O tym, że trolle, zwłaszcza te internetowe, wiadomo nie od dziś. Ich aktywność nasiliła się podczas wojny, którą Rosja wywołała na Ukrainie. Niestety, jad który sączą w "internetach", wylewa się także poza sieć.
Póki co prośba, do Was, ludki. Włączcie myślenie i to myślenie krytyczne. Niestety, media, w tym przede wszystkim internet, oduczył większość nas samodzielnego i krytycznego myślenia. Uznajemy za prawdę objawioną to, co przeczytamy w internecie, zobaczymy w telewizji, usłyszymy w radiu. Staliśmy się na tyle leniwy, że łykamy wszystko, co do nas dotrze, a śmiejemy się z Rosjan, że dali się omamić Putinowi. Czy my jesteśmy lepsi?
O tym przeczytacie tutaj i tutaj .
Przede wszystkim sprawdzajcie z jakich kont w mediach społecznościowych płyną newsy. Wystarczy kliknąć profil użytkownika: jeśli nie ma na nim zdjęcia profilowego, nie ma fotek z wakacji, imienin cioci i ogólnie jest mało aktywny, to bingo. Mamy trolla. Po drugie, jeśli o czymś przeczytamy to sprawdzajmy newsy w innych źródłach. Wystarczy zaznaczyć frazę i kliknąć "szukaj w google". Nie bądźmy leniwi i bezkrytyczni.
Liderem w wyłapywaniu "ruskich" trolli jest Finlandia, która postawiła na edukację już od przedszkola.
Ponadto reagujcie, gdy ktoś w miejscu publicznym (autobus, poczekalnia lekarska itp. gada farmazony, że wojna Ukraińcom się należała, bo to nie naród, w dodatku brudasy, złodzieje, w Polsce jeżdżą komunikacją miejską za darmo, mają dostęp do opieki medycznej i snuje pseudo historyczne farmazony o tym, że Krym był zawsze rosyjski (sic). Tak, bo to zajebiście uciekać z własnego domu, który jest bombardowany. Często w jednych majtkach.
Polakom niewiele trzeba by ich skłócić wewnętrznie. Nie dajmy się. Tak z przekory i na złość trollom.