Ja byłam w tej dobrej sytuacji, że kobiety, które w mojej rodzinie miały malutkie dzieci nigdy nie bały się zostawiać ich pod moją opieką
Chciałabym się tylko odnieść do tych słów.
Zupełnie inną sprawą jest dorywcza opieka nad dziećmi nie swoimi a swoimi.
Będąc jeszcze panną przy rodzicach, opiekowałam się moimi trzema siostrzeńcami ( siostra pracowała )
po nocach czuwałam, gdy mieli gorączki, podawałam leki, poświęcałam im cały swój czas, czytając im, oglądałam z nimi bajki, grałam z nimi w różne gry itp. itd.
Jednak sprawy związane z wizytami u lekarzy, następnie - szkoła - wywiadówki, wysyłanie na obozy, kolonie ( tzw wakacje )
to już nie należało do mnie. Również nadzór w jakim towarzystwie się obracali gdy dorastali. To już należało do rodziców
i to oni byli odpowiedzialni za ich wychowanie. Tego nie można porównać gdy sama zostałam mamą.
Nie chcę tu siać defetyzmu, lecz ciąża bardzo wpływa na stan zdrowia osoby która ma jednostkę chorobową związaną z narządem ruchu i nie tylko.
W moim przypadku wynajęłam położną która kąpała mi dziecko... (oboje z mężem byliśmy niepełnosprawni ruchowo).
Po urodzeniu dziecka niestety usiadłam na wózku. Do przedszkola zawoziłam syna na kolanach, gdy mąż był w pracy lub w szpitalu ( bo i tak bywało).
Sąsiadka też dała nam popalić gdy nasyłała na nas kontrole wczesnym rankiem pielęgniarek środowiskowych, z zarzutem czy czasem nie maltretujemy dziecka gdy ono płakało ( każde dziecko płacze, niestety ), wtedy to musiałam rozbierać do naga miesięcznego maluszka, aby go sobie pooglądała, po mimo, że co miesiąc dziecko było na badaniach w Przychodni "D"
W szkole i na podwórku bywało różnie... czasami trzeba było się uciekać do niekonwencjonalnych środków w stosunku do krzywdzicieli syna na tle tego, że ma takich rodziców jak my.
Jest sprawą bezsporną, że uśmiech dziecka i jego miłość - bezcenne!
Acha i jeszcze jedno, żaden lekarz nie chciał mnie prowadzić podczas ciąży, mąż prywatnie zapewnił mi specjalistę ginekologa położnika, za grube pieniądze. Urodziłam przez cesarskie cięcie. Operację ledwo przeżyłam. Natomiast dziecko urodziło się zdrowe
i cudowne.
Teraz gdy od czterech lat zostałam sama ( mąż zmarł a także moja Mama w tym samym roku ) z 12-latkiem nie jest kolorowo.
My kobiety niepełnosprawne musimy być bardzo silne psychicznie aby podołać takiemu obowiązkowi.
Państwo nie zapewni nam pomocy, nie licz na to.
Gdy oglądam w tv takie filmy jak np: "Żeby dziecko nie spadło" miejsce Anglia, to jesteśmy 100 lat do tyłu.
Tam to bez problemu można cieszyć się pełnią macierzyństwa będąc niepełnosprawną.
Nie mam zamiaru nikogo zniechęcać, ale warto wiedzieć, że bycie matką to nie tylko uśmiechy i pieszczoty...
Ale nie żałuję mojego wyboru.
Pozdrawiam