Samodzielność po MPD, jak radzicie sobie w życiu.
#61
Napisano 31 sierpień 2010 - 12:37
"Boże, daj mi siłę by zmienić to co mogę zmienić
i odwagę by zaakceptować wszystko, czego nie mogę zmienić,
i mądrość, bym znał różnicę".
#62
Napisano 31 sierpień 2010 - 14:37
#63
Napisano 11 lipiec 2012 - 12:18
#64
Napisano 11 lipiec 2012 - 14:25
#65
Napisano 14 lipiec 2012 - 18:59
Poruszam się o kulach więc zakupy robię też z plecakiem, dla osób o kulach najlepszy jest plecak na jedno ramię bo pr4zekręcam go wokół cała i nie muszę całkiem zdejmować.
Od niedawna uczę się jeździć rowerem 3 kjoło2wym i dla osób które mieszkają w mieście i mogą wjechać rowerem do supermarketu to też jest dobra forma ułatwiająca zakupy. Ja niestety moieszkam na wsi i do małych sklepów nie da się wjechać
www.facebook.com/niemotylica zapraszam na moją autorską stronę z wierszami .
#66
Napisano 14 lipiec 2012 - 20:22
#67
Napisano 25 lipiec 2012 - 18:01
Do obierania ziemniaków czy też innych warzyw polecam zwykły obierak.
http://allegro.pl/ce...2485481874.html
Lub takie cos ja mam podobna i obiore tym ziemniaki marchewke
A umie ktos z was myc okna bo ja nie dam rady jestem za niska i boje sie ze spadne a jak radzicie sobie z kasowaniem biletu w autobusie jak jedzie bo dla mnie to jest zmora totalna musze sie niezle nameczyc zeby dojsc do kasownika
#68
Napisano 25 lipiec 2012 - 20:42
www.facebook.com/niemotylica zapraszam na moją autorską stronę z wierszami .
#69
Napisano 26 lipiec 2012 - 14:26
#70
Napisano 09 sierpień 2012 - 14:36
Natomiast nie pracuję, siedzę na rencie.
#71
Napisano 05 wrzesień 2013 - 10:20
Hmm ja mieszkałam na studiach w akademiku i z doświadczenia własnego powiem, że to naprawdę dużo daje. Miałam świetne współlokatorki przez dwa lata, które o mojej chorobie wiedziały od początku o mojej chorobie ale nie narzucały się z pomocą, miały własne życie. Musiałam sobie radzić sama, oczywiście jeśli była taka potrzeba mogłam na nie liczyć. Dzięki nim pokonałam swoje niektóre fobie i nie zamknęłam się na ludzi, bo zabierały mnie na imprezy poznawały ze znajomymi. Z czasem Ci znajomi stali się moimi znajomymi, którzy polubili mnie taką jaka jestem. Jeśli załamywałam się i twierdziłam, że z czymś nie dam rady wiercili dziurę w brzuchu, znajdowali inne wyjście lub szli ze mną jako support, żeby dodać mi odwagi/ To były naprawdę piękne czasy, niestety jak to w życiu bywa drogi się rozeszły.Hej przeczytałam wszystkie wasze posty. Jak jest z moją samodzielnością różnie to bywa, staram się robić większość rzeczy sama. Ubieranie,sprzątanie,kąpiel w wannie. Choć problem mam z ugotowaniem lub zrobieniem kanapki.Tak jak Marianna mam sposób na zakładania biustonosza. Ale myślę,że ta moja samodzielność wniknęła z faktu mieszkania w internacie przez trzy lata. Tam nie było mamy, która przybiegła z pomocą byłam zdana na siebie. Bo ciężko mi było powiedzieć o MPD moim współlokatorkom. Ale kiedy to już zrobiłam nie odsunęły mnie wręcz zgrzewały aby sama starała się robić (przychodziły z pomocą w najtrudniejszych chwilach). I muszę Wam powiedzieć,że tęsknię za latami w internacie.Obecnie jestem na 2 roku studiów i mieszkam w domu z mamą.
Ja tak miałam zawsze było, że się nic nie da, chciałam sobie usmażyć jajecznice, zostaw bo się oparzysz, chciałam do liceum do klasy językowej, to nie bo sobie nie poradzę, poza tym lepij mieć zawód, posłuchałam i zabiłam swoją pasje, chciałam iśc na studia nie bo sobie nie poradzę z dojazdami, z krawężnikami, bo jak będę mieszkać sama przecież nie dam rady garnków przenosić. Było mi przykro, bo wsparcie i kopniaka pchającego do przodu zawsze dostawałam od kogoś obcego nie od rodziców. No ale siostra zawsze mi pomagała trzeeźwym myśleniem, czasem nawet jej koleżanki mnie wspierały jeśli było trzeba. Teraz sytuacja się trochę zmieniła, bo mam faceta od 4 lat. Od niego nie słysze, że się nie da, tylko dostaje kopniaka, żeby iść do przodu. Moi rodzice też trochę zmienili podejście. Mama nawet ostatnio dopuszcza mnie do pomocy przy gotowaniu, co ze dwa lata temu było nie do przejścia. A pierogi lepić nauczyła mnie teściowa, bo moja mama nie mogła znieść, że wychodzą krzywe:DCóż jeśli chodzi o moją samodzielność po MPD oceniam ją na jakieś 8/10
Ubiorę się praktycznie w całości aktualnie prowadzę straszliwą i krwawą wojnę z zakładaniem butów i wydaje mi się że jestem całkiem blisko sukcesu. Męczę się nad tym strasznie, ale chyba warto.
Następne w kolejce będą guziki, ale to już dla mnie nie jest tak ważne jak buty bo przecież mogę tak przystosować garderobę żeby nie używać guzików.
Ja na tym etapie mieszkam z rodzicami, ale nie ukrywałem i nie ukrywam, że chciałbym kiedyś żyć na własny rachunek i takiemu celowi podporządkowałem wszystkie swoje działania.
Ja natomiast mam inny problem związany z samodzielnością (moja mama nie bardzo wierzy, że kiedyś w życiu dam sobie radę o czym ja jestem przekonany) Z tym, że takie mówienie że się wierzy tylko na pokaz a zachowywanie się zupełnie inaczej jest bardzo dla mnie irytujące i deprymujące.
Trochę nie najlepiej się z tym czuje jak przy każdej mojej samodzielnej inicjatywie musi być ona rozebrana na czynniki pierwsze, musi się odbyć rytualna litania skarg, zażaleń i wątpliwości, a to wszystko po to żeby na końcu podjąć decyzje.
Ja wiem, że matki się czasem tak zachowują, ale bez przesady ja wiem, że potrzebuje pomocy w wielu sytuacjach, ale taka nadopiekuńczość i przypominanie o tym kiedy się da nie prowadzi do niczego dobrego.
Miał ktoś kiedyś podobnie?
Moja rada nie słuchaj, rób swoje. Jeśli nie dasz rady poproś o pomoc, ale najpierw spróbuj, nie rezygnuj i nie daj sobie wmówić, że się nie da, mama nie będzie wieczna, a nie da się nikogo trzymać całe życie pod szklanym kloszem
Jeśli mówisz o samodzielnym mieszkaniu to nie jest to kosmos, ja co prawda mieszkałam w akademiku ale to prawie jak samemu. Pięć lat przeżyłam:Dooo to jednak komuś się udało. napawa optymizmem, dzięki. to znaczy że nie jestem wariatką i nie marzę o kwestii z kosmosu:)
Mój sposób na prznoszenie zupy. Miska głeboka zamiast talerza, da się ją złapać jedną ręką a wtedy drugą można się np ściany przytrzymać, no i oczywiście nie do pełna musi być to półtora cm od góry wolne. A co do kubka to mam taką dużą szeroką filiżankę, a z racji wielkości mogę nie napełniać jej po brzegi i łatwiej przenieść. Zakupiłam taką jak pierwszy raz zalałam laptopa, bo trudno ją przewrócić co też jest plusemWitajcie! To mój pierwszy post. Zaintrygowała mnie dyskusja na temat szklanek i talerzyków:-)
Mam 18 lat i oczywiście MPD. Poruszam się o kulach, na dłuższe trasy biorę wózek, a po mieszkaniu chodzę samodzielnie.
Rzeczywiście, przeniesienie szklanki z herbatą, zwłaszcza gorącą, jest sporym problemem. Zwykle w takiej sytuacji proszę o pomoc kogoś innego lub czekam aż wystygnie, by uniknąć ryzyka poparzenia. Zwykle liczę na szczęście- uda się donieść nie rozlewając albo się nie uda. Niejeden dywan ucierpiał przy tej metodzie Z biegiem czasu udaje mi się coraz bardziej nad tym panować ale do ideału jeszcze daleko.
Z talerzami jest lepiej. Większość rzeczy przenoszę sama. Mam jeszcze problem z zupą. Wtedy zazwyczaj stawiam talerz na taborecie i przesuwam do stołu, albo staram się po prostu jeść jak najbliżej garnka(o ile to możliwe).
Udało mi się opanować przenoszenie czajnika z wrzątkiem. Dzięki temu nie muszę czekać aż ktoś z rodziny wróci do domu i zrobi mi herbatę. Zauważyłam, że najlepiej jest przenosić(czy to talerz czy szklankę) trzymając w wyprostowanej przed sobą ręce. Drugą zawsze zostawiam sobie wolną, żeby mieć się czego złapać. Spraktykowałam też kubek termiczny-świetna rzecz. Polecam wszystkim. Nic się nie rozlewa i jest o wiele wygodniej.
Ja też obierałam ziemniaki w kwadrat na początku, teraz już nie lata praktyki nic się nie przejmuj:)Mocna kwadrat to ładny kształt czemu Ci się nie podoba? Wszak trening czyni mistrza Z czasem będzie lepiej. Każdy człowiek musi dojść w tym do wprawy i nie tylko niepełnosprawny . Pozdrawiam cieplutko i nie zrażaj się tylko trenuj dalej ja też tak miałam... i też mam mpd.
#72
Napisano 01 listopad 2013 - 20:32
#73
Napisano 05 październik 2019 - 21:20
niestety zapięcie biustonosza to dla mnie masakra(cytat)
Paullo ja również miałam problem z zapięciem biustonosza (ale czasem tez potrzebuje pomocy ) ale znalazłam na to sposób a mianowicie ułuż sobie go tak żebyś zapięcie miała z przodu na brzuchu a potem go przekręć miseczkami na piersi do przodu ( mówie o sposobie zapinania biustonosza gdzie zapięcie wypada z tyłu) . Poza tym istnieją na rynku biustonosze zapinane z przodu:)
Ja właśnie tak robię z moim stanikiem inaczej za diabła nie zapnę. Prosić specjalnie nie mam kogo odkąd mieszkam sama.
#74
Napisano 07 październik 2019 - 06:58
Żeby odkręcić to koło musiałem skakać po kluczu i oczywiście kilka razy spadłem, ale po chyba ponad 2h męczarni poobijany i brudny zmieniłem to koło!
Ja w takiej sytuacji korzystam ze Startera, to taka bezpośrednia pomoc drogowa, działają w całej Polsce i zajmują się właśnie takimi rzeczami. Numer do nich możesz sobie wygooglować.
Odkąd poszedłem "na swoje" uczę się gotować, ale daleko mi jeszcze do ideału Najtrudniejsze było obieranie ziemniaków, ale kupiłem sobie obieraczkę, taką na korbkę.
I'm pickle Rick
#75
Napisano 07 listopad 2019 - 17:18
a propo życia od 18- tego zaczynam nową pracę. Do tej pory pracowałam tylko zdalnie więc nikt mnie nie widywał. Teraz mam jechać normalnie do firmy. Jak byłam młodsza to jakoś się nad tym nie zastanawiałam ale od jakiegoś czasu zastanawiam się jak mój sposób chodzenia odbierają inni. Bardzo się stresuję zwłaszcza, że mam mieć rozmowę ze swoim szefem i przejść szkolenia w każdym dziale.
Jak się stresuję to spastyka mi się zwiększa i chodzę strasznie sztywno Ma ktoś podobne doświadczenia ..? Jak sobie poradzić ?
#76
Napisano 07 listopad 2019 - 20:34
Agnieszko, gratuluję nowej pracy .
Jak sama wiesz na spastykę nie ma mocnych. Jedyne, co Ci mogę poradzić, to nie skupiać się na niej, ani na tym, jak odbierają Cię inni. Kazdy z nas jest, jaki jest i inny nie będzie.
Skupiaj się na merytoryce. Bądź uważna i słuchaj, co inni chcą Ci przekazać.
Powodzenia .
#77
Napisano 08 listopad 2019 - 10:31
Agnieszko,przygotuj się do rozmowy kwalifikacyjnej najlepiej jak potrafisz, tak żeby to ona zawładnęła Twoimi myślami a nie spastyka.
Piotr Bukartyk.
#78
Napisano 11 listopad 2019 - 20:04
Jak byłam młodsza to jakoś się nad tym nie zastanawiałam ale od jakiegoś czasu zastanawiam się jak mój sposób chodzenia odbierają inni. Bardzo się stresuję zwłaszcza, że mam mieć rozmowę ze swoim szefem i przejść szkolenia w każdym dziale. [...] Jak sobie poradzić?
Rzadko bywam na rozmowach kwalifikacyjnych. Ale mam doświadczenie w występieniach publicznych na konferencjach naukowych (gdzie ludzie nie oczekują widocznie niepełnosprawnej prelegentki), spotykam się czasem osobiście z klientami i mam za sobą różne inne wydarzenia publiczne (np. zakup mieszkania u notariusza).
1. Z mojego punktu widzenia nie ma sensu próbować o tym „nie myśleć”, bo zaprzeczanie myślom nie działa. „Nie myśl o białych niedźwiedziach”...
Dlatego nie robię sobie np. wykładu, że „mam się nie stresować”. Podobnie nigdy nie działały na mnie afirmacje w stylu „wszystko będzie dobrze”. Właśnie dlatego się denerwuję, że może nie być dobrze, a jakbym była pewna, że będzie dobrze, to bym się nie denerwowała. Nie ma co się oszukiwać. Zakładam a priori, że będzie „źle” – będę się stresować, spastyka będzie mocniejsza niż zwykle.
2. Najpierw zadaję sobie pytanie, czy są jakieś rzeczy, które mogę i chcę poprawić np. wizerunkowo przed takim spotkaniem. To są rzeczy, za które realistycznie mogłabym sama siebie krytykować po fakcie. Np. „Powinnam się była lepiej ubrać (i nawet wiem w co) ale mi się nie chciało”. Należy doszlifować to, co mogę i chcę, żebym nie miała poczucia że sobie coś świadomie odpuściłam, ale nie robić rzeczy, które by mnie tylko bardziej wytrąciły z równowagi. Np. nie noszę makijażu i nie zakładam go także na spotkania z klientami, wstąpienia publiczne itd, bo czułabym się w nim bardziej nieswojo niż bez.
3. Stawiam sobie pytanie „Co najgorszego może się realistycznie zdarzyć?”. Zrobię na kliencie złe wrażenie i mnie nie zatrudni. Przeżyję bez jego zlecenia? Jakie są najgorsze realistyczne konsekwencje, jeśli komuś nie podpasuję? Będzie się czuł obrzydzony? Zniesmaczony? Powie o tym innym? I co z tego wyniknie dalej? Zwykle z takiej konfrontacji wynika mi, że wprawdzie najgorszy realistyczny wariant nie będzie przyjemny (nie dostanę zlecenia, zanudzę na śmierć publikę na wystąpieniu), ale tragedii nie będzie. Nie umrę, nie zrujnuję sobie całej przyszłości itd.
4. Przyjmuję za pewnik, że część ludzi będzie miała wstępnie błędne wrażenia na mój temat. Komuś będzie się wydawało, że jestem „biedna” albo „dzielna” albo że muszę być niedorozwinięta umysłowo i niekompetentna, bo chodzę jak pijany pingwin. To naturalne, bo kontakt z niepełnosprawnością uruchamia ludziom różne niewyrażone przekonania i lęki egzystencjalne. Ja mogę tylko postarać się z czasem przekuć to wrażenie na bliższe prawdy o mnie i traktuję to jako pewnego rodzaju wyzwanie: „Czy, jeśli masz jakieś dziwne przekonania o mojej niepełnosprawności, uda mi się je zmienić?” Może tak, może nie, zobaczymy – jeśli nie, patrz punkt 3, a jeśli tak, będzie happy end.
5.Jeśli muszę zapamiętać informacje za spotkania (np. na szkoleniu), zawsze robię notatki. Nawet więcej niż potrzebuję. Bo dzięki temu skupiam się nie na sobie (czy robię odpowiednie wrażenie, co ludzie o mnie myślą), a na zadaniu. Nie da się być w pełni skupionym na dwóch rzeczach jednocześnie, więc jeśli wyznaczam sobie za cel zrobienie dobrych notatek, to z definicji mam mniej "miejsca" na martwienie się o swój wizerunek.
boginka (rzecz. mit.) – duch opiekuńczy lub wiedźma; jakże to ludzkie.
#79
Napisano 15 listopad 2019 - 13:41
Niezłe te patenty dzięki.Rzadko bywam na rozmowach kwalifikacyjnych. Ale mam doświadczenie w występieniach publicznych na konferencjach naukowych (gdzie ludzie nie oczekują widocznie niepełnosprawnej prelegentki), spotykam się czasem osobiście z klientami i mam za sobą różne inne wydarzenia publiczne (np. zakup mieszkania u notariusza).
Przemyślałam sobie to wszystko (myślę już od 2 tygodni )i stwierdziłam, że po prostu tam pojadę, a co będzie to się okaże na miejscu.
Mogę chodzić tylko tak, jak umiem nie zmienię tego, jeśli pojawi się jakiś problem to poproszę o pomoc i tyle, a i tak nie mam większego wpływu na to, co będzie.
Użytkownik __ANIOLEK__ edytował ten post 15 listopad 2019 - 17:16
Zmniejszono wielkość cytatu i poprawiono błędy.
#80
Napisano 18 listopad 2019 - 17:03
Mogę chodzić tylko tak, jak umiem nie zmienię tego, jeśli pojawi się jakiś problem to poproszę o pomoc i tyle, a i tak nie mam większego wpływu na to, co będzie.
Czekam na jakiś znak W pomyślność nawet przez chwilę nie wątpię
"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/
"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych