Obiecałem że napiszę kilka słów o żołnierzach biorących udział w agresji na Ukrainę. Dopiero dziś miałem trochę czasu, aby to uczynić.
Zaznaczam, że nie dysponuję oficjalnymi danymi i statystykami (chyba nikt poza Rosją nie dysponuje). Opieram się na informacjach z rosyjsko i ukraińsko języcznej blogosfery, oraz z informacji publikowanych na kanałach Telegrama.
Po pierwsze, skąd pochodzi większość rosyjskich żołnierzy? Przede wszystkim z małych miasteczek, ze wsi, z przysłowiowego Muchosrańska (to w Rosji synonim prowincji, zadupia), lub też z monomiast. Mianem monomiasta, określa się miejscowość, którego cała ekonomia obraca się wokół jednego zakładu pracy. Większość mieszkańców pracuje w tym zakładzie, pozostali (handel, usługi), są uzależnieni od zakładu pośrednio.
Najlepszym przykładem takiego monomiasta, jest Rubcowsk w Kraju Ałtajskim. W mieście tym funkcjonowała fabryka traktorów (przeniesiona podczas IIWŚ z Charkowa), W pierwszych latach XXI wieku fabryka upadła, co oznaczało w praktyce, powolną agonię miasta. W Rubcowsku trudno o pracę, jeżeli już uda się jakąś znaleźć, jest ona z reguły nisko płatna. Jedno co trochę ratuje mieszkańców, to fakt, że miasto leży niedaleko od granicy z Kazachstanem, więc można trochę dorobić na drobnym przemycie.
W tej sytuacji, nie jest zaskoczeniem, że w danych z placówki rosyjskiej służby kurierskiej SDEK z placówki w Mozyrzu, do których udało się dotrzeć Bialoruskim blogerom, Rubcowsk, figuruje na pierwszym miejscu, pod względem łącznej wagi przesyłek ze zrabowanym mieniem, jakie wysyłali rosjanie do swych domów.
A miast podobnych do Rubcowska, w Rosji jest wiele. I nie wszystkie są położone niedaleko granicy, co pozwala mieszkańcom trochę dorobić. Dlatego służba w armii, jest dla mieszkańców takiej zabitej deskami prowincji, jedyną niemal szansą na wyrwanie się z nędzy. Dlatego, jeśli wierzyć rosyjskim blogerom, w dużych miastach, takich jak Sankt Petersburg, czy Moskwa, płaci się łapówki, żeby uniknąć poboru. Na prowincji jest odwrotnie, płaci się łapówki, żeby dostać się do armii.
Teraz coś o składzie etnicznym. Tutaj też nie dysponuję oficjalnymi statystykami, opieram się na danych publikowanych przez stronę Ukraińską. Jak zapewne wiecie, Ukraińcy publikują na bieżąco dane (i zdjęcia) zabitych lub wziętych do niewoli rosyjskich żołnierzy. Dane te, pozwoliły mi na stwierdzenie dwóch ciekawych faktów:
- W armii rosyjskiej, Rosjanie są mniejszością. Dominują ludzie innych narodowości niż rosyjska.
- Większość zabitych/wziętych do niewoli pochodzi ze wsi i małych miast. Mieszkańcy największych miast, praktycznie nie występują.
Poniżej kilka zdjęć z opisami, właśnie z danych publikowanych przez Ukraińców. To zdjęcia legitymacyjne, z dokumentów znalezionych przy zabitych żołnierzach, oraz zdjęcia zamieszczane przez rodziny zabitych w mediach społecznościowych (prezentowane są też zdjęcia zwłok, ale ze zrozumiałych względów, nie zamieszczę ich tutaj).
Kapitan artylerii Dżangar Bajtiszow, ze wsi Iki-Buruł. Zabity.
Tałgat Żumbakow. Nie podano informacji skąd pochodził. Zabity.
Ibret Rafikowicz. Dagestan. Zabity.
Aliułł Nagijew. Ze wsi Belidżi w Dagestanie. Zabity.
Muhammed Murtazajew. Oficjalnie figuruje jako zaginiony bez wieści. Służył na krążowniku "Moskwa".
Roman Tupicyn, z Buriatii. Zabity.
Są też i Rosjanie. Kapitan Siergiej Władymirowicz Afanasjew. Pochodził z Błagowieszczańska. Zabity.
Aleksiej Baranow. Brak danych co do miejsca z którego pochodził. Zabity.
Taką wyliczankę, można ciągnąć bez końca. Wniosek jest tylko jeden: w publikowanych danych zabitych rosyjskich żołnierzy, Rosjanie stanowią mniejszość.