Chciałbym mu pomóc, ale nie wiem jak
Mam zupełnie inną niepełnosprawność i jestem kobietą „w średnim wieku”, więc mam z Pani synem niewiele wspólnego. Ale mam znajomego z ZA i od -nastu lat obserwuję środowisko osób niepełnosprawnych ogólnie. Na tej podstawie głośno sobie pomyślę – może coś z tego się przyda.
W pewnym sensie najgorszy problem jest z „mieniem dziewczyny” – bo ludzie nie meble, nie można ich tak po prostu mieć. Z jednej strony ZA jest w dosyć łagodną niepełnosprawnością (niektóre inne znacznie bardziej zaburzają funkcjonowanie). Z drugiej jednak nie ma gwarancji, że syn spotka kogoś zainteresowanego związkiem (niezależnie od posiadanych zalet). Bo takie gwarancje po prostu nie istnieją.
Jednym z potencjalnych niepokojów osób niepełnosprawnych które są aktualnie samotne jest pytanie „a co, jak nikogo nie znajdę?”. I w zasadzie odpowiedź jest taka, że jak się nie znajdzie, to trzeba będzie sobie ułożyć możliwie jak najlepsze życie bez partnera. Oczywiście może być też tak, że syn trafi na zainteresowaną kobietę i problem rozwiąże się pozytywnie, czego mu życzę.
Podkreślam istnienie tego mniej przyjemnego wariantu, bo mam wrażenie że z nim wiąże się często właśnie poczucie niskiej samooceny – że ludzie boją się niepowodzenia, a jednocześnie nie mają pozytywnego planu na to, co zrobią jeśli niepowodzenie się jednak wydarzy.
Przesadne pocieszanie, że wszystko będzie dobre może w takiej sytuacji działać wręcz demotywująco. Czasem lepiej tak (link) - choć w jego przypadku może bez giga-pociągu do poszukiwania nowości 
Łatwiej „rozwiązać” problem braku znajomości w ogóle (bo więcej ludzi kwalifikuje się na znajomych / kolegów, niż na dziewczynę
). Instynktownie wydaje mi się, że najłatwiej jakieś kontakty zadzierzgnąć poprzez wspólne działanie, a więc poprzez np. grupy zainteresowań, sporty, itp. Syn coś uprawia / czymś się interesuje?
Ewentualnie można poszukać czy gdzieś w okolicy działa jakieś stowarzyszenie dla osób na spektrum autyzmu. To może się okazać niewypałem, jeśli będą to np. ludzie znacznie bardziej autystyczni niż Pani syn albo nic ich nie będzie łączyło poza diagnozą. Z drugiej strony, jeśli wyjdzie dobrze, to w ten sposób syn mógłby poznać ludzi, którzy rozumieją jego sytuację znacznie lepiej niż „neurotypowi”.
I znów podeszłabym do tego nie od strony „Idź, na pewno Cię polubią” (bo takiej gwarancji nie ma), a raczej „Co masz do stracenia?”.
Ponadto z zupełnie innej perspektywy: nie wiem, czy nie byłoby przydatne oddzielnie skontaktowanie się z psychologiem lub psychoterapeutą, który zna się na problemach osób z ZA. Z tego co kojarzę, niezrozumienie zasad „życia towarzyskiego” jest stosunkowo częstym źródłem stresu dla osób lekko autystycznych – bo tej niepełnosprawności nie widać, więc oczekuje się od nich, że będą funkcjonowali „normalnie”... a w rzeczywistości właśnie nie są i nigdy nie będą całkiem „normalni”. Na dodatek wiele osób „neurotypowych” nie umie tłumaczyć zasad gry towarzyskiej (tak, jak rodowity Polak często nie umiałby obcokrajowcowi wytłumaczyć zasad gramatyki).
Odpowiednio wykształcona osoba mogłaby potencjalnie funkcjonować jako tłumacz i doradca – ktoś, kto ułatwia zrozumienie świata ludzi neurotypowych i radzenie sobie w nim.
Użytkownik Boginka edytował ten post 08 wrzesień 2020 - 18:22