ula4o nie muszę Cię wyjątkowo znać, wystarczy, że czytam co napisałaś , a wcześniej sama mi napisałaś, że pogratulowała byś swoim znajomym, gdyby mieli dziecko dzięki in-vitro jednoczesnie pisząc, że in-vitro to niegodne poczecie dziecka bez miłości itd, więc napisałam jedynie to, co ty sama wczesniej napisałaś i porównałam z tym w jaki sposób gratulował JPII (ja widzę istotną róznicę), ty jak widze jej nie dostrzegasz nadal
Swoją drogą JPI powiedział nie mam prawa TEGO oceniać, więc również nie o ocenę człowieka mu chodziło
a co do zaangazowania, no to cóż, nie widzę żebym była bardziej zaangazowana niż ty - tyle, że moim zdaniem ja znam ten problem duzo bardziej niż ty, ja opieram się na własnych doświadczeniach, ty głownie na tym co inni w tej sprawie mają do powiedzenia i sa to ludzie którzy nie mają takich problemów i się nimi nie zajmują na codzień.
Ty upierasz się przy swoim zdaniu nie bardziej niż ja przy swoim. Różnica wg mnie jest taka, że ja nadal nie dostaję prostych odpowiedzi od Ciebie na proste pytania.
Co do naprotechnologi to wiesz powiem tak, słynna naprotechnologia to nic innego jak obserwacja, szukanie przyczyny niepłodności i próba zaradzenia jej. I jeśli porozmawiała byś z kimkolwiek, kto podchodził do IVF to zapewne dowiedziała byś się, że zanim doszło do IVF wyczerpał inne możliwości leczenia, które okazały się niestety nieskuteczne lub jego niepłodność związana jest z taką chorobą, gdzie brak jest najmniejszych szans na dziecko w sposób inny niż IFV.
Np jeśli tak zachwalasz ta naprotechnologię, to powiedz mi, jaką alternatywą jest ona dla choćby dla par, gdzie przyczyna niepłodności jest azoospermia ? (w takim wypadku jedyną możliwą drogą jest wykonanie biopsji i pobranie pojedyńczych plemników, jeśli takie się znajdą, bo to nie jest oczywiste, bezposrednio z jąder lub najądrzy) i zapłodnienie ich pobranymi komórkami kobiety. Naprotechnologia nic tu nie zdziała choćbyś się leczyła 100 lat. Podobnie w przypadku braku jajowodów u kobiety, takich przykładów mogła bym wiele podać i powiem tak, nikt nie decyduje się na in-vitro z marszu nie wykorzystawszy wcześniej innych mozliwości leczenia, niczym nie różniących się od tej słynnej naprotechnologi. Dopiero, gdy te metody zawiodą stosuje się in-vitro
"po pierwsze; mamy rozne spojrzenie na godnosc osoby ludzkiej i tu nie dojdziemy do porozumienia..."
no właśnie nie wiem, czy różne, bo jak proszę, żebyś zdefiniowała, co jest niegodnego w tym, ze życie ludzkie pocznie się na szkle w labolatorium a nie w macicy, to nie jesteś w stanie mi odpowiedzieć
czym wg ciebie jest ta godność, co przez to rozumiesz ?
"po drugie: zwyczajnie nie ma sensu, jestes tak emocjonalnie zaangazowana w in vitro,ze nie jestes zdolna przyjac niczego co jest poza "twoja prawda" w tej sprawie"
a że tak spytam - czy Ty jesteś zdolna przyjąć cokolwiek poza "twoją prawdą w tej sprawie" bo jakoś też nie zauważyłam
i dodam jeszcze tyle - IN-vitro nie jest dla wszystkich i nikt nie zmusza nikogo, by do niego podchodził, Ci co się na to decydują robią to z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie kazdy musi popierac in-vitro, i niech ci, którzy go nie popierają, poprostu z niego nigdy nie korzystają. Ich wola ale niech nie zabraniają innym a jeśli oceniają, to życzyła bym sobie poważnych argumentów, takich które można zbadać, udowodnić, a nie takich, które są nie do udowodnienia, mało tego - wg mnie są często zwykłym kłamstwem.