Hejka powiem tak: na dzień dzisiejszy nieco pogorszyła mi się kwestia chodzenia (trudniej mi się podnosi nogi -dlatego omijam stare tramwaje w Poznaniu, bo wiem, że jak ktoś mi nie wciągnie lewej nogi to nie wejdę). Pomijam też taką sprawę jak nieco gorsza kondycja, teraz dojście na pocztę to wyprawa, kiedyś pikuś. Nie wiem, może to kwestia wieku, czy też nieco uszczuplonej rehabilitacji.
Jednak mimo to pracuję (zdalnie: asystent marketingu), uczę się (obecnie kończę marketing i zarządzanie, zaczęłam czeski). Utrzymuję mieszkanie, sama piorę ubrania, wieszam je, gotuję nieco sama, w bardziej skomplikowanych potrawach pomaga kumpela. Sprzątam samodzielnie, ale w kwestii schylania proszę Marlenę, bo tego mi nie wolno. Do wanny dostaję się z trudem, ale daję radę dzięki barierkom i siedzisku oraz sprytnym antypoślizgaczom W przyszłości zamierzam zmienić wannę na prysznic. Jak zelży upał, a nie będzie zimy planuję zwiększy zasięg spacerowy, żeby podreperować kondycję.
Co do kanapek, past, sałatek tego typu drobizagi robię wolniej, przez nasiloną spastykę i z wiekiem bonus jaki doszedł w postaci drżenia rąk, ale robię i to nie ukrywam z przyjemnością. Tak samo jak pieczenie ciasta, wolno, ale wychodzi mi. Nie lubię za to gotować, ale jeść trzeba Przy trudnościach staram się znaleźć jakiś patent ułatwiający, żeby sobie pomóc. Co do nalewania np.zupy to ponieważ nie przeniosę na stół nalanego talerza, to przeważnie niosę garnuszek do stołu i dopiero tam nalewam np rosół czy inną zupę. Staram się też znajdywać tricki ułatwiające życie ON i z nich skorzystać, ostatecznie proszę o pomoc kumpelę. Sprzątanie które nie moge wykonać czy ciężkie zakupy wtedy albo idziemy np.razem z wózkiem, albo ona załatwia całość. Oczywiście sprawa rozliczeń jest naszą prywatną sprawą Jakoś staram się działać aktywnie mimo MPD i całej reszty chorób. Choć wiadomo są dni kiedy miewam jak każdy wisielczy nastrój.