Książka dobra na wszystko
#41
Napisano 27 luty 2005 - 14:28
Maria, młoda dziewczyna z brazylijskiej prowincji, wyrusza w daleką podróż. Jednak świat jest inny, niż sobie wyobrażała. Decyduje się na życie bez miłości i wpada w pułapkę, z której wybawić może własnie miłość. To powieść, która nie pozwala na obojętność i budzi nadzieję, że spotkanie z drugim człowiekiem może być najważniejszym doświadczeniem naszego życia.
#42
Napisano 27 luty 2005 - 14:50
Bardzo poruszająca książka, w której były ksiądz - Roman Jonasz - na kanwie własnych przeżyć, opisuje prozę kapłańskiego życia - pełnego intryg, skandali, luzkich słabości i upadków.
Nie księża są tu jednak piętnowani, ale błędny system który ich deprawuje. Chciałem służyć Bogu i ludziom.
"Byłem księdzem" cz. I zostało wydane w grudniu 1997 roku. W styczniu książka zdobyła I miejsce na krajowej liście bestsellerów, w grudniu 1988 zajmowała jeszcze II miejsce. Do tej pory sprzedało się ponad 100 000 egzemplarzy w VII kolejnych wydaniach, a sprzedaż ciągle trwa. W związku z dużym zainteresowaniem tą pozycją za granicą - Wydawnictwo Niniwa przygotowuje przekłady I - szej i II - giej części w języku niemieckim i angielskim.
#43
Napisano 15 sierpień 2005 - 18:21
Ruben jest dzieckiem Wenezuelczyka i Hiszpanki. Nie ma jednak szczęścia. Rodzi się w Moskwie i natychmiast trafia do sowieckiego domu dziecka. Ma czterokończynowe porażenie, ale w pełni sprawny i bystry umysł. Mieszka razem z innymi fizycznie upośledzonymi dziećmi. Myli się jednak ten, kto sądzi, że w domu stworzonym specjalnie dla kalekich dzieci mają one opiekę. Nie mają. Są pozostawione same sobie, bez opieki, bez pomocy, bez rehabilitacji i oczywiście bez wózków inwalidzkich. Aby dotrzeć do łazienki, Ruben musi się czołgać po korytarzu, wykorzystując resztki zachowanej sprawności. Karmią go na ogół inne, sprawniejsze dzieci.
Dzieci pomagają same sobie, wzajemnie, uzupełniając się, do granic możliwości wykorzystując szczątkową sprawność, sprawniejsi opiekują się mniej sprawnymi. Na pierwszy rzut oka wydaje się to barbarzyńskie, ale z drugiej strony, paradoksalnie, te dzieciaki są lepiej przystosowane do życia niż inne niesprawne dzieci wychowane przez rodziców, często nadopiekuńczych. Jeśli wychowankowie tego domu dziecka nie trafią do domu starców zaraz po osiągnięciu pełnoletności (a to był standard), mają szansę sobie poradzić. Tak jak Ruben.
To trudna książka. Gallego opisuje swoje życie już z dystansu czasowego i z perspektywy człowieka, któremu w ostatecznym rozrachunku się powiodło (dom, żona, dziecko, praca), a mimo to jest to historia wstrząsająca. Nie łagodzi tego oszczędność słowa, skoro i tak wiemy, ile autora kosztuje wystukanie każdego zdania. Nie łagodzi też "łagodny" sposób narracji, bez obrazoburczości, bez wiwisekcji, bez szczegółowego opisywania niesprawności i ohydnych warunków w domu dziecka — wystarczy kilka słów nakreślających scenografię, a czytelnik wie już wszystko.
"Białe na czarnym" to, obok naszego polskiego "Bidula", kolejny dowód na to, że można wszystko, że nic nie ogranicza ludzkich możliwości, że wystarczy wiedzieć, czego się pragnie i dążyć do tego z całych sił. Bo Gallego miał jeszcze trudniej niż Maślanka, a przetrwał. I nie tylko przetrwał, ale i zatriumfował. Ta książka daje nadzieję jeszcze bardziej niż "Skafander i motyl" czy "Cholerna cisza". Otwiera na ludzi, na doświadczenie, uczy, jak każde doświadczenie, nawet to najbardziej traumatyczne, obrócić na swoją korzyść, jak z niego czerpać. Pozostaję pod wrażeniem Rubena Gallego, to człowiek wielkiego formatu. Koniecznie przeczytajcie jego książkę.
#44
Napisano 11 październik 2005 - 13:22
#45
Napisano 24 listopad 2005 - 22:04
#47
Napisano 01 grudzień 2005 - 12:22
#48
Napisano 01 grudzień 2005 - 18:49
#49
Napisano 02 grudzień 2005 - 01:02
Wracam do czytania wspomnień Madeleine Albright.
#50
Napisano 02 grudzień 2005 - 09:45
Dago, na targach książki dostaję apopleksji, a moje finanse by tego nie przeżyły 8) .
Wracam do czytania wspomnień Madeleine Albright.
Prawdę mówiąc, to pojechałabym raczej nie kupować książki, a polować na autografy... I stawałabym się nie widzieć nic poza autorami. :twisted:
#51 Gość_Tygrysek_*
Napisano 02 grudzień 2005 - 16:16
#52
Napisano 02 grudzień 2005 - 16:49
A ja zazdroszczę katowiczanom taniej książki w DH Ślązak... bo ona tam NAPRAWDĘ jest tania, nie to co na Koszykach.
#53 Gość_Tygrysek_*
Napisano 02 grudzień 2005 - 17:06
Ja nie mieszkam w Katowicach jak o to chodzi. Dlatego nie wiedziałem o tym.
#54
Napisano 02 grudzień 2005 - 17:15
Dzięki, nie wiedziałem, będę musiał sprawdzić
Ja nie mieszkam w Katowicach jak o to chodzi. Dlatego nie wiedziałem o tym.
Wiem, że nie mieszkasz, ja też nie, ale wcześniej też nie mieszkałam w Wawie i Krakowie, a o taniej książce wiem zawsze. Książkofile zawsze doniosą o czymś ciekawym.
Drugie stoisko z tanią książką w Katowicach jest na dworcu, koło kas, tyle że ono jest niedostępne dla ON, która nie ma pomocy - do samego dworca prowadzą kilometrowe schody, a do kas trzeba zejść w podziemia. :/ Jeśli Ci się tam nie uda dotrzeć, to nie aż taka wielka jednak strata - w Ślązaku jest dużo większy wybór. Tam niestety też są schody.
Gdyby ktoś się wybierał na Koszyki, to tam jest do pokonania tylko jeden schodek.
W Krakowie natomiast tania książka jest w podziemiach dworca i tam już nie ma windy, więc znowu schody albo czyjaś pomoc... Zdaje się, że tania książka jest też na Brackiej. I jeszcze gdzieś... w okolicach Kanoniczej, ale nazwy ulicy nie pomnę.
Added after 2 minutes:
A w Zgierzu jest sympatyczny antykwariat. :twisted: Chyba przy głównej ulicy, ale mogę się dokładniej dowiedzieć.
#55 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 02 grudzień 2005 - 20:07
#56
Napisano 03 grudzień 2005 - 18:27
Natomiast, paradoksalnie trudniej mi wejść do samego "Ślązaka". Przy samym wejściu do tego domu handlowego są trzy schodki ( :!: ), ale nie ma żadnej poręczy tudzież innej "podpórki", której mogłabym się złapać. Niestety muszę prosić o pomoc innych, zarówno przy wejściu, jak i przy wyjściu, czego nie lubię :evil:. Jednak czego się nie robi z miłości do... książek
Added after 7 hours 13 minutes:
Ann, jeśli chodzi o Perez-Reverto to polecam też "Szachownicę flamandzką" i "Fechmistrza". Przymierzałam się do "Przygód kapitana Alatriste", ale jakoś nie mogłam tego strawić. Język miał naśladować ten, którym mówiono w XVII w., ale strasznie to koślawo wyszło i stało się niestrawialne, przynajmniej dla mnie. A może to wina tłumacza?
#57
Napisano 04 grudzień 2005 - 16:15
Tych, którzy nie odwiedzili targów w Wawie, pocieszam, że nie było w sumie nic ani tańszego, ani wyjątkowego nie do dostania gdzie indziej.
#58
Napisano 04 grudzień 2005 - 17:49
#59
Napisano 04 grudzień 2005 - 19:56
No, to mnie pocieszyłaś, Daga! Było mi żal, że nie mogę dotrzeć... A tak - trochę lżej, no nie?
To jeszcze dodam, że sama sobie nic nie kupiłam.
A wybirającym się następnym razem, powiem tak:
PKiN wcale nie jest dostosowany dla ON. Jest dostosowany tylko pozornie. Co prawda niby są dźwigi dla wózków. Ale właśnie... dla wózków. Wózkowicz się dostanie do środka, natomiast osoba, która porusza się samodzielnie, ale ma problemy z chodzeniem, nie dostanie się - dźwigiem nie wjedzie, a przy schodach nie ma poręczy. Takie osoby MUSZĄ mieć tam stale pomoc kogoś innego.
#60
Napisano 27 grudzień 2005 - 13:57
Żeby przezwyciężyć bariery w ludzkich umysłach, potrzeba więcej siły i samozaparcia, niż żeby pokonać wszystkie inne. Dlaczego ludzie znajdują przyjemność w podkładaniu nogi innym?
Marek z Jaśkiem dokonali czegoś wielkiego. I kto wie, czy przezwyciężanie ludzkiego egoizmu, ludzkich zahamowań, głupoty i umysłowych barier nie było trudniejsze niż same wyprawy...
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych