Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Dar Pana Boga - oczekiwanie i co dalej?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 sonia

sonia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 356 postów

Napisano 10 styczeń 2003 - 01:36

Dzieci z zespołem Downa rodzi się coraz więcej, znam wiele matek, którym początkowy okres po przyjściu na świat ich dziecka - jest jedynym ciągiem bólu, żalu i wszystkiego co najgorsze. Czy tak być musi? -z pewnością nie. najlepiej szybko doterzeć do szczerej informacji o zD, zrobić odpowiednie badania dziecku, dokonać wyboru metody rehabilitacji i zadbać o własną Psyche. Po co rozpacz? - inżynieria gentyczna nie radzi sobie z problemem tej wady, nie ma na to lekarstwa- czy warto więc zadręczać samą siebie.
Matki są pełne wstydu, niechęci do świata, pisz bardziej na priv - mało kiedy na forum - rozumiem i szanuję. Ale jeśli wszyscy będziemy milczeć i siedzieć w kuluarach monitora - skąd wezmą się beiżące informacje dla potrzebujących?
Tym, którym ciężko zrozumieć sytuację, w której się znaleźli - na dziś proponuję poniższy tekst. (dziękuję BM za nadesłanie go):

Pana Boga- O. Jan Brud OSPPE

"W domu Łukasza, Eweliny i Moniki odczuwało się wielkie napięcie. Dziś mama miała przyjechać ze szpitala z nowo narodzoną siostrzyczką.

Każde z rodzeństwa miało już dla niej wybrane imię, a radość ich sięgnęła zenitu, gdy tato przygotował dom z pokojem i łóżeczkiem dla najmłodszego mieszkańca. Wszyscy przekrzykiwali się nawzajem. -

Będzie nazywała się Patrycja - powiedziała Ewelina - jak moja najlepsza przyjaciółka. - Właśnie, że nie - odparła Monika - będzie miała na imię Gabrysia, jak moja pa ni z przedszkola. - Nie! - krzyknął Łukasz - będzie miała na imię Kamila, jak koleżanka, z którą pani posadziła mnie w ławce.
Ich sporom nie byłoby końca, ale właśnie wtedy do domu weszła mama. Na ręku miała małe zawiniątko. Tuliła je do piersi jak drogocenny skarb.

Była bardzo zadowolona i uśmiechnięta. Przywitała się z dziećmi i powiedziała, że zaraz pokaże im siostrzyczkę, na którą z takim utęsknieniem wszyscy czekali. Powoli odkrywała "małego skarba", jak nazwał ją tata. Była śliczna; miała błękitne oczy, delikatne rączki, jej usta były ciągle uśmiechnięte, a cała była tak ruchliwa, jakby ze starszym rodzeństwem chciała od razu pobiec do piaskownicy.

- Czy wybraliście imię dla swojej siostry? - zapytała mama. Tutaj znowu zaczęły się spory, przekrzykiwania wszystkich, które imię jest najlepsze i dlaczego. Rodzice przysłuchiwali się gromadzie radosnych dzieciaków.

Wymienili między sobą spojrzenia. Łukasz, najstarszy z nich, zauważył w tym spojrzeniu pewną inność. Nie potrafił jednak, choć był już drugoklasistą, wszystkiego sobie wytłumaczyć. - Kochane dzieci - powiedziała mama - wasza siostra będzie nieco inna niż wy wszyscy.
Lekarze powiedzieli, że ona nigdy nie będzie mówić i chodzić... Wszyscy stanęli jak wryci; nie znali ani jednej koleżanki czy kolegi, którzy nie biegaliby razem z nimi po łąkach, jeździli rowerem, robili babki w piaskownicy lub bawili się razem w chowanego. - Mamo, ja nie rozumiem, dlaczego tak ma być. My ją nauczymy wszystkiego: chodzić i mówić i.... W tym miejscu Łukasz już nie dokończył zdania. Popatrzył tylko na uśmiechniętą buzię i, mimo że nie chciało mu się śmiać, uśmiechnął się do niej.
Spór o imię rozstrzygnął tata, który zdjął ze ściany kalendarz i powiedział, że siostra sama przyniosła sobie imię na świat. Otóż urodziła się 8 września w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, dlatego będzie miała na imię Marysia.

Mijały dni, tygodnie, miesiące, lata. Każdy miał swoje sprawy, szkolne obowiązki, ale każde z rodzeństwa przybiegało, by choć na chwilę popatrzeć na swoją siostrę. Każdy, kto na nią spoglądał, nie mógł się nadziwić pięknym oczom i uśmiechowi, którym Marysia obdarzała każdego.
Bywało często i tak, że nie zawsze były dobre oceny w szkole, a i tata z mamą byli zmęczeni, ale kiedy widzieli błękitne oczy, przez które można było dostrzec niebo, i uśmiechniętą buzię Marysi, to każdy mimo trudu i zmęczenia uśmiechał się do niej serdecznie.

- Tato - powiedział pewnego razu Łukasz - Marysia jest dla nas wspaniałym darem Boga, danym nam na każdy dzień, byśmy umieli cieszyć się tym, co mamy, i jacy jesteśmy."
z priv korespondencji - z Netu - Edycja toruńska, nr 1 z 5-01-2003r

Rozpaczy nikt Wam nie skróci - musicie sami zmienić to w sobie- lub jak w powyższym tekście nauczyć się dostrzegać piękna "inności" w sobie lub w tym kogo ma się u boku.
Czas łagodzi wszystko - jak powiadają "czas jest najlepszym lekarstwem"
http://www.niedziela...51.xml&wyd=edto
  • 0
Dar Życia Pozdrawiam, Sonia


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych