Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Ku przestrodze dla tych co mają trochę grosza w skarpecie

Ekonomia Polityka Gospodarka Oszczędności Historia

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
10 odpowiedzi w tym temacie

#1 Slavco

Slavco

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 271 postów

Napisano 02 maj 2021 - 17:54

Znalezione w sieci ale z zaistniałą sytuacją gospodarczą i polityczną w Polsce od 6 lat warto ten temat mieć na uwadze szczególnie w nadchodzących latach.

 

 
"Chcesz być milionerem? To nic trudnego. Wystarczy zaufać władzy.
Już przecież to przerabialiśmy. Kiedyś takie banknoty każdy nosił w swoim portfelu.
W 1970 r. średnie wynagrodzenie wynosiło 2 235 zł. Byliśmy wtedy biedni. Chleb kosztował 2,50 zł.
W roku 1994 byliśmy już milionerami. Średnie wynagrodzenie wynosiło wtedy 5,3 mln zł.
Tylko dlaczego znów byliśmy biedni? Ponieważ chleb kosztował już 7,4 tys. zł.
Potem była denominacja i historia zaczęła się od początku.
Chleb kosztował już tylko 0,62 zł, ale nadal byliśmy biedni.
Dlaczego? Przecież ciężko pracowaliśmy.
Dlatego, że niewolnictwo nigdy nie zostało zniesione, ono przybrało tylko inną formę.
Dzisiaj jest najlepszy moment żeby to zrozumieć.
Ten post podzielę na dwie części. Jeśli ktoś próbując przebrnąć przez część I stwierdzi, że właśnie przepalają mu się zwoje w mózgu, niech od razu przejdzie do części II, zanim zrezygnuje z czytania całości.
 
Część I.
Rząd ogłosił, że w najbliższym czasie obdarzy polskie przedsiębiorstwa zawrotną kwotą 100 mld zł, w celu ratowania gospodarki.
Skąd rząd weźmie te pieniądze, skoro w budżecie ich nie ma?
Istnieją co najmniej trzy sposoby, żeby zdobyć pieniądze – można je zarobić, można je pożyczyć, albo można je ukraść.
Rząd postanowił pójść tą trzecią drogą.
W tym celu Polski Fundusz Rozwoju wyemituje obligacje na kwotę 100 mld zł., gwarantowane przez państwo. Obligacje te zostaną skupione przez banki komercyjne, od których następnie odkupi je Narodowy Bank Polski.
Czyli ostatecznym wierzycielem PFR zostanie NBP, a banki komercyjne poprzez przepływ pieniądza zainkasują gwarantowane zyski. Tak więc wszystko zostanie w rodzinie i właściwie nikt nikomu nie będzie nic winien, bo kasa będzie się zgadzać.
Co prawda w księgach rachunkowych PFR powstanie zobowiązanie, ale wobec swoich, więc później się to umorzy.
Dlaczego tworzy się takie kombinacje i po prostu rząd nie pożyczy pieniędzy od NBP?
Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy to art. 220 ust. 2 Konstytucji RP, który zabrania przewidywania w ustawie budżetowej pokrywania deficytu budżetowego poprzez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa.
Drugim powodem jest próba ukrycia rzeczywistego długu publicznego.
Ponieważ faktycznie pieniądze do przedsiębiorców popłyną z PFR a nie z budżetu. Wcześniej zostaną wykreowane przez banki komercyjne.
Po co się tak kombinuje? Po to, żeby premier Morawiecki nadal mógł się chwalić zrównoważonym budżetem pomimo kryzysu, co będzie fikcją, ale w kwitach wszystko będzie się zgadzać.
Odbywa się tutaj właśnie kreatywna księgowość na najwyższym poziomie. Czyli wszyscy kłamią zgodnie z prawem.
Gdzie tutaj jest kradzież, o której pisałem na początku, skoro wszystko jest zgodne z prawem?
O tym właśnie będzie część II.
 
Część II.
Jeśli zrozumiałeś część I to znaczy, że należysz do 1% społeczeństwa i jesteś ekonomistą, albo przynajmniej pasjonatem ekonomii.
Jeśli nie zrozumiałeś tego o czym jest część I, to znaczy że należysz do 99% społeczeństwa i jesteś zupełnie normalnym obywatelem, bo nie każdy musi mieć doktorat z ekonomii albo być głównym księgowym.
Żadnej władzy nie zależy na tym żeby obywatele rozumieli jej działalność finansową, ponieważ następnego dnia wszyscy by wyszli na ulice. Dlatego w szkołach nie uczy się podstaw ekonomii.
W szkołach wychowuje się posłusznych obywateli.
Właśnie dlatego tak bardzo się to wszystko komplikuje, żebyś niczego z tego nie zrozumiał i wtedy przyjmiesz bezkrytycznie wszystko co ci wmówi władza.
Żeby pojąć co się obecnie dzieje w tym kraju, trzeba zrozumieć na czym polega funkcja pieniądza na przykładzie chłopa i krowy.
Jeśli chłop wykonał ciężką pracę, to za tę pracę mógł dostać krowę. Krowę mógł doić i mleko zamieniać na inne dobra.
Trudno jednak zamienić krowę na większą ilość mniej wartościowych dóbr, więc ludzie wymyślili pieniądze.
Za wykonaną pracę mógł więc chłop dostać pieniądze, za które mógł kupić albo krowę, albo mleko, albo inne dobra.
Krowę trudno jest podrobić ale pieniądze znacznie łatwiej. Tak więc kiedy pojawiły się pieniądze, pojawili się też ich fałszerze.
Dotychczas, żeby posiadać określone dobra, trzeba było wykonać określoną pracę. Kiedy fałszerze zaczęli podrabiać pieniądze, mogli na tym samym rynku nabywać różne dobra nie wykonując żadnej pracy. Wystarczyło, że mieli fałszywe pieniądze.
Kogoś takiego nazywamy dzisiaj pasożytem.
Czyli, jeśli ktoś się bogacił nie wykonując żadnej pracy, to oznaczało, że inni uczestnicy rynku musieli jeszcze ciężej pracować, żeby utrzymać fałszerzy pieniędzy, czyli pasożytów.
Jeśli fałszywych pieniędzy jest coraz więcej, to zaczynają wypierać pieniądze prawdziwe. To z kolei oznacza, że ludzie uczciwie pracujący muszą pracować coraz ciężej, ponieważ mają na utrzymaniu coraz większą liczbę pasożytów. Dlatego, że większość dóbr, które powstają dzięki ich pracy trafia do oszustów, natomiast im pozostaje tylko niewielka część.
Pieniądz fałszywy miesza się na rynku z pieniądzem realnym i dlatego w pewnym momencie nie można ich odróżnić i wszyscy są przekonani, że wszystkie są prawdziwe.
Jak to się ma do obecnej sytuacji w Polsce?
Polski Fundusz Rozwoju jest spółką akcyjną, której właścicielem jest skarb państwa, ale nie jest jednostką budżetową, czyli jej długi nie obciążają budżetu państwa.
PFN emituje obligacje wartości 100 mld zł, chociaż nie posiada majątku wartości 100 mld zł.
Jeśli więc te obligacje sprzeda bankom, to znaczy że pieniądze, które otrzyma od banków są „pustymi” pieniędzmi, ponieważ nie stoi za nimi żadna realna wartość, żadna praca ani żaden realny majątek, który jest efektem wykonanej pracy.
Nazywając rzecz po imieniu są to fałszywe pieniądze, które trafią na polski rynek. Ponieważ nikt tych pieniędzy nie zarobił.
Jeśli więc otrzymasz wypłatę, to część z tych pieniędzy będzie fałszywa.
Na przykład - jeśli na rynek trafia 20% fałszywych pieniędzy w stosunku do ilości, która jest w obiegu, to z 5 000 zł. wynagrodzenia, które otrzymasz, 1000 zł, będzie fałszywe.
Czyli za kwotę 5 000 zł. będziesz mógł nabyć dobra, za które dotychczas płaciłeś tylko 4 000 zł.
To zjawisko nazywa się inflacją.
Czyli jeśli ty podrobisz pieniądze, to będzie to fałszerstwo. Jeśli rząd sfałszuje pieniądze, nazywa się to inflacją.
Jedno i drugie jest jednak tym samym.
Większość ludzi się temu nie dziwi uznając, że takie są prawa ekonomii, której jednak nie znają.
Problem w tym, że rynek potrzebuje czasu, żeby uruchomić mechanizmy inflacyjne. To może potrwać kilka miesięcy albo dłużej. Kiedy zaczniesz zauważać, że potrzebujesz więcej pieniędzy, żeby żyć na poprzednim poziomie, twój umysł już wtedy nie będzie kojarzył skutku z przyczyną.
Wtedy pobiegniesz do pracodawcy po podwyżkę i będziesz się cieszył, że jesteś bogatszy gdy w rzeczywistości jest to tylko złudzenie, gdyż tak naprawdę, to tylko powróciłeś do poziomu materialnego, w którym już kiedyś byłeś.
Taka finansowa fatamorgana.
Weź kalkulator i policz. Kalkulator nie kłamie. Umysł tak.
Nie należy winić za to pracodawcy, bo to nie on sfałszował pieniądze. On również padł ofiarą oszusta.
To jest przestępstwo doskonałe, kiedy kradnie się dając.
Takiej historii nikt nie przeczyta nawet w najlepszej powieści kryminalnej..
Co się dzieje dzisiaj? Dzisiaj niewolnicy biją pokłony swojemu panu, który rzuca im pieniądze, nie zdając sobie sprawy, że w rzeczywistości on ich w ten sposób okrada.
Co się stało z waszymi pieniędzmi? Wczoraj przecież jeszcze były. Dzisiaj zostaliście bez pieniędzy i bez możliwości ich zarabiania. Nikt się temu nie dziwi?
Ktoś wam zabrał realne pieniądza a w zamian dostaniecie fałszywe. Rachunek będzie się zgadzał a wy nadal niczego nie będziecie rozumieć.
To się właśnie teraz odbywa.
Niemcy w ciągu dwóch dni wypłacili pieniądze przedsiębiorcom.
Dlatego, że je mieli. Realne pieniądze, które gromadzili w czasie koniunktury jako rezerwę na trudne czasy. To były pieniądze tych, którzy je otrzymali, ponieważ to oni je zarabiali i płacili podatki. To są prawdziwe pieniądze, które są efektem ich pracy.
Dlaczego nasz rząd tego nie zrobił? Bo musi je dopiero podrobić a to zajmuje trochę czasu.
Niemcy nie będą mieć inflacji, ponieważ ich pieniądze są prawdziwe.
Nasze dopiero się produkują, bo te które zarobiliśmy zostały przejedzone i przehulane.
Nikt nie pyta co rząd zrobił z pieniędzmi, które zabierał jako podatki?
Niedługo Morawiecki znów wyjdzie na mównicę i powie, że wszyscy będą musieli ponieść ciężar tego kryzysu. To znaczy, WY wszyscy. Nie ONI wszyscy. Wmówi wam, że niedługo potem będziecie milionerami. Będzie miał rację. Zapomni tylko dodać, że będziecie jeszcze bardziej biedni.
Kto jest złodziejem?
Wystarczy sprawdzić, kto się będzie bogacił wtedy, kiedy inni będą biednieć.
Zajrzyjcie do majątków banksterów, polityków i ich rodzin i innych cwaniaków w nimi powiązanych.
Może wtedy ktoś zrozumie, że milioner nigdy nie będzie dbał o majątek biedaka, bo gdyby tak było, to by się z nim podzielił i wtedy nie byłby już milionerem.
Znów bogaci będą tanio kupować działki i inne nieruchomości, które będą im sprzedawać biedni. Następnie za 10 lat biedni odkupią je od bogatych po znacznie wyższych cenach i historia się powtórzy. Wtedy zacznie się kolejny kryzys."
Ryszard Tutko

Użytkownik marder edytował ten post 02 maj 2021 - 20:51
Powiększyłem trochę czcionkę.

  • 4

#2 marder

marder

    evil admin

  • Administrator
  • 3573 postów
  • Skąd:/home/marder

Napisano 02 maj 2021 - 20:57

Sławku, niestety wielu zwolenników partii rządzącej, ma poważny problem z operowaniem liczbami większymi od 500... Także pojęcia takie jak "inflacja" czy "represja finansowa" są im obce. :blink:


  • 3

Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym. 

 

Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.


#3 kaska_zaborze

kaska_zaborze

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1412 postów
  • Skąd:z wnętrza.

Napisano 03 maj 2021 - 10:47

Najbardziej spodobał mi się fragment o długu publicznym i braku ekonomii w szkołach.


Użytkownik kaska_zaborze edytował ten post 04 maj 2021 - 09:50

  • 0
Wciąż ma się mało lat a już się tyle przeżyło.Powoli dogasa blask tych co już nie wrócą dni.
Piotr Bukartyk.

#4 __ANIOLEK__

__ANIOLEK__

    Orator

  • Super Moderator
  • 6287 postów
  • Skąd:home

Napisano 03 maj 2021 - 11:10

Mamy ciąg dalszy. Pierwsze zdania potwierdzają Wasze słowa:

Ponieważ po moim ostatnim poście dotyczącym inflacji pojawiły się głosy, że przecież obecna władza rekompensuje inflację, czego poprzednia nie robiła, uznałem, że trzeba jeszcze temat pociągnąć zanim zupełnie ręce mi opadną.

Jak to się dzieje, że w szkołach uczy się tego jak jest zbudowany pantofelek, czy tego kiedy odbyła się Bitwa Pod Grunwaldem, z której to wiedzy prawdopodobnie większość nigdy nie skorzysta przez całe życie, a nie uczy się tego czym jest inflacja, czym jest budżet państwa itp.?

Jak to się dzieje, że ludzie kończą szkoły z bezużyteczną wiedzą, z której nigdy nie skorzystają a nie wiedzą jak funkcjonuje pieniądz, którego używają na co dzień?

Jaką szkołę trzeba skończyć, żeby rozumieć czym jest inflacja?

Czy potrzebny jest doktorat z ekonomii, żeby zrozumieć, że rząd nie ma własnych pieniędzy?

Człowiek po ukończeniu szkoły podstawowej powinien mieć tę wiedzę w małym palcu, ponieważ dotyczy to bezpośrednio jego codziennego życia.

Nie chwalmy się więc, że jesteśmy wykształceni tylko dlatego, że potrafimy czytać i pisać.

 

Niestety, znaczna część jest tak głupia jak małorolny chłop pańszczyźniany i dlatego w taki sam sposób jest wykorzystywana.

Co dzień robimy zakupy w sklepie i co dzień używamy do tego pieniędzy i większość nie potrafi zrozumieć dlaczego codziennie płaci więcej.

Dlatego, że nie rozumieją funkcji pieniądza, bo nie rozumieją, że istnieje coś takiego jak funkcja pieniądza.

Na wstępie postaram się w skrócie wyjaśnić co to jest budżet państwa, deficyt, nadwyżka budżetowa i dlaczego wszyscy powinniśmy się obawiać bezrobocia, mimo że mamy pracę.

Lekcja ekonomii dla przedszkolaków – budżet państwa to jest taka kupka pieniędzy, z której państwo płaci emerytury, wynagrodzenia sfery budżetowej (urzędników, policjantów, strażaków, żołnierzy, lekarzy itp.), na utrzymanie służby zdrowia, obronności, wymiaru sprawiedliwości i wszystkich segmentów, których utrzymanie leży w gestii państwa.

Mam nadzieję, że wszyscy zrozumieli.

Skąd się biorą pieniądze w budżecie państwa?
Od razu wyjaśniam przedszkolakom, że nie z kieszeni Morawieckiego, Dudy, ani Kaczyńskiego.
Szanowne przedszkolaki – to, że oni mówią, że coś dostaliście od nich, nie należy brać dosłownie, jak dorośniecie, to zrozumiecie.

Pieniądze w budżecie państwa biorą się z waszych kieszeni i jeśli już ktoś komu daje, to właśnie wy dajecie Morawieckiemu, Dudzie i Kaczyńskiemu, ponieważ to oni są na waszym utrzymaniu, a nie wy na ich łasce.

Ponieważ pieniądze do budżetu państwa płyną z waszych podatków, które wam pobiera pracodawca, ze składek ZUS, które pracodawca wam potrąca z wynagrodzenia, z podatku VAT, który płacicie przy każdym zakupach, z akcyzy którą płacicie między innymi za paliwo, czy alkohol, z podatku od nieruchomości, podatku od czynności cywilno-prawnych, z opłat skarbowych, sądowych, czy z kilkunastu innych podatków, mandatów karnych i wielu innych danin, które mógłbym jeszcze wiele wymieniać.

Uznaję, że to również jest jasne, więc jeśli jeszcze raz ktoś powie, że coś dostał od rządu, to nie ręczę za siebie.

Czym jest deficyt budżetowy?
Rząd (państwo) pod koniec roku planuje wydatki na rok przyszły. To są wydatki, które wyżej wymieniłem, czyli wszystkie koszty utrzymania struktur państwa.

Czyli państwo wie ile musi wydać w przyszłym roku, więc zaczyna liczyć ile pieniędzy może zebrać w tym okresie z podatków i innych danin, (Zapewniam, że Morawiecki z własnej kieszeni niczego tutaj nie dokłada).

Tutaj bardzo ważna informacja – budżet, czyli planowane wydatki i przychody są wartościami szacunkowymi.

Czyli nigdy dokładnie nie wiadomo jakie będą koszty i jakie będą wpływy do budżetu, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć co się wydarzy w przyszłym roku.

O ile stosunkowo łatwo jest obliczyć wydatki, o tyle trudniej jest ustalić z całą pewnością jakie będą przychody i czy one wystarczą na pokrycie wydatków.

Jeśli zaplanowane wydatki są większe niż planowane przychody, to wtedy rząd musi zaciągnąć kredyt na ich pokrycie. To się nazywa deficytem budżetowym.

Oznacza to, że wydajemy więcej, niż zarabiamy i w kolejnych latach będziemy musieli ten kredyt spłacać wraz z odsetkami. Politycy to nazywają – obsługa długu publicznego.

Kiedy mamy do czynienia z nadwyżką budżetową?

Wtedy, kiedy wpływy do budżetu są wyższe niż te zaplanowane.

To jest tylko ciekawostka i nie zawracajcie sobie tym głowy, ponieważ ostatni raz Polska miała nadwyżkę budżetową przed II Wojną Światową, więc na razie nam to nie grozi.

Morawiecki czasem chwali się nadwyżką budżetową. Odpowiem krótko – kłamie, bo wie, że jesteście w przedszkolu ekonomicznym i tego nie rozmiecie.

Czyli w skrócie:
- deficyt budżetowy = kredyt,
- obsługa długu publicznego = spłata kredytu wraz z odsetkami.

Dlaczego tego nie nazywa się po ludzku, tak żeby wszyscy zrozumieli?

Właśnie dlatego, żebyście nie zrozumieli i żeby wam się mózgi lasowały od tych określeń, po to, żeby was odrzucało od chęci jego zrozumienia.

Czy jasno wyjaśniłem, że RZĄD NIE MA WŁASNYCH PIENIĘDZY?

 

Jeśli ich nie ma, to nie może wam ich dać.

Skąd się więc biorą pieniądze na 500+ i 13 emeryturę?
To są wasze pieniądze, które rząd wam wcześniej zabrał i teraz rozdaje tylko wybranym po to, żeby was skłócić.

Co się dzieje, kiedy wszyscy ludzie w kraju pracują?
Wtedy więcej ludzi bierze udział w wytwarzaniu dóbr i tym samym na rynku pojawia się ich więcej.

Jeśli jest ich więcej, to stają się tańsze, więc możemy ich nabyć więcej za te same pieniądze.
Ponadto, jeśli wszyscy ludzie pracują, to wszyscy mają pieniądze, a tym samym napędza się gospodarka, ponieważ więcej pieniądza krąży na rynku i tym samym producenci dóbr zarabiają więcej.

To oznacza, że więcej pieniądza wpływa do budżetu państwa z tytułu podatków, ponieważ kiedy bogacą się producenci, to płacą wyższe podatki i wypłacają większe wynagrodzenia pracownikom, którzy poza tym, że więcej mogą wydać, to również płacą większe podatki do budżetu.

Wszyscy się bogacą.

Dlaczego powinniśmy obawiać się bezrobocia i dlaczego powinniśmy zabiegać o to, żeby jak najwięcej ludzi wykonywało pracę?
Jeśli ludzie tracą pracę, to tracą możliwość zarobkowania. Obniża się ich stopa życiowa.

Ktoś może powiedzieć, że to nie jest mój problem, bo ja mam pracę.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że człowiek traci pracę, ale nie umiera z głodu.

Przez pewien czas otrzymuje zasiłek dla bezrobotnych, który wypłaca państwo, czyli ty, tylko tego nie rozumiesz, a kiedy traci prawo do zasiłku, to przecież normalnie funkcjonuje w społeczeństwie.
To oznacza, że ktoś go musi utrzymywać. Najczęściej jest to najbliższa rodzina i częściowo państwo, czyli ty.
W skrócie – wszyscy utrzymujemy ludzi, którzy nie wykonują w tym czasie pracy.

Jeśli rodzina dotychczas miała określony budżet, z którego musiała się utrzymać określona liczba członków rodziny, to w sytuacji kiedy jedna osoba z tej rodziny traci pracę, oznacza, że tę samą liczbę osób trzeba utrzymać za mniejszą kwotę.

Mówiąc prosto – rodzina ubożeje.

Tym samym, ta sama rodzina wydaje mniej na zakup różnego rodzaju dóbr.

To z kolei powoduje gwałtowne nakręcenie kolejnej fali bezrobocia, ponieważ brak zapotrzebowania na dobra powoduje, że potrzeba mniej ludzi to ich wytwarzania.

Kolejne osoby więc tracą pracę i zaczyna się efekt kuli śniegowej, która zatrzymuje się dopiero wtedy, kiedy wszyscy będą już na tyle biedni, że producenci nie będą już w stanie bardziej obniżać cen a nabywców wreszcie będzie stać na ich zakup.

Od tego momentu dopiero zaczyna się wzrost gospodarczy.

Celowo piszę tutaj „ żeby jak najwięcej ludzi wykonywało pracę”, a nie „żeby jak najmniej było bezrobotnych”.

Bo sytuacja, kiedy nie ma bezrobocia a ludzie nie pracują, to wtedy są również na waszym utrzymaniu.

Jeśli ktoś twierdzi, że to nie jest jego sprawa, że państwo obdarowuje ludzi tak hojnie, że nie chce im się pracować, to znaczy, że nie rozumie tego, że właśnie dlatego on płaci wyższe ceny w sklepach.

Bo tego rodzaju rozdawnictwo powoduje, że państwo musi na to ściągać pieniądze z rynku w różny sposób, a wolny rynek sobie w ten sposób to rekompensuje, czyli sięga do twojej kieszeni.
Bo ktoś tych ludzi musi utrzymywać wtedy, kiedy oni nie pracują i dla ułatwienia zrozumienia dodam, że nie jest to wujek z Ameryki.
Co ma z tym wspólnego inflacja? To jest właśnie inflacja.
W skrócie mogę powiedzieć, że państwo w ten sposób ściąga z was pieniądze.

Dlaczego to robi? Bo w budżecie ich dramatycznie brakuje, ponieważ władza je bezmyślnie wydała.

Jak to ma się do tego co niedawno mówił Morawiecki i prezes NBP, że mają nieprzebrane ilości gotówki?
Nie zabiera się pieniędzy z rynku, kiedy jest ich nadmiar. Zabiera się wtedy, kiedy ich brakuje.
Nie można jednocześnie mówić, że jesteśmy bogatym krajem i wprowadzać od nowego roku 10 nowych podatków.
Krótko mówiąc – kłamią.

Dlaczego kłamią? Dlatego, że mogą sobie na to pozwolić, ponieważ wiedzą, że w te kłamstwa uwierzycie.

Dlaczego w nie wierzycie? Bo nie rozumiecie jak to działa. Bo nie macie innych źródeł informacji.

W tym kraju liczba kłamców jest wprost proporcjonalna do liczby tych, którzy w te kłamstwa wierzą.

15 kwietnia minął dokładnie rok, kiedy napisałem tekst,w którym wyjaśniałem mechanizm inflacji i to w jaki sposób państwo fałszuje pieniądze.
Dokładnie 15 kwietnia 2020 r. napisałem tekst, który można znaleźć tutaj - https://www.facebook...163130527044570
Jeśli ktoś chce, to może go przeczytać. Na szczęście czytać w naszych szkołach jeszcze uczą.
Ten tekst miał 6 700 udostępnień i i 754 komentarze.

Nawet jeśli ktoś go już czytał, to myślę, że warto jeszcze raz do niego zajrzeć, bo jest to przepowiednia sprzed roku tego, co mamy teraz.

Zacytuję tylko dwa fragmenty:
„Niemcy nie będą mieć inflacji, ponieważ ich pieniądze są prawdziwe.
Nasze dopiero się produkują, bo te które zarobiliśmy zostały przejedzone i przehulane.”

To pisałem rok temu. Sprawdźmy dzisiejsze statystyki według EUROSTAT:
- Niemcy – inflacja 2%,
- Polska – inflacja 4,4%,

Drugi fragment:
„Kto jest złodziejem?
Wystarczy sprawdzić, kto się będzie bogacił wtedy, kiedy inni będą biednieć.
Zajrzyjcie do majątków banksterów, polityków i ich rodzin i innych cwaniaków z nimi powiązanych..”

„Znów bogaci będą tanio kupować działki i inne nieruchomości, które będą im sprzedawać biedni.”
Wtedy jeszcze nie wiedziałem o Obajtku, ale przewidziałem, że tacy istnieją i właśnie nas okradają.

Miłej lektury!

Źródło: FB - Ryszard Tutko.

 


Użytkownik kuba edytował ten post 03 maj 2021 - 13:00
Zmniejszono odstępy

  • 2

"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/

 

"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".

 

 


#5 Slavco

Slavco

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 271 postów

Napisano 03 maj 2021 - 14:00

niestety wielu zwolenników partii rządzącej, ma poważny problem z operowaniem liczbami większymi od 500... Także pojęcia takie jak "inflacja" czy "represja finansowa" są im obce

Dlatego postanowiłem podzielić się wiedzą w środowisku którego jestem częścią mając na uwadze fakt że to właśnie ci którzy dostali 13+, 14+ czy 500+ czyli emeryci i renciści najbardziej odczują zbliżające się zmiany.

Temat jest tak rozległy że nie da się tego opisać w jednym poście więc od czasu do czasu, jeśli nie zabraknie mi motywacji, postaram się wrzucić coś do lektury. Z góry zaznaczam że do szkoły języka polskiego miałem pod górkę więc teksty będą dość surowe.

Na tę chwilę odniosę się do fragmentu opracowania Ryszarda Tutko a w przyszłości myślę o wrzutkach na następujące tematy:

  • Inflacja bazowa a rzeczywista – czyli dlaczego rządy zaniżają inflację.

  • Oszczędzanie w czasach rządów PO-PSL vs PiS vs lata transformacji 90` – czyli jak statystyczny Kowalski musiał się napracować kiedyś a dziś aby inflacja nie zjadła jego oszczędności i co się stało z majątkami naszych dziadków i rodziców.

  • Dlaczego rząd ani myślał wprowadzać stanu nadzwyczajnego i dlaczego jest mu nie po drodze z odpowiednim dobieraniem środków zapobiegania pandemii poprzez zamrożenie gospodarki. Co będzie po pandemii?

  • Wolne media, edukacja a finanse.

  • Kursy krypto walut, złota, nieruchomości. Co to są opcje i kontrakty terminowe i dlaczego doprowadzą do kryzysu.

Wracając do Ryszarda Tutki… Nie ma się tu generalnie do czego doczepić ponieważ tekst ogólnie miał tłumaczyć w sposób uproszczony coś co z miłą chęcią chciałbym się dowiedzieć w szkole podstawowej. O zgrozo co to będzie gdy do szkół i na matury wprowadzą biblioznawstwo zamiast matematyki. Ale mała korekta dotycząca nadwyżki budżetowej, której ponoć nie było od czasów drugiej wojny światowej. No więc nie dałem w to wiary i częściowo słusznie bo takowa była w czasie transformacji w 1990 roku za czasów Mazowieckiego i wynosiła ponoć 1zł :) Warto tutaj wspomnieć o dwóch innych budżetach za czasów Buzka i Tuska które w relacji do PKB w 1997 i 2009 roku również wyglądały przyzwoicie. http://cf.datawrapper.de/HbXtc/2/ No ale oczywiście w każdym tym przypadku warto popatrzyć co stało za takimi dobrymi wynikami i co się stało później (transformacja, bańka Hi-Tech, bańka na nieruchomościach) i uświadomić sobie jak trudno jest utrzymać politykę monetarną w ryzach.


Użytkownik Slavco edytował ten post 03 maj 2021 - 14:03

  • 0

#6 Boginka

Boginka

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 375 postów
  • Skąd:Warszawa

Napisano 03 maj 2021 - 14:48

Zawsze w takich meta-dyskusjach (czy to o ZUS i demografii, czy np. tutaj o nadciągającej inflacji) zastanawia mnie jaki jest wniosek praktyczny. Żeby było jasne: nie przeszkadza mi to, że go nie ma (bo dyskutować można jak kto chce), ale często odczuwam niedosyt takich wniosków. :)

 

1) W najostrzejszym wariancie, jaki widziałam, są tacy, co mówią że każdy rząd należy rozgonić na cztery wiatry, bo żaden nie ma dziś własnych pieniędzy, więc wszystkie ostatecznie kradną (pieniądze z podatków zaoszczędzone przez rząd są w tej wersji także formą kradzieży, a więc np. rząd niemiecki też byłby uznany za złodzieja, tylko mniej nieudolnego). Rozmawiałam już w życiu z ludźmi, którzy np. nie życzą sobie istnienia usług opiekuńczych państwa w ogólne i państwo, jeśli już jest konieczne, chcieliby ograniczyć wyłącznie do armii i dbania o podstawową infrastrukturę, a wszystko inne zostawić rynkowi. Zgaduję jednak, że na tym forum byłoby to raczej mało popularne stanowisko.

 

2) Drugi możliwy wniosek jest taki, że moglibyśmy mieć lepszy rząd - zgadzamy się na współczesne państwo biurokratyczno-opiekuńcze, ale pod warunkiem że lepiej rządzone. Tyle, że to wymaga rozmowy o tym, kto konkretnie byłby lepszy. Nie wystarczy „byle nie PiS”, bo jest możliwe że „nie PiS” w konkretnym wydaniu składał się będzie akurat z ludzi równie skłonnych do np. kreatywnej księgowości. Problem wszelako polega na tym, że jak zaczynam pytać ludzi, którzy politycy są ich zdaniem dobrzy, to zwykle dochodzimy do tego, że żadni jednak dobrzy nie są albo są „dobrzy ale nieobieralni” (czyli też niedobrzy, tylko mają inny deficyt) i zawsze będzie źle.

 

(Rzadka wersja ekstremalna tej dyskusji kończy się wnioskiem, że winna jest demokracja, należałoby ją znieść, a wprowadzić oświecony absolutyzm, przy czym „oświecony” to on będzie, jeśli będzie odpowiadał dokładnie preferencjom politycznym mojego rozmówcy, bo jak nie to on jest przeciw tyranii).

 

3) Trzeci wariant opiera się na rozmowie o indywidualnych środkach zaradczych (np. w co inwestować na wypadek upadku demograficznego / jak chronić się przed inflacją), przy czym oczywistą wadą tego wariantu rozmowy jest to, że model indywidualny z definicji opiera się na przewadze informacyjnej. I tak np. jeśli ktoś uważa, że zabezpieczy go inwestycja w mieszkanie na wynajem, to on jednak nie chciałby żeby mieszkania w celach inwestycyjnych kupiła nagle cała chmara Polaków, bo wtedy będzie nadwyżka podaży nad realnym popytem i inwestycja się nie uda.


  • 2

boginka (rzecz. mit.) – duch opiekuńczy lub wiedźma; jakże to ludzkie. :)


#7 kuba

kuba

    Narrator

  • Super Moderator
  • 1787 postów

Napisano 03 maj 2021 - 21:43

Zawsze w takich meta-dyskusjach (czy to o ZUS i demografii, czy np. tutaj o nadciągającej inflacji) zastanawia mnie jaki jest wniosek praktyczny. Żeby było jasne: nie przeszkadza mi to, że go nie ma (bo dyskutować można jak kto chce), ale często odczuwam niedosyt takich wniosków. :)


Dla mnie sens takiej dyskusji i takich tekstów jest jeden - by poszerzać wiedzę i uważać na demagogicznych, populistycznych polityków niezależnie czy z prawej czy z lewej strony. Oczywiście, to mnie nie uchroni przed głupimi rządami, bo nie tylko ja głosuję, ale przynajmniej będę miał tę satysfakcję, że oddałem głos w poczuciu, iż nie dałem się za mocno zmanipulować. Inna sprawa czy będę miał na kogo głosować, bo jakość osób pchających się do tego by być moim przedstawicielem w parlamencie pozostawia wiele do życzenia...


  • 2

Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom, a większość z nich jest w Polsce...   Piotr Bałtroczyk.

Dlaczego Państwo ma nas w nosie i vice versa? :dodgy:


#8 Monia74

Monia74

    Narrator

  • Moderator
  • 1457 postów

Napisano 04 maj 2021 - 10:10

Dla mnie sens takiej dyskusji i takich tekstów jest jeden - by poszerzać wiedzę

Tu się z Tobą zgodzę, Kubo. Uważam się za w miarę ogarniętą kobietę, ale niestety mam straszne braki, jeśli chodzi o wiedzę ekonomiczną. W szkołach jej nie uczą i nie sądzę, by to się zmieniło. Politykom, bez względu na to, jaką opcję reprezentują, nie zależy na tym, by Polacy posiadali choć podstawową wiedzę ekonomiczną. Marzeniem, byłoby wprowadzenie wiedzy ekonomicznej do szkół. Za moich czasów było SKO (Szkolna Kasa Oszczędności) i ona, gdyby nadal funkcjonowała (a może nadal funkcjonuje?) mogłaby być dobrym punktem wyjścia do nauki "o pieniądzach". Jednak, jak już napisałam, nie sądzę, by tak się stało, gdyż z punktu widzenia polityków im głupszy naród, tym łatwiej się nim rządzi i wciska propagandę.


  • 2

#9 kaska_zaborze

kaska_zaborze

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1412 postów
  • Skąd:z wnętrza.

Napisano 04 maj 2021 - 13:03

Bogini brawo za "oświecony" absolutyzm. Masz rację, on nigdy nie będzie oświecony i ku mojemu lękowi zostanie tylko absolutyzm.


  • 0
Wciąż ma się mało lat a już się tyle przeżyło.Powoli dogasa blask tych co już nie wrócą dni.
Piotr Bukartyk.

#10 Boginka

Boginka

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 375 postów
  • Skąd:Warszawa

Napisano 04 maj 2021 - 13:17

Co do ekonomii w szkołach – stara już jestem z punktu widzenia edukacji i przebieg miałam nietypowy, ale ja nie musiałam mieć lekcji z ekonomii, żeby wiedzieć co to jest inflacja. Wystarczyło uważać na historii (tej samej, na której nam mówili kiedy był Grunwald). Były też zajęcia z przedsiębiorczości (które wspominam nijako, bo nauczycielka do tego była o ile dobrze pamiętam właśnie „nijaka”) oraz części WOS, które teoretycznie uczyły np. o strukturze pobierania i wydawania podatków w III RP. To ostatnie pamiętam tylko dlatego, że potem już jako osoba dorosła czytałam o tym sama i przypomniało mi się, że „miałam to przecież w szkole”, tyle że nic wtedy w głowie nie zostało.

 

Problem polega na tym, że w szkole człowiek się nie tyle uczy, co „jest wystawiany na kontakt” – jeśli coś go zainteresuje albo ma do tego talent, to chwyci. A jak nie, to „zakuć, zdać, zapomnieć”. W tym sensie oczywiście może wprowadzenie ekonomii do szkół nie jako składowej historii / WOS / przedsiębiorczości powodowałoby zainteresowanie tych, których to pociąga. Ale że nagle wszystkie piętnastolatki naprawdę będą się interesowały co to jest choćby deficyt budżetowy nie ma się co łudzić – szkoła tak nie działa. I to nawet niezależnie od przekonań o spisku polityków.

 

uważać na demagogicznych, populistycznych polityków

 

W tym kontekście chciałabym zwrócić uwagę, że tekst pana Tutki ma – moim zdaniem – również elementy demagogii, a nie tylko wiedzy ekonomicznej. Żeby nie być gołosłowną:

 

1) „niewolnictwo nigdy nie zostało zniesione” – to mi niewątpliwie pobrzmiewa libertarianizmem: wszelkie podatki to niewolnictwo (bo państwo nie posiada własnego majątku i musi zniewolić obywateli aby go pozyskać) --> najsłuszniejszy ustrój ma jak najmniejsze zaangażowanie państwa --> brak jakichkolwiek usług socjalnych.

 

Problem oczywiście polega na tym, że to nie do końca prawda. Pobieranie podatków, a nawet stara, historyczna relacja pan-lennik, nie jest wyłącznie niewolnictwem, bo jest też gwarancją jakiejś formy społecznego spokoju, która pozwala np. prowadzić interesy. Państwa w stanie anarchii nie są przyjazne dla przedsiębiorczości, co można sobie i dzisiaj sprawdzić patrząc na takie miejsca jak Libia, Syria albo Republika Środkowej Afryki: lokalne piekarnie albo zakłady fryzjerskie źle się prowadzi, jak co chwilę przez okolicę przelewa się fala młodych, gniewnych z karabinami (raz pod takim, a raz pod innym sztandarem).

 

Jeśli zaś już np. zgodzimy się na istnienie "niewolnictwa podatkowego" dla utrzymania armii i temu podobnych i pytamy tylko o sens socjalu jako takiego, to kto chce może sobie poczytać o tym, jak ostre nierówności społeczne wpływają na wzrost łapówkarstwa, klasycznych rozbojów i kradzieży oraz nepotyzmu - bo ludzie całkowicie pozbawieni zabezpieczeń są skłonni znacznie mocniej opierać się na tym, co jednak kontrolują - czyli na kontaktach z najbliższymi - oraz / lub podejmować ryzyko związane z bogaceniem się przez przestępstwa.

 

Żeby było jasne: to nie znaczy, że popieram np. akurat ten rząd, trzynaste emerytury, etc. Ale teksty w stylu że "niewolnictwo nigdy nie zostało zniesione" odbijają mi się czkawką: mam ochotę autora wysłać do Libii albo RŚA, gdzie będzie bardzo wolnym człowiekiem, ale średnim przedsiębiorcą (jeśli nie zostanie handlarzem broni).

 

2) „Jeśli zrozumiałeś część I to znaczy, że należysz do 1% społeczeństwa [...]” + „Żadnej władzy nie zależy na tym żeby obywatele rozumieli jej działalność finansową”

 

Jeśli jest, jak pisze imć Tutko, to nadzieja stracona albowiem niemożliwe, żeby demokracja dawała dobre wyniki i pozostaje ew. oświecona tyrania. I to nie od sześciu lat, a od zawsze („żadnej władzy nie zależy” zatem żadnej partii politycznej poza PiS także).

 

3) Cały ton tego tekstu, według którego jego czytelnicy są robieni w balona przez polityków ordynarnie i na chama.

 

Jest też inny możliwy wariant, a mianowicie, że ci obywatele, którzy socjal od państwa biorą zachowują się zgodnie ze swoim krótkoterminowym, indywidualnym interesem ekonomicznym. I to nawet niezależnie od zrozumienia praw rządzących dokładnie inflacją, a po prostu na postawie dwóch prostych reguł: preferowania zysku krótkoterminowego i tzw. „tragedii wspólnego pastwiska”.

 

To pierwsze dotyczy osób na tyle biednych, że dla nich procesy długoterminowe są mało przekonujące (kryzysu, który przyjdzie w np. przyszłym roku, trzeba najpierw dożyć). Tych akurat wśród ON i polskich emerytów trochę jest i dla nich np. trzynasta emerytura jest po prostu korzyścią osobistą takiego kalibru, że absurdem jest oczekiwać, że się jej pozbędą.

 

Po drugie mamy osoby korzystające z socjalu nie dlatego, że jest im potrzebny do przetrwania, a dlatego że jego niewzięcie jest indywidualnie nieopłacalne. Na przykład komuś podupadł biznes w trakcie pandemii i może po kasę dodrukowaną przez państwo sięgnąć albo nie, ale jeśli tego nie zrobi to jemu indywidualnie będzie na początku trudniej biznes odmrozić, a podziękowania za to raczej nie dostanie.

 

Niestety jeśli przyjmiemy, że ludzie zachowują się zgodnie ze swoim krótkoterminowym interesem ekonomicznym, a argumenty że to „pieniądze rządu” dorabiają tylko dla pozorów, choć w rzeczywistości wiedzą, że rząd własnych pieniędzy nie posiada, to zrobi się trochę bardziej kłopotliwie. Bo wtedy pojawia się pytanie co miałoby ich motywować, żeby zachować się inaczej?

 

Tych, których na rezygnację z socjalu stać, mogłaby motywować troska o dobro wspólne. Ale tej trosce wprost przeciwne jest przekonanie, że władza zawsze chce zniewalać (jeśli tak jest, to dbanie o dobro wspólne jest frajerstwem, bo nie ma szans powodzenia). Jest jej także przeciwne przekonanie, że większość pozostałych obywateli to durnie (jeśli tak jest, zmarnują uczynione poświęcenie).

 

Na tym polega trik z socjalem: odejście od niego wymagałoby zaufania do państwa i wspólnoty obywateli, że wspólnie poniesionych poświęceń nie zaprzepaszczą, a w razie indywidualnej katastrofy mimo wszystko pomogą. Bez tego od socjalu odejść gotowi są w sumie tylko idealiści, wyrzekający się korzystania z rzeczy im niepotrzebnych z przyczyn etycznych lub religijnych, a reszta będzie brać nawet jeśli nie musi, bo z rezygnacji nie ma korzyści (vide słynna dawna kontrowersja czy bogaci libertarianie będą brać 500+ pomimo bycia politycznie przeciw).

 

W tym modelu cała reszta nie ma powodu odmawiać socjalu dokładnie z tych samych przyczyn psychologicznych, które pan Tutko wzmacnia gdy pisze, że „znaczna część jest tak głupia jak małorolny chłop pańszczyźniany” – jeśli się w to wierzy o tzw. współobywatelach, to przecież nie ma sensu się dla tych idiotów dobrowolnie poświęcać...


Użytkownik Boginka edytował ten post 04 maj 2021 - 13:26

  • 1

boginka (rzecz. mit.) – duch opiekuńczy lub wiedźma; jakże to ludzkie. :)


#11 kaska_zaborze

kaska_zaborze

    Narrator

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPipPip
  • 1412 postów
  • Skąd:z wnętrza.

Napisano 06 maj 2021 - 16:36

Tych, których na rezygnację z socjalu stać, mogłaby motywować troska o dobro wspólne. Ale tej trosce wprost przeciwne jest przekonanie, że władza zawsze chce zniewalać (jeśli tak jest, to dbanie o dobro wspólne jest frajerstwem, bo nie ma szans powodzenia). Jest jej także przeciwne przekonanie, że większość pozostałych obywateli to durnie (jeśli tak jest, zmarnują uczynione poświęcenie).

 

Tak zakłada pan Tutko. Ludzie są różni-jedni mniej drudzy bardziej wykształceni (dlatego nie daje plusika). I jedni i drudzy mają jedną wspólną cechę: Lubią iść na łatwiznę i z tego to wynika. Chciałabym mieć nadzieję,że politycy nie zawsze chcą zniewalać-jeśli za mojego życia coś się zmieni to mają na to 40 lat. Wątpię, biedniejsi będą mieli swój socjal, a ci powyżej przeciętnej np. podniesione podatki. Polska nie jest dla obywatela,to obywatel ma być dla władzy. (patrzmy:sędziowie).


  • 0
Wciąż ma się mało lat a już się tyle przeżyło.Powoli dogasa blask tych co już nie wrócą dni.
Piotr Bukartyk.



Również z jednym lub większą ilością słów kluczowych: Ekonomia, Polityka, Gospodarka, Oszczędności, Historia

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych


    Bing (1)