Ewentualnie, podzieli się wątek i z wydzielonych postów założy się nowy.
Czytasz mi w myślach
Kubuś, ludzie wyjdą na ulice gdy nie będą już mieli nic do stracenia.
[...]
Podejrzewam że ruchawki będą o wiele bardziej intensywne niż w 1981.
Bolek, na dzień dzisiejszy z przeprowadzonych przez jedną z pracowni badań opinii społecznej wynika, że ok. 42 % młodych ludzi w wieku 20-35 lat nie widzi szans dla siebie w tym kraju, a 58% ma ochotę zostać. Jeszcze... Dlatego też w dalszym ciągu takiego kryzysu zaufania obywateli do tego kraju wentylem bezpieczeństwa będzie emigracja. I tego się nie zmieni - o ile nie stworzy się mechanizmów jakiejś normalności w prawie wszystkich dziedzinach życia społecznego, stabilizacji, możliwości rozwoju dla młodych, nie zwiększy się zachęt do posiadania dzieci, itp. itd., dłuuugo można by wymieniać...
I nie za bardzo wierzę w zmiany na obecnej scenie politycznej - sam Prezydent, ze swoim prawnym zawieszeniem w Konstytucji i swoimi możliwościami, z programem bardzo radykalnych zmian, bez własnego zaplecza politycznego, będzie głosem wołającego na puszczy. Także prędzej czy później, czeka nas widmo pięknej demograficzno-ekonomicznej katastrofy na własne żądanie... Ale z drugiej strony rodzi się pytanie: jak mają się do tego opinie zewnętrznych, międzynarodowych firm doradczo-finansowych wieszczących, że po roku 2020 Polska gospodarka, będzie jedną z bardziej znaczących w tej części Europy?
Zgodzę się z Tobą, że przez te ponad 20 lat wiele reform zaniechano z różnych względów; ale też przy okazji tych reform, które zostały jednak wdrożone do realizacji, założenia na papierze były piękne, tylko realizacja woła o pomstę - wiele rzeczy zostało puszczone na przysłowiowy żywioł - regulacją miała się zająć niewidzialna ręka rynku. Tylko jak się niestety okazało w działaniu, ta niewidzialna ręka rynku dla wielu miała, i ma nadal, wyprostowany środkowy palec. I z jednej strony wcale sie nie dziwię, że ludzie obserwując to co się dzieje, mając możliwość wyjazdu, z tego korzystają...
Patrząc też z perspektywy czasu na to wszystko, masowe odejścia na renty, czy przyspieszone emerytury w połowie lat 90-tych, było jakimś sposobem miękkiego lądowania przy upadających zakładach. Tyle tylko, że takie rozwiązanie jest dobre na krótką metę. Z czasem ci ludzie powinni być przywracani na rynek pracy. Zazwyczaj jednak zostawali na przysłowiowym lodzie bez alternatyw. Osobną sprawą jest system przyznawania rent i z tego też okresu, pochodzi wiele wypaczeń, które dziś skutkują tym, że ludzi naprawdę potrzebujących, w cudowny sposób uzdrawia się i odmawia paru groszy skromnej renciny. Nie wspominam o tym, że potrzeba jest jasnego zdefiniowania przypadków ludzi pomiędzy - za chory do pracy, za zdrowy na rentę. Podobnie się ma sprawa z rodzicami/opiekumami osób niepełnosprawnych i (jak napisałem w poprzednim swoim poście) osób starszych. Te kwestie trzeba uregulować - czy samo uzawodowienie jest tym idealnym panaceum na wszystkie bolączki czy ma być jednym z elementów całego systemu? Na jakim poziomie ma byc to pensja, jakie mają być udogodnienia w dostępie do lekarzy, leków, pomocy socjalnej, zabezpieczenia emerytalnego, jakie mają być mechanizmy kontrolne żeby po raz kolejny nie okazało się, że na masową skalę przybędą osoby wymagające opieki wypaczając całą ideę?
Cóż, zdecydowano za takim a nie innym systemem emerytalnym, czy najszczęśliwszym? Można oczywiście dyskutować po co była cała ta reforma systemu za rządów AWS-u, skoro dziś mówi sie o tym, że emerytury z II filaru nie starczą na przysłowiowy pieprz do soli. I dziś rząd okrakiem z tego sie wycofuje m.in. proponując też ozusowanie tzw. umów śmieciowych, co należało już wieki temu zrobić. Najgorsze jest to, że jakiekolwiek reformy w tej dziedzinie przyniosą efekty dopiero za parę lat - tylko, że nikt nie chce czekać - każdy chce dużo i najlepiej od razu...