Celowo nie zagłosowałam w ankiecie... bo moja odpowiedź jest skomplikowana.
Wśród osób niepełnosprawnych kręcę się (w Internecie) już dużo lat. I zauważyłam, że właściwie każda niepełnosprawność może być uważana za „tą gorszą” – to w jakimś sensie wyraz tego, jak czuje się dany człowiek.
Ludzie z ciężkimi, postępującymi niepełnosprawnościami fizycznymi mogą czuć się traktowani gorzej, bo w ich przypadku wsparcie jakie dostają jest byle jakie, a problem jest bardzo poważny: to żadna przyjemność wiedzieć, że Twoje własne ciało samo siebie „zjada” – dziś jeszcze możesz sam podnieść szklankę do ust, a niedługo nie będziesz mógł. O kant tyłka wtedy można potłuc historie o tym, że ktoś poszedł na studia, ma pracę, wszedł na Kilimandżaro, że "trzeba myśleć pozytywnie"...
Ludzie z „lekkimi” niepełnosprawnościami mogą czuć się odstawieni na boczny tor bo ich życie jest znacząco trudniejsze niż osób sprawnych, wśród których się zwykle znajdują, a w środowisku niepełnosprawnych uchodzą za tych którzy mają dobrze: "Ty narzekasz, bo o kulach chodzisz, a ja bym się z tobą zamienił." No i z jednej strony to prawda, a z drugiej strony cholera człowieka bierze, bo chromolić takie „dobrze”.
Ludzie z lekkim upośledzeniem umysłowym wiedzą, że są „inni”, a jednocześnie często otoczenie nie wie, jak do nich podchodzić – są więc zbyt sprawni, żeby nie rozumieć, a za mało sprawni żeby inni przyjęli ich bez wahania. Z tego co wiem czasem czują się z tym bardzo samotni.
Ludzie tak ciężko niepełnosprawni, że nawet niezdolni do napisania na forum internetowym mają w oczywisty sposób bardzo źle i prawie nikt by się z nimi nie zamienił... ale reszta świata mało o nich myśli, bo ich przecież nie widać.
I tak samo osoby z niepełnosprawnością psychiczną mogą czuć się odstawione na boczny tor – z tych specyficznych powodów, które wynikają z niepełnosprawności psychicznej, a o których Ty wiesz więcej niż ja.
Ogólnie problem polega na tym, że jak człowieka boli jego życie, to trudno mu poświęcać uwagę na zrozumienie innych. To tak, jakby jeden człowiek z niezatamowanym krwotokiem miał drugiemu krwawiącemu opatrunek zakładać. Czasem nawet znajdzie w sobie na to siłę... a potem jego też dopada myśl: „No dobrze, jak rozumiem innych – a oni mnie?!”
Stąd – wydaje mi się – ten pozorny paradoks że ludzie „poszukujący zrozumienia” go nie okazują: w pewnym sensie nie stać ich na to. Jeśli wielu ludzi w grupie w ten sposób „nie stać”, to dzieje się taka dziwna rzecz, że wszyscy chcą być zrozumiani, otoczeni troską i opieką... i jednocześnie trudno im zrobić to wobec innych. Bo otaczanie innych troską i zrozumieniem jak się samemu ma tego za mało jest bardzo, bardzo trudne. Dla wszystkich (w tym także pewnie dla Ciebie...).
Użytkownik Boginka edytował ten post 24 listopad 2021 - 19:41