytycy, którzy w prasie fachowej piszą o przypadkach "długotrwałych zmian osobowości i zachowania". Niekiedy po stymulacji pojawia się kleptomania lub nadmierny popęd seksualny. W niektórych pracach mowa jest o podwyższonym wskaźniku samobójstw. Nawet jeśli wnioski te ograniczają się jedynie do pacjentów z chorobą Parkinsona, a objawy uboczne pozostają pod kontrolą, cała sprawa i tak wywołuje sceptycyzm. Czy pozytywne rezultaty takiej ingerencji równoważą możliwe niepożądane efekty?

(…) Istnieją hipotezy mówiące, że starzy ludzie dłużej zachowaliby sprawność, jeśli zostaliby poddani głębokiej stymulacji mózgu. Czy pewnego dnia wszyscy będziemy mieć więc w głowach dwie elektrody, aby aż do śmierci móc szybciej myśleć? Aż w końcu zaczniemy być sterowani z zewnątrz niczym roboty?

– Zacznijmy od tego, że wszystkie psycho-interaktywne terapie mogą zostać źle wykorzystane. Nie tylko zresztą one: nóż kuchenny potrzebny jest przy gotowaniu, można jednak użyć go również do morderstwa. Obawy towarzyszące głębokiej stymulacji mózgu należy traktować bardzo poważnie, nie są one jednak powodem, by powiedzieć: w takim razie nie będziemy tego robić – wyjaśnia profesor Wiesing.

W barze McDonaldsa Daniela odgarnia z czoła pasmo swoich jasnych włosów. Siedzi spokojnie przy stoliku i opowiada raz jeszcze o swym wcześniejszym życiu, z którym nie chce mieć już nic wspólnego. – Dawno temu spalono by mnie jako czarownicę na stosie – mówi. Zaczęło się już w dzieciństwie, od kręcenia nosem i wzruszania ramionami. Kiedy miała 15 lat, tiki zniknęły, by pojawić się znowu, gdy dziewczyna skończyła szkołę. – Stale podskakiwałam na krześle – wspomina Daniela. Po wielu badaniach u osiemnastolatki stwierdzono zespół Tourette’a. Dostała leki, które tłumiły owe objawy. Pięć lat później do tików ruchowych dołączyła jednak koprolalia. – Najpierw były to poszczególne głoski, później całe słowa, aż w końcu zdania i przekleństwa.

Kiedy będąc na zakupach, widziała na przykład tęgą kobietę, z jej ust płynęło: "Tłusta świnia!". Daniela rozgląda się dookoła, po czym podnosi ostrożnie rękę, by wyrazić gestem to, co jeszcze wtedy mówiła. – Heil Hitler – szepcze po cichu.

Z powodu koprolalii rzadko wychodziła z domu. Nie mogła już robić zakupów, bała się, że jej głowa i usta znowu przestaną jej słuchać. Nie odważała się nawet podejść do telefonu. Różni uzdrowiciele mówili, że choroba ta wiąże się z faktem, iż jej pradziadek był nazistą. Jeszcze inny znachor stwierdził, że musi odpokutować za złe czyny, jakie popełniła w poprzednim życiu. Innych wyjaśnień nie było. Wkrótce Daniela musiała zrezygnować z pracy opiekunki do dzieci. Jej chłopak, którego poznała w fazie, gdy jej stan się poprawił, wspierał ją i niekiedy razem naśmiewali się z tej choroby. Matka jednak stale płakała.

Dopiero po pięciu latach dobrowolnej izolacji w życiu Danieli coś się wreszcie zmieniło. W 2007 roku chciano ją operować w Kolonii, Hanowerze i Monachium. Ruszyły badania, sprawdzano, jak głęboka stymulacja mózgu działa w przypadku chorych na zespół Tourette’a. Daniela pojechała do Monachium i dowiedziała się tam wszystkiego o elektrodach, impulsach elektrycznych i bateriach. – Czułam się jak w Media Markt – wspomina. Zgodziła się na operację.

Potem przez kilka miesięcy czekała na rezultaty. W końcu jednak mogła już odstawić tabletki i dziś żyje już – naprawdę! – normalnym życiem. Urodziła dziecko. Mówi, że stała się zupełnie innym człowiekiem. – Jestem teraz znowu sobą – stwierdza.

Lekarz Gorana wysłał w maju e-mail do Monachium. "Mr. Erdelja is doing really well" – napisał. Ma jedynie nieliczne tiki ruchowe i niemal żadnych innych. Pracuje znów w niepełnym wymiarze godzin – informuje doktor – "very happy about that". Jego krzyki najwyraźniej się skończyły.
  • 0
Kamila (avatar) 22l porażenie mózgowe dziecięce i epilepsja wygasła


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych